Hermiona w mgnieniu oka dopadła
do zwijającego się z bólu Harry’ego. Draco patrzył na nich nie ruszając się z
miejsca i poczuł, jak każdy mięsień w jego ciele się napina. Nie wiedział, w
jaki sposób mógłby pomóc chłopakowi, a wewnątrz głowy poczuł dziwne ukłucie, że
nie jest to chyba najlepszy pomysł. Wycofał się do drzwi i wyjrzał przez nie
niepewnie, badając teren. Przez chwilę patrzył na pusty korytarz, a z oddali
dobiegały do niego tylko przytłumione odgłosy bitwy.
– Harry! – krzyknęła gryfonka,
gdy Potter osunął się z jej kolan i zaczął rzucać głową na wszystkie strony.
Draco obserwował to wszystko, nie mogąc zmusić ciała do zrobienia kroku w ich
stronę.
– Zróbże coś, Granger – syknął w
końcu. – Bo inaczej Voldemort wykończy go już teraz.
– Nie mam pojęcia co się dzieje!
– odwarknęła wściekła, ale Draco wyczuł, że przemawiała przez nią bezradność. –
Nie wiem, czy to halucynacje czy to jakaś klątwa…
– Tak czy siak – przerwał jej
ślizgon – pasowałoby go z tego otrząsnąć.
– Taki jesteś mądry? A to –
podniosła do góry swoją różdżkę – myślisz, że mam dla zabawy?
– Czasem magia się nie przydaje,
a szlama powinna o tym wiedzieć najlepiej.
Hermiona zacisnęła zęby i
zmrużyła oczy.
– Wykaż się więc swoją
inteligencją, Malfoy, i zrób coś!
– Uderz go – wypalił chłopak.
Po tych słowach dziewczyna
otwarła szerzej oczy i wpatrzyła się w niego z osłupieniem.
– Słucham?
– No uderz. W twarz.
– Jak… Jak niby to ma pomóc?
– Po prostu go uderz. Jak nie
zadziała, to przynajmniej będę miał satysfakcję z jego obitej mordy – sarknął
Malfoy, ściskając mocniej różdżkę, kiedy usłyszał za drzwiami donośny huk.
Gestem nakazał Hermionie ciszę, a dziewczyna z mocno bijącym sercem musiała go
posłuchać. Zastygli na chwilę, czekając co dalej wydarzy się na korytarzu.
Draco przycisnął się do drzwi i nasłuchiwał.
– Nikogo nie ma – powiedział
moment później. – A teraz… Ty go uderzysz, czy ja mam to zrobić?
– Chyba oszalałeś, jeśli…
– Rozumiem, Granger, że kierujesz
się jego dobrem, ale powiedz mi czy on wygląda ci teraz na szczęśliwego? –
warknął Draco, a po minie gryfonki widział, że trafił w sedno. – No. Więc się
odsuń i zajmij moje miejsce.
Hermiona posłusznie, chociaż z
wymalowaną na twarzy niepewnością, wstała i podeszła do drzwi, a Draco zbliżył
się do Pottera, którego twarz wykrzywił paskudny grymas. Ukląkł koło chłopaka i
nie czekając ani chwili dłużej zamachnął się. Z ust Hermiony wyrwał się cichy
jęk, kiedy usłyszała echo uderzenia otwartą dłonią w policzek, ale chwilę później
Potter gwałtownie poderwał się w górę i głośno nabierał powietrze.
– Ty… – wycharczał, a Draco,
wciąż kucając obok niego, uśmiechnął się kwaśno.
– Nie dziękuj Potter. Zrobiłem
to z czystą przyjemnością.
Hermiona zaśmiała się, głośno
wypuszczając z siebie powietrze.
– Hermiona… – powiedział nagle
Potter, nadal nieco oszołomiony. – On uciekł. – Po tych słowach przez chwilę
między nastolatkami zapanowała cisza. Harry obserwował Hermionę, a ta wpatrywała
się w niego z przerażeniem.
– Szczegóły – odezwał się Draco,
a Potter spojrzał na niego niepewnie. Ten tylko przewrócił oczami i warknął: –
Serio, jesteś aż tak głupi, żeby nadal mi nie ufać?
– Sama podejrzewałam cię o
prowadzenie nas w zasadzkę – przyznała
Hermiona.
– Jakbym chciał was zabić to nie
bawiłbym się w zasadzki, to raz – odparł gniewnie Draco. – I dobrze o tym
wiesz, że zrobiłbym to o wiele szybciej niż którekolwiek z was zdążyłoby
zareagować.
Hermiona i Harry wymienili
krótkie spojrzenia i dziewczyna kiwnęła do niego zachęcająco głową.
– Widziałem go przyczajonego na
skraju Zakazanego Lasu. Czułem, że się bał. Musiał widzieć bitwę i zdał sobie
sprawę, że szala się wyrównała.
– Dokąd uciekł? – dociekała
Hermiona.
– On… – chłopak spuścił głowę,
przecierając twarz dłońmi. – Zabił jakiegoś młodego chłopaka. Tak po prostu.
Stał w niewłaściwym miejscu i oberwał.
Hermiona westchnęła cicho, a
Draco zmarszczył brwi. Nie zdziwiło go to, ale nie mógł do tej pory pogodzić
się z ogromem okrucieństwa, jakie posiadał w sobie Voldemort.
– Dokąd, Harry? – spytała
ponownie Hermiona.
– Nie wiem. Było tam ciemno i zimno, ale nic nie widziałem. Tylko, że… Jest
jeszcze coś. Hermiona, chyba nie zniszczyliśmy wszystkich horkruksów.
– Co? – wyszeptała zaskoczona
Hermiona. – Jak to możliwe?
Czyżby popełnili aż taki błąd?
– On wie, że zniszczyliśmy puchar
i diadem. Poczułem, jakby… Rozpadał się. Cierpiał. Ale coś w nim zostało.
– Co to jest, Harry?
– Nie wiem. Nie myślał o tym. Myślał
tylko, że musi to chronić.
– Więc musi mieć do tego dostęp,
skoro nie uciekł z pola bitwy – zasugerowała dziewczyna, na co Potter pokiwał
głową.
– Miałem wrażenie jakby ten
przedmiot, czymkolwiek nie był, stanowił jakąś ważną część Voldemorta. Był z nim
związany emocjonalnie, nie tak jak z resztą przedmiotów. Jakby… żywił do tego
jakieś głębsze uczucia.
– Myślisz, że może to być osoba?
– spytał Draco, zaciekawiony ich rozmową.
– Nie wydaje mi się... – odparła
przestraszona Hermiona, ale Harry wszedł jej w słowo.
– Nie osoba, ale na pewno coś
żywego. Powiedział… „Muszę ją chronić”.
– „Ją”? Kobietę? – dopytywał się
Draco, ale Hermiona gwałtownie pokręciła głową. Jej twarz gwałtownie pobladła.
– Nagini – wyszeptała przerażona,
a Harry zwrócił na nią swoje spojrzenie.
– Będziemy musieli ją znaleźć. I
zabić – powiedział cicho, a Draco popatrzył na niego krzywo.
– Nawet nie masz pewności, że ten
wąż rzeczywiście jest tym całym horkruksem.
– Bez niej na pewno będzie
słabszy – odparł Harry pewniejszym głosem. Zmarszczył brwi i najwyraźniej coś
sobie przypomniawszy, dodał: – Kiedyś, kiedy jeszcze nie byłem w pełni świadomy
tego czym te wizje są, widziałem jak Voldemort rozmawiał z Glizdogonem.
Powiedział, że musi mieć ją przy sobie. Dla jego i jej dobra. Że ona jest jego
źródłem życia.
Po raz kolejny zapadła między
nimi cisza. Harry podniósł się z ziemi, zaskoczony przyjmując rękę Dracona.
Podziękował mu skinieniem głowy i oboje stanęli koło Hermiony.
– Co teraz? Jak zamierzamy zabić
gigantycznego węża? – spytał Draco, na co pozostała dwójka uniosła brwi.
– My? – odparła Hermiona, a Draco
znów przewrócił oczami.
– Widzisz tu kogoś jeszcze, kto
kwapi się do ubicia tego gada? – Kiedy nie odpowiedziała dodał: – No właśnie.
Hermiona nie mogła wyjść z
podziwu co stało się z chłopakiem. Zmienił się, mimo iż nadal pozostawał tym samym ślizgonem, którego znała. Aroganckim, złośliwym Draconem Malfoyem. Nadal wyzywał ją od
szlam, ale zawdzięczała mu życie i czuła się z tą świadomością okropnie
dziwnie. Nie wiedziała, czy chce im
pomóc żeby oczyścić swoje imię czy dlatego, że po prostu chce. Właściwie powód był
nieistotny, dopóki mieli dodatkową parę rąk do pomocy. Która przy zabiciu
Nagini bardzo się przyda.
– Zwabimy ją do Hogwartu – odparł
niespodziewanie Draco – i zabijemy w tradycyjny sposób.
– Nie uda się. Horkruksa można
zniszczyć tylko… – odparła Hermiona wykładowczym tonem, na co Harry zmarszczył
czoło i przerwał jej.
– To się może udać. Hermiona, to,
że my nie mogliśmy zniszczyć pucharu zaklęciem znaczy tylko to, że były one
chronione zaklęciami czarnomagicznymi. Co dokładnie było napisane w księdze,
którą studiowałaś w Norze?
Hermiona przez moment patrzyła
się w podłogę, marszcząc delikatnie nos.
– Bardziej skupiano się w niej na
samym akcie tworzenia horkruksów niż ich niszczeniu, chociaż i tego było
niewiele – mruknęła niezadowolona. – O tym drugim napisano jedynie, że horkruks
można zniszczyć za pomocą substancji, po użyciu której przedmiot ten nie będzie
w stanie się odnowić. Czyli zaklęcie lub przedmiot, jak miecz z jadem
bazyliszka, które nieodwracalnie zniszczy ten przedmiot.
– Znam przynajmniej jedno
zaklęcie, które może zadziałać – odparł Draco, kiedy skończyła mówić. Hermiona
popatrzyła na niego pytająco.
– Chcesz zabić Nagini zwykłym
uśmiercającym zaklęciem?
– Warto spróbować – Draco wzruszył
ramionami.
– Voldemort nie spuści Nagini z
oczu, za bardzo się o nią boi – powiedział sceptycznie Harry, na co Draco znów
miał odpowiedź.
– Więc zwabimy ich do zamku
obydwoje. Upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu.
– Przejawiasz oznaki inteligencji,
Malfoy – powiedziała Hermiona, a w oczach Draco pojawiła się wesoła iskierka.
– Pytanie tylko jak ich zwabimy?
– spytał, na co Hermiona uśmiechnęła się przebiegle.
– Harry, pamiętasz jak
Sam–Wiesz–Kto podsunął ci fałszywy obraz Syriusza torturowanego w
Departamencie? – Wybraniec pokiwał głową powoli, a Hermiona spytała: – Dlaczego
by tego nie wykorzystać przeciwko niemu?
Harry otwarł szeroko oczy,
uświadamiając sobie znaczenie słów przyjaciółki. Nagle na korytarzu rozległ się
huk i drzwi od pomieszczenia gwałtownie wyleciały z zawiasów. Wszyscy
odskoczyli jak oparzeni unosząc różdżki w górę. Wśród kurzu Hermiona dostrzegła
sylwetki przebiegających ludzi i jaskrawy, zielony błysk. Dobiegła do drzwi i
wychyliła się, przeczesując wzrokiem korytarz. Wysoki szóstoklasista, którego
Hermiona kojarzyła jedynie z twarzy, walczył z dwoma śmierciożercami, a za nim
Ginny obezwładniła właśnie kobietę, ubraną w czarną szatę. Hermiona niewiele
myśląc zamachnęła się i powaliła na ziemię jednego z przeciwników chłopaka, który
padł jak długi na posadzkę. Drugi wytrącony z równowagi został szybko pokonany
przez walczącego z nim puchona.
– Hermiona! – krzyknęła Ginny i
podbiegła do przyjaciółki, rzucając się jej na szyję. Hermiona objęła ją, ale
przed jej oczami znów stanęła Ginny z przeszłości, ta która okłamywała ją i
łgała w żywe oczy. Odrzuciła te myśli i odsunęła się od dziewczyny. – Merlinie,
zamartwiałam się!
– Wszystko w porządku, Ginny –
odparł bez przekonania.
Rudowłosa dziewczyna dostrzegła
Dracona, który pojawił się za jej koleżanką i szybko podniosła w jego kierunku
różdżkę.
– Co on tu robi? – krzyknęła,
nerwowo celując w jego twarz, co chłopak zbył krótkim prychnięciem.
– Ratuję sytuację, Weasley.
– Ty?! – Ginny nie potrafiła
opanować złości i przeciągnęła Hermionę bliżej siebie. – Prędzej uwierzę, że
piekło zamarzło. Hermiona, na Merlina, o co tu chodzi?
– Ginny, on naprawdę ratuje
sytuację. Właściwie… – Starsza z dziewczyn popatrzyła niepewnie na ślizgona,
który przyglądał się im w oczekiwaniu. – Uratował mi życie. Jest po naszej
stronie.
Młoda Weasleyówna otworzyła
szerzej usta, patrząc to na swoją obłąkaną przyjaciółkę, to na młodego
ślizgona.
– Omamił was? Jesteście pod
działaniem jakiejś klątwy? – warczała desperacko, oglądając uważnie twarz
przyjaciółki. Ponownie wycelowała w Draco, który nie ruszył się z miejsca ani
nie wykazał żadnych innych emocji. – Gadaj co im zrobiłeś!
– Uratowałem. Im. Tyłki.
Niewyraźnie mówię, czy jesteś taka głupiutka za jaką wszyscy cię mają? – syknął
chłopak, a kiedy rudowłosa rzuciła się w jego kierunku, Hermiona stanęła
pomiędzy nimi.
– To może być zasadzka, a ty
możesz być pod działaniem… – zaczęła, ale Hermiona weszła jej w słowo.
– Tym razem to my mieliśmy
przewagę. Nie byłby w stanie mnie przekląć, kiedy nie ma wokół siebie swoich
dwóch przygłupów, którzy mają większe bicepsy niż mózgi – dodała ciszej,
uśmiechając się krzywo, kiedy zobaczyła złość Dracona. – Ale uratował mi życie i
chyba nie mamy wyboru. Każda para rąk, każda różdżka po naszej stronie się
liczy. Dobrze o tym wiesz.
Ginny zamierzała coś
odpowiedzieć, ale skapitulowała i w tym geście opuściła powoli rękę z różdżką.
Popatrzyła jeszcze raz na Dracona, groźnie marszcząc brwi, a ten zaśmiał się
pod nosem. Po krótce streściła im sytuację poza zamkiem, kiedy ruszyli korytarzem.
Voldemort nie pojawił się na polu
bitwy, co Hermiona i Draco wiedzieli od Harry’ego. Jednak śmierciożercy
wtargnęli do Hogwartu i siali po nim niemałe spustoszenie. Grupa uderzeniowa
składająca się z aurorów, w tym z Tonks i Kingsleya, odpierała ich ataki w holu
wejściowym, ale szybko wycofała się w głąb szkoły, rozpraszając się na małe
grupki. Hermiona słuchała słów przyjaciółki, sama nie chcąc się przyznać, że
czeka na jakąkolwiek informację o Severusie. Była wściekła i czuła się przez
niego zdradzona, ale nie potrafiło to wypchnąć z niej uczuć, jakimi go
obdarzyła.
Nagle zza rogu usłyszeli krzyki i
zbliżające się odgłosy kroków. Wprost na nich wypadła niewielka grupka
śmierciożerców i szybko wywiązała się między nimi walka. Hermiona z całej siły
próbowała się skupić3, ale kątem oka dostrzegła, że Draco odepchnął
Harry’ego i odbił lecącą w jego kierunku klątwę.
Przeciwnicy siłą swoich ataków
powoli zaczęli spychać całą grupkę w głąb korytarza. Hermiona rzuciła na
swojego przeciwnika zaklęcie obezwładniające, ale w tej samej chwili za jego
plecami zobaczyła zielony błysk i śmierciożerca poleciał prosto na nią.
Przygniótł ją do ziemi swoją masą i na moment straciła oddech. Poruszyła się,
niezdolna oddychać i wtedy ciężar zniknął jak za odjęciem dłoni. Poczuła jak
silne ramiona podnoszą ją z ziemi i jej wzrok z martwego ciała śmierciożercy
przeniósł się na wybawiciela, którym okazał się nieznajomy chłopak. Miał miłą,
nieco kwadratową twarz, a z bliska widziała na jego nosie delikatne, drobne piegi.
Jego okrągłe, głęboko osadzone oczy, których kolor przywodził jej na myśl
jesień, patrzyły na nią troskliwie. Żółtawe, z odrobiną brązu dookoła.
Podziękowała mu cicho, nadal nieco oszołomiona twardym lądowaniem i otrzepała
ubranie.
Rozglądnęła się dyskretnie i
dostrzegła grupkę uczniów, jak jej się wydawało z szóstego i piatego roku, którzy
nadbiegli im z pomocą. Ginny podeszła do niej zaniepokojona i spytała jak się
czuje, na co Hermiona nie potrafiła odpowiedzieć. Osunęła się pod ścianę i
wlepiła tępe spojrzenie w ciało, które jeszcze przed chwilą znajdowało się na
niej. Oddychała głęboko, ale spazmatycznie i czuła, jakby ktoś zabierał jej
dostęp do powietrza. Ginny szeptała jej do ucha uspokajające słowa, jednak na
niewiele się one zdawały.
Do dziewczyny ze zdwojoną siłą
zaczęło docierać, co przyniosła ze sobą ta głupia wojna. Chęć władzy i
dominacji popchnęła ludzi do służenia człowiekowi, który ani nie zna granic ani
nie cofnie się przed niczym, żeby tą władzę zdobyć. I mimo, iż oni stali po
dobrej stronie, wcale nie różnili się od śmierciożerców tak bardzo, jak
chcieli. Przyświecał im jedynie inny cel. Obrona Harry’ego i samych siebie. Ale
tak jak śmierciożercy, byli gotowi zrobić wszystko.
Chciała cofnąć się w czasie.
Chciała cofnąć się do momentu wesela i zamiast do szkoły, wrócić do rodziców i
wszystko odkręcić. Chciała w ogóle nie kasować im pamięci. Świadomość, że
zmarli nie wiedząc, że posiadają córkę… Uderzyła w nią jak kubeł zimnej wody.
Łzy ciekły po jej brudnych policzkach, a Ginny bez efektu próbowała ją
uspokoić.
– Granger – usłyszała czyjś zimny
głos i popatrzyła nieprzytomnie w stronę jego źródła. Draco patrzył na nią z
góry i obserwował z lekkim politowaniem. – Chcesz dać się zabić? Po tym, jak
uratowałem ci życie?
Podniosła się z ziemi i bez słowa
zmierzyła chłopaka wzrokiem. Nagle cała trójka odwróciła się w stronę wijącego
się na ziemi chłopaka. Jęczał z bólu, a wokół niego rozlała się paskudna kałuża szkarłatnej
krwi. Hermiona dostrzegła pozostałości po nodze chłopaka i żołądek
podszedł jej do gardła. Podeszła do grupki, która zebrała się wokół niego i
szybko wyciągnęła różdżkę, klękając między nimi.
– Cholera… – mruknęła cicho,
widząc rozszarpaną nogawkę tuż pod kolanem. Krew obficie wypływała z rany, a
Hermiona nie była w stanie nawet zlokalizować źródła krwawienia. Musiała go
trafić jakaś strasznie paskudna klątwa tnąca, możliwe, że w żyłach chłopaka
płynie nawet jakaś trucizna. – Czy ktokolwiek z was widział panią Pomfrey? –
krzyknęła do zebranych, skupiając promień zaklęcia tamującego krew na jak
największym obszarze nogi chłopaka. Wszyscy pokręcili głowami, a Ginny nagle
sapnęła i wyciągnęła z kieszeni kurtki małą fiolkę.
– Skąd… – zaczął Harry, kiedy
Hermiona odkorkowała naczynko i wylała sporą jego zawartość na ranę. Krew
zmieszała się z perłową substancją i zaczęła pienić się, tworząc porządny
skrzep.
– Dostaliśmy po fiolce od mamy –
mruknęła Ginny. Hermiona wiedziała, że jedyne
co teraz przyćmiewa jej emocje o troska o rodzinę. Artur i Molly zostali z
Nimfadorą w holu wejściowym, a Charliego i Billa dziewczyny nawet nie widziały
od początku bitwy.
Hermiona odruchowo ścisnęła dłoń
dłoń przyjaciółki i dosłownie przez sekundę patrzyły sobie głęboko w oczy.
Uklęknęły naprzeciw chłopaka i każda z nich skupiła się na uzdrawianiu nogi jak tylko umiała najlepiej. Hermiona w duchu przyznała sobie, że nie
doceniła Ginny. Jej zdolności medyczne miały ogromny potencjał.
– Hermiona, ten kolor… –
szepnęła, widząc jak piana zmienia się w zielonkawą maź. – To trucizna?
– Wypływa z krwią – odparła
starsza gryfonka, przypatrując się uważnie.
– Co się stało?
Ten głos należał do Kingsley’a.
Hermiona nawet nie słyszała, kiedy się nad nimi pojawił, ale w jednej chwili
odciągnął ją od chłopaka, puszczając jej oko i stwierdził: – Dobra robota.
Marie, twoja kolej!
Blondynka, o wielkich niebieskich
oczach i wyjątkowo pięknych rysach twarzy, uklęknęła przy chłopaku i wyciągnęła
w jego stronę ręce. Z jej drobnych dłoni zaczęła emanować tak niesamowicie
intensywna poświata, że zebrani musieli zasłonić oczy.
Za Kingsley’em pojawiła się pani
Weasley i z cichym jękiem objęła Ginny, mocno ją do siebie przytulając.
Dziewczyna odpowiedziała matce z entuzjazmem, cicho łkając w jej pierś. Luna, podbiegła do Harry'ego i rzuciła mu się na szyję, a chłopak pogładził jej zmierzwione włosy.
Nagle Hermiona poczuła na sobie
czyjś wzrok. Odwróciła się niepewnie i zobaczyła wpatrującego się w nią
Severusa. Westchnęła, czując zimny dreszcz, który prześlizgnął się wzdłuż jej
kręgosłupa. Z jej serca spadł ogromny kamień i fala ulgi zalała jej ciało. Żył.
Był cały.
– Potter – odezwał się, a chłopak
niepewnie popatrzył na niego i puszczając Lunę, niepewnie podszedł do profesora. Czuła jak jej serce bije coraz szybciej, zwłaszcza teraz kiedy znów stała
blisko Severusa. Jego czarne włosy były brudne i lekko poczochrane, a na
czarnej szacie dostrzegła zaschniętą krew. Zmarszczył brwi i przełknął ślinę,
obserwując wybrańca uważnie. – Skoro mamy dzisiaj dzień szczerości, to jest coś
co chciałbym, żebyś wiedział.
Hermionę ogarnął chłód. Ile
rewelacji jeszcze dzisiaj wyjdzie na jaw? Czuła, jakby każdy czekał ze swoją
tajemnicą na dzisiejszy dzień. Harry najwidoczniej też się przestraszył, bo
nerwowo zacisnął dłonie.
– Co takiego?
– Czy Dumbledore kiedykolwiek
wyjawił ci, co dokładnie stało się w noc, kiedy zginęli twoi rodzice?
Minęła długa chwila, zanim Harry
ponownie zamrugał. Wpatrywał się otępiały w Snape’a, nie wiedząc skąd to pytanie i
bał się nawet myśleć, co usłyszy dalej.
– Wyjawił mi tylko skąd wzięła
się blizna.
– I nigdy nie dziwiło cię
dlaczego akurat ty posiadłeś możliwość wchodzenia do umysłu Voldemorta?
Dlaczego mogłeś rozmawiać z wężami? – dopytywał lekko zniecierpliwiony Snape.
– Profesorze, do czego pan
zmierza? – spytał Harry cicho.
– Tej nocy, kiedy zginęła twoja
matka – zaczął Snape, a uwadze Hermiony nie umknął fakt, że mina Severusa
zrzedła – Voldemort próbował zabić i ciebie. Wiesz, że poświęciła swoje życie,
żeby chronić ciebie. – Chłopak przytaknął, a Hermiona zmarszczyła brwi. – Ale
nie wiesz, że stało się coś jeszcze. Dumbledore zmarł zanim zdążył ci to
wyjawić i zostawił ten parszywy obowiązek mnie. Kiedy Voldemort rzucał
zaklęcie, Lily stanęła między wami. Zaklęcie zabiło ją – głos Severusa
nieznacznie drgnął – tworząc tarczę. Tarczę, od której odbiło się kolejne
zaklęcie Voldemorta.
– Odbiło się? – spytał coraz
bardziej skołowany Harry, a Hermiona wstrzymała oddech. Patrzyła na Snape’a,
błagając, aby nie potwierdzał tego, o czym myśli w tej chwili. Kiedyś
zastanawiała się nad relacją łączącą Harry’ego i Czarnego Pana, jednak to były tylko suche podejrzenia i nic nie wskazywało, aby były prawdziwe. Jednak dopiero
kiedy dowiedziała się od przyjaciela o horkruksach i zaczęła zgłębiać na ich
temat wiedzę, zaczęła utwierdzać się w przekonaniu, że wtedy mogła mieć rację.
– Odbiło się, trafiając w samego
Lorda Voldemorta – odparł sucho Snape, wyłapując spojrzenie Hermiony.
– Cząstka jego duszy… –
wyszeptała, a w jej oczach wezbrały łzy.
– Cząstka duszy Voldemorta
wczepiła się w najbliższy żyjący organizm – dokończył za nią Snape’a patrząc
jak na Harry’ego spływa zrozumienie. – W ciebie, Potter.
– Jestem jego horkruksem?
Jego szept wyrażał tyle emocji,
że Hermiona musiała zamknąć oczy. Snape westchnął powstrzymując się od
zgryźliwego komentarza.
– Jesteś horkruksem, którego
nigdy nie zamierzał stworzyć. I o którym pewnie nie wie. Potter… On musi zabić
cię osobiście.
– Dlaczego pan mi nie powiedział?
Dlaczego Dumbledore mi nie powiedział?
Wargi Snape’a zacisnęły się w
cienką linię. Hermiona złapała mocniej dłoń Harry’ego, która była zimna i
skostniała. Ona wiedziała dlaczego dyrektor trzymał to w sekrecie. Znał
Harry’ego. Tak jak ona, a może nawet i lepiej. Znali jego charakter. Zostawiony
z taką informacją dałby zabić się przy pierwszej możliwej okazji, byleby tylko
szybciej pokonać Voldemorta. Był pochopny i nad wyraz honorowy. Hermiona
dopiero teraz, kiedy zrozumiała, że stworzył wokół niej kokon ochronny, zdała
sobie sprawę, że mimo wszystko zawsze kierował się dobrem innych. Jednak był
uparty i dyrektor zapewne przewidział jego reakcję.
– Muszę go znaleźć – dodał Harry,
wyrywając dłoń z uścisku Hermiony. Snape złapał go mocno za ramię i spojrzał w
jego szeroko otwarte ze zdziwienia oczy.
– Potter. Nie zmarnuj szansy jaką dała ci twoja matka.
~~~~~~*~~~~~~
Witajcie.
Cóż, to się w końcu musiało stać. Nie chcę odchodzić od kanonu zbyt daleko, staram się zmienić go na tyle, na ile mogę, ale chcę by nadal pozostał tym wykreowanym przez JK.
Mam nadzieję, że Wam się podobało.
W następnym tygodniu będą święta, więc rozdział pojawi się dopiero 2 kwietnia.
Czekajcie, bo warto. Nastąpi długo przez Was wyczekiwana konfrontacja. I wiele więcej.
Rozdział nie jest zbetowany.
Piszcie co sądzicie o tym rozdziale, a ja żegnam się z Wami i jak zawsze - dziękuję, że jesteście!
PS. Zauważyłam, że zasięg postów wyraźnie zmalał, mimo takiej samej reklamy jak zawsze. Ktoś ma pomysły, dlaczego może się tak dziać? Dodam, że zasięg zmalał niemal trzykrotnie.
Hachi
Bardzo emocjonalny rozdział Ci wyszedł. Podoba mi się opanowanie Draco, chęć jego współpracy z 2/3 Złotej Trójcy. Cieszę się, że Hermiona nadal odczuwa do bliskich osób dystans z powodu kłamstw. Widać, że zrozumiała zachowanie Haryy'ego, motywy jakie nim kierowały, ale tak zwyczajnie boli ją, że najbliższa przyjaciółka kłamała tyle czasu. Taka jest Hermiona - nie działająca pochopnie, mimmo wszystko.
OdpowiedzUsuńPojawił się Severus, cudownie :) musiał poinformować Pottera o jego więzi z Voldemortem, ale zrobił to bardzo taktownie i rzeczowo, jak na niego :D Mam nadzieję, że zanim Harry wystawi się pod różdżkę Lorda to przypomni sobie o Nagini...
Nie mogę się doczekać konfrontacji naszych głównych bohaterów! :)
Wszystkiego dobrego i dużo weny!
Wynagradzam Draconowi wcześniejsze... numery :)
UsuńW końcu ktoś napisał to, o czym myślałam. Hermiona jest po prostu zła. Zfrustrowana. Boli ją, jak zachowywali się wobec niej ludzie, którym ufała. Umie sobie z tym radzić, ale te rany są zbyt świeże, żeby tak po prostu je pominąć.
Severus będzie miał swój udział w następnym rozdziale. Może nawet uda mi się napisać coś z jego perspektywy, chociaż wydarzenia, no cóż, lepiej wyglądałyby opowiedziane z innej strony. Ale nasz klient (czytelnik :D) nasz Pan :D
Konfrontacja już w następnym rozdziale. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz.
Pozdrawiam!
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńFajnie, że Draco pozostał starym, wrednym sobą. I że mimo wszystko stara się chronić Harry'ego i Hermionę.
Czekałam na powrót Severusa. Dumbledore zostawił mu w spadku najbardziej niewdzięczną robotę, hehe. Miło z jego strony, że trzymał wrednego Nietoperza w ryzach i przekazał to Potterowi na spokojnie.
Niecierpliwie czekam na spotkanie Voldka i Harry'ego.
Wesołej Wielkanocy! :)
Pozdrawiam gorąco
bullek
Wesołej Wielkanocy, moja droga!
UsuńDziękuję za te słowa. Cudownie jest mieć takich czytelników.
Draco za wszelką cenę będzie chciał udowodnić, że nie jest już tym samym Malfoyem. Podkreślam. Za wszelką cenę.
Severus mimo tego, że bywa nieopierzonym gburem i chamem to posiada zasoby wrażliwości, o jakie niewiele osób go podejrzewa. No. Po historii Rowling z Lily to pewnie nieprawda, ale można mieć nadzieję.
Również pozdrawiam!
Witaj,
OdpowiedzUsuńW piatek natknęłam się na tego bloga, jest on lekko inny od blogów o tej tematyce, jednocześnie będąc oryginalnym. Do tej pory nie widziałam innego blogu w ktorym byloby podobieństwo do twojego, dlatego cenie bardzo za oryginalność w wymyśleniu. Historia mi się podoba i czekam na dalszą część z niecierpliwością.
Darknessb
Witaj! Cieszę się, że tak mówisz. Zastanawia mnie co masz na myśli pisząc "inny", ale z kontekstu wynika, że chyba "inny" nie znaczy... "zły"?
UsuńPozdrawiam i zapraszam za dwa tygodnie!
Taaaaak... rozdział przeczytany już w sobotnie popołudnie, ale czasu na komentarz zabrakło :( No więc nadrabiam teraz.
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest jak bagno. Wciąga. Z każdym krokiem/rozdziałem coraz bardziej. Wymowne detale, dobre kadrowanie, stopniowanie napięcia. Tyle dobra naraz...
Kreacja Dracona super. Niby złośliwy Pan-Idealny-I-Wspaniały-Malfoy, a jednak oswajający się z jasną stroną mocy. Pokazał wreszcie, że może na coś się przydać, że interesuje go coś więcej niż czubek własnego nosa. I nie próbuje wybielać swojego wrednego charakteru. A do tego te smaczki w stylu "Jak nie zadziała, to przynajmniej będę miał satysfakcję z jego obitej mordy" wywoływały niekontrolowane spazmy śmiechu. Jak ja to lubię.
Severus... (Co prawda dzisiaj znowu w wersji .rar ale jak zawsze pełnia zachwytu!) Mistrz opanowania w całej okazałości. Potrafiący poświęcić sprawy ważne dla ważniejszych. Szczery do bólu, nazywający rzeczy po imieniu.Tak, bajka się skończyła, została już tylko otchłań piekieł.
Ostatnie zdanie to wisienka na torcie. Ale... JAK MOŻNA KOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE? JA SIĘ PYTAM, NO JAK? I to w dodatku jak się każe nam czekać DWA TYGODNIE?
W imieniu nas wszystkich domagam się dłuższego następnego rozdziału!!! (wiem, że święta; niech skrzaty pomogą w pieczeniu i gotowaniu - poproś Mrużkę, bo Stforek jest leniwy). I daj mi wreszcie duuuuuuuuuuuuuuuuuuużo Severusa! Obiecywałaś! Inaczej czeka cię zjedzenie paczki Gigantojęzycznych Toffi, o!
SnowCake
Jaki piękny komentarz, Snow! *w*
UsuńAż mi przykro, że nie mogę wykorzystać Severa dla Ciebie tak, jak bym chciała. Jak już pisałam wyżej, wydarzenia, do których dojdzie lepiej będą wyglądały w oczach kogoś innego. I mam nadzieję, że zrozumiesz, jak zobaczysz ;-;
Smaczki! Ah! Ktoś wyłapał <3 Miło mi, że udało mi się wywołać uśmiech.
Draco to Draco. Jego historia... Będzie burzliwa. O tak.
A co do Severusa jeszcze raz. Wersja .rar jest wersją demo. Daj mu się rozwinąć! Jeszcze sporo akcji przed nami.
"Bajka się skończyła". To. Jest. To.
Nie oburzaj się moja droga, zastanowię się nad tym rozdziałem. Skoro tak prosisz... Zobaczymy za dwa tygodnie :D
A i dziękuję, nie skorzystam z pomocy skrzatów. Wystarczy mi jeden, co to się zwie moim mężem .___.
TYLKO NIE GIGANTOJĘZYCZNE TOFFI!
Pozdrawiam!
Jak zawsze rewelacja! Jestem zachwycona tym jak piszesz i gdy zaczynam tylko czytać to nie mogę się od tego oderwać. Opisujesz wszystko rewelacyjnie! Może powinnaś pomyśleć o napisaniu swojej książki?! Będę pierwsza która ją kupi :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Alicja :)
P. S. Czekam z utęsknieniem na następny rozdział :)
Nie wiem co napisać, po za tym, że strasznie, strasznie, strasznie dziękuję! Ten komentarz po ciężkim dniu sprawił, że nie mogę przestać się uśmiechać! Dla takich chwil warto pisać, naprawdę.
UsuńPozdrawiam Cię, Alicjo :)
Wpadłam na tego bloga przypadkiem szukajac czegoś do czytania i muszę przyznać ze nigdy jakoś nie przepadałam za Sevmione zawsze byłam zwolenniczką Dramione jednak twoją historią sprawiła ze zmieniłam swoje postrzeganie tej pary i się zachwycilam. Czytając tego bloga zarwałam pół nocy i będąc szczerym nie żałuję tych samców pod oczami bo czytając śmiałam się a nawet i płakałam wraz z Hermiona . Chciałam ci powiedzieć ze świetnie piszesz dodałbym wszystko aby umieć Tak choć w połowie . Chciałam ci powiedzieć ze od dziś masz we mnie wierna i z niecierpliwością oczekującą nowego rozdziału czytelniczke. ..
OdpowiedzUsuńMusze powiedzieć, że dawno nie zrobiło mi się tak miło. Każdy nowy czytelnik to jak dla mnie kop w cztery litery! Tak porządny, że od razu siadam do pisania.
UsuńI uważam, że nie ma czegoś takiego jak pisanie tak jak ktoś inny - każdy ma swój unikatowy styl i jeśli piszesz (lub się boisz, albo chociaż przymierzasz) to uwierz w siebie i zaryzykuj, bo nic tym nie tracisz.
Pozdrawiam Cie serdecznie,
wciąż uśmiechająca się do ekranu
Hachi
Jak juz ktoś wyżej napisał ! Powinnaś zastanowić się nad napisaniem książki !:) zreszta musisz ją napisac juz ja w Ciebie wpoje ta mysle na jakims epickim spotkaniu :P a co do rodzialu :)
OdpowiedzUsuńCzekam na Severusa ehh ten Dumbledore i jego pomysł ;P no i oczywście spotkanie Pottera z Voldemortem wiesz co mysle na temat małego Pottera :P
Dobrze, że Draco mimo wszystko jest taki jak zawsze czyli soba ;*
Cudowne opisy, dialogi zreszta jak zawsze zdolna bestio !;*
Pozdrawiam twoja słodka Forever :P
Ty weź mnie nie podpuszczaj, bo jak mi ego skoczy to dopiero będę nieznośna! :D Do książki, wierz mi, daleko mi brakuje.
UsuńWiem co myślisz na temat Pottera. Nie bój się, on ma swoje miejsce w moim opowiadaniu i nie zamierzam dla niego nic zmieniać :D
Cmok w krok, bestio <3
Powracam po dłuższej przerwie niż zazwyczaj (miałam już kilka krótkich przerw w czytaniu) powracam, żeby znów suszyć Ci głowę swoim czepialstwem.
OdpowiedzUsuńPoprzedni odcinek zakończył się zaskakującym zachowaniem Dracona i napadem bólu Harry'ego (Voldek najwyraźniej znowu się czymś podniecił), wojna trwa, zebrała już pierwsze żniwo; zobaczymy, co będzie dalej. Piszesz, że nie będziesz odchodziła od kanonu AŻ TAK BARDZO (jak byś do tej pory nie odchodziła :D), więc przypuszczam, że Voldek polegnie, ale do końca opowiadania jest jeszcze osiem rozdziałów, a wątpię, żeby bitwa tyle trwała, więc pewnie nie zakończysz tak, jak zrobiła to Rowling.
Cieszę się, że w Draconie pozostała jakaś znikoma szczątka jego kanonicznego charakteru, ale nie godzi się, żeby tchórzliwy Malfoy znalazł w sobie aż tyle odwagi, żeby wypowiedzieć imię Czarnego Pana. Skoro zdradził śmierciojadów, czarnopanowanie mógłby sobie darować, spoko, ale voldemortowanie nie jest dla niego. Nawet McGonagall - babka z mózgiem, jajami i siłą godną Ravenclaw - miała do czasu obawy przed nazywaniem Voldka po imieniu, a gdzie Draconowi do niej.
Trochę dramatyzujesz z tym cierpieniem Harry'ego, przecież to tylko boląca blizna, miał już tak kilka razy w życiu. Albo nawet częściej, nikt go nie bił, więc teraz też sobie poradzi. Bardzo subiektywnie - nie podoba mi się ta scena, pachnie zapychaczem. Na siłę próbujesz zrehabilitować Malfoya w oczach Czytelników, ale zupełnie niepotrzebnie, jego pomoc z poprzedniego rozdziału w zupełności wystarczy.
,,Jakbym chciał was zabić to nie bawiłbym się w zasadzki, to raz" - widzę, że Twój Draco bardziej przypomina tego książkowego, niż mi się wydawało. XD Ma nieadekwatne mniemanie o sobie, swojej odwadze, sile i talencie magicznym - identycznie jak Draco z kanonu.
Trochę nudne to całe planowanie zabicia Nagini. Rozumiem, jakoś trzeba to było przemycić do rozdziału, ale moim zdaniem jest tego za dużo. Tych rozmów, tego stękania. Mam wrażenie, że całkowicie usunęłaś z pamięci Harry'ego całą wiedzę, którą zdobył podczas lekcji z Dumbledore'em i to, co się dowiedział lub wywnioskował, kiedy udał się w podróż z Ronem. Oni już dawno podejrzewali Nagini o bycie horkruksem, więc to całe gdybanie jest niepotrzebne.
Plan Harry'ego, Hermiony i Dracona jest tak mega dziecinny, że żaden Voldemort, który miałby chociaż procent tej inteligencji, którą miał Voldek z kanonu, od razu by się zorientował, że coś jest nie tak. Poza tym nasi bohaterowie chyba zapomnieli, że w zamku trwa wojna. Voldemort tak łatwo nie da się zwabić do zamku. Pamiętaj, że według kanonu (podobno aż tak go nie zmieniasz) czeka na Pottera w Zakazanym Lesie. To on stawia warunki. Voldek nie będzie biegał po korytarzach za Harrym, który najwyraźniej chce się z nim pobawić w berka. I naprawdę sądzisz, że ktoś jest w stanie podsunąć Voldziowi fałszywy obraz? Wiem, do czego zmierzasz. Jeanne ma być tą osobą, która wedrze się do umysłu Czarnego Pana. To jest straszny marysueizm, ale okej, niech będzie, że dwudziestolatka będzie w stanie to zrobić. Przecież Voldek nie jest idiotą, nie nabierze się na coś takiego, bo to przecież jego sztuczka.
OdpowiedzUsuńŚwietnie dobrałaś się z Rowling. Obie gloryfikujecie członków GD, zapominając, że to tylko dzieci. Skisłam, czytając, że jakiś szóstoklasista walczył z dwoma śmierciożercami. Ze ŚMIERCIOŻERCAMI. Wiesz, kim jest śmierciożerca? To nie jest jakiś szmalcownik czy ukryty poplecznik Voldzia. To jest jego żołnierz, osobiście mianowany, naznaczony Mrocznym Znakiem. Voldek nie przyjmował do swoich szeregów jakichś przydupasów, którzy nie byli w stanie się przeciwstawić szóstoklasistom, Rowling wielokrotnie o tym pisała, ale podczas bitwy i tak poszło to do śmietnika. Podczas walki w Departamencie Tajemnic tak samo. Duża grupa śmierciożerców (świetnie wykwalifikowanych, już dawno po szkole, brutalnych, znających - mniej lub bardziej - czarną magię) z palcem w tyłku poradziłaby sobie z drużyną dzieciaków, które nawet nie skończyły szkoły. Wiesz, ile lat ma przeciętny szóstoklasista kończący klasę? Szesnaście albo siedemnaście. A w Hogwarcie naprawdę nie roiło się od kujonów, którzy potrafili wyczarować Patronusa, machając leniwie różdżką i myśląc o obiedzie. Najlepszym przykładem przeciętnego ucznia jest Cho Chang, a ona miała braki nawet w tych w miarę prostych zaklęciach (Protego, rozbrajanie).
Wybacz, ale robisz z Ginny idiotkę. Jest wojna, a ona rzuca się jak Lavender. Nie ufa Harry'emu i Hermionie? Zamiast zająć się tym, co w tej chwili ważne, ona robi fochy, jakby śmierć Lupina jej nie obeszła, jakby padający dookoła ludzie nic nie znaczyli.
Widzę, że Hermiona odkryła, że jej dziecinne zachowanie przyniosło to, co przyniosło. No cóż, lepiej późno niż wcale - powiedziała babcia, spóźniając się na samolot.
PANI POMFREY. Kisnę. Nie, ja GNIJĘ. Przecież to jest wojna, jestem pewna, że istnieje w Hogwarcie jeszcze ktoś, kto potrafi zatamować krwawienie. Np. inni nauczyciele. Snape. On dał sobie radę z czarnomagicznym zaklęciem, które Harry przez przypadek rzucił na Dracona. Przypuszczam, że takich osób było więcej. Ba, dziwię się, że jakiś szóstoklasista nie wyskoczył z tłumu, żeby pomóc koledze, w końcu dał sobie radę z dwoma śmierciożercami, więc co to dla niego - rozwalona noga.
Snape opowiada Harry'emu historię, którą opowiedział mu Hagrid po zakupach, kiedy wpylali hamburgery. Nie ma sensu tego powtarzać, nie? To typowy zapychacz, który ma na celu wypełnić rozdział, dodać słów i zirytować mnie. Jeśli chciałaś dodać to, że Harry jest horkruksem (co notabene Harry sam wywnioskował ze znicza i zdania, które się na nim pojawiło), mogłaś to po prostu napisać. Bez tej całej otoczki, że zaklęcie odbiło się od jego łepetyny, że Voldek zabił Lily, która dała mu tarczę ochronną.
No cóż, rozdział jest o wiele bardziej poprawny niż poprzedni, ale jakimś cudem mega nudny. Jak na bitwę o Hogwart, bo pisałaś już nudniejsze. Nie nudzi mnie odgrzewanie kanonu, wręcz przeciwnie, jestem ciekawa Twojej interpretacji, ale póki co - nie jest zbyt barwnie. Ale przypuszczam, że do śmierci Voldzia jeszcze trochę zostało, więc mam nadzieję, że na koniec wojny pozytywnie nas (mnie) zaskoczysz. :) Jest przeciętnie, stabilnie, ani źle, ani dobrze, ale takie rozdziały najgorzej poprawiać.