sobota, 2 kwietnia 2016

ROZDZIAŁ 33.

Severus patrzył obojętnym wzrokiem na czarnowłosego chłopaka, który odszedł kilka kroków i ciężko opadł na ścianę. Zakrył bladą twarz dłońmi, które lekko trzęsły się z nadmiaru emocji. Nie do końca taki rezultat Severus chciał uzyskać, ale im większy szok wywarł na chłopaku, tym lepszy efekt przyniosą jego postępowania. Przynajmniej taką miał nadzieję. Zbeształ się w myślach, że przyszło mu do pokładania nadziei w Potterze. To przekraczało wszelkie granice absurdu. Po wojnie liczył na co najmniej trzymiesięczne wakacje. Jakieś ciepłe kraje. Może Malta? Po wszystkim co przeszli, nawet Minerwa będzie chciała odpocząć.

Spojrzał ukradkiem na dziewczynę, która najwyraźniej walczyła ze sobą czy podejść do przyjaciela. Domyślał się, że i nią targają wszelkie możliwe emocje. Czuła się nieswojo w jego towarzystwie, zupełnie jakby znów był jej nauczycielem. Jakby za jedno słowo miał jej odjąć punkty. Skrzywił się, ale nie zamierzał przepraszać. Wystarczająco upokorzył się, przystając na prośbę Pottera. Jednak pozostała kwestia niewyjaśniona, którą chciał, żeby usłyszała od niego. Musiał powiedzieć jej o tym osobiście, żeby zrzucić z siebie wszystkie wyrzuty sumienia.
– Musimy sobie coś wyjaśnić – powiedział, a widząc nerwową reakcję Hermiony dodał: – Na spokojnie, jeśli potrafisz.
Zagryzła zęby i założyła ręce na piersiach, a Snape nie mógł powstrzymać się od myśli, że wygląda zupełnie jak jedenastoletnia wersja samej siebie, naburmuszona po zwróceniu jej uwagi. Starała się przybrać obojętną maskę, ale Snape’a jak nikogo innego ciężko było oszukać.
– Nie chcę twoich przeprosin – powiedziała sucho.
– A ja nie zamierzałem cię przepraszać. Chciałem wyjaśnić ci wszystko, bo zasługujesz na to, żeby w końcu usłyszeć całą prawdę.
Dziewczyna odwróciła się i popatrzyła na niego zaskoczona. Oczywiście, że nie spodziewała się, że jest coś więcej.
– Lepiej późno niż wcale – mruknęła, a Snape odetchnął głęboko.
– Tej nocy, kiedy zginął Weasley, zamierzaliśmy odbić całą ich trójkę z dworu Malfoyów. Pottera, Weasleya i pannę Lovegood. Nie udało nam się jednak uratować całej trójki, co zresztą już wiesz.
– Nie mniej jednak dziękuję za przypomnienie – odparła, powstrzymując łzy cisnące się do jej oczu.
– Przez krótką chwilę rozmawiałem z Potterem i to wtedy poprosił mnie, żebym trzymał wszystko w sekrecie. Chciał powiadomić cię sam, kiedy już uda mu się wrócić do Hogwartu.
– Dlaczego się zgodziłeś? Przecież go nienawidzisz – wyszeptała Hermiona, a Snape skrzywił się.
– A czy gdybym go nienawidził, to pomagałbym w jakikolwiek sposób go uratować? – prychnął i dodał ciszej: – To była sprawa między wami. Nie chciałem się wtrącać w wasze dramatyzmy.
– Dramatyzmy? Mówisz o moich rodzicach, do cholery! – wysyczała gniewnie. Musiała wziąć kilka głębszych oddechów, żeby się uspokoić.
– Obarczasz mnie winą za zatajenie prawdy, a przyznaj sama, że gdybyś tylko dowiedziała się o ich śmierci, pierwsze co byś zrobiła to poleciałabyś na ich grób. Tego chcieliśmy uniknąć, tego Potter chciał uniknąć za wszelką cenę. Dlatego kazał nam trzymać cię w zamku. Bo wiedział, że Voldemort i przynajmniej setka śmierciożerców na ciebie poluje.
– Rozumiem, że to wszystko zrobiłeś z troski o mnie? – parsknęła pogardliwie.
– Sam twój ton był wystarczającą odpowiedzią – burknął, unosząc wymownie brew.
– Czego chcesz, Severusie? – spytała nieco ostrzej, a cienka strużka łez pociekła po jej brudnym policzku. – Chciałeś jeszcze bardziej mnie dobić? Sprawia ci przyjemność pastwienie się nade mną?
– Chciałem w końcu wyjawić ci całą prawdę. Tę, która leży mi na sercu od momentu, kiedy pierwszy raz wylądowałaś w moim łóżku – warknął cicho, zbliżając się do niej. Dziewczyna zastygła, szerzej otwierając zapłakane oczy. – Nie musisz wierzyć, że mam uczucia. Szczerze to gówno mnie obchodzi w co uwierzysz. Mówię ci to dla swojego świętego spokoju. Nie twojego. Wiedziałem o zabójstwie twoich rodziców jeszcze zanim uratowałem Pottera. Wiedziałem o tym, zanim Czarny Pan wyjawił to wszystkim obecnym w dworze. Wiedziałem o tym, bo sam musiałem ich zabić.
Jej twarz zastygła w osłupieniu, a echo słów rezonowało po jej czaszce. Łzy ciurkiem płynęły po bladym policzku, a usta rozwarły się w niemym szoku. Wszyscy, którzy stali obok nich w ciszy wpatrywali się w Severusa Snape’a, którego twarz pierwszy raz wyrażała cokolwiek więcej niż pogardę. Wyrażała ból. Każda łza skapująca na koszulę dziewczyny cięła niczym ostry nóż. Sam był sobie winien. Powinien powiedzieć jej o tym na samym początku. Odsunął się od niej i przybrał na nowo maskę obojętności.
– Co zrobiłeś? – wyszeptała tak cicho, że Severus ledwo ją dosłyszał mimo kompletnej ciszy dookoła.
– Zabiłem twoich rodziców – powtórzył, a Hermiona zamrugała kilka razy. To był cios ostateczny.
– Jak mogłeś? Jak… Dlaczego?
– Bo nie chciałem, żeby zrobił to ktoś, kto przed śmiercią postanowi się nimi zabawić – odparł ostro, a widząc kompletnie ogłupiałą minę Hermiony, dodał: – Byłem akurat w dworze Malfoyów, kiedy Wesley wygadał się o położeniu domu twoich rodziców. Czarny Pan zlecił mi uczestniczenie w tej misji. Nie miałem wyboru. Jednak kiedy zjawiliśmy się na miejscu, a w oknach świeciło się światło…
Hermiona zakryła dłońmi usta, powstrzymując jęk.
– Zabiłeś ich…
– Powinnaś się cieszyć, że to byłem ja – warknął Severus. – Travers, który był tam ze mną… Nie jest zbyt normalnym człowiekiem. Widziałem, jak pali się do wejścia. Wiedziałem, co zrobi twoim rodzicom, kiedy ich dopadnie. Znalazłem ich, zanim on dostał taką szansę.
Hermiona pokręciła głową z niedowierzaniem.
– Nie wierzę, że to wszystko się dzieje.
– To nie kwestia wiary. Chciałem, żebyś wiedziała. I tak wystarczająco źle czułem się z ukrywaniem przed tobą… tego wszystkiego.
– Mogłeś mi powiedzieć – wyszeptała, patrząc na niego z wyrzutem.
– Mogłem. Ale tego nie zrobiłem. Przepraszam.
Na opuchniętych ustach dziewczyny pojawił się słaby uśmiech, jednak szybko twarz wykrzywił grymas i w oczach pojawiło się jeszcze więcej łez. Ledwo ugryzł się w język, powstrzymując zgryźliwy komentarz. Zabił jej rodziców, okłamywał ją przez kilka miesięcy i miał dla niej tylko jedno, nic nie warte „przepraszam”. Że też on zawsze musi pakować się w tak beznadziejne sytuacje.

Ostatni raz popatrzył na dziewczynę, po czym odszedł w kierunku Kingsley’a. Czuł na plecach jej wzrok, ale wolał zostawić to tak, jak teraz jest. Wdając się z nią w dyskusję, mógłby powiedzieć o jedno słowo za dużo.
– Chłopak wymaga zaawansowanego leczenia, jeśli nie chce stracić nogi – poinformował go auror, a blondynka zwróciła na nich swoje błękitne oczy.
– Raczej nie będzie zachwycony.
Miała melodyjny głos, ale nieco zbyt szorstki. Mocno kłóciło się to z jej niemalże dziecięcą twarzą. Gdyby nie widział jej twarzy zastanowiłby się dwa razy, czy w ogóle jest kobietą.
– W takim razie róbcie, co do was należy – mruknął jej w odpowiedzi Snape i zamierzał odejść. Kingsley złapał go jednak za ramię i przytrzymał, uważnie obserwując twarz kolegi.
– Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale miło widzieć twoją ludzką twarz, Snape.
– Jakby interesowało mnie twoje zdanie, to bym o nie poprosił.
Kingsley oddalił się niewzruszony, a za nim odeszła uzdrowiciela i grupka uczniów, lewitująca swojego kolegę. Severus wyczuł, że ktoś stanął koło niego i w jego nozdrza uderzył zapach dyniowych pasztecików. Tak pachniała tylko Molly Weasley. Chciała go zbesztać, wiedział o tym doskonale. Nie zdążyła jednak, bo wtedy dotarł do nich przerażony głos Ginewry.
– Gdzie jest Harry?
Severus odwrócił się i zmarszczył brwi, rozglądając się po korytarzu. Pottera w istocie nie było. Dokąd ten smarkacz uciekł i co zamierzał? Snape nie musiał długo się zastanawiać. Hermiona i Ginny nawoływały przyjaciela bezskutecznie, aż w pewnym momencie ta pierwsza rzuciła się do biegu.
– Hermiona! – wrzasnęła za nią rudowłosa dziewczyna i podążyła za nią. Severus przewrócił oczami i widząc przebiegającą koło niego Molly Weasley, sam ruszył za nastolatkami. Musiał znaleźć Pottera, bynajmniej nie dlatego, iż o gówniarza się troszczył. Dumbledore, choćby nie wiadomo jakim szaleńcem w oczach Severusa był, to postawił przed nim jasne instrukcje. Ma chronić chłopaka aż do momentu, gdy nadejdzie odpowiednia chwila.

Biegł obserwując falujące na wszystkie strony brązowe pukle Hermiony. W pewnym momencie dziewczyna gwałtownie się zatrzymała, a Severus natychmiast wyciągnął różdżkę. Stała twarzą w twarz z Lucjuszem Malfoyem, który pogardliwie lustrował ją wzrokiem. Był zaskoczony jej widokiem, a jego zdziwienie spotęgował fakt, że zarówno Severus jak i Draco biegli za dziewczyną.
– Severusie. Draco – powiedział chłodno, rzucając każdemu z nich szybkie spojrzenie. – I wy, parszywe zdrajczynie.
Molly Weasley odciągnęła instynktownie swoją córkę za siebie, przybierając agresywną postawę. Za Lucjuszem pojawił się Rudolf Lestrange, który świdrował Severusa morderczym spojrzeniem. Tak. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Rudolf właśnie dokonałby zemsty za Bellatrix. Ściskał różdżkę swojej żony w wytatuowanej dłoni i czekał na sygnał. Koło Lucjusza stanęło również dwóch zamaskowanych śmierciożerców, których masek Severus nie potrafił zidentyfikować, co zresztą i tak  nie miało w tej chwili najmniejszego sensu. Najwyraźniej nie stanowili oni takiego zagrożenia, skoro nie zdecydowali się ujawnić swych tożsamości.
– I szlama – dodał na koniec Lucjusz, oblizując paskudnie wargi. – Pięknie, pięknie! Muszę powiedzieć, Severusie, że dobrze się spisałeś. Pierwszorzędna zasadzka. Czarny Pan będzie więcej niż zadowolony, mogąc osobiście porozmawiać z naszą małą panną Granger.
Hermiona spojrzała przerażona na Severusa, który nie odrywał wzroku z arystokraty. Cholerny Lucjusz pogrywał z nimi, chcąc zasiać zamęt w ich szeregach.
– Osobiście dopilnuję, aby się przed nim stawiła. Nie oddam ci tej przyjemności, Lucjuszu – odparł Severus, podchodząc kilka kroków do przodu. Skoro Lucjusz chce grać w grę, musi przygotować się na srogą porażkę.
– Ależ skąd, przyjacielu, nie zamierzam ci jej odbierać – powiedział Lucjusz, a na jego wąskich ustach pojawił się parszywy uśmieszek. – Jednak… Czarny Pan wydał nowe rozkazy. Nie wiem, czy zostałeś o nich poinformowany, kiedy byłeś zajęty ściganiem tej brudnej szlamy.
Severus ściągnął brwi, ściskając różdżkę mocniej w dłoni. Czuł, że mimo lat szpiegowania nadal jego ręce pociły się niemiłosiernie, kiedy dochodziło do konfliktu. Tego efektu nie potrafił się wyzbyć, chociaż minęło niemal dwadzieścia lat.
– Czarny Pan zażyczył sobie głowę tej dziwki – warknął jeden z zakapturzonych mężczyzn. Severus powstrzymał się od szyderczego śmiechu. Thadeus Crabbe zapewne liczył, że pozostając anonimowym, uda mu się uniknąć Azkabanu, gdyby jednak miał zostać złapanym. Sprytne, a jednocześnie tak potwornie głupie.
– Chcieliście się wkupić w łaski Czarnego Pana, Crabbe, atakując we czwórkę jedną, niemal bezbronną nastolatkę? – śmierciożerca przestąpił z nogi na nogę, najwyraźniej wytrącony z równowagi niespodziewanym zdemaskowaniem. – Tak myślałem, że nie stać was na więcej.
– Nie pogrywaj ze mną, Severusie! – wybuchnął nagle Lucjusz, a już po chwili jego twarz przybrała ponownie spokojny wyraz. – Czarny Pan ucieszy się dostając również głowę zdrajcy.
Snape poczuł, jak każdy mięsień w jego ciele się napina. Skąd u licha Lucjusz wiedział? Teraz nie miało to znaczenia. Severus dyskretnie rozglądnął się i oszacował rozstawienie sił, jeśli dojdzie do pojedynku. On i Hermiona są wystarczająco silni i szybcy, żeby poradzić sobie z napastnikami, ale Molly również posiada niemałe umiejętności. Severus wiedział, że nigdy nie doceniał umiejętności kobiety, a podejrzewał, że potrafiłaby obronić i siebie i swoją córkę, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Jedynie o Draco się obawiał. Może nie mieć wystarczająco sił, aby walczyć przeciw własnemu ojcu.
– Stąpasz po cienkim lodzie, Lucjuszu. Żebyś się czasem nie przejechał – odparł Severus, podchodząc bliżej Hermiony.
– Popatrz na siebie… – powiedział z udawanym politowaniem Lucjusz. – Miałeś ambicje. Miałeś szansę stać się naprawdę… Naprawdę kimś wielkim w naszych szeregach. I stałeś się. Byłeś prawą ręką Mistrza. Merlinie… Jak ja ci tego zazdrościłem. Jednak postanowiłeś to spierdolić. Ciśnie mi się na usta pewne określenie…
– Jestem pewnie, że użyłem go wobec ciebie wiele razy.
– Dość tych pogaduszek. Draco – zwrócił się do swojego syna. Chwila prawdy, pomyślał Severus. – Przyprowadź mi szlamę.
Chłopak przełknął głośno ślinę i opuścił różdżkę. Podszedł do Hermiony powolnym krokiem, a ta wpatrywała się w niego z błaganiem. Severus ścisnął mocniej różdżkę, kiedy Draco wyciągnął rękę w stronę nastolatki i złapał ją za ramię, jednym szybkim ruchem przeciągając ją za siebie. Wymierzył koniec różdżki w swojego ojca i wpatrywał się w niego z rosnącym gniewem.
– Nie dostaniesz jej – powiedział cicho, ale jego głos pełny był nienawiści i pogardy. Severus złapał Hermionę i przeciągnął za siebie, czując jej drobne dłonie zaciskające się na jego ramieniu.
– Tego się nie spodziewałem – wyznał zaskoczony Lucjusz. Odetchnął głęboko i podniósł wyżej swoją laskę. Drewno upadło na ziemię, kiedy zwinnym ruchem wyciągnął różdżkę z ukrycia i wymierzył ją w swojego syna. – W takim razie załatwimy to po twojemu.
Severus musiał przyznać, że tym razem to on był zaskoczony. Lucjusz był najgorszym z możliwych typów; mordował dla czystej przyjemności, a ofiarami jego gwałtów często padały mugolskie dziewczyny. Rzadko starsze od jego własnego syna. Ale nigdy nie spodziewał się, że wyciągnie broń przeciw Draconowi. Mimo wszystko liczył, że żywi do niego jakiekolwiek uczucia. Jak bardzo się mylił zdał sobie sprawę właśnie teraz.

Severus poczuł, że ręka Hermiony puszcza jego ramię dokładnie w tej samej chwili, gdy pierwszy promień poszybował w kierunku Dracona. Rozgorzała walka, w której każdy chciał czego innego. Rudolf rzucił się na Severusa i posyłał w jego stronę rozmaite klątwy, przed którymi mężczyzna bronił się zaciekle. Hermiona razem z Draconem skupili swoją uwagę na Lucjuszu, a Molly i Ginny odpierały ataki Crabbe’a i jego towarzysza. Ten pierwszy zaskakująco szybko padł na ziemię, jednak jego przyjaciel okazał się nie lada wyzwaniem. Trafił Ginny paskudną klątwą tnącą, a z ramienia dziewczyny zaczęła obficie lać się krew. Tamowała ją jak mogła, jednak czarnomagiczna klątwa nie chciała tak łatwo odpuścić. Molly krzyknęła wojowniczo i teraz to ona atakowała śmierciożercę, napierając na niego z ogromną siłą. Wycofał się pod ścianę i na moment stracił gardę. Ten moment wykorzystała Molly, celując w niego końcem różdżki i wypowiedziała nienawistne zaklęcie.

Draco osłaniał Hermionę, która rzucała w Lucjusza rozmaite klątwy, jednak każdą jedną odpierał z zaskakującą szybkością. Jakby poruszał się szybciej niż oni. Jakby znał ich ruchy. Jego klątwy odbijały się od tarczy, która błyskała za każdym razem oślepiającym blaskiem. Utrudniało to widoczność i w pewnym momencie Hermiona stojąca bliżej, poczuła uderzenie. Siła z jaką zaklęcie odbiło się od tarczy posłała ją na ziemię i przez moment dziewczyna miała przed oczami czarne mroczki.

Widziała zarys czarnej postaci i jaskrawozielone promienie, latające pomiędzy nim, a jego przeciwnikiem. Rudolf Lestrange napierał na Severusa z przerażającą siłą. Nienawiść i żądza zemsty pchały go w stronę mężczyzny, dodając mu niespotykanej mocy. Snape zaciskał zęby, wkładając wiele wysiłku w utrzymanie tarczy i rzucaniu klątw, jednak w pewnym momencie, kiedy Rudolf wydał z siebie obrzydliwy, przenikliwy krzyk, błękitny kokon wokół Severusa rozpadł się. W jego miejscu pojawił się natychmiast nowy, wyczarowany przez klęczącą na ziemi Hermionę. Rudolf zawył z nienawiścią i tarcza eksplodowała, odrzucając dziewczynę daleko w tył. Zielony promień pomknął w stronę atakowanego mężczyzny i jego ciało głucho upadło na ziemię.

Na ustach Lestange’a pojawił się tryumfalny uśmiech, który moment później zastygł z nim na zawsze. Draco Malfoy stał z różdżką wyciągniętą przed siebie i patrzył na martwe ciało wuja.
– Ginny! – dosłyszała Hermiona z oddali i obejrzała się nieprzytomnie za siebie. Molly klęczała koło swojej córki i pomagała jej zatamować krew. Draco przypatrywał się im z mieszaniną niepewności i obrzydzenia, ale chwilę później jego wzrok powędrował w przeciwną stronę. Hermiona powoli odzyskiwała ostrość widzenia i podążyła wzrokiem za Malfoyem.
– Nie… – wyrwało jej się i rzuciła się do przodu, potykając się o własne nogi. Severus Snape leżał bezwładnie na ziemi.

Upadła koło niego i z przerażeniem popatrzyła na ciało. Miała wrażenie, że czas wokół zatrzymał się. Nie słyszała słów Dracona ani Molly, nie widziała nic poza nieruchomym ciałem jedynego mężczyzny, którego tak mocno nienawidziła i kochała. Zaczęła spazmatycznie oddychać, przejeżdżając drżącą dłonią po klatce piersiowej Severusa. Łzy wypływały z jej zastygłych oczu i skapywały na poszarpaną, zakrwawioną szatę.

To nie było możliwe. To wszystko się nie zdarzyło. Śniła okropny koszmar, z którego za moment się obudzi. Severus Snape nie mógł przecież umrzeć.  

A jednak leżał przed nią, nie ruszał się, nie oddychał. Potrząsnęła lekko jego ramieniem, szepcząc jego imię. Poczuła na ramieniu czyjąś dłoń, jednak gwałtownie ją strąciła. Ścisnęła dłoń na wyświechtanej szacie mężczyzny i zamknęła oczy. To wszystko nie mogło się tak skończyć. I wtedy to poczuła. Delikatne, ledwo wyczuwalne. Bicie serca.
– Severus – wyszeptała, bacznie obserwując twarz mężczyzny. Była blada i pokryta kurzem, a zmarszczki wygładziły się. Wyglądał zupełnie jakby spał – bez wiecznego grymasu i ściągniętych brwi sprawiał wrażenie o wiele młodszego. W kącikach ust dosłownie na moment pojawiły się maleńkie zmarszczki i dziewczyna wciągnęła gwałtownie powietrze. – On żyje.
Rozglądnęła się nerwowo dookoła, ignorując Dracona, który próbował ją uspokoić.
– Granger. Daj spokój. To koniec – powiedział, a w jego głosie słychać było autentyczny smutek. – Granger! – dodał głośniej, obracając dziewczynę gwałtownie w swoją stronę.
– Ręce precz, Malfoy – warknęła, wyszarpując rękę. – On żyje, ale jeśli mnie nie puścisz to faktycznie będzie koniec!
– Hermiona, trafiło go… – zaczęła słabo Ginny, w oczach której stanęły łzy.
– Wiem, do cholery, co go trafiło Ginny! Ale mówię ci, poczułam puls! Gdzie jest moja różdżka?
Dostrzegła ją na ziemi, gdzie upadła odrzucona klątwą i w jednej chwili podeszła i podniosła ją. Kiedy odwróciła się, zobaczyła Dracona, który ze stanowczością wpatrywał się w nią.
– Zamierzasz mi przeszkodzić, Malfoy? Już nie jesteś po naszej stronie?
– Widziałem, jak oberwał. Rozumiem, że cię to boli… Dla mnie też… – Chłopak przełknął głośno ślinę. – Był moim ojcem chrzestnym.
– On jest twoim ojcem chrzestnym! – krzyknęła desperacko Hermiona. Czy oni mają ją za głupią? Nie uroiła sobie tego, wyczuła puls i była tego pewna jak tego, że nazywa się Granger.
– Hermiona… – zaczęła ponownie Ginny, ale starsza gryfonka zmierzyła ją gniewnym spojrzeniem. 

Odepchnęła Dracona i uklęknęła przy Severusie, wyciągając różdżkę w jego stronę. Nie znała się na leczeniu w tak dobrym stopniu, żeby mu pomóc, za co pluła sobie teraz w brodę. Rzuciła szybkie zaklęcie sondujące i z końca jej różdżki wypłynął mały, srebrny obłoczek. Poszybował wzdłuż ciała Snape’a, kierując się od czubka głowy, aż po same stopy. Nagle zawróciła i zatrzymał się w okolicy klatki piersiowej, po czym zniżył się i delikatnie wślizgnął pod poły szaty mężczyzny.

Hermiona obserwowała całe zjawisko ze wstrzymanym oddechem. Draco patrzył na nią niecierpliwie, rozglądając się po korytarzu. Weasley zbliżyła się do przyjaciółki, a chłopak widząc, że zamierza się odezwać, złapał ją za ramię.
– Nie dotykaj mnie – warknęła szeptem, mierząc chłopaka groźnym spojrzeniem. Wciąż miała w pamięci wszystkie zajścia w szopie nad jeziorem. Nie potrafiła wybaczyć tego chłopakowi, nawet jeśli teraz był po ich stronie.

Jej kolejne słowa zagłuszył jęk. Spojrzeli obydwoje na dziewczynę i z przerażeniem odkryli, że gładzi twarz Snape’a, który… patrzył na nią delikatnie uchylonymi oczyma.
– Hermiona – wyszeptał ciężko, z trudem łapiąc powietrze. Każdy oddech sprawiał mu ogromny ból, w wyniku czego jego usta układały się w krzywy grymas.
– Jestem – odparła cicho, kładąc dłoń na jego policzku.
– Prze… Przepraszam – wycharczał, zaciskając mocno pięści.
– Cicho, nie odzywaj się. Zaraz sprowadzę pomoc, pani Pomfrey się tobą zajmie… – mówiła chaotycznie Hermiona, ale Severus zakaszlał nieprzyjemnie i z jego ust pociekła cienka strużka krwi.
– Lucjusz…
– Uciekł – odparł Draco, spuszczając wzrok. Hermiona spojrzała na chłopaka z niepokojem, a Severus zaniósł się kolejnym atakiem kaszlu.
– Musisz go zabić, Draco – powiedział słabo, a chłopak przymknął powieki. Lucjusz stanowił niemałe zagrożenie, zwłaszcza jeżeli wiedział o zdradzie Severusa i Dracona. Młody ślizgon zdawał sobie z tego sprawę w równej mierze co Snape, jednak zaczęły nim targać wątpliwości. Z łatwością wymierzył w ojca różdżkę, a mimo to rzucenie zaklęcia uśmiercającego nie przyszło mu tak łatwo. Potrząsnął głową, odganiając od siebie niepewność i szybkim krokiem, bez słowa, oddalił się. Hermiona spojrzała na Molly, która rzuciła jej przepraszające spojrzenie i złapała córkę za ramię.
– Nigdzie nie pójdę, już wystarczająco zawiodłam Hermionę – odparła stanowczo młodsza dziewczyna, energicznie wycierając z policzka łzy. Spojrzenia dziewcząt spotkały się na moment i Hermiona, przezwyciężając w sobie wszelki strach i złość, uśmiechnęła się lekko.
– Idź, Ginny. Poradzę sobie.
– Hermiona, ja… Przepraszam cię.
Molly pociągnęła dziewczynę za sobą, znikając po chwili za rogiem korytarza. Hermiona spojrzała na Severusa i w jej oczach znów pojawiły się łzy.
– To moja wina. Moja tarcza nie wytrzymała, a…
– Nie użalaj się. To do ciebie nie pasuje – warknął Snape, a na jego ustach na moment zagościł kpiący uśmieszek. Hermiona zaśmiała się cicho, wycierając rękawem łzy. – Wiem, że nie mam prawa cię o nic prosić…
– Severusie, przestań – odparła błagalnym tonem Hermiona. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Znajdę panią Pomfrey, ona cię uzdrowi…
– Naprawdę chciałem o wszystkim ci powiedzieć – wycharczał, zamykając oczy i próbując zignorować przeszywający ból w piersi. – Gdyby nie słowo dane Potterowi i to, że… bałem się… cię stracić…
Poczuł na twarzy dłoń dziewczyny i uchylił powieki. Patrzyła na niego czule i w tej chwili miał wrażenie, że cała złość ją opuściła. W jej oczach nie było krztyny nienawiści.
– Hermiona… Musisz… Musisz pomóc Draco… – dodał, po czym przeraźliwie zakaszlał. Z jego ust polało się więcej krwi, którą starła delikatnie. Złapał jej dłoń z niezwykłą siłą i popatrzył na nią intensywnie.
– Nie zostawię cię tutaj…
– O kogo ty się martwisz – warknął pogardliwie. Jego dłoń upadła głucho na ziemię, a Hermiona delikatnie odwróciła jego twarz w swoją stronę.
– O ciebie, Severusie. Nie darowałabym sobie, gdybyś przeze mnie zginął… – Z każdym słowem jej głos słabł i ostatnie wyszeptała prawie bezgłośnie.
– Więc znajdź Draco i pomóż mu – poprosił słabo, ale w jego oczach dostrzegła znajomy upór. Nie martwił się tylko tym, że Lucjusz może mu zaszkodzić. Martwił się o swojego chrześniaka. Ta troska ścisnęła Hermionę za serce i w przypływie tych emocji, kiwnęła głową. Zacisnęła mocno powieki i złożyła ręce na kolanach.
– Pomogę.
Podniosła się z ziemi i zaczęła szeptać cicho zaklęcia. Wokół ciała Severusa rozpostarła się błękitna poświata, która po chwili zaczęła blednąć, aby w końcu stać się całkowicie niewidoczna. Opuściła powoli różdżkę i jeszcze na moment uklęknęła przy Severusie.
– Wrócę tak szybko, jak tylko będę mogła.
Mężczyzna nic nie odpowiedział. Jego usta układały się w cienką linię, a nozdrza rozszerzały się kiedy nabierał boleśnie powietrza. Położyła delikatnie dłoń na jego piersi i otwarła usta, chcąc jeszcze coś powiedzieć, ale zawahała się. Zagryzła zęby, szybko wstała i pobiegła za Draconem. Severus patrzył jak jej mglista sylwetka oddala się i z kącika jego oka pociekła cienka strużka łez. Zamknął oczy i wypuszczając ciężko powietrze z płuc, stracił przytomność.

Hermiona biegła co sił w nogach, gorączkowo zastanawiając się, jak ma znaleźć Draco. Nie wiedziała, w którą stronę mógł się udać, nie miała pojęcia skąd przybył Lucjusz. Możliwe, że on to wiedział. I prawdopodobnie wrócił za nim tam, skąd przyszli.

Była wdzięczna Draconowi i chyba tylko dlatego zgodziła się mu pomóc. Nie mogła znieść myśli, że zawdzięcza życie chłopakowi, przez którego wcześniej o mało co nie zginęła. Te wizje prześladowały ją ilekroć patrzyła na ślizgona, ale w głębi duszy czuła, że dług wdzięczności rośnie z każdą chwilą. Uratował ją, a w walce pomógł Harry’emu. Stanął w jej obronie przeciwko Lucjuszowi. Chyba nie mogła sobie wyobrazić lepszego dowodu na jego prawdomówność.

Przebiegła po zawalonej ścianie i potknęła się o wielki kamień. Poczuła szczypiący ból w dłoniach i zobaczyła na ich wnętrzach głębokie otarcia. Złapała różdżkę i już miała rzucić zaklęcie leczące, kiedy nagle na końcu korytarza dojrzała znajomą sylwetkę. Szybko schowała się za zgliszcza i wstrzymała oddech. Greyback. Słyszała na jego temat przerażające historie, a tej twarzy nie dało pomylić się z żadną inną. Kocie, wąskie oczy okraszone ciemnymi rzęsami. Na głowie długie, tłuste włosy. I kły, wyglądające jakby każdy z nich był specjalnie naostrzony, zupełnie jak u rekina. Hermiona delikatnie wychyliła się zza zwalonych kamieni i przypatrzyła się mężczyźnie. Miał długi, skórzany płaszcz, spod którego widać było nagą klatkę piersiową. Owłosioną jak u zwierzęcia. Jego ręce były długie, a dłonie wielkie i równie owłosione jak reszta ciała. Jedynie na twarzy nie miał zarostu.

Nagle po korytarzu rozległ się pisk.

Hermiona zakryła usta, kiedy dojrzała leżącą przed nim postać. Ciało sparaliżował jej strach, kiedy rozpoznała blond pukle i różową kokardę. Lavender… Przysunęła się do ściany, próbując uciec przed wilkołakiem, a on bawił się z nią w kotka i myszkę. Śmiał się gardłowo, za każdym razem, kiedy z jej ust padało błaganie o litość. Kiedy ona odsuwała się o kilka centymetrów w tył, on robił krok do przodu.

W Hermionie zawrzała złość. Ścisnęła w dłoni różdżkę i przełknęła ślinę. W tym samym momencie, wilkołak znudzony zabawą, podszedł do nastolatki i złapał ją brutalnie za włosy. Wrzasnęła przerażona i z bólu zaczęła wić się przed nim, sprawiając mu tym jeszcze większą przyjemność.
– Puszczaj ją! – krzyknęła Hermiona, wyskakując zza kamieni. Wycelowała różdżkę w mężczyznę, który popatrzył się na nią lekko rozbawionym wzrokiem. Jego cienkie źrenice jeszcze mocniej się zwęziły, kiedy dostrzegł jak drżą jej ręce.
– Albo co mi zrobisz? – odparł, śmiejąc się zwierzęco. Hermiona poczuła dreszcz przebiegający wzdłuż jej ramion i spojrzała szybko na Lavender. Była cała brudna, ale nie dostrzegła na dziewczynie żadnych śladów krwi.
– Hermiona, pomóż – wyjęczała słabo, po czym syknęła, kiedy Greyback mocniej ścisnął jej włosy. Młoda dziewczyna klęczała koło niego, ściskając ręce na wielkiej łapie, wplecionej w jej włosy. Po jej policzkach płynęły łzy, które wyryły w brudzie cienką bruzdę. Patrzyła na Hermionę z niemal żałosnym błaganiem.
– Morda! – warknął mężczyzna. Następne wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Hermiona nie zdążyła zareagować – Fenrir Greyback podniósł Lavender z ziemi i przywarł zębiskami do jej bladego ramienia. Nastolatka zawyła z bólu, a echo poniosło się i zmroziło Hermionie krew w żyłach.
– Nie!
– Czekaj!
Zanim zdążyła zarejestrować obcy krzyk, było za późno. Adrenalina, która uderzyła w jej żyły pozwoliła jej przezwyciężyć strach i z końca różdżki w jednej chwili wyleciała wiązka srebrzystego światła. Trafiła w ścianę obok wilkołaka i z donośnym hukiem eksplodowała. Kawałki gruzu wyleciały w powietrze, a do góry uniosła się gęsta, dymna zasłona.

Hermiona wstrzymała oddech i podbiegła do leżącej wśród kamieni Lavender. Greyback wylądował niedaleko za nią. Klęcząc koło nieprzytomnej dziewczyny rzuciła Drętwotę na wilkołaka i sprawdziła koleżance puls. Żyła. Na jej ramieniu widniała paskudna, rozszarpana rana po ugryzieniu, a twarz pokryta grubą warstwą kurzu wykrzywiała się w potwornym grymasie.
– Lavender – szepnęła Hermiona, próbując ocucić dziewczynę, jednak na niewiele się to zdało. Dziewczyna jęknęła, ale nie otwarła oczu ani nie powiedziała ani słowa. Była półprzytomna, odczuwała ból i reagowała na niego, ale nic poza tym. – Cholera, Lavender…
Hermiona usłyszała kroki zbliżające się w jej stronę. Podniosła różdżkę i wycelowała ją do góry, ale kiedy dostrzegła postać Dracona, z jej gardła wydobył się jęk ulgi.
– Granger, cholera jasna, kiedyś dasz się zabić przez ten swój pieprzony honor – powiedział, a widząc krew na bluzce Lavender, odsunął się z krzywym wyrazem na twarzy.
– Ugryzł ją – szepnęła Hermiona, siąkając nosem.
– Czy ona…
Przez moment Hermiona wpatrywała się w bladą twarz dziewczyny i nie do końca świadomie, otarła jej policzki z kurzu. Nie darzyła młodszej dziewczyny szczególną sympatią, ale nie była bez serca. Mimo powierzchowności, z jaką Brown oceniała ludzi i małą wiedzą, jaką posiadała o życiu, Hermiona miała wrażenie, że Lavender była po prostu naiwną, niedojrzałą dziewczyną. Nigdy nie robiła nic świadomie, aby komuś zaszkodzić. I była wierną przyjaciółką, choć wiele osób stwierdziłoby inaczej.
– Nie możesz jej pomóc? – Hermiona pokręciła przecząco głową. – Więc zbieraj dupę, musimy wracać do Snape’a.
Popatrzyła na niego z wyrzutem.
– Jak nie umiesz okazać serca, to mógłbyś chociaż milczeć.
– A co to da? Powiesz mi? – spytał Draco głośniej. Mierzyli się przez moment spojrzeniami, a w tej chwili stało się jasne dla obydwojga, że są równie uparci. – Stało się, ugryzł ją. Koniec tematu. Są inni ludzie, którymi trzeba się zająć.
– Hermiona?
Ten cichy głos należał do Neville’a. Hermiona zwróciła na niego załzawione oczy i poczuła, jakby jej serce ponownie stanęło. Przycisnęła dłonie do ust, powstrzymując płacz. Na rękach chłopaka wisiało bezwładne ciało Parvati Patil. Jej czarne, długie włosy falowały w rytmie jego kroków, a bezwładna ręka zwisała w powietrzu. W jej szyi ziała przerażająca, ogromna dziura, na widok której Hermionie i Draconowi zrobiło się niedobrze. Krew, kropla za kroplą, skapywała na brudną posadzkę.

Czas zatrzymał się w miejscu po raz kolejny. Kolejne martwe ciało przelało czarę rozpaczy i Hermiona nie potrafiła dłużej powstrzymywać łez. Wszystkie życia zabrane przez wojnę skończyły się zdecydowanie za wcześnie. Nikt z nich nie będzie miał okazji przeżyć wszystkich pięknych chwil, jakie życie niosło ze sobą. Śmierć postanowiła zabrać ich do siebie rękami najokrutniejszych ludzi jakich Ziemia nosiła.

Neville zadrżał i zmęczony upadł na ziemię. Przyciskał martwe ciało dziewczyny mocno do siebie, a na posadzkę obok niego upadł miecz Gryffindora. Hermiona nie potrafiła nawet wyobrazić sobie, co w tej chwili czuje chłopak. Przez krótki moment, kiedy myślała, że Severus umarł… Jej serce wydało się pęknąć na milion kawałków. Ulga, jaka spłynęła na nią miała nigdy nie być dana Neville’owi. Wstała powoli i podeszła do chłopaka, klękając koło niego. Wzięła w ręce miecz i przypatrywała się mu niewidzącym wzrokiem. W tej chwili w jej głowie rozbrzmiewał melodyjny śmiech Parvati. Widziała jej piękne, roześmiane oczy.
– Nie mogłem jej uratować – wyszeptał cicho Neville, patrząc na miecz ściskany przez Hermionę. – Ten wąż, on… Pojawił się znikąd…
– Wąż? – spytał przytomnie Draco, a Hermiona natychmiast otrzeźwiała. Spojrzała na Neville’a z otwartymi ustami, kiedy zdała sobie sprawę, że klinga pobłyskująca w świetle świec naznaczona jest czarną krwią.
– Neville, co ty zrobiłeś?
– Uciekaliśmy, kiedy on się pojawił… – powiedział słabo chłopak. Zacisnął dłonie na ciele Parvati i przełknął głośno ślinę. – Wyrósł dosłownie spod ziemi. Był… wielki. Rzucił się na nas, my… broniliśmy się jak tylko mogliśmy. – Na moment na korytarzu zapadła cisza. Nawet Draco nie zamierzał pospieszać chłopaka, za co Hermiona była mu wdzięczna. – Odepchnął mnie i wtedy zobaczyłem tiarę.
– Jaką tiarę? – zdziwił się Draco.
– Przydziału. Koło niej siedział jakiś ptak. Patrzył się na mnie tak jakby… Chciał mi coś powiedzieć…
– Nonsens, ptaki nie… – prychnął blondyn, ale Hermiona rzuciła mu mordercze spojrzenie, nie dając szansy na dokończenie zdania.
– Poważnie wam mówię! – sapnął Neville. – Wziąłem miecz i jak się odwróciłem ona…
Ścisnął ciało Parvati, a z jego oczu poleciały łzy.
– Zabiłeś węża? – wyszeptała Hermiona, a kiedy Neville przytaknął poczuła, jakby wielki kamień spadł z jej serca. – Neville nawet nie masz pojęcia co zrobiłeś!
Chłopak skurczył się, a Hermiona położyła na jego ramieniu rękę.
– Nie mogłem jej uratować… – powtórzył cicho.
– Możliwe, że uratowałeś o wiele więcej osób – odparła Hermiona, nie do końca wiedząc, czy taki argument w jakikolwiek sposób pocieszy przyjaciela. Neville jednak uśmiechnął się słabo.
– Granger – powiedział nagle Draco, a wtedy do uszu Hermiony dotarły krzyki dochodzące zza rogu.
– Neville, chodź z nami. Mamy wojnę do wygrania.
Wielkie oczy Neville’a zwróciły się w stronę Hermiony, a jego głowa ociężale opadła w dół. Opuścił ciało ukochanej na ziemię i ostatni raz patrząc na nią z utęsknieniem, wstał na równe nogi.

Draco rzucił się do biegu, ledwie raz oglądając się za siebie. Hermiona ciągnęła za rękę swojego przyjaciela, który dość przytomnie ściskał w rękach różdżkę. W drugiej trzymał miecz Godryka Gryffindora.

Przez głowę każdego z nich przewijały się rozmaite myśli. Draco w duchu musiał przyznać, że zaskoczyła go odwaga Longbottoma, o którą nigdy nie śmiałby go podejrzewać. Zabił Nagini – węża, którego on sam bał się jak mało czego. Wielka kreatura napawała go nie tyle strachem co obrzydzeniem. Ilekroć pojawiała się na zebraniu śmierciożerców nie wiedział, gdzie ma podziać oczy. Starał się z całych sił nie patrzeć jej w oczy, bo bał się, że jeśli to zrobi, wąż od razu się na niego rzuci i pożre go żywcem. Widział, do czego jest zdolna. Rana jaką miała na szyi mulatka nie umywała się do niektórych obrazów, które właśnie stanęły Malfoyowi przed oczyma.

Martwił się za to o stan psychiczny Granger. Widział w jej zachowaniu, że jest na granicy załamania. Ogrom śmierci, z jakim dzisiaj się spotkała niejednego dorosłego śmierciożercę mógłby przerazić. Nie dziwił się więc ani trochę jej łzom. Nie, żeby cokolwiek go obchodziły. Chciał tylko, żeby przeżyła. Był jej to winien i obiecał sobie, że od tego właśnie zacznie. Od utrzymania szlamy przy życiu. Kiedyś wyśmiałby się za takie myśli. Kiedyś w ogóle nie pomyślałby o niej, jako o człowieku. I kiedyś tak było. Draco sam zastanawiał się, jak to możliwe, że zarówno Potter jak i on tak łatwo uwierzyli w jego prawdomówność. Jedynie przez moment wahali się, ale po usłyszeniu wyjaśnień, po prostu uwierzyli. Wtedy zdał sobie sprawę, że mają to czego jemu zawsze brakowało. Pewien rodzaj ludzkiej empatii. Zaufania, które dla jednych mogłoby wydawać się naiwne – wszak mógł ich prowadzić prosto w pułapkę. Nie polubiła go i wcale tego nie oczekiwał. Ale kiedy stanął naprzeciw swojego ojca nie zawahał się ani na moment przed uratowaniem jej.

Niezauważeni dotarli do holu, gdzie rozegrała się wcześniejsza walka. Hermiona ominęła ciało Rudolfa i podbiegła do ciała Severusa i uklęknęła przy nim, z przerażeniem stwierdzając, że jest nieprzytomny.
– Zabierzemy go do jego komnat – zarządził Malfoy bez wahania, na co Neville nieśmiało pokiwał głową.
– Trzeba znaleźć panią Pomfrey… – zaczęła Hermiona, ale Draco wszedł jej w słowo.
– Znajdź Pottera. Snape sobie poradzi, a ten idiota pewnie wystawił się Voldemortowi na tacy.
– Myślisz, że to on sprowadził do Hogwartu Nagini? – spytała Hermiona, a im dłużej się nad tym zastanawiała tym bardziej dostrzegała w tym sens.
– A masz na to inne wyjaśnienie? Sam wpadł na to, że trzeba ją zabić, a po tym co powiedział mu Snape… Musisz mi przyznać rację, Granger, czy tego chcesz czy nie, ale wątpię by Potter słuchał poleceń.
– Do posłusznych raczej nie należy – wymamrotała dziewczyna, zerkając na nieruchomą twarz Severusa. Zmarszczyła brwi i po chwili namysłu, zamknęła oczy i wypuściła głośno powietrze. – Masz rację, Malfoy.
Neville otworzył szerzej usta, a wspomniany ślizgon popatrzył na Hermionę z niepewnością.
– Zapisz datę, Longbottom, inaczej nikt mi nie uwierzy – parsknął Draco, zarabiając rozbawione spojrzenie gryfonki.
– Już ci powiedziałam. Masz zalążki inteligencji. Ale tylko tyle – odparła, a Neville uśmiechnął się słabo, patrząc na Dracona, który również uniósł kącik ust. Przez chwilę zdawało się, jakby świat wokół nich nie istniał. jakby wojna była niczym więcej, jak iluzją. Złym snem. – Masz rację, że Harry nie jest cierpliwy ani posłuszny. Cokolwiek zrobił lub zamierza… Nawet najlepszymi argumentami nie dam rady go przekonać. A jeśli oddał się Voldemortowi…
– Przypadkiem nie rzucaj mu się na ratunek – dopowiedział Draco.
– Zaopiekujcie się nim, proszę – wyszeptała, podnosząc się z klęczków. Młody Malfoy spojrzał na nią marszcząc brwi. Nie spodziewał się tego, co działo się między jego ojcem chrzestnym a Granger. Dziwnie nie czuł się z tym tak źle, jakby się spodziewał. Kiwnął głową i dał znak Neville’owi. Wyciągnęli różdżki i ciało Snape’a powoli uniosło się nad ziemię.

Ze łzami w oczach odebrała od Neville’a miecz Gryffindora i patrzyła, jak chłopcy znikają z zasięgu jej wzroku z nieprzytomnym Severusem. Dopiero po chwili zmusiła się do ruszenia w przeciwnym kierunku.




~~~~~~*~~~~~~
No? Podobało się?
Rozdział dłuższy i było więcej Severusa, a mam wrażenie że i akcji w tym rozdziale nie zabrakło. Piszcie, co sądzicie. 

Rozdział dedykuję, każdej osobie, która skomentowała moje opowiadanie na tym blogu. Każda pochwała z waszej strony i każde wytknięcie błędu daje mi motywację do dalszej pracy (co wiecie bo piszę to pod każdym rozdziałem, ale żebranie o komcie jest passe :D).

Szczególne podziękowania dla: SnowCake, bullek oraz kmer f.

Rozdział 34 pojawi się za tydzień, 9 kwietnia. 

Dziękuję za uwagę. Do zobaczenia za tydzień :)



29 komentarzy:

  1. Wspaniały aż się po płakałam, mam jedynie prośbę nie uśmiercaj Severusa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie płacz, Severus to twardy facet.

      Usuń
    2. Wiem, wiem ale proszę niech nic mu nie będzie ��

      Usuń
  2. Odświeżyłam stronę...
    JEST! NOWY! DŁUGI!
    A więc nadszedł czas celebrowania: Najpierw światło - Nox! Potem lampka czerwonego wina - Accio! I Einaudi Ludovico w tle - Sonorus! Tak! Teraz mogę zacząć...

    Na gacie Salazara!!! Popłynęłam, czytałam z fascynacją, rozpływałam się w zachwycie całkowicie (wiesz nad kim :D)!!! Po prostu przykleiłam się do ekranu!!!

    Jak zawsze świetny klimat - teraz duszny i nieprzyjazny. Tak, to nie czas dla bohaterów, wybór istnieje tylko między złem a złem, nic nie jest już czarne i białe. Chociaż... jest jeszcze zieleń... niosąca nadzieję... ale niosąca też śmierć...

    TAK! TAK! TAK!!! Masz rację, teraz będzie o Severusie <3 Wreszcie się doczekałam! Jest SZAŁOWY i CUDNY! Po prostu mniam! Snape z krwi i kości! Człowiek starego Dumbla na dobre i na złe, wykonujący trudną i niewdzięczną misję. Skomplikowany facet z cudowną dawką sarkazmu i powagi. Mroczny, zimny i cyniczny nawet wtedy, gdy zaczyna coś czuć. I naturalnie wie, że dostanie to, czego chce. Niezależny nawet w obliczu śmierci...

    Hermiona - kupuję ją taką. Niby twarda, ale nie do końca opanowana. Powoli zaczynająca rozumieć, że nie tylko jej sypnęło się życie. Napięcie między nią a Severusem udziela się czytelnikowi. Ich relacje, sytuacje, w których żadne nie chce ustąpić, to odchodzenie i powroty... Magia spojrzeń dopełnia całości.

    Malfoy nieźle się wyrabia. Ale któż by się nie wyrobił przy takim wzorcu jak Snape :)

    Na koniec to,co mi się nie podobało... no, tego... no... przecież jeszcze przed chwilą wiedziałam... WIEM! Było kilka literówek! I kilka drobiazgów stylistycznych. Ale to pewnie znowu chochliki kornwalijskie :D

    PS1
    Zrób ze mną co chcesz: wyślij na Syberię, każ wyprowadzać na spacer sklątki tylnowybuchowe, wydaj za Lockharta, nakarm słodyczami od bliźniaków, ale... WYLECZ GO!!

    PS2
    Spisałaś się na medal. Rozdział był długi, zastosowałaś winrara dla Seva (choć rozdarłaś moją duszę na strzępy, gdy oberwał niewybaczalnym).
    A więc Toffi odwołane! Należy ci się butelka Ognistej! Tak jak obiecałam!
    Do tego może jeszcze jakaś buteleczka Felix Felicis... ale to dopiero jak Mistrz wyzdrowieje. W końcu ktoś musi uwarzyć takie cudo...

    Do przeczytania i napisania za tydzień,
    SnowCake

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie zgadzam się z tb nie Severus żyje!!! Sevmione górą :***
      Pani Snape

      Usuń
    2. Niech* Severus żyje!!!!

      Usuń
    3. Snow, Pani Snape, proszę o spokój! Co wy, w Severusa nie wierzycie? Cierpliwości :)

      Co do reszty.
      Snow, mam zaciesz kiedy czytam Twój zachwyt nad Snapem. Prawdziwa Sevmionka z krwi i kości, no po prostu twarz sama mi się śmieje :)
      Hermiona według mnie jest najbardziej złożoną postacią w całej sadze. Poza samym Voldemortem. Cieszę się, że Ci się podoba, bo naprawdę starałam się ją stworzyć dobrze.
      Rozdział nie jest betowany, co oczywiście nie jest usprawiedliwieniem dla literówek, ale nie mam w tej chwili lepszego argumentu ;-;
      PS1 nie wyślę Cię na Syberię. Ani nie wydam za Lockharta. Kaman, co z Wami, tak łatwo wątpicie w Seva? :v
      PS2 Ognistą wyślij sową, będzie bezpieczniej niż Pocztą.

      Dziękuję za jak zwykle cudowny komentarz <3
      Do zobaczenia za tydzień

      Usuń
    4. O nie, nie! Żadna Snaperka nigdy nie zwątpiłaby w swojego ulubieńca! Co to to nie!!! Ale znamy możliwości naszych wspaniałych Autorek... nigdy nie wiadomo, co im tam w główkach się zalęgnie. Taka Rowling na przykład. Uśmierciła Seva, bo - jak głoszą wiarygodne źródła - sama się w nim podkochiwała i nie mogła znieść myśli, że mógłby znaleźć szczęście w ramionach innej kobiety :D A ostatnio Lamia? Przyprawiła nas o zawał serca! Ja wiem: To Nie Tak Miało Być. No właśnie, nie tak...
      Przykłady można by mnożyć. Więc teraz po prostu dmuchamy na zimne: najpierw prośba, potem błagania, następnie szantaż, aż w końcu ostateczność - Obliviate!

      PS.
      Ja bym tę Maltę Severusowi zamieniła na Seszele. Tam jest pieeeeeeeęknie! Ale jak już go na zasłużone wakacje wyślesz, to podaj dokładny termin, miejsce i nazwę hotelu. Na pewno dojadę :D

      Samych twórczych pomysłów życzę
      SnowCake

      Usuń
  3. Rozdział wspaniały. Cuuuuudo nie mogę się doczekać kolejnego również proszę żeby Severus przeżył. Piszesz cudownie powinnaś wydać książkę pt.,, Miniaturki Hogwartu. Sevmione bo warto walczyć o miłość"no po porostu to co tworzysz to cudo. A i nie da się wstawić szybciej następnego rozdziału?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tygodniu dzień w dzień jestem w pracy, więc niestety odpuszczam sobie pisanie i publikowanie. Najwcześniej może to być piątek popołudniu :)

      I bardzo dziękuję za tak miłe słowa. Do książki mi jeszcze daleko, ale mimo to cieszę się, naprawdę, że tak pozytywny odbiór ma to co piszę.

      Pozdrawiam serdecznie <3

      Usuń
    2. W takim razie bardzo bym Cię oto prosiła żeby kolejny rozdział pojawił się w piątek :*
      P.S. Moim zdaniem jakbyś to Ty napisał całą sage HP byłaby lepsza od Rowling i Sev by żył :D
      Pozdrawiam Cię buźka ;*

      Usuń
    3. Rozdział pojawi się w takim razie jutro w okolicach 17 :)
      I PS: pochlebiasz mi, naprawdę, ale szybciej zgubiłabym się w wątkach niż skończyła pisać pierwszy rozdział :> a Rowling uważam, że dobrze zrobiła zabijając Seva. Moja wersja różni się między innymi tym, że ja zmieniam jego przeszłość i co za ty idzie - ma jakieś szanse na przyszłość. :)

      Pozdrawiam cię serdecznie!
      *wciąż zacieszona* Hachi

      Usuń
    4. Bardzo dziękuję :* i fakt ale i tak to co tworzysz to cudo aż zazdroszczę ;)

      Usuń
  4. Eee ... Nie moge no nie :O
    Rozdział chyba najlepszy jaki kiedykolwiek powstał ! Tyle Severusa mam nadzieje, że jednak nic mu nie bedzie :* a jeszcze wiecej informacji które bombardują mi głowę dobrze, że rozdział pojawi sie za tydzień bo juz się nie moge doczekać :*
    Jestem w ogromnym szoku ! Nic sensownego nie potrafię napisac przynamniej na razie
    Duzo duzo weny zycze Hachi !
    Cmok cmok
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cmok cmok Kochana <3
      No w końcu musiały się pojawić sensacje, które trzymał w sobie Sev :D Hermiona za coś musi go przecież znienawidzić, buahaha.
      <3

      Usuń
  5. Cudowny rozdział! :)
    Przeczytałam go już kilkakrotnie.

    Wyczekiwane przeze mnie spotkanie twarzą w twarz SS i HG :) Nie zawiodłam się! Wspaniale czytało się ten fragment, gdzie Severus próbuje "ulżyć" swojemu sumieniu tłumacząc Hermionie kwestię śmierci jej rodziców, ale jakoś w głębi duszy czuję, że nie tylko o jego sumienie chodziło... W sumie przyznaje to później, gdy szepcze, że bał się ją utracić. A Hermiona? Pełna uczuć do tego wrednego mężczyzny, powoli znów pękająca od nadmiaru emocji. Targana między miłością i nienawiścią. On skrywający swoje uczucia do niej, choć przy niej tracący swoją maskę… Tak jak napisała SnowCake - napięcie między tą dwójką udziela się czytelnikowi. Wciąga. Hipnotyzuje.

    Uwielbiam Twojego Severusa. Wzruszyłam się jak Hermiona, gdy Severus oberwał zaklęciem. Zwyczajnie się popłakałam... I podpisuję się obiema rękami i nogami pod tym, co pisały inne osoby - nie uśmiercaj go. Strasznie szkoda byłoby utracić taki wspaniały charakter. Cudownie ukazałaś wierność Severusa Dumbledorowi, jego troskę o Draco, nawet skrywaną troskę o Harry'ego oraz wiarę w ludzi (mimo wszystko miał nadzieję, że Lucjusz, chociaż wobec syna ma pozytywne uczucia)... A przy tym wszystkim pozostawiłaś go cynicznego, złośliwego i "obojętnego". Ten komentarz o trzymiesięcznych wakacjach... Chyba tylko Sev stojąc na polu bitwy może myśleć o wypoczynku na Malcie :D Oczekuję jeszcze więcej severusowej obecności za tydzień :))
    Hermiona, nadal kobieca. Pełna emocji, uczuć. Twarda, ale ledwo nad sobą panująca. Wściekła na Severusa, ale gotowa oddać za niego życie. Próbująca ratować tych, którzy ją tyle czasu okłamywali. Nie ufająca do końca Draco, ale biegnąca mu na pomoc. Wielkie serce, mimo zranienia przez najbliższych, wciąż dbające o innych. Jest złożoną postacią. Niemal tak bardzo, jak Severus.

    Ciekawie rozbudowujesz postać Draco. Chłopak walczy z wpojonymi mu do głowy przez wychowania zasadami. Choć nie do końca pokonał swoje uprzedzenia, to obiecuje sobie chronić Hermionę. Dobrze, że ukazałaś jego rozterkę dotyczącą walki z ojcem. To także pokazuje, że ma uczucia, że mimo wszystko kocha ojca... Boję się, że w ostatecznym starciu z Lucjuszem te uczucia mogą go zgubić, ale dzięki temu Draco pozostaje bardziej ludzki. Jego osoba jest pełna sprzeczności. Rozum walczy z wychowaniem, wiara w chrzestnego z miłością do ojca… Obok toczącej się wojny, Draco toczy wojnę dodatkowo z samym sobą. Mam nadzieję, że ostatecznie całkiem zwycięży w nim dobro, a nasi bohaterowie, szczególnie Gryfoni, zobaczą jego ludzką twarz.

    Neville ukazany, jako niczego nieświadomy bohater wyszedł Ci uroczo. Podoba mi się moment, gdy Draco sam przed sobą przyznaje, że chłopak go zaskoczył odwagą. A sam Longbottom bez zawahania unosi różdżkę, by z nim przenieść Severusa. Dobroduszny, wierzący w ludzi Neville.

    Kilka literówek się w tekście zapodziało. Ale za tak długi i emocjonujący rozdział należą się same pochwały, więc nie będę się czepiać :D

    Dziękuję za wyróżnienie mnie w podziękowaniach :) To ja składam Tobie podziękowania za cotygodniową (no teraz akurat była dłuższa przerwa) dawkę emocji! Wzruszam się, śmieję i niecierpliwię czytając kolejne zdania Twojego opowiadania. Oczekuję z niecierpliwością przyszłej soboty :)

    Dużo weny życzę! Oby kolejny rozdział poruszył nas tak samo, albo i bardziej jak ten :)
    Pozdrawiam wiosennie,
    kmerf

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam taki zaciesz, jak czytam Twoje komentarze, ze sobie nawet nie wyobrażasz.

      Cieszę się, że udało mi się wzbudzić w Tobie tyle różnych emocji. To jest chyba najpiękniejsze uczucie ze wszystkich jakie towarzyszą autorom wszelkich opowieści - kiedy czytelnik przeżywa.

      Severus i Hermiona to jest dla mnie mieszanka wybuchowa, ale nie uważam, że w obliczu takiej rozmowy którekolwiek z nich zmusiłoby się do krzyku. Są opanowani i dla mnie cierpienie u nich objawia się właśnie w ten sposób. Po cichu. Pierwsze emocje z początku, kiedy Hermiona dowiedziała się o usunięciu jej pamięci były inne. Wtedy byli sami, teraz w ich otoczeniu znajdowały się inne osoby, a Hermiona nie jest typem osoby, która przedkłada siebie ponad innych. Cierpi w samotności.

      A Draco dostał ode mnie ważne zadanie, o czym jeszcze nie dane będzie Wam się przekonać. Dopiero po wojnie jego prawdziwa natura zacznie się objawiać w dość... niecodziennym wydaniu.

      A Neville po prostu jest uroczy! Nic na to nie poradzę, że taka ciamajdowatość jest słodka w jego wykonaniu :)

      Kolejny rozdział będzie emocjonujący, ale w końcu musi zostać poruszony wątek, który od dawna przycichł. W końcu ktoś jeszcze cierpi w samotności.

      Do zobaczenia za tydzień,
      wiosennie również
      Hachi

      Usuń
    2. W chwili obecnej sporo osób cierpi w Twoim opowiadaniu... Chocby Harry, Tonks, Neville... Oczywiście miłośniczki sevmione zwracają uwagę głównie na swoich ulubieńców, ale faktycznie są jeszcze inne postacie, które zasługują na zatrzymanie się przy ich uczuciach oraz przemyśleniach.

      Severus i Hermiona dobrali się jeśli chodzi o sposób przeżywania cierpienia. Oboje w ciszy, w samotności. Choć ona ze względu na sytuację i innych ludzi, a on chyba w większej mierze w imię swojej dumy oraz reputacji.

      Cieszę się, że sprawiłam Ci radość komentarzem :) Aż żałuję, że tyle wcześniejszych rozdziałów zostawiłam bez komentarza... Jednakże przeczytałam większość historii jednej nocy i nie myślałam o komentowaniu, a o tym, by jak najszybciej poznać losy bohaterów :D

      Odliczam czas do soboty :)
      kmer f

      Usuń
  6. Na tym blogu jestem dopiero od 3 dni, mimo to zdąrzylam przeczytać wszystkie te niesamowite rozdziały. Historia bardzo mnie wciągnęła z niecierpliwoscią czekam na dalszy ciąg wydarzeń. Postaram sie teraz komentować każdy Twój nowy rozdział aby nie było ci smutno i abyś miała świadomość ze ktoś czyta to wspaniałe opowiadanie.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh no teraz to zdecydowanie nie jest mi smutno. Dziękuję bardzo :)
      I cieszę się, że podoba Ci się taka moja wersja HP.
      Pozdrawiam Cię serdecznie!

      Usuń
  7. Naprawdę świetny rozdział, ogrom akcji bitwa śmierć tylu osób. Severus przepraszający chronione w obliczu śmierci i jego niespodziewane przeżycie. A w końcu zalążki przyjaźni gryfindor slytherin??????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zabrzmiało tak przewidywalnie ;-; Ale tak, można powiedzieć, że Slytherin i Gryffindor doszły do porozumienia :)
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  8. Genialny. Podziwiam to, jak potrafisz wszystko opisać w tak przejrzysty, przejmujący sposób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :')
      Ja powoli (jak czas mi na to pozwala) zabieram się za czytanie Twojego dorobku, który muszę przyznać - jest imponujący.
      Pozdrawiam

      Usuń
  9. W pierwszej kolejności przepraszam, że tak bardzo się spóźniłam. Ostatnio krucho u mnie z czasem wolnym, więc właściwie dopiero dziś wzięłam się za przeczytanie.

    Rozdział był bardzo długi i jeszcze bardziej emocjonujący.
    Wstrzymałam oddech, kiedy zielony promień ugodził w Severusa. Przez chwilę obawiałam się, że faktycznie zginął, ale hej! Severus to twardziel jakich mało, nie straszna mu żadna Avada.
    Szkoda mi Neville'a, lecz jednocześnie go podziwiam. Niewielu ludzi byłoby w stanie tak szybko przeskoczyć nad śmiercią bliskiej osoby i ruszyć do dalszej walki.
    A sceny Severus x Hermiona - cud, miód, orzeszki.

    Bez dalszego przeciągania, lecę do następnej notki.
    Trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bullek, kochana, właśnie zastanawiałam się gdzie się podziałaś.
      Miło mi jednak, że nie zapominasz o mnie nawet w takich okolicznościach.
      Niezmiernie cieszę się, że podobał Ci się rozdział i zgadzam się z Twoimi odczuciami co do Neville'a i Snape'a.

      Pozdrówka :)

      Usuń
  10. Zastanawiam się, czy człowiek podczas wojny, kiedy dopiero co patrzył na śmierć rówieśnika, planuje wakacje. Domyślam się, że pewnie było w tym coś z sarkazmu, ale strasznie mnie gryzie, że wszyscy zapomnieli o Lupinie. Zaraz po jego śmierci Tonks wpadła w taką rozpacz, ale to tyle. Nikt już nie pomyślał o nim. Nic się nie stało. Przecież to tylko Lupin, w końcu w tym opowiadaniu nic nie znaczy. Tak właśnie go przedstawiłaś. Zginął, a bohaterowie zamiast sobie nareszcie uświadomić, że być może za kwadrans podzielą jego los, myślą o tym, że PO ZAKOŃCZENIU wojny (i to po zwycięskim zakończeniu, inaczej być nie może) odpoczną. Jakby śmierć ich nie dotyczyła. Takie przemyślenia są dobre na koniec, kiedy już wywleką martwe ciało Voldemorta do oddzielnego pomieszczenia. Nie dlatego, że ich optymizm jest nierealny (bo może być realny, przypuszczam, że wielu miało nadzieję, że przeżyją wojnę), ale dlatego, że takimi komentarzami NARRATORA (który jest obiektywny) robisz Czytelnikom spoiler. Ja to lubię, ale ludzie w większości się denerwują, kiedy ktoś spoileruje.
    Widzę, że Snape znowu zdobył się na prawdomówność. Normalnie chwila szczerości. Najwyższy czas, bo Czytelnicy długo na to czekali (powiem szczerze, że to chyba jedyna tajemnica, którą udało Ci się utrzymać dostatecznie długo, żeby wywołać we mnie napięcie - tajemnica związana z Hermioną i Voldkiem).
    *Cały czas się łudzę, że Hermiona nie ma być żadną bronią, a to tylko błędna interpretacja Zakonników pozbawionych przywódcy*
    Ech, czyli jednak. Voldek nadal poluje na Hermionę (to dziwne, że jeszcze żaden śmierciożerca nie próbował jej porwać, mimo że od dawna są już w szkole), ale tajemnica dotyczyła jedynie śmierci rodziców Hermiony. Szkoda, że prawie każda autorka opka z jakimś ,,mione" musi ich zabić. Najczęściej dzieje się to w Dramione, w Sevmione rzadziej (bo zazwyczaj jej rodzice są całkowicie pomijani, więc tu jest plus, że poświęciłaś im kilka dłuższych chwil w całym fanfiku), ale czytałam już bardzo dużo opowiadań i jednym jedynym opkiem, w którym występują (a nawet nie giną) rodzice Hermiony są ,,Przemiany" (Voldmione - a i nie jestem pewna, bo przeczytałam tylko kilka rozdziałów, ale na początku byli). Ok, ale zostawmy Grangerów w spokoju, bo przerwałam Snape'owi.
    No to zaorał. Snape oczywiście. Trochę zbyt gładko to powiedział (jakby wcześniej przygotował sobie tę mowę), ale wybaczam mu, bo Snape potrafił świetnie maskować swoje uczucia, więc jąkanie się w takiej sytuacji nie byłoby zbyt snejpowe.
    Coraz bardziej denerwuje mnie ta płaczliwa Hermiona. Pamiętasz, jak Cię wcześniej pochwaliłam (w sumie za to wiele razy chwaliłam), że dość dobrze wczuwasz się w Granger (jak na ten typ opowiadania)? Muszę teraz Cię skarcić, bo naprawdę ciężko było złamać Granger, a u Ciebie ona płacze praktycznie cały czas. Rozumiem - śmierć rodziców, torturowanie Pottera, zabicie Rona... Ale bardziej widziałabym tu szok, gniew i ogromną gorycz, a dopiero potem łzy! A ona zachowuje się jak wrażliwa dziewczynka. Do cholery, jest wojna! Snape faktycznie wybrał sobie doskonały moment na chwilę szczerości. A jeśli już postanowił wykorzystać swoją ogromną empatię, Hermiona powinna wykazać się rozsądkiem i zepchnąć wszystko na drugi plan, bo przez takie zachowanie za kilka minut może dołączyć do rodziców wcześniej, niż się jej zdaje.

    OdpowiedzUsuń
  11. No tak, jak zwykle wina Rona. Współczuję mu, bo w Twoim opowiadaniu jest takim Tuskiem, z tą jedną różnicą, że on (Ron) akurat nic złego nie zrobił. Dlaczego zrobiłaś z niego świnię, która doniesie na każdego? Już wystarczająco obrzydziłaś nam jego postać, nie musiałaś dodawać tego, że Ron wygadał się o ich położeniu, choć podobno nawet sama Hermiona nie wiedziała, gdzie są. A już na sto procent nie Ron. Po wojnie wyruszył na ich POSZUKIWANIE, więc nie mógł wiedzieć, gdzie dokładnie są. Mogłaś upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - trochę odbudować wizerunek śmierciożerców w naszych oczach (zrobiłaś z nich idiotów, więc gdyby sami odnaleźli Grangerów, trochę by się to poprawiło), a Rona mogłaś zostawić w spokoju, żeby dodatkowo go nie cisnąć. To jeszcze bardziej odebrało realizm tej postaci. Rozumiem, że Ron był wściekły i rozgoryczony, że Hermiona odrzuciła jego zaloty, ale wątpię, żeby był aż tak żałosny, prostacki i nierozsądny, żeby w ten sposób się na niej mścić. Albo żeby był tak słaby. Ron był bardzo inteligentny, dał sobie radę ze szmalcownikami, mimo że pierwszy raz stanął twarzą w twarz z poważnym zagrożeniem. A Ty dalej po nim ciśniesz, mimo że już dawno go zabiłaś i nie zagraża związkowi Snape'a i Hermiony. Podejrzewam, że chciałaś trochę odciążyć Snape'a, podzielić winę za śmierć Grangerów między niego a Rona, ale to naprawdę nie wyszło dobrze. Wręcz przeciwnie. Zrobiłaś ze Snape'a tchórza, który próbuje się ukryć za plecami dzieciaka, żeby Hermiona tak bardzo się nie pogniewała.
    Na bór zielony, przestań robić ze Snape'a takiego pyskatego gimbusa! Jego rozmowa z Hermioną była nawet całkiem udana, prawie słyszałam w jego słowach prawdziwego Snape'a, ale po jaką cholerę był ten komentarz do Kingsley'a? ,,Jakby interesowało mnie twoje zdanie, to bym o nie poprosił" - po co to? Snape mógł po prostu na niego popatrzeć i sobie pójść, ale nie, musiał odpyskować jak dziecior, bo nie byłby czarnowłosym nietoperzem.
    Zasadzka. [*] Widzę, że śmierciożercy z rozdziału na rozdział są coraz bardziej naiwni.
    Dziwne, że Lucjusz wdaje się w dyskusję z Severusem, zamiast atakować. To jest charakterystyczna cecha tych głównych złych, ale najwyraźniej Malfoy trochę za bardzo zainspirował się Voldkiem. :D
    Kisnę z tego:
    http://4.bp.blogspot.com/-Z_UzBrrmbCo/U4SJCVjuvPI/AAAAAAAAKtQ/2t6bGDHcG0E/s1600/10410479_453615648074761_4404359383856362500_n.jpg
    XD
    Lucjusz nie spodziewał się zdrady Snape'a? A po przeczytaniu całej serii wywnioskowałam, że spodziewałby się przede wszystkim tego. Lucjusz nie lubił Snape'a, był o niego zazdrosny i wypatrywał jego klęski. A co do Dracona... No cóż, nie rozumiem tej Twojej interpretacji, wydaje mi się, że czytam o zupełnie innej rodzinie, o innych bohaterach, którzy tylko wyglądają jak książkowi i nazywają się Draco, Lucjusz i Narcyza, a tak naprawdę to jakieś Twoje OC. Nie ma w nich nic z kanonu.
    No tak, co to za bitwa o Hogwart bez pseudo-śmierci któregoś z głównych bohaterów! Ha, i mówię to ja, hipokrytka. :D Ale serio, trochę zbyt krótka ta śmierć Snape'a, chciałaś nas pewno zdygać, że niby to już koniec wielkiego Sevmione, że Snape zginął z nienawistnym spojrzeniem Hermiony przed oczami, ale nie. On zawsze będzie ginął z wspomnieniem oczu Lily. W większości opowiadań tak będzie wyglądała jego śmierć, bo prawie każda autorka tak się strasznie spieszy z romansem, że nie zostawia Severusowi czasu, żeby mógł naprawdę zakochać się w danej bohaterce.
    Jak mnie to cholernie denerwuje! Nikt nawet nie pomyślał, żeby dla świętego spokoju sprawdzić puls, tylko wszyscy zarzekają się, że Snape nie żyje. To wygląda tak, jakby chcieli go wpakować do grobu. Mimo wszystko. Oj tam, oj tam, że dalej żyje. A Hermiona - obrończyni uciśnionych i bohaterka bitwy o Hogwart - jako jedyna zna prawdę. Zaraz zacznie rozdzierać szaty.

    OdpowiedzUsuń
  12. Znowu kisnę, tym razem z pani Pomfrey. Uwierz mi, NAPRAWDĘ na świecie istnieją inni czarodzieje, którzy równie dobrze znają się na magicznym leczeniu. Podejrzewam, że Snape lepiej wie, co dla niego lepsze, niż kobieta, która miała dzieciom składać połamane kończyny i przyprawiać pokryte pryszczami nosy zrozpaczonym nastolatkom z powrotem do twarzy.
    Okej, a teraz coś w kwestii formalnej (czyli gramatycznej): od dawna toczą się w internetach spory co do odmiany imienia Malfoya. Ja hołduję odmianie typowo polskiej (Draco, Dracona, Draconowi...), ale nie czepiam się, jeśli ktoś tego imienia nie odmienia. To dość częsty zabieg i chyba poprawny, więc niech będzie. Ale albo odmieniasz imię, albo nie, nie możesz sobie wybierać. Już któryś raz mi się to rzuciło w oczy, tu masz przykład:
    ,,Więc znajdź Draco i pomóż mu". I tu: ,,Była wdzięczna Draconowi". Albo odmieniasz, albo nie. Jeśli chcesz odmieniać, to w pierwszym zdaniu powinno być ,,Dracona".
    Niemniej jednak bardzo mi się podoba, jakim zaufaniem Hermiona obdarzyła Dracona. Po tym wszystkim, co jej zrobił, co zrobił Ginny... To jest naprawdę hermionowe. Ona była w stanie poświęcić dla większego dobra bardzo wiele (dlatego tak mi się gryzie powód porzucenia Harry'ego i Rona z początku opowiadania), nawet zaryzykować i zaufać człowiekowi, który jeszcze niedawno chciał ją zabić. To jest ten typ braku rozsądku, który na wojnie jest dopuszczalny.
    Co ja piszę, na wojnie wszystko jest dozwolone. Ale niektóre rzeczy po prostu nie mieszczą się w tej ,,honorowej" części, o ile taka istnieje.
    Lavender została pogryziona przez wilkołaka. Ciekawa jestem, czy Fred zginie, czy Tonks dołączy do Lupina... Ale chyba teraz się już tego nie dowiem, bo widzę, że rozdział dobiega końca. Nagini (i resztę horkruksów) potraktowałaś po macoszemu, bo zaledwie wspomniałaś o ich zniszczeniu, ale może to i lepiej, nie wszystko trzeba opisywać z najdrobniejszymi szczegółami, a cała rozmowa z Neville'em jest naprawdę bardzo fajnie zrobiona. Neville brzmi bardzo realistycznie.
    ODPUŚĆ. JUŻ. TE. KOMNATY.
    Ale chłopcy użyli czarów do przeniesienia Snape'a, jest postęp, bo podejrzewałam, że będzie jak w poprzednich rozdziałach - będą go tachać o własnych siłach.
    Rozdział trochę ciekawszy od poprzedniego, przeciągasz ostateczną konfrontację, ale widzę, że zbliżasz się do pojedynku coraz bardziej. Przypuszczam jednak, że zanim to się zdarzy, coś się musi stać z Hermioną, bo w końcu Voldek od początku opowiadania (ponoć) ma na jej punkcie obsesję. Zobaczymy. :)

    OdpowiedzUsuń