Severus patrzył obojętnym
wzrokiem na czarnowłosego chłopaka, który odszedł kilka kroków i ciężko opadł
na ścianę. Zakrył bladą twarz dłońmi, które lekko trzęsły się z nadmiaru
emocji. Nie do końca taki rezultat Severus chciał uzyskać, ale
im większy szok wywarł na chłopaku, tym lepszy efekt przyniosą jego
postępowania. Przynajmniej taką miał nadzieję. Zbeształ się w myślach, że
przyszło mu do pokładania nadziei w Potterze. To przekraczało wszelkie granice
absurdu. Po wojnie liczył na co najmniej trzymiesięczne wakacje.
Jakieś ciepłe kraje. Może Malta? Po wszystkim co przeszli, nawet Minerwa będzie
chciała odpocząć.
Spojrzał ukradkiem na dziewczynę,
która najwyraźniej walczyła ze sobą czy podejść do przyjaciela.
Domyślał się, że i nią targają wszelkie możliwe emocje. Czuła się nieswojo w
jego towarzystwie, zupełnie jakby znów był jej nauczycielem. Jakby za jedno
słowo miał jej odjąć punkty. Skrzywił się, ale nie zamierzał przepraszać. Wystarczająco
upokorzył się, przystając na prośbę Pottera. Jednak pozostała kwestia
niewyjaśniona, którą chciał, żeby usłyszała od niego. Musiał powiedzieć jej o
tym osobiście, żeby zrzucić z siebie wszystkie wyrzuty sumienia.
– Musimy sobie coś wyjaśnić – powiedział,
a widząc nerwową reakcję Hermiony dodał: – Na spokojnie, jeśli potrafisz.
Zagryzła zęby i założyła ręce na
piersiach, a Snape nie mógł powstrzymać się od myśli, że wygląda zupełnie jak
jedenastoletnia wersja samej siebie, naburmuszona po zwróceniu jej uwagi.
Starała się przybrać obojętną maskę, ale Snape’a jak nikogo innego ciężko było
oszukać.
– Nie chcę twoich przeprosin –
powiedziała sucho.
– A ja nie zamierzałem cię
przepraszać. Chciałem wyjaśnić ci wszystko, bo zasługujesz na to, żeby w końcu
usłyszeć całą prawdę.
Dziewczyna odwróciła się i
popatrzyła na niego zaskoczona. Oczywiście, że nie spodziewała się, że jest coś
więcej.
– Lepiej późno niż wcale –
mruknęła, a Snape odetchnął głęboko.
– Tej nocy, kiedy zginął Weasley,
zamierzaliśmy odbić całą ich trójkę z dworu Malfoyów. Pottera, Weasleya i pannę
Lovegood. Nie udało nam się jednak uratować całej trójki, co zresztą już wiesz.
– Nie mniej jednak dziękuję za
przypomnienie – odparła, powstrzymując łzy cisnące się do jej oczu.
– Przez krótką chwilę rozmawiałem
z Potterem i to wtedy poprosił mnie, żebym trzymał wszystko w sekrecie. Chciał
powiadomić cię sam, kiedy już uda mu się wrócić do Hogwartu.
– Dlaczego się zgodziłeś?
Przecież go nienawidzisz – wyszeptała Hermiona, a Snape skrzywił się.
– A czy gdybym go nienawidził, to
pomagałbym w jakikolwiek sposób go uratować? – prychnął i dodał ciszej: – To
była sprawa między wami. Nie chciałem się wtrącać w wasze dramatyzmy.
– Dramatyzmy? Mówisz o moich
rodzicach, do cholery! – wysyczała gniewnie. Musiała wziąć kilka głębszych
oddechów, żeby się uspokoić.
– Obarczasz mnie winą za
zatajenie prawdy, a przyznaj sama, że gdybyś tylko dowiedziała się o ich
śmierci, pierwsze co byś zrobiła to poleciałabyś na ich grób. Tego chcieliśmy
uniknąć, tego Potter chciał uniknąć za wszelką cenę. Dlatego kazał nam trzymać
cię w zamku. Bo wiedział, że Voldemort i przynajmniej setka śmierciożerców na
ciebie poluje.
– Rozumiem, że to wszystko
zrobiłeś z troski o mnie? – parsknęła pogardliwie.
– Sam twój ton był wystarczającą
odpowiedzią – burknął, unosząc wymownie brew.
– Czego chcesz, Severusie? –
spytała nieco ostrzej, a cienka strużka łez pociekła po jej brudnym policzku. –
Chciałeś jeszcze bardziej mnie dobić? Sprawia ci przyjemność pastwienie się
nade mną?
– Chciałem w końcu wyjawić ci
całą prawdę. Tę, która leży mi na sercu od momentu, kiedy pierwszy raz
wylądowałaś w moim łóżku – warknął cicho, zbliżając się do niej. Dziewczyna
zastygła, szerzej otwierając zapłakane oczy. – Nie musisz wierzyć, że mam
uczucia. Szczerze to gówno mnie obchodzi w co uwierzysz. Mówię ci to dla
swojego świętego spokoju. Nie twojego. Wiedziałem o zabójstwie twoich rodziców
jeszcze zanim uratowałem Pottera. Wiedziałem o tym, zanim Czarny Pan wyjawił to
wszystkim obecnym w dworze. Wiedziałem o tym, bo sam musiałem ich zabić.
Jej twarz zastygła w osłupieniu, a echo słów rezonowało po jej czaszce. Łzy ciurkiem płynęły po bladym policzku, a usta rozwarły się w
niemym szoku. Wszyscy, którzy stali obok nich w ciszy wpatrywali się w Severusa
Snape’a, którego twarz pierwszy raz wyrażała cokolwiek więcej niż pogardę.
Wyrażała ból. Każda łza skapująca na koszulę dziewczyny cięła niczym ostry nóż. Sam był sobie winien. Powinien
powiedzieć jej o tym na samym początku. Odsunął się od niej i przybrał na nowo
maskę obojętności.
– Co zrobiłeś? – wyszeptała tak
cicho, że Severus ledwo ją dosłyszał mimo kompletnej ciszy dookoła.
– Zabiłem twoich rodziców –
powtórzył, a Hermiona zamrugała kilka razy. To był cios ostateczny.
– Jak mogłeś? Jak… Dlaczego?
– Bo nie chciałem, żeby zrobił to
ktoś, kto przed śmiercią postanowi się nimi zabawić – odparł ostro, a widząc
kompletnie ogłupiałą minę Hermiony, dodał: – Byłem akurat w dworze Malfoyów,
kiedy Wesley wygadał się o położeniu domu twoich rodziców. Czarny Pan zlecił mi
uczestniczenie w tej misji. Nie miałem wyboru. Jednak kiedy zjawiliśmy się na
miejscu, a w oknach świeciło się światło…
Hermiona zakryła dłońmi usta,
powstrzymując jęk.
– Zabiłeś ich…
– Powinnaś się cieszyć, że to
byłem ja – warknął Severus. – Travers, który był tam ze mną… Nie jest zbyt
normalnym człowiekiem. Widziałem, jak pali się do wejścia. Wiedziałem, co zrobi
twoim rodzicom, kiedy ich dopadnie. Znalazłem ich, zanim on dostał taką szansę.
Hermiona pokręciła głową z
niedowierzaniem.
– Nie wierzę, że to wszystko się
dzieje.
– To nie kwestia wiary. Chciałem,
żebyś wiedziała. I tak wystarczająco źle czułem się z ukrywaniem przed tobą…
tego wszystkiego.
– Mogłeś mi powiedzieć –
wyszeptała, patrząc na niego z wyrzutem.
– Mogłem. Ale tego nie zrobiłem.
Przepraszam.
Na opuchniętych ustach dziewczyny
pojawił się słaby uśmiech, jednak szybko twarz wykrzywił grymas i w oczach
pojawiło się jeszcze więcej łez. Ledwo ugryzł się w język, powstrzymując
zgryźliwy komentarz. Zabił jej rodziców, okłamywał ją przez kilka miesięcy i
miał dla niej tylko jedno, nic nie warte „przepraszam”. Że też on zawsze musi
pakować się w tak beznadziejne sytuacje.
Ostatni raz popatrzył na
dziewczynę, po czym odszedł w kierunku Kingsley’a. Czuł na plecach jej wzrok,
ale wolał zostawić to tak, jak teraz jest. Wdając się z nią w dyskusję, mógłby
powiedzieć o jedno słowo za dużo.
– Chłopak wymaga zaawansowanego
leczenia, jeśli nie chce stracić nogi – poinformował go auror, a blondynka
zwróciła na nich swoje błękitne oczy.
– Raczej nie będzie zachwycony.
Miała melodyjny głos, ale nieco zbyt
szorstki. Mocno kłóciło się to z jej niemalże dziecięcą twarzą. Gdyby nie
widział jej twarzy zastanowiłby się dwa razy, czy w ogóle jest kobietą.
– W takim razie róbcie, co do was
należy – mruknął jej w odpowiedzi Snape i zamierzał odejść. Kingsley złapał go
jednak za ramię i przytrzymał, uważnie obserwując twarz kolegi.
– Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale miło widzieć twoją ludzką twarz, Snape.
– Jakby interesowało mnie twoje
zdanie, to bym o nie poprosił.
Kingsley oddalił się
niewzruszony, a za nim odeszła uzdrowiciela i grupka uczniów, lewitująca
swojego kolegę. Severus wyczuł, że ktoś stanął koło niego i w jego nozdrza
uderzył zapach dyniowych pasztecików. Tak pachniała tylko Molly Weasley.
Chciała go zbesztać, wiedział o tym doskonale. Nie zdążyła jednak, bo wtedy
dotarł do nich przerażony głos Ginewry.
– Gdzie jest Harry?
Severus odwrócił się i zmarszczył
brwi, rozglądając się po korytarzu. Pottera w istocie nie było. Dokąd ten
smarkacz uciekł i co zamierzał? Snape nie musiał długo się zastanawiać.
Hermiona i Ginny nawoływały przyjaciela bezskutecznie, aż w pewnym momencie ta
pierwsza rzuciła się do biegu.
– Hermiona! – wrzasnęła za nią
rudowłosa dziewczyna i podążyła za nią. Severus przewrócił oczami i widząc
przebiegającą koło niego Molly Weasley, sam ruszył za nastolatkami. Musiał
znaleźć Pottera, bynajmniej nie dlatego, iż o gówniarza się troszczył.
Dumbledore, choćby nie wiadomo jakim szaleńcem w oczach Severusa był, to
postawił przed nim jasne instrukcje. Ma chronić chłopaka aż do momentu, gdy
nadejdzie odpowiednia chwila.
Biegł obserwując falujące na
wszystkie strony brązowe pukle Hermiony. W pewnym momencie dziewczyna
gwałtownie się zatrzymała, a Severus natychmiast wyciągnął różdżkę. Stała
twarzą w twarz z Lucjuszem Malfoyem, który pogardliwie lustrował ją wzrokiem.
Był zaskoczony jej widokiem, a jego zdziwienie spotęgował fakt, że zarówno
Severus jak i Draco biegli za dziewczyną.
– Severusie. Draco – powiedział
chłodno, rzucając każdemu z nich szybkie spojrzenie. – I wy, parszywe
zdrajczynie.
Molly Weasley odciągnęła
instynktownie swoją córkę za siebie, przybierając agresywną postawę. Za
Lucjuszem pojawił się Rudolf Lestrange, który świdrował Severusa morderczym
spojrzeniem. Tak. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Rudolf właśnie dokonałby
zemsty za Bellatrix. Ściskał różdżkę swojej żony w wytatuowanej dłoni i czekał
na sygnał. Koło Lucjusza stanęło również dwóch zamaskowanych śmierciożerców,
których masek Severus nie potrafił zidentyfikować, co zresztą i tak nie miało w tej chwili najmniejszego sensu.
Najwyraźniej nie stanowili oni takiego zagrożenia, skoro nie zdecydowali się
ujawnić swych tożsamości.
– I szlama – dodał na koniec
Lucjusz, oblizując paskudnie wargi. – Pięknie, pięknie! Muszę powiedzieć,
Severusie, że dobrze się spisałeś. Pierwszorzędna zasadzka. Czarny Pan będzie
więcej niż zadowolony, mogąc osobiście porozmawiać z naszą małą panną Granger.
Hermiona spojrzała przerażona na
Severusa, który nie odrywał wzroku z arystokraty. Cholerny Lucjusz pogrywał z
nimi, chcąc zasiać zamęt w ich szeregach.
– Osobiście dopilnuję, aby się
przed nim stawiła. Nie oddam ci tej przyjemności, Lucjuszu – odparł Severus,
podchodząc kilka kroków do przodu. Skoro Lucjusz chce grać w grę, musi przygotować
się na srogą porażkę.
– Ależ skąd, przyjacielu, nie
zamierzam ci jej odbierać – powiedział Lucjusz, a na jego wąskich ustach
pojawił się parszywy uśmieszek. – Jednak… Czarny Pan wydał nowe rozkazy. Nie
wiem, czy zostałeś o nich poinformowany, kiedy byłeś zajęty ściganiem tej
brudnej szlamy.
Severus ściągnął brwi, ściskając różdżkę mocniej w dłoni. Czuł, że mimo lat
szpiegowania nadal jego ręce pociły się niemiłosiernie, kiedy dochodziło do
konfliktu. Tego efektu nie potrafił się wyzbyć, chociaż minęło niemal
dwadzieścia lat.
– Czarny Pan zażyczył sobie głowę
tej dziwki – warknął jeden z zakapturzonych mężczyzn. Severus powstrzymał się
od szyderczego śmiechu. Thadeus Crabbe zapewne liczył, że pozostając
anonimowym, uda mu się uniknąć Azkabanu, gdyby jednak miał zostać złapanym.
Sprytne, a jednocześnie tak potwornie głupie.
– Chcieliście się wkupić w łaski
Czarnego Pana, Crabbe, atakując we czwórkę jedną, niemal bezbronną nastolatkę?
– śmierciożerca przestąpił z nogi na nogę, najwyraźniej wytrącony z równowagi niespodziewanym
zdemaskowaniem. – Tak myślałem, że nie stać was na więcej.
– Nie pogrywaj ze mną, Severusie!
– wybuchnął nagle Lucjusz, a już po chwili jego twarz przybrała ponownie
spokojny wyraz. – Czarny Pan ucieszy się dostając również głowę zdrajcy.
Snape poczuł, jak każdy mięsień w
jego ciele się napina. Skąd u licha Lucjusz wiedział? Teraz nie miało to
znaczenia. Severus dyskretnie rozglądnął się i oszacował rozstawienie sił,
jeśli dojdzie do pojedynku. On i Hermiona są wystarczająco silni i szybcy, żeby
poradzić sobie z napastnikami, ale Molly również posiada niemałe umiejętności.
Severus wiedział, że nigdy nie doceniał umiejętności kobiety, a podejrzewał,
że potrafiłaby obronić i siebie i swoją córkę, jeśli zaszłaby taka potrzeba.
Jedynie o Draco się obawiał. Może nie mieć wystarczająco sił, aby walczyć
przeciw własnemu ojcu.
– Stąpasz po cienkim lodzie,
Lucjuszu. Żebyś się czasem nie przejechał – odparł Severus, podchodząc bliżej
Hermiony.
– Popatrz na siebie… – powiedział
z udawanym politowaniem Lucjusz. – Miałeś ambicje. Miałeś szansę stać się
naprawdę… Naprawdę kimś wielkim w naszych szeregach. I stałeś się. Byłeś prawą
ręką Mistrza. Merlinie… Jak ja ci tego zazdrościłem. Jednak postanowiłeś to spierdolić.
Ciśnie mi się na usta pewne określenie…
– Jestem pewnie, że użyłem go
wobec ciebie wiele razy.
– Dość tych pogaduszek. Draco –
zwrócił się do swojego syna. Chwila
prawdy, pomyślał Severus. – Przyprowadź mi szlamę.
Chłopak przełknął głośno ślinę i
opuścił różdżkę. Podszedł do Hermiony powolnym krokiem, a ta wpatrywała się w
niego z błaganiem. Severus ścisnął mocniej różdżkę, kiedy Draco wyciągnął rękę
w stronę nastolatki i złapał ją za ramię, jednym szybkim ruchem przeciągając ją
za siebie. Wymierzył koniec różdżki w swojego ojca i wpatrywał się w niego z
rosnącym gniewem.
– Nie dostaniesz jej – powiedział
cicho, ale jego głos pełny był nienawiści i pogardy. Severus złapał Hermionę i przeciągnął
za siebie, czując jej drobne dłonie zaciskające się na jego ramieniu.
– Tego się nie spodziewałem –
wyznał zaskoczony Lucjusz. Odetchnął głęboko i podniósł wyżej swoją laskę.
Drewno upadło na ziemię, kiedy zwinnym ruchem wyciągnął różdżkę z ukrycia i
wymierzył ją w swojego syna. – W takim razie załatwimy to po twojemu.
Severus musiał przyznać, że tym razem to on był zaskoczony. Lucjusz był najgorszym z możliwych typów; mordował dla
czystej przyjemności, a ofiarami jego gwałtów często padały mugolskie
dziewczyny. Rzadko starsze od jego własnego syna. Ale nigdy nie spodziewał się,
że wyciągnie broń przeciw Draconowi. Mimo wszystko liczył, że żywi do niego
jakiekolwiek uczucia. Jak bardzo się mylił zdał sobie sprawę właśnie teraz.
Severus poczuł, że ręka Hermiony
puszcza jego ramię dokładnie w tej samej chwili, gdy pierwszy promień poszybował
w kierunku Dracona. Rozgorzała walka, w której każdy chciał czego innego. Rudolf
rzucił się na Severusa i posyłał w jego stronę rozmaite klątwy, przed którymi
mężczyzna bronił się zaciekle. Hermiona razem z Draconem skupili swoją uwagę na
Lucjuszu, a Molly i Ginny odpierały ataki Crabbe’a i jego towarzysza. Ten
pierwszy zaskakująco szybko padł na ziemię, jednak jego przyjaciel okazał się
nie lada wyzwaniem. Trafił Ginny paskudną klątwą tnącą, a z ramienia dziewczyny
zaczęła obficie lać się krew. Tamowała ją jak mogła, jednak czarnomagiczna
klątwa nie chciała tak łatwo odpuścić. Molly krzyknęła wojowniczo i teraz to
ona atakowała śmierciożercę, napierając na niego z ogromną siłą. Wycofał się
pod ścianę i na moment stracił gardę. Ten moment wykorzystała Molly, celując w
niego końcem różdżki i wypowiedziała nienawistne zaklęcie.
Draco osłaniał Hermionę, która
rzucała w Lucjusza rozmaite klątwy, jednak każdą jedną odpierał z zaskakującą
szybkością. Jakby poruszał się szybciej niż oni. Jakby znał ich ruchy. Jego
klątwy odbijały się od tarczy, która błyskała za każdym razem oślepiającym
blaskiem. Utrudniało to widoczność i w pewnym momencie Hermiona stojąca bliżej,
poczuła uderzenie. Siła z jaką zaklęcie odbiło się od tarczy posłała ją na
ziemię i przez moment dziewczyna miała przed oczami czarne mroczki.
Widziała zarys czarnej postaci i
jaskrawozielone promienie, latające pomiędzy nim, a jego przeciwnikiem. Rudolf
Lestrange napierał na Severusa z przerażającą siłą. Nienawiść i żądza zemsty
pchały go w stronę mężczyzny, dodając mu niespotykanej mocy. Snape zaciskał zęby, wkładając wiele wysiłku w utrzymanie tarczy i rzucaniu klątw, jednak w pewnym momencie,
kiedy Rudolf wydał z siebie obrzydliwy, przenikliwy krzyk, błękitny kokon wokół
Severusa rozpadł się. W jego miejscu pojawił się natychmiast nowy, wyczarowany
przez klęczącą na ziemi Hermionę. Rudolf zawył z nienawiścią i
tarcza eksplodowała, odrzucając dziewczynę daleko w tył. Zielony promień
pomknął w stronę atakowanego mężczyzny i jego ciało głucho upadło na ziemię.
Na ustach Lestange’a pojawił się
tryumfalny uśmiech, który moment później zastygł z nim na zawsze. Draco Malfoy
stał z różdżką wyciągniętą przed siebie i patrzył na martwe ciało wuja.
– Ginny! – dosłyszała Hermiona z
oddali i obejrzała się nieprzytomnie za siebie. Molly klęczała koło swojej
córki i pomagała jej zatamować krew. Draco przypatrywał się im z mieszaniną
niepewności i obrzydzenia, ale chwilę później jego wzrok powędrował w przeciwną
stronę. Hermiona powoli odzyskiwała ostrość widzenia i podążyła wzrokiem za
Malfoyem.
– Nie… – wyrwało jej się i
rzuciła się do przodu, potykając się o własne nogi. Severus Snape leżał bezwładnie na
ziemi.
Upadła koło niego i z
przerażeniem popatrzyła na ciało. Miała wrażenie, że czas wokół zatrzymał się.
Nie słyszała słów Dracona ani Molly, nie widziała nic poza nieruchomym ciałem
jedynego mężczyzny, którego tak mocno nienawidziła i kochała. Zaczęła
spazmatycznie oddychać, przejeżdżając drżącą dłonią po klatce piersiowej
Severusa. Łzy wypływały z jej zastygłych oczu i skapywały na poszarpaną,
zakrwawioną szatę.
To nie było możliwe. To wszystko
się nie zdarzyło. Śniła okropny koszmar, z którego za moment się obudzi.
Severus Snape nie mógł przecież umrzeć.
A jednak leżał przed nią, nie
ruszał się, nie oddychał. Potrząsnęła lekko jego ramieniem, szepcząc jego imię.
Poczuła na ramieniu czyjąś dłoń, jednak gwałtownie ją strąciła. Ścisnęła dłoń
na wyświechtanej szacie mężczyzny i zamknęła oczy. To wszystko nie mogło się
tak skończyć. I wtedy to poczuła. Delikatne, ledwo wyczuwalne.
Bicie serca.
– Severus – wyszeptała, bacznie
obserwując twarz mężczyzny. Była blada i pokryta kurzem, a zmarszczki
wygładziły się. Wyglądał zupełnie jakby spał – bez wiecznego grymasu i
ściągniętych brwi sprawiał wrażenie o wiele młodszego. W kącikach ust dosłownie
na moment pojawiły się maleńkie zmarszczki i dziewczyna wciągnęła gwałtownie
powietrze. – On żyje.
Rozglądnęła się nerwowo dookoła,
ignorując Dracona, który próbował ją uspokoić.
– Granger. Daj spokój. To koniec – powiedział, a w jego głosie słychać było autentyczny smutek. – Granger!
– dodał głośniej, obracając dziewczynę gwałtownie w swoją stronę.
– Ręce precz, Malfoy – warknęła,
wyszarpując rękę. – On żyje, ale jeśli mnie nie puścisz to faktycznie będzie koniec!
– Hermiona, trafiło go… – zaczęła
słabo Ginny, w oczach której stanęły łzy.
– Wiem, do cholery, co go trafiło
Ginny! Ale mówię ci, poczułam puls! Gdzie jest moja różdżka?
Dostrzegła ją na ziemi, gdzie
upadła odrzucona klątwą i w jednej chwili podeszła i podniosła ją. Kiedy
odwróciła się, zobaczyła Dracona, który ze stanowczością wpatrywał się w nią.
– Zamierzasz mi przeszkodzić,
Malfoy? Już nie jesteś po naszej stronie?
– Widziałem, jak oberwał.
Rozumiem, że cię to boli… Dla mnie też… – Chłopak przełknął głośno ślinę. – Był
moim ojcem chrzestnym.
– On jest twoim ojcem chrzestnym!
– krzyknęła desperacko Hermiona. Czy oni mają ją za głupią? Nie uroiła sobie
tego, wyczuła puls i była tego pewna jak tego, że nazywa się Granger.
– Hermiona… – zaczęła ponownie
Ginny, ale starsza gryfonka zmierzyła ją gniewnym spojrzeniem.
Odepchnęła
Dracona i uklęknęła przy Severusie, wyciągając różdżkę w jego stronę. Nie znała
się na leczeniu w tak dobrym stopniu, żeby mu pomóc, za co pluła sobie teraz w
brodę. Rzuciła szybkie zaklęcie sondujące i z końca jej różdżki wypłynął mały,
srebrny obłoczek. Poszybował wzdłuż ciała Snape’a, kierując się od czubka
głowy, aż po same stopy. Nagle zawróciła i zatrzymał się w okolicy klatki
piersiowej, po czym zniżył się i delikatnie wślizgnął pod poły szaty mężczyzny.
Hermiona obserwowała całe
zjawisko ze wstrzymanym oddechem. Draco patrzył na nią niecierpliwie,
rozglądając się po korytarzu. Weasley zbliżyła się do przyjaciółki, a chłopak widząc,
że zamierza się odezwać, złapał ją za ramię.
– Nie dotykaj mnie – warknęła
szeptem, mierząc chłopaka groźnym spojrzeniem. Wciąż miała w pamięci wszystkie
zajścia w szopie nad jeziorem. Nie potrafiła wybaczyć tego chłopakowi, nawet
jeśli teraz był po ich stronie.
Jej kolejne słowa zagłuszył jęk.
Spojrzeli obydwoje na dziewczynę i z przerażeniem odkryli, że gładzi twarz
Snape’a, który… patrzył na nią delikatnie uchylonymi oczyma.
– Hermiona – wyszeptał ciężko, z trudem łapiąc powietrze. Każdy oddech sprawiał mu ogromny ból, w
wyniku czego jego usta układały się w krzywy grymas.
– Jestem – odparła cicho, kładąc
dłoń na jego policzku.
– Prze… Przepraszam – wycharczał,
zaciskając mocno pięści.
– Cicho, nie odzywaj się. Zaraz
sprowadzę pomoc, pani Pomfrey się tobą zajmie… – mówiła chaotycznie Hermiona,
ale Severus zakaszlał nieprzyjemnie i z jego ust pociekła cienka strużka krwi.
– Lucjusz…
– Uciekł – odparł Draco,
spuszczając wzrok. Hermiona spojrzała na chłopaka z niepokojem, a Severus
zaniósł się kolejnym atakiem kaszlu.
– Musisz go zabić, Draco –
powiedział słabo, a chłopak przymknął powieki. Lucjusz stanowił niemałe
zagrożenie, zwłaszcza jeżeli wiedział o zdradzie Severusa i Dracona. Młody
ślizgon zdawał sobie z tego sprawę w równej mierze co Snape, jednak zaczęły nim
targać wątpliwości. Z łatwością wymierzył w ojca różdżkę, a mimo to rzucenie
zaklęcia uśmiercającego nie przyszło mu tak łatwo. Potrząsnął głową, odganiając
od siebie niepewność i szybkim krokiem, bez słowa, oddalił się. Hermiona
spojrzała na Molly, która rzuciła jej przepraszające spojrzenie i złapała córkę
za ramię.
– Nigdzie nie pójdę, już
wystarczająco zawiodłam Hermionę – odparła stanowczo młodsza dziewczyna,
energicznie wycierając z policzka łzy. Spojrzenia dziewcząt spotkały się na
moment i Hermiona, przezwyciężając w sobie wszelki strach i złość, uśmiechnęła
się lekko.
– Idź, Ginny. Poradzę sobie.
– Hermiona, ja… Przepraszam cię.
Molly pociągnęła dziewczynę za
sobą, znikając po chwili za rogiem korytarza. Hermiona spojrzała na Severusa i
w jej oczach znów pojawiły się łzy.
– To moja wina. Moja tarcza nie
wytrzymała, a…
– Nie użalaj się. To do ciebie
nie pasuje – warknął Snape, a na jego ustach na moment zagościł kpiący
uśmieszek. Hermiona zaśmiała się cicho, wycierając rękawem łzy. – Wiem, że nie
mam prawa cię o nic prosić…
– Severusie, przestań – odparła
błagalnym tonem Hermiona. – Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Znajdę panią
Pomfrey, ona cię uzdrowi…
– Naprawdę chciałem o wszystkim
ci powiedzieć – wycharczał, zamykając oczy i próbując zignorować przeszywający
ból w piersi. – Gdyby nie słowo dane Potterowi i to, że… bałem się… cię
stracić…
Poczuł na twarzy dłoń dziewczyny
i uchylił powieki. Patrzyła na niego czule i w tej chwili miał wrażenie, że
cała złość ją opuściła. W jej oczach nie było krztyny nienawiści.
– Hermiona… Musisz… Musisz
pomóc Draco… – dodał, po czym przeraźliwie zakaszlał. Z jego ust polało się
więcej krwi, którą starła delikatnie. Złapał jej dłoń z niezwykłą siłą i
popatrzył na nią intensywnie.
– Nie zostawię cię tutaj…
– O kogo ty się martwisz –
warknął pogardliwie. Jego dłoń upadła głucho na ziemię, a Hermiona delikatnie
odwróciła jego twarz w swoją stronę.
– O ciebie, Severusie. Nie
darowałabym sobie, gdybyś przeze mnie zginął… – Z każdym słowem jej głos słabł
i ostatnie wyszeptała prawie bezgłośnie.
– Więc znajdź Draco i pomóż mu –
poprosił słabo, ale w jego oczach dostrzegła znajomy upór. Nie martwił się
tylko tym, że Lucjusz może mu zaszkodzić. Martwił się o swojego chrześniaka. Ta
troska ścisnęła Hermionę za serce i w przypływie tych emocji, kiwnęła głową.
Zacisnęła mocno powieki i złożyła ręce na kolanach.
– Pomogę.
Podniosła się z ziemi i zaczęła
szeptać cicho zaklęcia. Wokół ciała Severusa rozpostarła się błękitna poświata,
która po chwili zaczęła blednąć, aby w końcu stać się całkowicie niewidoczna.
Opuściła powoli różdżkę i jeszcze na moment uklęknęła przy Severusie.
– Wrócę tak szybko, jak tylko
będę mogła.
Mężczyzna nic nie odpowiedział.
Jego usta układały się w cienką linię, a nozdrza rozszerzały się kiedy nabierał
boleśnie powietrza. Położyła delikatnie dłoń na jego piersi i otwarła usta,
chcąc jeszcze coś powiedzieć, ale zawahała się. Zagryzła zęby, szybko wstała i
pobiegła za Draconem. Severus patrzył jak jej mglista sylwetka oddala się i z
kącika jego oka pociekła cienka strużka łez. Zamknął oczy i wypuszczając ciężko
powietrze z płuc, stracił przytomność.
Hermiona biegła co sił w nogach,
gorączkowo zastanawiając się, jak ma znaleźć Draco. Nie wiedziała, w którą
stronę mógł się udać, nie miała pojęcia skąd przybył Lucjusz. Możliwe, że on to
wiedział. I prawdopodobnie wrócił za nim tam, skąd przyszli.
Była wdzięczna Draconowi i chyba
tylko dlatego zgodziła się mu pomóc. Nie mogła znieść myśli, że zawdzięcza
życie chłopakowi, przez którego wcześniej o mało co nie zginęła. Te wizje
prześladowały ją ilekroć patrzyła na ślizgona, ale w głębi duszy czuła, że dług
wdzięczności rośnie z każdą chwilą. Uratował ją, a w walce pomógł Harry’emu.
Stanął w jej obronie przeciwko Lucjuszowi. Chyba nie mogła sobie wyobrazić
lepszego dowodu na jego prawdomówność.
Przebiegła po zawalonej ścianie i
potknęła się o wielki kamień. Poczuła szczypiący ból w dłoniach i zobaczyła na
ich wnętrzach głębokie otarcia. Złapała różdżkę i już miała rzucić zaklęcie
leczące, kiedy nagle na końcu korytarza dojrzała znajomą sylwetkę. Szybko
schowała się za zgliszcza i wstrzymała oddech. Greyback. Słyszała na jego temat
przerażające historie, a tej twarzy nie dało pomylić się z żadną inną. Kocie,
wąskie oczy okraszone ciemnymi rzęsami. Na głowie długie, tłuste włosy. I kły,
wyglądające jakby każdy z nich był specjalnie naostrzony, zupełnie jak u rekina. Hermiona
delikatnie wychyliła się zza zwalonych kamieni i przypatrzyła się mężczyźnie.
Miał długi, skórzany płaszcz, spod którego widać było nagą klatkę piersiową.
Owłosioną jak u zwierzęcia. Jego ręce były długie, a dłonie wielkie i równie
owłosione jak reszta ciała. Jedynie na twarzy nie miał zarostu.
Nagle po korytarzu rozległ się pisk.
Hermiona zakryła usta, kiedy
dojrzała leżącą przed nim postać. Ciało sparaliżował jej strach, kiedy
rozpoznała blond pukle i różową kokardę. Lavender… Przysunęła się do ściany,
próbując uciec przed wilkołakiem, a on bawił się z nią w kotka i myszkę. Śmiał się gardłowo, za
każdym razem, kiedy z jej ust padało błaganie o litość. Kiedy ona odsuwała się
o kilka centymetrów w tył, on robił krok do przodu.
W Hermionie zawrzała złość.
Ścisnęła w dłoni różdżkę i przełknęła ślinę. W tym samym momencie, wilkołak
znudzony zabawą, podszedł do nastolatki i złapał ją brutalnie za włosy.
Wrzasnęła przerażona i z bólu zaczęła wić się przed nim, sprawiając mu tym
jeszcze większą przyjemność.
– Puszczaj ją! – krzyknęła
Hermiona, wyskakując zza kamieni. Wycelowała różdżkę w mężczyznę, który
popatrzył się na nią lekko rozbawionym wzrokiem. Jego cienkie źrenice jeszcze
mocniej się zwęziły, kiedy dostrzegł jak drżą jej ręce.
– Albo co mi zrobisz? – odparł,
śmiejąc się zwierzęco. Hermiona poczuła dreszcz przebiegający wzdłuż jej ramion
i spojrzała szybko na Lavender. Była cała brudna, ale nie dostrzegła na
dziewczynie żadnych śladów krwi.
– Hermiona, pomóż – wyjęczała
słabo, po czym syknęła, kiedy Greyback mocniej ścisnął jej włosy. Młoda
dziewczyna klęczała koło niego, ściskając ręce na wielkiej łapie, wplecionej w
jej włosy. Po jej policzkach płynęły łzy, które wyryły w brudzie cienką bruzdę.
Patrzyła na Hermionę z niemal żałosnym błaganiem.
– Morda! – warknął mężczyzna.
Następne wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Hermiona nie zdążyła
zareagować – Fenrir Greyback podniósł Lavender z ziemi i przywarł zębiskami do
jej bladego ramienia. Nastolatka zawyła z bólu, a echo poniosło się i zmroziło
Hermionie krew w żyłach.
– Nie!
– Czekaj!
Zanim zdążyła zarejestrować obcy
krzyk, było za późno. Adrenalina, która uderzyła w jej żyły pozwoliła jej
przezwyciężyć strach i z końca różdżki w jednej chwili wyleciała wiązka
srebrzystego światła. Trafiła w ścianę obok wilkołaka i z donośnym hukiem
eksplodowała. Kawałki gruzu wyleciały w powietrze, a do góry uniosła się gęsta,
dymna zasłona.
Hermiona wstrzymała oddech i
podbiegła do leżącej wśród kamieni Lavender. Greyback wylądował niedaleko za
nią. Klęcząc koło nieprzytomnej dziewczyny rzuciła Drętwotę na wilkołaka i
sprawdziła koleżance puls. Żyła. Na jej ramieniu widniała paskudna, rozszarpana
rana po ugryzieniu, a twarz pokryta grubą warstwą kurzu wykrzywiała się w
potwornym grymasie.
– Lavender – szepnęła Hermiona,
próbując ocucić dziewczynę, jednak na niewiele się to zdało. Dziewczyna
jęknęła, ale nie otwarła oczu ani nie powiedziała ani słowa. Była półprzytomna,
odczuwała ból i reagowała na niego, ale nic poza tym. – Cholera, Lavender…
Hermiona usłyszała kroki
zbliżające się w jej stronę. Podniosła różdżkę i wycelowała ją do góry, ale
kiedy dostrzegła postać Dracona, z jej gardła wydobył się jęk ulgi.
– Granger, cholera jasna, kiedyś dasz się zabić przez ten swój pieprzony honor – powiedział, a
widząc krew na bluzce Lavender, odsunął się z krzywym wyrazem na twarzy.
– Ugryzł ją –
szepnęła Hermiona, siąkając nosem.
– Czy ona…
Przez moment Hermiona wpatrywała
się w bladą twarz dziewczyny i nie do końca świadomie, otarła jej policzki z
kurzu. Nie darzyła młodszej dziewczyny szczególną sympatią, ale nie była bez
serca. Mimo powierzchowności, z jaką Brown oceniała ludzi i małą wiedzą, jaką
posiadała o życiu, Hermiona miała wrażenie, że Lavender była po prostu naiwną,
niedojrzałą dziewczyną. Nigdy nie robiła nic świadomie, aby komuś zaszkodzić. I
była wierną przyjaciółką, choć wiele osób stwierdziłoby inaczej.
– Nie możesz jej pomóc? – Hermiona pokręciła przecząco głową. – Więc zbieraj dupę, musimy wracać do Snape’a.
Popatrzyła na niego z wyrzutem.
– Jak nie umiesz okazać serca, to
mógłbyś chociaż milczeć.
– A co to da? Powiesz mi? –
spytał Draco głośniej. Mierzyli się przez moment spojrzeniami, a w tej chwili
stało się jasne dla obydwojga, że są równie uparci. – Stało się, ugryzł ją.
Koniec tematu. Są inni ludzie, którymi trzeba się zająć.
– Hermiona?
Ten cichy głos należał do
Neville’a. Hermiona zwróciła na niego załzawione oczy i poczuła, jakby jej
serce ponownie stanęło. Przycisnęła dłonie do ust, powstrzymując płacz. Na rękach chłopaka wisiało bezwładne ciało Parvati Patil. Jej czarne, długie włosy
falowały w rytmie jego kroków, a bezwładna ręka zwisała w powietrzu. W jej szyi ziała przerażająca, ogromna dziura,
na widok której Hermionie i Draconowi zrobiło się niedobrze. Krew, kropla za
kroplą, skapywała na brudną posadzkę.
Czas zatrzymał się w miejscu po
raz kolejny. Kolejne martwe ciało przelało czarę rozpaczy i Hermiona nie
potrafiła dłużej powstrzymywać łez. Wszystkie życia zabrane przez
wojnę skończyły się zdecydowanie za wcześnie. Nikt z nich nie będzie miał
okazji przeżyć wszystkich pięknych chwil, jakie życie niosło ze sobą. Śmierć
postanowiła zabrać ich do siebie rękami najokrutniejszych ludzi jakich Ziemia
nosiła.
Neville zadrżał i zmęczony upadł
na ziemię. Przyciskał martwe ciało dziewczyny mocno do siebie, a na posadzkę
obok niego upadł miecz Gryffindora. Hermiona nie potrafiła nawet
wyobrazić sobie, co w tej chwili czuje chłopak. Przez krótki moment, kiedy
myślała, że Severus umarł… Jej serce wydało się pęknąć na milion kawałków.
Ulga, jaka spłynęła na nią miała nigdy nie być dana Neville’owi. Wstała powoli i podeszła do
chłopaka, klękając koło niego. Wzięła w ręce miecz i przypatrywała się mu
niewidzącym wzrokiem. W tej chwili w jej głowie rozbrzmiewał melodyjny śmiech
Parvati. Widziała jej piękne, roześmiane oczy.
– Nie mogłem jej uratować –
wyszeptał cicho Neville, patrząc na miecz ściskany przez Hermionę. – Ten wąż,
on… Pojawił się znikąd…
– Wąż? – spytał przytomnie Draco,
a Hermiona natychmiast otrzeźwiała. Spojrzała na Neville’a z otwartymi ustami,
kiedy zdała sobie sprawę, że klinga pobłyskująca w świetle świec naznaczona
jest czarną krwią.
– Neville, co ty zrobiłeś?
– Uciekaliśmy, kiedy on się
pojawił… – powiedział słabo chłopak. Zacisnął dłonie na ciele Parvati i
przełknął głośno ślinę. – Wyrósł dosłownie spod ziemi. Był… wielki. Rzucił się
na nas, my… broniliśmy się jak tylko mogliśmy. – Na moment na korytarzu zapadła
cisza. Nawet Draco nie zamierzał pospieszać chłopaka, za co Hermiona była mu
wdzięczna. – Odepchnął mnie i wtedy zobaczyłem tiarę.
– Jaką tiarę? – zdziwił się
Draco.
– Przydziału. Koło niej siedział
jakiś ptak. Patrzył się na mnie tak jakby… Chciał mi coś powiedzieć…
– Nonsens, ptaki nie… – prychnął
blondyn, ale Hermiona rzuciła mu mordercze spojrzenie, nie dając szansy na
dokończenie zdania.
– Poważnie wam mówię! – sapnął
Neville. – Wziąłem miecz i jak się odwróciłem ona…
Ścisnął ciało Parvati, a z jego
oczu poleciały łzy.
– Zabiłeś węża? – wyszeptała
Hermiona, a kiedy Neville przytaknął poczuła, jakby wielki kamień spadł z jej
serca. – Neville nawet nie masz pojęcia co zrobiłeś!
Chłopak skurczył się, a Hermiona
położyła na jego ramieniu rękę.
– Nie mogłem jej uratować… –
powtórzył cicho.
– Możliwe, że uratowałeś o wiele
więcej osób – odparła Hermiona, nie do końca wiedząc, czy taki argument w
jakikolwiek sposób pocieszy przyjaciela. Neville jednak uśmiechnął się słabo.
– Granger – powiedział nagle
Draco, a wtedy do uszu Hermiony dotarły krzyki dochodzące zza rogu.
– Neville, chodź z nami. Mamy wojnę do wygrania.
Wielkie oczy Neville’a zwróciły
się w stronę Hermiony, a jego głowa ociężale opadła w dół. Opuścił ciało
ukochanej na ziemię i ostatni raz patrząc na nią z utęsknieniem, wstał na równe
nogi.
Draco rzucił się do biegu, ledwie
raz oglądając się za siebie. Hermiona ciągnęła za rękę swojego przyjaciela,
który dość przytomnie ściskał w rękach różdżkę. W drugiej trzymał miecz Godryka
Gryffindora.
Przez głowę każdego z nich
przewijały się rozmaite myśli. Draco w duchu musiał przyznać, że zaskoczyła go
odwaga Longbottoma, o którą nigdy nie śmiałby go podejrzewać. Zabił Nagini –
węża, którego on sam bał się jak mało czego. Wielka kreatura napawała go nie
tyle strachem co obrzydzeniem. Ilekroć pojawiała się na zebraniu śmierciożerców
nie wiedział, gdzie ma podziać oczy. Starał się z całych sił nie patrzeć jej w
oczy, bo bał się, że jeśli to zrobi, wąż od razu się na niego rzuci i pożre go
żywcem. Widział, do czego jest zdolna. Rana jaką miała na szyi mulatka nie
umywała się do niektórych obrazów, które właśnie stanęły Malfoyowi przed
oczyma.
Martwił się za to o stan
psychiczny Granger. Widział w jej zachowaniu, że jest na granicy załamania.
Ogrom śmierci, z jakim dzisiaj się spotkała niejednego dorosłego śmierciożercę
mógłby przerazić. Nie dziwił się więc ani trochę jej łzom. Nie, żeby cokolwiek
go obchodziły. Chciał tylko, żeby przeżyła. Był jej to winien i obiecał sobie,
że od tego właśnie zacznie. Od utrzymania szlamy przy życiu. Kiedyś wyśmiałby się za takie
myśli. Kiedyś w ogóle nie pomyślałby o niej, jako o człowieku. I kiedyś tak
było. Draco sam zastanawiał się, jak to możliwe, że zarówno Potter jak i on tak
łatwo uwierzyli w jego prawdomówność. Jedynie przez moment wahali się, ale po usłyszeniu wyjaśnień, po prostu uwierzyli. Wtedy zdał sobie sprawę, że mają to czego
jemu zawsze brakowało. Pewien rodzaj ludzkiej empatii. Zaufania, które dla
jednych mogłoby wydawać się naiwne – wszak mógł ich prowadzić prosto w pułapkę. Nie polubiła go i wcale tego nie
oczekiwał. Ale kiedy stanął naprzeciw swojego ojca nie zawahał się ani na
moment przed uratowaniem jej.
Niezauważeni dotarli do holu,
gdzie rozegrała się wcześniejsza walka. Hermiona ominęła ciało Rudolfa i podbiegła do ciała
Severusa i uklęknęła przy nim, z przerażeniem stwierdzając, że jest
nieprzytomny.
– Zabierzemy go do jego komnat –
zarządził Malfoy bez wahania, na co Neville nieśmiało pokiwał głową.
– Trzeba znaleźć panią Pomfrey… –
zaczęła Hermiona, ale Draco wszedł jej w słowo.
– Znajdź Pottera. Snape sobie
poradzi, a ten idiota pewnie wystawił się Voldemortowi na tacy.
– Myślisz, że to on sprowadził do
Hogwartu Nagini? – spytała Hermiona, a im dłużej się nad tym zastanawiała tym
bardziej dostrzegała w tym sens.
– A masz na to inne wyjaśnienie? Sam
wpadł na to, że trzeba ją zabić, a po tym co powiedział mu Snape… Musisz mi
przyznać rację, Granger, czy tego chcesz czy nie, ale wątpię by Potter słuchał
poleceń.
– Do posłusznych raczej nie
należy – wymamrotała dziewczyna, zerkając na nieruchomą twarz Severusa.
Zmarszczyła brwi i po chwili namysłu, zamknęła oczy i wypuściła głośno
powietrze. – Masz rację, Malfoy.
Neville otworzył szerzej usta, a
wspomniany ślizgon popatrzył na Hermionę z niepewnością.
– Zapisz datę, Longbottom,
inaczej nikt mi nie uwierzy – parsknął Draco, zarabiając rozbawione spojrzenie
gryfonki.
– Już ci powiedziałam. Masz
zalążki inteligencji. Ale tylko tyle – odparła, a Neville uśmiechnął się słabo,
patrząc na Dracona, który również uniósł kącik ust. Przez chwilę zdawało się,
jakby świat wokół nich nie istniał. jakby wojna była niczym więcej, jak iluzją. Złym snem. – Masz rację, że Harry nie jest cierpliwy ani
posłuszny. Cokolwiek zrobił lub zamierza… Nawet najlepszymi argumentami nie dam
rady go przekonać. A jeśli oddał się Voldemortowi…
– Przypadkiem nie rzucaj mu się
na ratunek – dopowiedział Draco.
– Zaopiekujcie się nim, proszę –
wyszeptała, podnosząc się z klęczków. Młody Malfoy spojrzał na nią marszcząc
brwi. Nie spodziewał się tego, co działo się między jego ojcem chrzestnym a
Granger. Dziwnie nie czuł się z tym tak źle, jakby się spodziewał. Kiwnął głową
i dał znak Neville’owi. Wyciągnęli różdżki i ciało Snape’a powoli uniosło się
nad ziemię.
Ze łzami w oczach odebrała od
Neville’a miecz Gryffindora i patrzyła, jak chłopcy znikają z zasięgu jej
wzroku z nieprzytomnym Severusem. Dopiero po chwili zmusiła się do ruszenia w
przeciwnym kierunku.
No? Podobało się?
Rozdział dłuższy i było więcej Severusa, a mam wrażenie że i akcji w tym rozdziale nie zabrakło. Piszcie, co sądzicie.
Rozdział dedykuję, każdej osobie, która skomentowała moje opowiadanie na tym blogu. Każda pochwała z waszej strony i każde wytknięcie błędu daje mi motywację do dalszej pracy (co wiecie bo piszę to pod każdym rozdziałem, ale żebranie o komcie jest passe :D).
Szczególne podziękowania dla: SnowCake, bullek oraz kmer f.
Rozdział 34 pojawi się za tydzień, 9 kwietnia.
Dziękuję za uwagę. Do zobaczenia za tydzień :)
Wspaniały aż się po płakałam, mam jedynie prośbę nie uśmiercaj Severusa.
OdpowiedzUsuńNie płacz, Severus to twardy facet.
UsuńWiem, wiem ale proszę niech nic mu nie będzie ��
UsuńOdświeżyłam stronę...
OdpowiedzUsuńJEST! NOWY! DŁUGI!
A więc nadszedł czas celebrowania: Najpierw światło - Nox! Potem lampka czerwonego wina - Accio! I Einaudi Ludovico w tle - Sonorus! Tak! Teraz mogę zacząć...
Na gacie Salazara!!! Popłynęłam, czytałam z fascynacją, rozpływałam się w zachwycie całkowicie (wiesz nad kim :D)!!! Po prostu przykleiłam się do ekranu!!!
Jak zawsze świetny klimat - teraz duszny i nieprzyjazny. Tak, to nie czas dla bohaterów, wybór istnieje tylko między złem a złem, nic nie jest już czarne i białe. Chociaż... jest jeszcze zieleń... niosąca nadzieję... ale niosąca też śmierć...
TAK! TAK! TAK!!! Masz rację, teraz będzie o Severusie <3 Wreszcie się doczekałam! Jest SZAŁOWY i CUDNY! Po prostu mniam! Snape z krwi i kości! Człowiek starego Dumbla na dobre i na złe, wykonujący trudną i niewdzięczną misję. Skomplikowany facet z cudowną dawką sarkazmu i powagi. Mroczny, zimny i cyniczny nawet wtedy, gdy zaczyna coś czuć. I naturalnie wie, że dostanie to, czego chce. Niezależny nawet w obliczu śmierci...
Hermiona - kupuję ją taką. Niby twarda, ale nie do końca opanowana. Powoli zaczynająca rozumieć, że nie tylko jej sypnęło się życie. Napięcie między nią a Severusem udziela się czytelnikowi. Ich relacje, sytuacje, w których żadne nie chce ustąpić, to odchodzenie i powroty... Magia spojrzeń dopełnia całości.
Malfoy nieźle się wyrabia. Ale któż by się nie wyrobił przy takim wzorcu jak Snape :)
Na koniec to,co mi się nie podobało... no, tego... no... przecież jeszcze przed chwilą wiedziałam... WIEM! Było kilka literówek! I kilka drobiazgów stylistycznych. Ale to pewnie znowu chochliki kornwalijskie :D
PS1
Zrób ze mną co chcesz: wyślij na Syberię, każ wyprowadzać na spacer sklątki tylnowybuchowe, wydaj za Lockharta, nakarm słodyczami od bliźniaków, ale... WYLECZ GO!!
PS2
Spisałaś się na medal. Rozdział był długi, zastosowałaś winrara dla Seva (choć rozdarłaś moją duszę na strzępy, gdy oberwał niewybaczalnym).
A więc Toffi odwołane! Należy ci się butelka Ognistej! Tak jak obiecałam!
Do tego może jeszcze jakaś buteleczka Felix Felicis... ale to dopiero jak Mistrz wyzdrowieje. W końcu ktoś musi uwarzyć takie cudo...
Do przeczytania i napisania za tydzień,
SnowCake
Dokładnie zgadzam się z tb nie Severus żyje!!! Sevmione górą :***
UsuńPani Snape
Niech* Severus żyje!!!!
UsuńSnow, Pani Snape, proszę o spokój! Co wy, w Severusa nie wierzycie? Cierpliwości :)
UsuńCo do reszty.
Snow, mam zaciesz kiedy czytam Twój zachwyt nad Snapem. Prawdziwa Sevmionka z krwi i kości, no po prostu twarz sama mi się śmieje :)
Hermiona według mnie jest najbardziej złożoną postacią w całej sadze. Poza samym Voldemortem. Cieszę się, że Ci się podoba, bo naprawdę starałam się ją stworzyć dobrze.
Rozdział nie jest betowany, co oczywiście nie jest usprawiedliwieniem dla literówek, ale nie mam w tej chwili lepszego argumentu ;-;
PS1 nie wyślę Cię na Syberię. Ani nie wydam za Lockharta. Kaman, co z Wami, tak łatwo wątpicie w Seva? :v
PS2 Ognistą wyślij sową, będzie bezpieczniej niż Pocztą.
Dziękuję za jak zwykle cudowny komentarz <3
Do zobaczenia za tydzień
O nie, nie! Żadna Snaperka nigdy nie zwątpiłaby w swojego ulubieńca! Co to to nie!!! Ale znamy możliwości naszych wspaniałych Autorek... nigdy nie wiadomo, co im tam w główkach się zalęgnie. Taka Rowling na przykład. Uśmierciła Seva, bo - jak głoszą wiarygodne źródła - sama się w nim podkochiwała i nie mogła znieść myśli, że mógłby znaleźć szczęście w ramionach innej kobiety :D A ostatnio Lamia? Przyprawiła nas o zawał serca! Ja wiem: To Nie Tak Miało Być. No właśnie, nie tak...
UsuńPrzykłady można by mnożyć. Więc teraz po prostu dmuchamy na zimne: najpierw prośba, potem błagania, następnie szantaż, aż w końcu ostateczność - Obliviate!
PS.
Ja bym tę Maltę Severusowi zamieniła na Seszele. Tam jest pieeeeeeeęknie! Ale jak już go na zasłużone wakacje wyślesz, to podaj dokładny termin, miejsce i nazwę hotelu. Na pewno dojadę :D
Samych twórczych pomysłów życzę
SnowCake
Rozdział wspaniały. Cuuuuudo nie mogę się doczekać kolejnego również proszę żeby Severus przeżył. Piszesz cudownie powinnaś wydać książkę pt.,, Miniaturki Hogwartu. Sevmione bo warto walczyć o miłość"no po porostu to co tworzysz to cudo. A i nie da się wstawić szybciej następnego rozdziału?
OdpowiedzUsuńW tygodniu dzień w dzień jestem w pracy, więc niestety odpuszczam sobie pisanie i publikowanie. Najwcześniej może to być piątek popołudniu :)
UsuńI bardzo dziękuję za tak miłe słowa. Do książki mi jeszcze daleko, ale mimo to cieszę się, naprawdę, że tak pozytywny odbiór ma to co piszę.
Pozdrawiam serdecznie <3
W takim razie bardzo bym Cię oto prosiła żeby kolejny rozdział pojawił się w piątek :*
UsuńP.S. Moim zdaniem jakbyś to Ty napisał całą sage HP byłaby lepsza od Rowling i Sev by żył :D
Pozdrawiam Cię buźka ;*
Rozdział pojawi się w takim razie jutro w okolicach 17 :)
UsuńI PS: pochlebiasz mi, naprawdę, ale szybciej zgubiłabym się w wątkach niż skończyła pisać pierwszy rozdział :> a Rowling uważam, że dobrze zrobiła zabijając Seva. Moja wersja różni się między innymi tym, że ja zmieniam jego przeszłość i co za ty idzie - ma jakieś szanse na przyszłość. :)
Pozdrawiam cię serdecznie!
*wciąż zacieszona* Hachi
Bardzo dziękuję :* i fakt ale i tak to co tworzysz to cudo aż zazdroszczę ;)
UsuńEee ... Nie moge no nie :O
OdpowiedzUsuńRozdział chyba najlepszy jaki kiedykolwiek powstał ! Tyle Severusa mam nadzieje, że jednak nic mu nie bedzie :* a jeszcze wiecej informacji które bombardują mi głowę dobrze, że rozdział pojawi sie za tydzień bo juz się nie moge doczekać :*
Jestem w ogromnym szoku ! Nic sensownego nie potrafię napisac przynamniej na razie
Duzo duzo weny zycze Hachi !
Cmok cmok
<3
Cmok cmok Kochana <3
UsuńNo w końcu musiały się pojawić sensacje, które trzymał w sobie Sev :D Hermiona za coś musi go przecież znienawidzić, buahaha.
<3
Cudowny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam go już kilkakrotnie.
Wyczekiwane przeze mnie spotkanie twarzą w twarz SS i HG :) Nie zawiodłam się! Wspaniale czytało się ten fragment, gdzie Severus próbuje "ulżyć" swojemu sumieniu tłumacząc Hermionie kwestię śmierci jej rodziców, ale jakoś w głębi duszy czuję, że nie tylko o jego sumienie chodziło... W sumie przyznaje to później, gdy szepcze, że bał się ją utracić. A Hermiona? Pełna uczuć do tego wrednego mężczyzny, powoli znów pękająca od nadmiaru emocji. Targana między miłością i nienawiścią. On skrywający swoje uczucia do niej, choć przy niej tracący swoją maskę… Tak jak napisała SnowCake - napięcie między tą dwójką udziela się czytelnikowi. Wciąga. Hipnotyzuje.
Uwielbiam Twojego Severusa. Wzruszyłam się jak Hermiona, gdy Severus oberwał zaklęciem. Zwyczajnie się popłakałam... I podpisuję się obiema rękami i nogami pod tym, co pisały inne osoby - nie uśmiercaj go. Strasznie szkoda byłoby utracić taki wspaniały charakter. Cudownie ukazałaś wierność Severusa Dumbledorowi, jego troskę o Draco, nawet skrywaną troskę o Harry'ego oraz wiarę w ludzi (mimo wszystko miał nadzieję, że Lucjusz, chociaż wobec syna ma pozytywne uczucia)... A przy tym wszystkim pozostawiłaś go cynicznego, złośliwego i "obojętnego". Ten komentarz o trzymiesięcznych wakacjach... Chyba tylko Sev stojąc na polu bitwy może myśleć o wypoczynku na Malcie :D Oczekuję jeszcze więcej severusowej obecności za tydzień :))
Hermiona, nadal kobieca. Pełna emocji, uczuć. Twarda, ale ledwo nad sobą panująca. Wściekła na Severusa, ale gotowa oddać za niego życie. Próbująca ratować tych, którzy ją tyle czasu okłamywali. Nie ufająca do końca Draco, ale biegnąca mu na pomoc. Wielkie serce, mimo zranienia przez najbliższych, wciąż dbające o innych. Jest złożoną postacią. Niemal tak bardzo, jak Severus.
Ciekawie rozbudowujesz postać Draco. Chłopak walczy z wpojonymi mu do głowy przez wychowania zasadami. Choć nie do końca pokonał swoje uprzedzenia, to obiecuje sobie chronić Hermionę. Dobrze, że ukazałaś jego rozterkę dotyczącą walki z ojcem. To także pokazuje, że ma uczucia, że mimo wszystko kocha ojca... Boję się, że w ostatecznym starciu z Lucjuszem te uczucia mogą go zgubić, ale dzięki temu Draco pozostaje bardziej ludzki. Jego osoba jest pełna sprzeczności. Rozum walczy z wychowaniem, wiara w chrzestnego z miłością do ojca… Obok toczącej się wojny, Draco toczy wojnę dodatkowo z samym sobą. Mam nadzieję, że ostatecznie całkiem zwycięży w nim dobro, a nasi bohaterowie, szczególnie Gryfoni, zobaczą jego ludzką twarz.
Neville ukazany, jako niczego nieświadomy bohater wyszedł Ci uroczo. Podoba mi się moment, gdy Draco sam przed sobą przyznaje, że chłopak go zaskoczył odwagą. A sam Longbottom bez zawahania unosi różdżkę, by z nim przenieść Severusa. Dobroduszny, wierzący w ludzi Neville.
Kilka literówek się w tekście zapodziało. Ale za tak długi i emocjonujący rozdział należą się same pochwały, więc nie będę się czepiać :D
Dziękuję za wyróżnienie mnie w podziękowaniach :) To ja składam Tobie podziękowania za cotygodniową (no teraz akurat była dłuższa przerwa) dawkę emocji! Wzruszam się, śmieję i niecierpliwię czytając kolejne zdania Twojego opowiadania. Oczekuję z niecierpliwością przyszłej soboty :)
Dużo weny życzę! Oby kolejny rozdział poruszył nas tak samo, albo i bardziej jak ten :)
Pozdrawiam wiosennie,
kmerf
Mam taki zaciesz, jak czytam Twoje komentarze, ze sobie nawet nie wyobrażasz.
UsuńCieszę się, że udało mi się wzbudzić w Tobie tyle różnych emocji. To jest chyba najpiękniejsze uczucie ze wszystkich jakie towarzyszą autorom wszelkich opowieści - kiedy czytelnik przeżywa.
Severus i Hermiona to jest dla mnie mieszanka wybuchowa, ale nie uważam, że w obliczu takiej rozmowy którekolwiek z nich zmusiłoby się do krzyku. Są opanowani i dla mnie cierpienie u nich objawia się właśnie w ten sposób. Po cichu. Pierwsze emocje z początku, kiedy Hermiona dowiedziała się o usunięciu jej pamięci były inne. Wtedy byli sami, teraz w ich otoczeniu znajdowały się inne osoby, a Hermiona nie jest typem osoby, która przedkłada siebie ponad innych. Cierpi w samotności.
A Draco dostał ode mnie ważne zadanie, o czym jeszcze nie dane będzie Wam się przekonać. Dopiero po wojnie jego prawdziwa natura zacznie się objawiać w dość... niecodziennym wydaniu.
A Neville po prostu jest uroczy! Nic na to nie poradzę, że taka ciamajdowatość jest słodka w jego wykonaniu :)
Kolejny rozdział będzie emocjonujący, ale w końcu musi zostać poruszony wątek, który od dawna przycichł. W końcu ktoś jeszcze cierpi w samotności.
Do zobaczenia za tydzień,
wiosennie również
Hachi
W chwili obecnej sporo osób cierpi w Twoim opowiadaniu... Chocby Harry, Tonks, Neville... Oczywiście miłośniczki sevmione zwracają uwagę głównie na swoich ulubieńców, ale faktycznie są jeszcze inne postacie, które zasługują na zatrzymanie się przy ich uczuciach oraz przemyśleniach.
UsuńSeverus i Hermiona dobrali się jeśli chodzi o sposób przeżywania cierpienia. Oboje w ciszy, w samotności. Choć ona ze względu na sytuację i innych ludzi, a on chyba w większej mierze w imię swojej dumy oraz reputacji.
Cieszę się, że sprawiłam Ci radość komentarzem :) Aż żałuję, że tyle wcześniejszych rozdziałów zostawiłam bez komentarza... Jednakże przeczytałam większość historii jednej nocy i nie myślałam o komentowaniu, a o tym, by jak najszybciej poznać losy bohaterów :D
Odliczam czas do soboty :)
kmer f
Na tym blogu jestem dopiero od 3 dni, mimo to zdąrzylam przeczytać wszystkie te niesamowite rozdziały. Historia bardzo mnie wciągnęła z niecierpliwoscią czekam na dalszy ciąg wydarzeń. Postaram sie teraz komentować każdy Twój nowy rozdział aby nie było ci smutno i abyś miała świadomość ze ktoś czyta to wspaniałe opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny.
Ania
Oh no teraz to zdecydowanie nie jest mi smutno. Dziękuję bardzo :)
UsuńI cieszę się, że podoba Ci się taka moja wersja HP.
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Naprawdę świetny rozdział, ogrom akcji bitwa śmierć tylu osób. Severus przepraszający chronione w obliczu śmierci i jego niespodziewane przeżycie. A w końcu zalążki przyjaźni gryfindor slytherin??????
OdpowiedzUsuńTo zabrzmiało tak przewidywalnie ;-; Ale tak, można powiedzieć, że Slytherin i Gryffindor doszły do porozumienia :)
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam!
Genialny. Podziwiam to, jak potrafisz wszystko opisać w tak przejrzysty, przejmujący sposób.
OdpowiedzUsuńDziękuję :')
UsuńJa powoli (jak czas mi na to pozwala) zabieram się za czytanie Twojego dorobku, który muszę przyznać - jest imponujący.
Pozdrawiam
W pierwszej kolejności przepraszam, że tak bardzo się spóźniłam. Ostatnio krucho u mnie z czasem wolnym, więc właściwie dopiero dziś wzięłam się za przeczytanie.
OdpowiedzUsuńRozdział był bardzo długi i jeszcze bardziej emocjonujący.
Wstrzymałam oddech, kiedy zielony promień ugodził w Severusa. Przez chwilę obawiałam się, że faktycznie zginął, ale hej! Severus to twardziel jakich mało, nie straszna mu żadna Avada.
Szkoda mi Neville'a, lecz jednocześnie go podziwiam. Niewielu ludzi byłoby w stanie tak szybko przeskoczyć nad śmiercią bliskiej osoby i ruszyć do dalszej walki.
A sceny Severus x Hermiona - cud, miód, orzeszki.
Bez dalszego przeciągania, lecę do następnej notki.
Trzymaj się :)
Bullek, kochana, właśnie zastanawiałam się gdzie się podziałaś.
UsuńMiło mi jednak, że nie zapominasz o mnie nawet w takich okolicznościach.
Niezmiernie cieszę się, że podobał Ci się rozdział i zgadzam się z Twoimi odczuciami co do Neville'a i Snape'a.
Pozdrówka :)
Zastanawiam się, czy człowiek podczas wojny, kiedy dopiero co patrzył na śmierć rówieśnika, planuje wakacje. Domyślam się, że pewnie było w tym coś z sarkazmu, ale strasznie mnie gryzie, że wszyscy zapomnieli o Lupinie. Zaraz po jego śmierci Tonks wpadła w taką rozpacz, ale to tyle. Nikt już nie pomyślał o nim. Nic się nie stało. Przecież to tylko Lupin, w końcu w tym opowiadaniu nic nie znaczy. Tak właśnie go przedstawiłaś. Zginął, a bohaterowie zamiast sobie nareszcie uświadomić, że być może za kwadrans podzielą jego los, myślą o tym, że PO ZAKOŃCZENIU wojny (i to po zwycięskim zakończeniu, inaczej być nie może) odpoczną. Jakby śmierć ich nie dotyczyła. Takie przemyślenia są dobre na koniec, kiedy już wywleką martwe ciało Voldemorta do oddzielnego pomieszczenia. Nie dlatego, że ich optymizm jest nierealny (bo może być realny, przypuszczam, że wielu miało nadzieję, że przeżyją wojnę), ale dlatego, że takimi komentarzami NARRATORA (który jest obiektywny) robisz Czytelnikom spoiler. Ja to lubię, ale ludzie w większości się denerwują, kiedy ktoś spoileruje.
OdpowiedzUsuńWidzę, że Snape znowu zdobył się na prawdomówność. Normalnie chwila szczerości. Najwyższy czas, bo Czytelnicy długo na to czekali (powiem szczerze, że to chyba jedyna tajemnica, którą udało Ci się utrzymać dostatecznie długo, żeby wywołać we mnie napięcie - tajemnica związana z Hermioną i Voldkiem).
*Cały czas się łudzę, że Hermiona nie ma być żadną bronią, a to tylko błędna interpretacja Zakonników pozbawionych przywódcy*
Ech, czyli jednak. Voldek nadal poluje na Hermionę (to dziwne, że jeszcze żaden śmierciożerca nie próbował jej porwać, mimo że od dawna są już w szkole), ale tajemnica dotyczyła jedynie śmierci rodziców Hermiony. Szkoda, że prawie każda autorka opka z jakimś ,,mione" musi ich zabić. Najczęściej dzieje się to w Dramione, w Sevmione rzadziej (bo zazwyczaj jej rodzice są całkowicie pomijani, więc tu jest plus, że poświęciłaś im kilka dłuższych chwil w całym fanfiku), ale czytałam już bardzo dużo opowiadań i jednym jedynym opkiem, w którym występują (a nawet nie giną) rodzice Hermiony są ,,Przemiany" (Voldmione - a i nie jestem pewna, bo przeczytałam tylko kilka rozdziałów, ale na początku byli). Ok, ale zostawmy Grangerów w spokoju, bo przerwałam Snape'owi.
No to zaorał. Snape oczywiście. Trochę zbyt gładko to powiedział (jakby wcześniej przygotował sobie tę mowę), ale wybaczam mu, bo Snape potrafił świetnie maskować swoje uczucia, więc jąkanie się w takiej sytuacji nie byłoby zbyt snejpowe.
Coraz bardziej denerwuje mnie ta płaczliwa Hermiona. Pamiętasz, jak Cię wcześniej pochwaliłam (w sumie za to wiele razy chwaliłam), że dość dobrze wczuwasz się w Granger (jak na ten typ opowiadania)? Muszę teraz Cię skarcić, bo naprawdę ciężko było złamać Granger, a u Ciebie ona płacze praktycznie cały czas. Rozumiem - śmierć rodziców, torturowanie Pottera, zabicie Rona... Ale bardziej widziałabym tu szok, gniew i ogromną gorycz, a dopiero potem łzy! A ona zachowuje się jak wrażliwa dziewczynka. Do cholery, jest wojna! Snape faktycznie wybrał sobie doskonały moment na chwilę szczerości. A jeśli już postanowił wykorzystać swoją ogromną empatię, Hermiona powinna wykazać się rozsądkiem i zepchnąć wszystko na drugi plan, bo przez takie zachowanie za kilka minut może dołączyć do rodziców wcześniej, niż się jej zdaje.
No tak, jak zwykle wina Rona. Współczuję mu, bo w Twoim opowiadaniu jest takim Tuskiem, z tą jedną różnicą, że on (Ron) akurat nic złego nie zrobił. Dlaczego zrobiłaś z niego świnię, która doniesie na każdego? Już wystarczająco obrzydziłaś nam jego postać, nie musiałaś dodawać tego, że Ron wygadał się o ich położeniu, choć podobno nawet sama Hermiona nie wiedziała, gdzie są. A już na sto procent nie Ron. Po wojnie wyruszył na ich POSZUKIWANIE, więc nie mógł wiedzieć, gdzie dokładnie są. Mogłaś upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - trochę odbudować wizerunek śmierciożerców w naszych oczach (zrobiłaś z nich idiotów, więc gdyby sami odnaleźli Grangerów, trochę by się to poprawiło), a Rona mogłaś zostawić w spokoju, żeby dodatkowo go nie cisnąć. To jeszcze bardziej odebrało realizm tej postaci. Rozumiem, że Ron był wściekły i rozgoryczony, że Hermiona odrzuciła jego zaloty, ale wątpię, żeby był aż tak żałosny, prostacki i nierozsądny, żeby w ten sposób się na niej mścić. Albo żeby był tak słaby. Ron był bardzo inteligentny, dał sobie radę ze szmalcownikami, mimo że pierwszy raz stanął twarzą w twarz z poważnym zagrożeniem. A Ty dalej po nim ciśniesz, mimo że już dawno go zabiłaś i nie zagraża związkowi Snape'a i Hermiony. Podejrzewam, że chciałaś trochę odciążyć Snape'a, podzielić winę za śmierć Grangerów między niego a Rona, ale to naprawdę nie wyszło dobrze. Wręcz przeciwnie. Zrobiłaś ze Snape'a tchórza, który próbuje się ukryć za plecami dzieciaka, żeby Hermiona tak bardzo się nie pogniewała.
OdpowiedzUsuńNa bór zielony, przestań robić ze Snape'a takiego pyskatego gimbusa! Jego rozmowa z Hermioną była nawet całkiem udana, prawie słyszałam w jego słowach prawdziwego Snape'a, ale po jaką cholerę był ten komentarz do Kingsley'a? ,,Jakby interesowało mnie twoje zdanie, to bym o nie poprosił" - po co to? Snape mógł po prostu na niego popatrzeć i sobie pójść, ale nie, musiał odpyskować jak dziecior, bo nie byłby czarnowłosym nietoperzem.
Zasadzka. [*] Widzę, że śmierciożercy z rozdziału na rozdział są coraz bardziej naiwni.
Dziwne, że Lucjusz wdaje się w dyskusję z Severusem, zamiast atakować. To jest charakterystyczna cecha tych głównych złych, ale najwyraźniej Malfoy trochę za bardzo zainspirował się Voldkiem. :D
Kisnę z tego:
http://4.bp.blogspot.com/-Z_UzBrrmbCo/U4SJCVjuvPI/AAAAAAAAKtQ/2t6bGDHcG0E/s1600/10410479_453615648074761_4404359383856362500_n.jpg
XD
Lucjusz nie spodziewał się zdrady Snape'a? A po przeczytaniu całej serii wywnioskowałam, że spodziewałby się przede wszystkim tego. Lucjusz nie lubił Snape'a, był o niego zazdrosny i wypatrywał jego klęski. A co do Dracona... No cóż, nie rozumiem tej Twojej interpretacji, wydaje mi się, że czytam o zupełnie innej rodzinie, o innych bohaterach, którzy tylko wyglądają jak książkowi i nazywają się Draco, Lucjusz i Narcyza, a tak naprawdę to jakieś Twoje OC. Nie ma w nich nic z kanonu.
No tak, co to za bitwa o Hogwart bez pseudo-śmierci któregoś z głównych bohaterów! Ha, i mówię to ja, hipokrytka. :D Ale serio, trochę zbyt krótka ta śmierć Snape'a, chciałaś nas pewno zdygać, że niby to już koniec wielkiego Sevmione, że Snape zginął z nienawistnym spojrzeniem Hermiony przed oczami, ale nie. On zawsze będzie ginął z wspomnieniem oczu Lily. W większości opowiadań tak będzie wyglądała jego śmierć, bo prawie każda autorka tak się strasznie spieszy z romansem, że nie zostawia Severusowi czasu, żeby mógł naprawdę zakochać się w danej bohaterce.
Jak mnie to cholernie denerwuje! Nikt nawet nie pomyślał, żeby dla świętego spokoju sprawdzić puls, tylko wszyscy zarzekają się, że Snape nie żyje. To wygląda tak, jakby chcieli go wpakować do grobu. Mimo wszystko. Oj tam, oj tam, że dalej żyje. A Hermiona - obrończyni uciśnionych i bohaterka bitwy o Hogwart - jako jedyna zna prawdę. Zaraz zacznie rozdzierać szaty.
Znowu kisnę, tym razem z pani Pomfrey. Uwierz mi, NAPRAWDĘ na świecie istnieją inni czarodzieje, którzy równie dobrze znają się na magicznym leczeniu. Podejrzewam, że Snape lepiej wie, co dla niego lepsze, niż kobieta, która miała dzieciom składać połamane kończyny i przyprawiać pokryte pryszczami nosy zrozpaczonym nastolatkom z powrotem do twarzy.
OdpowiedzUsuńOkej, a teraz coś w kwestii formalnej (czyli gramatycznej): od dawna toczą się w internetach spory co do odmiany imienia Malfoya. Ja hołduję odmianie typowo polskiej (Draco, Dracona, Draconowi...), ale nie czepiam się, jeśli ktoś tego imienia nie odmienia. To dość częsty zabieg i chyba poprawny, więc niech będzie. Ale albo odmieniasz imię, albo nie, nie możesz sobie wybierać. Już któryś raz mi się to rzuciło w oczy, tu masz przykład:
,,Więc znajdź Draco i pomóż mu". I tu: ,,Była wdzięczna Draconowi". Albo odmieniasz, albo nie. Jeśli chcesz odmieniać, to w pierwszym zdaniu powinno być ,,Dracona".
Niemniej jednak bardzo mi się podoba, jakim zaufaniem Hermiona obdarzyła Dracona. Po tym wszystkim, co jej zrobił, co zrobił Ginny... To jest naprawdę hermionowe. Ona była w stanie poświęcić dla większego dobra bardzo wiele (dlatego tak mi się gryzie powód porzucenia Harry'ego i Rona z początku opowiadania), nawet zaryzykować i zaufać człowiekowi, który jeszcze niedawno chciał ją zabić. To jest ten typ braku rozsądku, który na wojnie jest dopuszczalny.
Co ja piszę, na wojnie wszystko jest dozwolone. Ale niektóre rzeczy po prostu nie mieszczą się w tej ,,honorowej" części, o ile taka istnieje.
Lavender została pogryziona przez wilkołaka. Ciekawa jestem, czy Fred zginie, czy Tonks dołączy do Lupina... Ale chyba teraz się już tego nie dowiem, bo widzę, że rozdział dobiega końca. Nagini (i resztę horkruksów) potraktowałaś po macoszemu, bo zaledwie wspomniałaś o ich zniszczeniu, ale może to i lepiej, nie wszystko trzeba opisywać z najdrobniejszymi szczegółami, a cała rozmowa z Neville'em jest naprawdę bardzo fajnie zrobiona. Neville brzmi bardzo realistycznie.
ODPUŚĆ. JUŻ. TE. KOMNATY.
Ale chłopcy użyli czarów do przeniesienia Snape'a, jest postęp, bo podejrzewałam, że będzie jak w poprzednich rozdziałach - będą go tachać o własnych siłach.
Rozdział trochę ciekawszy od poprzedniego, przeciągasz ostateczną konfrontację, ale widzę, że zbliżasz się do pojedynku coraz bardziej. Przypuszczam jednak, że zanim to się zdarzy, coś się musi stać z Hermioną, bo w końcu Voldek od początku opowiadania (ponoć) ma na jej punkcie obsesję. Zobaczymy. :)