piątek, 27 maja 2016

ROZDZIAŁ 40.

Nieruchome twarze.
Bezwładne ciała.
I oczy, wpatrujące się w przestrzeń martwym spojrzeniem. 
„Hermiona”.
Szept unoszący się w powietrzu. Nie wiedziała skąd pochodził, ani kto do niej mówił.
I błękitne, jasne tęczówki wpatrujące się w nią intensywnie z odbicia w lustrze.
Obudziła się niespodziewanie, ciężko oddychając. Przetarła oczy i popatrzyła za okno. Rzadka mgła unosiła się nad ziemią, a słońce nie zdążyło jeszcze wyjść zza horyzontu. Niebo jednak zmieniło już swoją barwę i powoli zwiastowało nadejście następnego dnia. Zerknęła na Severusa, który leżał tak samo nieruchomo, jak kiedy zasypiała. Nawet nie wiedziała, kiedy jej się to udało. Oparła głowę na ramieniu i po prostu… Zbyt zmęczona, zbyt przytłoczona, oddała się dobrowolnie we władanie swoich koszmarów.
Wstała i podeszła do okna, rozprostowując nogi. Objęła się rękami, czując przenikliwy chłód ogarniający jej ciało. Zapatrzyła się na ludzi zmierzających do wejścia. Zastanawiała się o czym rozmawiają, o czym myślą. Jak wygląda ich życie. Spuściła głowę, nerwowo przygryzając wargi. Powinna zająć się swoim życiem, zamiast marzyć o czyimś.
Severus nie obudził się przez ostatnie trzy dni. Pozostawał nieruchomy cały ten czas, a jedyną oznaką życia była kula, pulsująca nad jego piersią. Lekarz przychodził i obserwował mężczyznę, oceniając jego stan i za każdym razem wydawał ten sam werdykt. Niezdolny. Niezdolny do samodzielnego oddychania.
Hermiona poczuła, że nie jest w stanie ogrzać się rękami i postanowiła udać się po kawę. Na parterze znajdowała się mała kafejka, w której przemiła pielęgniarka sprzedawała gorące napoje oraz posiłki. Kiedy uchyliła drzwi zobaczyła Ednę rozmawiającą z jakąś kobietą, a słysząc jej słowa natychmiast się wycofała.
– Moja odpowiedź brzmi nie – powiedziała ta druga kobieta, której twarzy Hermiona nigdy wcześniej nie widziała. Miała jednak bardzo charakterystyczne rysy, które natychmiast rzuciły się dziewczynie w oczy. Nie potrafiła ich do nikogo dopasować, ale dałaby sobie rękę uciąć, że skądś je znała. – Popełniłam ten błąd trzydzieści lat temu i nie popełnię go ponownie. Wysłuchałam go, wiem o co ma do mnie żal, ale zamierzam to naprawić.
– Zniszczysz to, co sam zdążył naprawić – warknęła groźnie Edna, a Hermiona zrozumiała dlaczego wcześniej bała się kobiety. W jej głosie było coś, co wywoływało nie tyle strach, co wrażenie wyższości.
– Jestem jego matką, nie masz prawa zabronić mi się z nim widywać. Nie jest już małym dzieckiem – rzuciła wysoka, czarnowłosa kobieta. Hermiona miała ochotę palnąć się w czoło. Ta kobieta to Eileen Snape. Matka Severusa. To jego rysy zobaczyła w jej twarzy.
– Dałaś mi takie prawo trzydzieści lat temu. On ułoży sobie życie bez ciebie, zobacz gdzie doszedł. Jest szanowany w kręgu alchemików, jego nazwisko budzi respekt, potrafił nawet sprawić, że ktoś go pokochał. Daj mu szansę na normalne życie. Proszę cię, tak jak kiedyś ty prosiłaś mnie.
Eileen popatrzyła na Ednę ze łzami w oczach.
– Nie proś mnie o coś takiego. Nigdy nie miałaś dziecka i nie masz pojęcia, jak czuje się matka. Może i popełniałam błędy w przeszłości. Ale to nie przekreśla mnie jako matki.
– Severus nie chce cię w swoim życiu – wspomniała mimochodem Edna, a Hermiona nie potrafiła się zmusić, aby odejść. Zainteresowała ją rozmowa kobiet, która wyraźnie skrywała jakąś tajemnicę.
– Bo jest przepełniony żalem i nienawiścią, którą nie wątpię, że sama w niego wpoiłaś – warknęła pani Snape, krzywiąc usta. – Daj mi szansę naprawić swoje błędy, Edna. Jeśli nie uda mi się go przekonać… Odejdę. Ale nie poddam się bez walki.
Starsza z kobiet, uniosła jedną brew, nie odzywając się już ani słowem. Odwróciła się w stronę drzwi, które Hermiona zdążyła szybko zamknąć i otworzyła je, stając naprzeciw dziewczyny.
– Powinnaś się przespać – powiedziała, obrzucając dziewczynę szybkim spojrzeniem.
– I tak nie uda mi się zasnąć na dłużej niż kilka minut.
– Koszmary? – mruknęła Edna, a Hermiona kiwnęła głową. – Odpocznij. Dam ci znać, jeśli się obudzi.
Dziewczyna popatrzyła na kobiety i skinęła im grzecznie głową, po czym oddaliła się do kafejki. Eileen obserwowała jak jej postać znika w korytarzu, po czym spytała:
– Czy ta dziewczyna…
– Tak – odpowiedziała natychmiast Edna, przerywając kobiecie.
– Jest taka młoda – westchnęła Eileen. – Naprawdę uważasz, że ktoś taki będzie dla niego odpowiedni?
– Przejawia nim więcej zainteresowania niż ty, więc myślę, że wiek niewiele ma tu do rzeczy. On też zdaje się tak uważać – mruknęła uzdrowicielka, zerkając na śpiącego Severusa. Eileen wyminęła ją powoli i usiadła przy łóżku, a Edna zawahała się przez moment. Wyszła na korytarz, zostawiając matkę samą z jej synem, nie będąc do końca przekonana czy to wszystko idzie w dobrym kierunku.
Kiedy Eileen pierwsza wyciągnęła do niej rękę w poszukiwaniu informacji, była zdziwiona. Trzydzieści lat nie widziała jej twarzy, jedynie wysyłała jej listy, na które swoją drogą również nie otrzymywała odpowiedzi. A teraz zjawiła się, jak gdyby nigdy nic, żądając powrotu do jego życia. Wymagała od nich wszystkich czegoś niezwykle trudnego. Edna postanowiła, że zostawi decyzję Severusowi, dobrze wiedząc jaka ona będzie. Mężczyzna nienawidził matki za krzywdy, jakie mu wyrządziła. Jednak najbardziej cierpiał z powodu porzucenia. Przez wiele miesięcy Edna musiała przekonywać zdruzgotanego chłopca, że matka nie zostawiła go, bo go nie kochała. Usprawiedliwiała Eileen i jej postępowanie, sama czując jak bardzo naiwne wydają się te tłumaczenia.
Mogła przyjąć jej pomoc. Wtedy, trzydzieści lat temu. Zamiast unosić się dumą i oddawać syna, mogła po prostu przyjąć pieniądze. Edna nie należała do osób ubogich, a jej zażyłość z Severusem stała się tak bliska, że traktowała chłopca jak wnuka. I chociaż wtedy zrozumiała wymówki Eilenn dzisiaj nie była już ich tak samo pewna. Teraz uważała je za dziecinne. Ta sama duma, którą widziała w Severusie, trzydzieści lat temu określiła jego matkę.
Edna usiadła na ławce, głęboko wzdychając. Obawiała się jedynie, że Eileen nic się nie zmieniła. Że jeśli znów pojawi się przeszkoda, ona zniknie. Ponownie niszcząc życie swojego syna.
W tym samym czasie Hermiona trzymała w rękach kubek z parującą kawą i ogrzewała dłonie, rozkoszując się goryczą napoju. Nigdy nie przepadała na kawą, ale od jakiegoś czasu stała się nieodzowną częścią jej życia. Pozwalała na jakiś czas uwolnić się od demonów ze snów.
Wróciła niespiesznie pod salę Severusa, zajmując miejsce na ławce obok Edny. Podała jej drugi kubek, wypełniony brzoskwiniową herbatą, a kobieta uśmiechnęła się lekko.
– Niepotrzebnie się martwisz – zaczęła staruszka. – Mówiłam ci już, że śmierć nie lubi tego chłopaka.
– To jego matka, prawda? – spytała po chwili milczenia Hermiona, pociągając łyk z kubka.
– Nie da się nie zauważyć podobieństwa.
– Myślałam, że ona… – Hermiona urwała, starając przypomnieć sobie słowa Severusa.
– Nie żyje? – zaśmiała się cicho Edna. – Nie dziwi mnie ani trochę, że właśnie tak powiedział ci Severus.
– Nie pamiętam dokładnie. Nigdy nie opowiadał za wiele o swojej przeszłości.
Kobieta zmarszczyła brwi.
– Bardzo go skrzywdziła. Podejrzewam, że to ukształtowało jego charakter i dlatego dzisiaj jest jaki jest. Przynajmniej po części – dodała, przykładając kubek z herbatą do ust.
– Skrzywdziła?
– Porzuciła – sprostowała Edna, widząc zdumione spojrzenie Hermiony. – Kiedy miał osiem lat. Jego ojciec był mugolem, nienawidził czarodziejów, a kiedy jego własny syn okazał się być jednym z nich… Cóż. Domyślasz się, jak to się dalej potoczyło.
– Wyparł się własnego dziecka? Jaki rodzic robi coś takiego? – szepnęła wstrząśnięta dziewczyna. Nie spodziewała się usłyszeć takiej historii.
– Okrutny. Ale Tobias nigdy nie mógł być dla chłopaka ojcem. To jest właśnie klątwa, jaka spada na wszystkich ludzi, których definiuje ich rodzina. Przeżarła go ideologia jego ojca, tak jak i jego dziadka.
– Każdy czyn da się usprawiedliwić, ale mimo wszystko… Każdy człowiek ma swój własny rozum.
Hermiona zawiesiła na moment spojrzenie na drzwiach, a Edna z kolei wpatrzyła się w jej twarz. Coraz bardziej przekonywała się do tej dziewczyny i widziała w niej nadzieję dla Severusa. Hermiona sprawiała wrażenie wrażliwej i dojrzałej, ale i potrafiącej przedstawić swoje własne zdanie. Severus potrzebował umysłu, który nie podda mu się, a będzie umiał z nim konkurować.
– Pani Blake – usłyszały nagle głos. Magomedyk pojawił się obok nich, uśmiechając się do nich lekko. – Dobre wieści. Będziemy za moment odłączać pana Snape’a od sondy. Badania, które przeprowadziliśmy dzisiaj rano dają nadzieję, że jego organizm dobrzeje i jego serce wytrzyma. Proszę się nie bać – dodał, widząc niepewną minę Hermiony – będziemy tam w razie, gdyby okazało się inaczej. Nie przewiduję jednak takich niespodzianek.
– Doktorze Riggs, proszę być ze mną szczery – odparła Edna, badawczo mierząc go wzrokiem. – Czy to pogorszy rokowania?
– Czas pokaże, jednak i tu mam dla pań niespodziankę. Otwarta sonda pozwoliła nam zobaczyć coś, czego wcześniej nie byliśmy w stanie dostrzec. Rany, które mogą panie zobaczyć na ramieniu pana Snape’a są tak zwanym efektem pioruna. Zaklęcia czasami powodują takie zjawiska, zwyczajnie podkreślając pigmentację krwi, płynącej żyłami w ramieniu. Byliśmy w stanie zlokalizować źródło i możliwe, że rany znikną z czasem. Jednak nie jestem w stanie powiedzieć o jakim czasie mówimy.
Edna odetchnęła z ulgą, a Hermiona zmarszczyła brwi. Poczuła kamień, który właśnie spadł z jej serca. Podziękowały lekarzowi, a kiedy Edna oddaliła się z nim na małą pogawędkę, Hermiona ponownie usiadła na ławce. W tunelu w końcu zapaliło się światełko.
Kiedy pielęgniarki weszły do pomieszczenia, Eileen opuściła je i bez słowa zajęła miejsce obok Hermiony. Cisza stawała się niezręczna, ale Hermiona kompletnie nie wiedziała co ma powiedzieć. Jej myśli całkowicie wypełniał Severus. Edna wróciła do nich po chwili, obserwując jak doktor Riggs wchodzi do sali i zamyka drzwi.
– Zabieg potrwa około pół godziny – powiedziała, zakładając szczupłe ręce na piersiach. – Muszą upewnić się, że serce bije w normalnym rytmie i jest na tyle silne, aby wytrzymać przeciążenia.
– A jeśli nie będzie? – spytała Eileen, a Hermiona popatrzyła na zmieniający się w momencie wyraz twarzy drugiej kobiety.
– Musisz być taką cholerną pesymistką, prawda? Nadzieja nie zabija.
Hermiona spuściła głowę, czując się wyjątkowo dziwnie w towarzystwie kobiet, między którymi napięcie aż elektryzowało powietrze. Na moment zapadła cisza, jednak po chwili Eileen znów się odezwała:
– Kto go właściwie tak urządził?
– Mąż Bellatrix Lestrange – odparła cicho Hermiona. Edna popatrzyła na nią marszcząc brwi. – Chciał… Zemścić się za to, że Severus zabił jego żonę.
– Severus zabił tę parszywą świruskę? – Edna nie kryła zdumienia.
– Nie własnymi rękami – wyjaśniła dziewczyna. – Doprowadził do jej egzekucji, żeby bliźniaki mogli uratować Ginny z dworu Malfoyów.
W oczach uzdrowicielki Hermiona zobaczyła dziwny błysk. Jakby coś sobie przypomniała.
– A potem uratował dziewczynę, która jej pilnowała – odparła, marszcząc siwe brwi. Hermiona nie zrozumiała o czym kobieta mówi, więc ta wyjaśniła: – Ta czarnowłosa dziewczyna, którą opiekowali się Weasleyowie.
– Uratował ją? – spytała matka Snape’a, a Granger sama zmarszczyła brwi.
– Tak bardzo dziwi cię, że twój syn mógł wyrosnąć na dobrego człowieka? – odgryzła się Edna, a pani Snape nie odpowiedziała. Wstała i odeszła korytarzem, a pewnym momencie opierając się plecami o ścianę i głęboko oddychając.
– Naprawdę pani uważa, że ona nie zasługuje na drugą szansę? – spytała Hermiona niepewnym głosem, nie wiedząc jak jej pytanie odbierze starsza kobieta.
– Tak. Tak właśnie uważam – odparła Edna, głośno wypuszczając powietrze.
– Przepraszam za bezpośredniość – zaczęła Hermiona grzecznie – ale moim zdaniem jest inaczej.
– Ile osób, tyle opinii. – Edna usiadła na ławce i oparła się o ścianę. – Nie posiadam dzieci, więc może moja opinia akurat niewiele znaczy. Ale uważam, że nie ma gorszej zbrodni niż krzywdzenie własnego dziecka.
Hermiona poczuła nagle dziwny przypływ adrenaliny. Pewnie gdyby nie to, nie powiedziałaby tego, co cisnęło się jej na usta.
– Severus skrzywdził mnie bardziej niż ona skrzywdziła jego, a jednak tu jestem. Dałam mu drugą szansę, bo zdałam sobie sprawę, że ślepa nienawiść przysłania racjonalne motywy czyjegoś postępowania – wyznała cicho, bacznie obserwując reakcje kobiety. Nie chciała jej urazić, ale czuła, że to co dzieje się między kobietami może znaleźć swoje rozwiązanie. – Nie jestem naiwna, jeśli to pani chce powiedzieć. Nie jestem też ślepo w nim zakochana. Przemyślałam wiele spraw i teraz wiem, że każdą akcję napędzają jakieś motywy i jeśli one są słuszne, to nie ma podstaw do niezrozumienia.
– Co ten chłopak ci zrobił? – spytała Edna, unosząc nieco głowę. Zrozumiała, że jest to dla niej bolesny temat, kiedy w oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Mimo to jej głos pozostał twardy.
– Zabił moich rodziców. I ukrywał ten fakt przez wiele miesięcy.
Zapadła niezręczna cisza. Edna otworzyła usta ze zdumienia, a Hermiona wytarła oczy.
– Co tu zatem robisz? Jak mogłaś wybaczyć mu coś takiego?
– Sama zadaję sobie to pytanie – zaśmiała się cicho Hermiona. – Byłam taka wściekła, że nie chciałam już nigdy więcej go widzieć. Naprawdę, samo wspomnienie o nim sprawiało, że płakałam jak małe dziecko, a złość się we mnie gotowała, jak… – Dziewczyna musiała nabrać powietrza. – Ale potem zrozumiałam, że on nie zrobił tego bez powodu. Wytłumaczył mi wszystko, a ja dopiero po długim czasie zdałam sobie sprawę, że… Gdyby nie on moi rodzice cierpieliby znacznie bardziej – dodała cicho. – Zrozumiałam, że siedzi w nim o wiele więcej dobra, niż większość ludzi widzi. Okazał im miłosierdzie.
– Mało kto byłby w stanie powiedzieć to samo – przyznała Edna, której brwi unosiły się wysoko. – I niestety obawiam się, że Severus jest zbyt podobny do swojej matki, żeby być w stanie wybaczyć. Bardziej niż nienawiścią kieruje nim duma.
– Duma jest narzędziem, które potrafi zabić nawet najpiękniejsze uczucia. Ale tak jak ja potrzebowałam czasu, aby zrozumieć pewne rzeczy, wydaje mi się, że tak samo Severusowi tego potrzeba. A z pewnością nie potrzebuje bodźca do podsycania tej nienawiści. Mimo wszystko… Ona jest jego matką.
Edna nie odpowiedziała. Wpatrzyła się w drzwi, za którymi lekarze powoli kończyli usuwać sondę z ciała Severusa i w myślach ważyła każde słowo młodej uczennicy. Miała wiele racji, jednak nie to najbardziej poruszyło kobietę. Siła uczucia, jakie dziewczyna żywiła do Snape’a musiała być ogromna. Gdyby choć na chwilę zawahała się mogłaby w istocie nie siedzieć pod salą i nie czekać na jego przebudzenie.
Riggs pojawił się nagle w drzwiach, uśmiechając się pokrzepiająco do kobiet. Eileen podeszła niepewnie do zgromadzonych i wsłuchiwała się w słowa mężczyzny, tak samo zainteresowana jak Edna i Hermiona.
–  Serce jest silne. Bije i nie wygląda, jakby w najbliższym czasie miało przestać. Będzie potrzebował teraz spokoju i wiele czasu na nabranie sił. W miarę możliwości chciałbym, aby ktoś miał na niego oko. Paraliż może być niespodziewany, a ataki mogą przybrać na sile. – Hermiona przełknęła głośno ślinę. – Będzie potrzebował pomocy. Nasz szpital prowadzi usługi całodobowych opiekunek…
– Wątpię, by któraś wytrzymała z nim dłużej niż godzinę – mruknęła Edna, chcąc nieco rozładować atmosferę.
– Dlatego zwracam się z tą prośbą do pań – kontynuował lekarz, uśmiechając się do starej uzdrowicielki. Hermiona nie mogła wyzbyć się wrażenia, że mężczyzna darzy ją wielkim szacunkiem, bo w jego oczach aż lśnił podziw, kiedy patrzył na niską, niepozorną kobietę.
– Dziękujemy, Benediccie.
– Czy możemy go zobaczyć? – spytała nagle Hermiona, a w jej głosie słychać było wręcz dziecięcą nadzieję.
– Pojedynczo i nie na długo. Nie śpi, ale jest jeszcze bardzo słaby.
Hermiona poczuła jak jej serce zaczyna bić coraz szybciej. Zerknęła na Ednę, która skinęła jej głową. Dziewczyna weszła do pomieszczenia, bardzo cicho podchodząc do łóżka. Cały czas obserwowała twarz Severusa, którego usta były rozchylone. Słyszała jego ciężki oddech, a jego brwi wciąż marszczyły się, jakby każdy oddech sprawiał mu ból.
– Severus – wyszeptała, nie chcąc nawet powstrzymywać łez. Zapomniała o przyszłości, zapomniała o tym, co zdarzyło się wcześniej. Teraz w jej głowie liczyło się tylko to, że on żyje. Jego oczy powoli zwróciły się w jej stronę. Pierwszy raz odniosła wrażenie, że nie wyrażały niczego – jego twarz i jego oczy pozostawały bez wyrazu. Zupełnie jakby był nagi, obdarty ze wszystkich emocji.
– Hermiona. – Nigdy nie cieszyła się z jego głosu tak bardzo, jak w tamtej chwili. Usiadła na łóżku, obejmując w dłonie jego zimną rękę i uśmiechnęła się przez łzy.
– Myślałam, że cię stracę. Nigdy więcej tak nie rób.
Nagle poczuła jak jego dłoń wysuwa się z uścisku. Podniósł ją ciężko, a kiedy zimna skóra dotknęła jej gorącego policzka, zadrżała. Starł łzy, płynące ciurkiem z oczu, a ona przycisnęła jego dłoń mocniej do twarzy, płacząc jeszcze mocniej.
– Jesteś tu – wycharczał cicho. Mówienie sprawiało mu spore trudności, ale widok Hermiony od razu dodał mu sił. Nie spodziewał się jej tu, nie po tym co ostatnio jej powiedział. Nie po tym co jej zrobił. Powinna go nienawidzić, a mimo to siedziała na jego łóżku i z czułością obejmowała jego dłoń, wciąż przyciśniętą do jej policzka. Nie zasługiwał na nią i teraz boleśnie zdał sobie z tego sprawę.
– Jestem – powiedziała szeptem. – Jak mogłabym cię zostawić?
– Po tym wszystkim… – zaczął słabo, ale kaszel przerwał jego wypowiedź. Hermiona odsunęła jego rękę, a swoją dłoń położyła delikatnie na jego piersi.
– Tak, po tym wszystkim – odparła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Popatrzył na nią spod na w pół przymkniętych powiek.
– Dlaczego?
– Doskonale wiesz dlaczego – powiedziała, uśmiechając się. – Bo kocham cię z całego serca i nie ma takiej rzeczy, która mogłaby to zmienić.
I wtedy stało się coś, czego Hermiona najmniej się spodziewała. Severus Snape pierwszy raz uśmiechnął się w sposób, który wyrażał nie pogardę, a szczęście. Może ona widziała tam szczęście, może chciała to widzieć – nie ważne. Uśmiechał się do niej tak, że cały świat mógłby teraz przestać istnieć. Jej to wystarczało. Pochyliła się nad nim i delikatnie złączyła swoje usta z jego zimnymi wargami. Poczuł na języku jej słone łzy, a jego słaba ręka lekko objęła jej talię. Dotknęła dłonią jego twarzy i lekko się odsuwając, zaśmiała się.
– I z czego się znów śmiejesz? – spytał siląc się na normalny ton.
– Z tego, Severusie. – Wskazała ręką na niego, a potem na siebie. – Widzisz jak niewiele wystarczyło?
– Musiałem trafić do szpitala, żebyś w końcu mi wybaczyła – rzucił zgryźliwie, a jego kaszel zagłuszył jej cichy śmiech.
– Wybaczyłam ci już dawno temu.
Wpatrywała się w niego, nie chcąc odwracać wzroku. Napawała się jego obecnością i tym, że w tej chwili nic nie zapowiadało zmiany na gorsze. Mogło to trwać jedynie chwilę, ale Hermiona brała z tego tyle, ile mogła. Głaskała policzek mężczyzny, a łzy skapywały na jego pierś, tworząc małą plamę.
– Przestań – powiedział nagle, przywołując ją do pionu. – Wiesz, że tego nienawidzę.
– Nienawidzisz lamentujących kobiet, wiem… – zaczęła z uśmiechem, ocierając policzek, ale przerwał jej niespodziewanie.

– Nie. Nienawidzę, kiedy to ty płaczesz.



~~~~~~*~~~~~~
Dwutygodniowe opóźnienie, ale mam nadzieję, że jakoś to zrozumiecie. 
Dorosłe życie nie polega (niestety) tylko na pisaniu bloga.

Czytajcie, komentujcie, dodawajcie do obserwowanych - wszystko się liczy :)

8 komentarzy:

  1. "– Nie. Nienawidzę, kiedy to ty płaczesz."

    To jest najpiękniejsze zdanie mówiące "kocham cię" jakie mógł powiedzieć Severus <3 Uwielbiam Seva. Przez cały rozdział, aż trzymałam kciuki, aby nic się nie wydarzyło i cieszę się z rozmowy Hermiony i Edny, może kobieta inaczej teraz spojrzy na matkę Severusa, lepiej późno niż wcale by dojść do wniosków o swoich błędach.
    Wiem, że prywatne życie daje po nosie, aby napisać kolejne rozdziały, wiem to po sobie, ale trzymam kciuki, abyś dodała następny szybko :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zahebisty rozdział. Mam nadzieję że na kolejny nie trzeba będzie długo czekać. Powodzenia w pisaniu. Trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział.
    Pięknie napisałaś zakończenie !!:))

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest... piękne. Pokrzepiające.
    Cały rozdział poświęcony trojgu moich ulubionych bohaterów.

    I Eileen. Mam wobec niej mieszane uczucia. Trochę niepokoi mnie jej nagły powrót. To wygląda tak, jakby czegoś chciała.
    Końcówka była naprawdę urocza.

    Nie przejmuj się opóźnieniem.
    Są rzeczy, które muszą być zrobione, które są ważne... życie.
    W każdym razie, warto czekać, bo Twoje opowiadanie jest wspaniałe :)

    Pozdrawiam
    bullek

    OdpowiedzUsuń
  5. Była 3 w nocy. Oczy: Idź spać! Rodzina: Idź wreszcie spać! Nowy rozdział: Czytaj mnie! Ja: Tak, Panie!

    To było... urzekające. Pochłonął mnie ten rozdział, wessał jak stare listy wygrzebane z dna babcinej szafy. Znów popłynęłam. Bo przez Twój tekst się płynie, czuje się tak, jakby się było w środku akcji.

    Świetne sylwetki bohaterów, a Severus to majstersztyk, rozumiesz tego faceta i nie wiem, jak to robisz, ale właśnie przez to jest on tutaj w całości taki Mój. ON jest... jest tutaj taki... kruchy... bezbronny... ludzki, że aż się serce kraje... Och, po prostu przy Severusie jakoś wszystko inne schodzi na drugi plan <3

    Ale wiesz, tym razem podziwiam też Hermionę. Za odwagę, za determinację, za podjęte decyzje. Zastanawiam się tylko, czy faktycznie wywalczy dla Seva lepsze życie... Chociaż z drugiej strony, nic gorszego nie może go już chyba spotkać. Ale jej miłość jest dla niego wybawieniem i jedynym ratunkiem.

    A ostatnie słowa to majstersztyk...: „Nienawidzę, kiedy to ty płaczesz.” Jedno proste zdanie. A jak działa na emocje. Myślę, że każdy z nas, kto choć trochę emocjonalnie podchodzi do życia, zatrzyma się przy tym zdaniu. Bo zapada w pamięć. Bo daje do myślenia. Bo... (...) Patrząc na to zawoalowane wyznanie miłości pomyślałam, że chciałabym być tak kochana. Może bez szpitalnego łóżka, bez pęknięć i rys. Ale z takim mężczyzną.

    SnowCake

    P.S.1
    Nie wolno pisać takich wzruszających tekstów. Łzy pewnie szkodzą laptopowi. Zgłoszę się do ciebie, jeśli laptop odmówi współpracy.

    P.S.2
    Zaczęłam czytać Twoje nowe opowiadanie na wattpadzie i... taaaaak! pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Pod koniec się popłakałam. SERIO. Jesteś jedną z nielicznych której się udaję, ale to dobrze ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebi*te to malo powiedziane! Idealny rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. No i jest czterdziestka. Niezbyt długa, ale widzę zachwyt Czytelników, więc mam nadzieję, że to będzie naprawdę coś.
    Hermiona wiernie tkwi przy łóżku Snape'a, mimo że ten tak łatwo ją spławił. Może kiedy się obudzi, zobaczy, że tak naprawdę jej nie stracił?
    Severus nie obudził się przez NASTĘPNE trzy dni, nie przez ostatnie. Ostatnie byłyby, gdyby Hermiona opowiadała to komuś jakiś czas później.
    Uuu, prawie konfrontacja Hermiony i przyszłej-niedoszłej teściowej. Jestem ciekawa, jak takie spotkanie by wyglądało, w końcu to dwie całkiem silne osobowości. I obie walczą o Snape'a.
    Wychodzi na to, że chyba Snape poczuł się już trochę lepiej, skoro odłączają go od ,,aparatury". Najwyższy czas, w końcu nie rypnęło go jakieś niesamowicie niebezpieczne zaklęcie. Chociaż zastanawiam się, czy jeśli nie może tworzyć eliksirów, ma co chwilę jakieś drgawki, potem jest w śpiączce, która trwa kilka dni... Czy nie będzie potrzebował jakiejś opieki? Słowa uzdrowiciela brzmiały poważnie, a Snape nie jest już dwudziestolatkiem. W takiej sytuacji pojednanie się z Hermioną to nie taki zły pomysł. XD
    Eileen do końca pozostanie tak samo zimna i zawsze już będzie miała syna za gorszego od innych. Nawet w takim momencie nie jest w stanie uwierzyć, że Snape potrafił zrobić coś dobrego. I być może Eileen zasługuje na drugą szansę, ale od Severusa. Słowa Hermiony czy Edny nie mają znaczenia.
    I na koniec całkiem romantyczna scena, chory Snape wraca do zdrowia, oboje sobie wybaczają... Ale cały czas gryzie mnie ta scena na końcu poprzedniego rozdziału, ta o tym nowym złym. Możliwe, żeby w spisie treści brakowało rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń