Nieruchome twarze.
Bezwładne ciała.
I oczy, wpatrujące się w przestrzeń martwym spojrzeniem.
„Hermiona”.
Szept unoszący się w powietrzu. Nie wiedziała skąd pochodził, ani kto
do niej mówił.
I błękitne, jasne tęczówki wpatrujące się w nią intensywnie z odbicia w
lustrze.
Obudziła się niespodziewanie,
ciężko oddychając. Przetarła oczy i popatrzyła za okno. Rzadka mgła unosiła się
nad ziemią, a słońce nie zdążyło jeszcze wyjść zza horyzontu. Niebo jednak
zmieniło już swoją barwę i powoli zwiastowało nadejście następnego dnia.
Zerknęła na Severusa, który leżał tak samo nieruchomo, jak kiedy zasypiała.
Nawet nie wiedziała, kiedy jej się to udało. Oparła głowę na ramieniu i po
prostu… Zbyt zmęczona, zbyt przytłoczona, oddała się dobrowolnie we władanie
swoich koszmarów.
Wstała i podeszła do okna,
rozprostowując nogi. Objęła się rękami, czując przenikliwy chłód ogarniający
jej ciało. Zapatrzyła się na ludzi zmierzających do wejścia. Zastanawiała się o
czym rozmawiają, o czym myślą. Jak wygląda ich życie. Spuściła głowę, nerwowo
przygryzając wargi. Powinna zająć się swoim życiem, zamiast marzyć o czyimś.
Severus nie obudził się przez
ostatnie trzy dni. Pozostawał nieruchomy cały ten czas, a jedyną oznaką życia
była kula, pulsująca nad jego piersią. Lekarz przychodził i obserwował
mężczyznę, oceniając jego stan i za każdym razem wydawał ten sam werdykt.
Niezdolny. Niezdolny do samodzielnego oddychania.
Hermiona poczuła, że nie jest w
stanie ogrzać się rękami i postanowiła udać się po kawę. Na parterze znajdowała
się mała kafejka, w której przemiła pielęgniarka sprzedawała gorące napoje oraz
posiłki. Kiedy uchyliła drzwi zobaczyła Ednę rozmawiającą z jakąś kobietą, a
słysząc jej słowa natychmiast się wycofała.
– Moja odpowiedź brzmi nie –
powiedziała ta druga kobieta, której twarzy Hermiona nigdy wcześniej nie
widziała. Miała jednak bardzo charakterystyczne rysy, które natychmiast rzuciły
się dziewczynie w oczy. Nie potrafiła ich do nikogo dopasować, ale dałaby sobie
rękę uciąć, że skądś je znała. – Popełniłam ten błąd trzydzieści lat temu i nie
popełnię go ponownie. Wysłuchałam go, wiem o co ma do mnie żal, ale zamierzam
to naprawić.
– Zniszczysz to, co sam zdążył
naprawić – warknęła groźnie Edna, a Hermiona zrozumiała dlaczego wcześniej bała
się kobiety. W jej głosie było coś, co wywoływało nie tyle strach, co wrażenie
wyższości.
– Jestem jego matką, nie masz
prawa zabronić mi się z nim widywać. Nie jest już małym dzieckiem – rzuciła
wysoka, czarnowłosa kobieta. Hermiona miała ochotę palnąć się w czoło. Ta
kobieta to Eileen Snape. Matka Severusa. To jego rysy zobaczyła w jej twarzy.
– Dałaś mi takie prawo
trzydzieści lat temu. On ułoży sobie życie bez ciebie, zobacz gdzie doszedł.
Jest szanowany w kręgu alchemików, jego nazwisko budzi respekt, potrafił nawet
sprawić, że ktoś go pokochał. Daj mu szansę na normalne życie. Proszę cię, tak
jak kiedyś ty prosiłaś mnie.
Eileen popatrzyła na Ednę ze
łzami w oczach.
– Nie proś mnie o coś takiego.
Nigdy nie miałaś dziecka i nie masz pojęcia, jak czuje się matka. Może i popełniałam
błędy w przeszłości. Ale to nie przekreśla mnie jako matki.
– Severus nie chce cię w swoim
życiu – wspomniała mimochodem Edna, a Hermiona nie potrafiła się zmusić, aby
odejść. Zainteresowała ją rozmowa kobiet, która wyraźnie skrywała jakąś tajemnicę.
– Bo jest przepełniony żalem i
nienawiścią, którą nie wątpię, że sama w niego wpoiłaś – warknęła pani Snape,
krzywiąc usta. – Daj mi szansę naprawić swoje błędy, Edna. Jeśli nie uda mi się
go przekonać… Odejdę. Ale nie poddam się bez walki.
Starsza z kobiet, uniosła jedną
brew, nie odzywając się już ani słowem. Odwróciła się w stronę drzwi, które
Hermiona zdążyła szybko zamknąć i otworzyła je, stając naprzeciw dziewczyny.
– Powinnaś się przespać –
powiedziała, obrzucając dziewczynę szybkim spojrzeniem.
– I tak nie uda mi się zasnąć na
dłużej niż kilka minut.
– Koszmary? – mruknęła Edna, a
Hermiona kiwnęła głową. – Odpocznij. Dam ci znać, jeśli się obudzi.
Dziewczyna popatrzyła na kobiety
i skinęła im grzecznie głową, po czym oddaliła się do kafejki. Eileen
obserwowała jak jej postać znika w korytarzu, po czym spytała:
– Czy ta dziewczyna…
– Tak – odpowiedziała natychmiast
Edna, przerywając kobiecie.
– Jest taka młoda – westchnęła
Eileen. – Naprawdę uważasz, że ktoś taki będzie dla niego odpowiedni?
– Przejawia nim więcej
zainteresowania niż ty, więc myślę, że wiek niewiele ma tu do rzeczy. On też
zdaje się tak uważać – mruknęła uzdrowicielka, zerkając na śpiącego Severusa.
Eileen wyminęła ją powoli i usiadła przy łóżku, a Edna zawahała się przez moment.
Wyszła na korytarz, zostawiając matkę samą z jej synem, nie będąc do końca
przekonana czy to wszystko idzie w dobrym kierunku.
Kiedy Eileen pierwsza wyciągnęła
do niej rękę w poszukiwaniu informacji, była zdziwiona. Trzydzieści lat nie
widziała jej twarzy, jedynie wysyłała jej listy, na które swoją drogą również
nie otrzymywała odpowiedzi. A teraz zjawiła się, jak gdyby nigdy nic, żądając
powrotu do jego życia. Wymagała od nich wszystkich czegoś niezwykle trudnego.
Edna postanowiła, że zostawi decyzję Severusowi, dobrze wiedząc jaka ona
będzie. Mężczyzna nienawidził matki za krzywdy, jakie mu wyrządziła. Jednak
najbardziej cierpiał z powodu porzucenia. Przez wiele miesięcy Edna musiała
przekonywać zdruzgotanego chłopca, że matka nie zostawiła go, bo go nie
kochała. Usprawiedliwiała Eileen i jej postępowanie, sama czując jak bardzo
naiwne wydają się te tłumaczenia.
Mogła przyjąć jej pomoc. Wtedy,
trzydzieści lat temu. Zamiast unosić się dumą i oddawać syna, mogła po prostu
przyjąć pieniądze. Edna nie należała do osób ubogich, a jej zażyłość z
Severusem stała się tak bliska, że traktowała chłopca jak wnuka. I chociaż wtedy
zrozumiała wymówki Eilenn dzisiaj nie była już ich tak samo pewna. Teraz
uważała je za dziecinne. Ta sama duma, którą widziała w Severusie, trzydzieści
lat temu określiła jego matkę.
Edna usiadła na ławce, głęboko
wzdychając. Obawiała się jedynie, że Eileen nic się nie zmieniła. Że jeśli znów
pojawi się przeszkoda, ona zniknie. Ponownie niszcząc życie swojego syna.
W tym samym czasie Hermiona
trzymała w rękach kubek z parującą kawą i ogrzewała dłonie, rozkoszując się
goryczą napoju. Nigdy nie przepadała na kawą, ale od jakiegoś czasu stała się
nieodzowną częścią jej życia. Pozwalała na jakiś czas uwolnić się od demonów ze
snów.
Wróciła niespiesznie pod salę
Severusa, zajmując miejsce na ławce obok Edny. Podała jej drugi kubek,
wypełniony brzoskwiniową herbatą, a kobieta uśmiechnęła się lekko.
– Niepotrzebnie się martwisz –
zaczęła staruszka. – Mówiłam ci już, że śmierć nie lubi tego chłopaka.
– To jego matka, prawda? –
spytała po chwili milczenia Hermiona, pociągając łyk z kubka.
– Nie da się nie zauważyć
podobieństwa.
– Myślałam, że ona… – Hermiona
urwała, starając przypomnieć sobie słowa Severusa.
– Nie żyje? – zaśmiała się cicho
Edna. – Nie dziwi mnie ani trochę, że właśnie tak powiedział ci Severus.
– Nie pamiętam dokładnie. Nigdy
nie opowiadał za wiele o swojej przeszłości.
Kobieta zmarszczyła brwi.
– Bardzo go skrzywdziła.
Podejrzewam, że to ukształtowało jego charakter i dlatego dzisiaj jest jaki
jest. Przynajmniej po części – dodała, przykładając kubek z herbatą do ust.
– Skrzywdziła?
– Porzuciła – sprostowała Edna,
widząc zdumione spojrzenie Hermiony. – Kiedy miał osiem lat. Jego ojciec był
mugolem, nienawidził czarodziejów, a kiedy jego własny syn okazał się być
jednym z nich… Cóż. Domyślasz się, jak to się dalej potoczyło.
– Wyparł się własnego dziecka?
Jaki rodzic robi coś takiego? – szepnęła wstrząśnięta dziewczyna. Nie
spodziewała się usłyszeć takiej historii.
– Okrutny. Ale Tobias nigdy nie
mógł być dla chłopaka ojcem. To jest właśnie klątwa, jaka spada na wszystkich
ludzi, których definiuje ich rodzina. Przeżarła go ideologia jego ojca, tak jak
i jego dziadka.
– Każdy czyn da się
usprawiedliwić, ale mimo wszystko… Każdy człowiek ma swój własny rozum.
Hermiona zawiesiła na moment
spojrzenie na drzwiach, a Edna z kolei wpatrzyła się w jej twarz. Coraz
bardziej przekonywała się do tej dziewczyny i widziała w niej nadzieję dla
Severusa. Hermiona sprawiała wrażenie wrażliwej i dojrzałej, ale i potrafiącej
przedstawić swoje własne zdanie. Severus potrzebował umysłu, który nie podda mu
się, a będzie umiał z nim konkurować.
– Pani Blake – usłyszały nagle
głos. Magomedyk pojawił się obok nich, uśmiechając się do nich lekko. – Dobre
wieści. Będziemy za moment odłączać pana Snape’a od sondy. Badania, które
przeprowadziliśmy dzisiaj rano dają nadzieję, że jego organizm dobrzeje i jego
serce wytrzyma. Proszę się nie bać – dodał, widząc niepewną minę Hermiony –
będziemy tam w razie, gdyby okazało się inaczej. Nie przewiduję jednak takich
niespodzianek.
– Doktorze Riggs, proszę być ze
mną szczery – odparła Edna, badawczo mierząc go wzrokiem. – Czy to pogorszy
rokowania?
– Czas pokaże, jednak i tu mam
dla pań niespodziankę. Otwarta sonda pozwoliła nam zobaczyć coś, czego
wcześniej nie byliśmy w stanie dostrzec. Rany, które mogą panie zobaczyć na ramieniu
pana Snape’a są tak zwanym efektem pioruna. Zaklęcia czasami powodują takie
zjawiska, zwyczajnie podkreślając pigmentację krwi, płynącej żyłami w ramieniu.
Byliśmy w stanie zlokalizować źródło i możliwe, że rany znikną z czasem. Jednak
nie jestem w stanie powiedzieć o jakim czasie mówimy.
Edna odetchnęła z ulgą, a
Hermiona zmarszczyła brwi. Poczuła kamień, który właśnie spadł z jej serca.
Podziękowały lekarzowi, a kiedy Edna oddaliła się z nim na małą pogawędkę,
Hermiona ponownie usiadła na ławce. W tunelu w końcu zapaliło się światełko.
Kiedy pielęgniarki weszły do
pomieszczenia, Eileen opuściła je i bez słowa zajęła miejsce obok Hermiony.
Cisza stawała się niezręczna, ale Hermiona kompletnie nie wiedziała co ma
powiedzieć. Jej myśli całkowicie wypełniał Severus. Edna wróciła do nich po
chwili, obserwując jak doktor Riggs wchodzi do sali i zamyka drzwi.
– Zabieg potrwa około pół godziny
– powiedziała, zakładając szczupłe ręce na piersiach. – Muszą upewnić się, że
serce bije w normalnym rytmie i jest na tyle silne, aby wytrzymać przeciążenia.
– A jeśli nie będzie? – spytała
Eileen, a Hermiona popatrzyła na zmieniający się w momencie wyraz twarzy
drugiej kobiety.
– Musisz być taką cholerną
pesymistką, prawda? Nadzieja nie zabija.
Hermiona spuściła głowę, czując
się wyjątkowo dziwnie w towarzystwie kobiet, między którymi napięcie aż
elektryzowało powietrze. Na moment zapadła cisza, jednak po chwili Eileen znów
się odezwała:
– Kto go właściwie tak urządził?
– Mąż Bellatrix Lestrange –
odparła cicho Hermiona. Edna popatrzyła na nią marszcząc brwi. – Chciał…
Zemścić się za to, że Severus zabił jego żonę.
– Severus zabił tę parszywą
świruskę? – Edna nie kryła zdumienia.
– Nie własnymi rękami – wyjaśniła
dziewczyna. – Doprowadził do jej egzekucji, żeby bliźniaki mogli uratować Ginny
z dworu Malfoyów.
W oczach uzdrowicielki Hermiona
zobaczyła dziwny błysk. Jakby coś sobie przypomniała.
– A potem uratował dziewczynę,
która jej pilnowała – odparła, marszcząc siwe brwi. Hermiona nie zrozumiała o
czym kobieta mówi, więc ta wyjaśniła: – Ta czarnowłosa dziewczyna, którą
opiekowali się Weasleyowie.
– Uratował ją? – spytała matka
Snape’a, a Granger sama zmarszczyła brwi.
– Tak bardzo dziwi cię, że twój
syn mógł wyrosnąć na dobrego człowieka? – odgryzła się Edna, a pani Snape nie
odpowiedziała. Wstała i odeszła korytarzem, a pewnym momencie opierając się
plecami o ścianę i głęboko oddychając.
– Naprawdę pani uważa, że ona nie
zasługuje na drugą szansę? – spytała Hermiona niepewnym głosem, nie wiedząc jak
jej pytanie odbierze starsza kobieta.
– Tak. Tak właśnie uważam –
odparła Edna, głośno wypuszczając powietrze.
– Przepraszam za bezpośredniość –
zaczęła Hermiona grzecznie – ale moim zdaniem jest inaczej.
– Ile osób, tyle opinii. – Edna
usiadła na ławce i oparła się o ścianę. – Nie posiadam dzieci, więc może moja
opinia akurat niewiele znaczy. Ale uważam, że nie ma gorszej zbrodni niż
krzywdzenie własnego dziecka.
Hermiona poczuła nagle dziwny
przypływ adrenaliny. Pewnie gdyby nie to, nie powiedziałaby tego, co cisnęło
się jej na usta.
– Severus skrzywdził mnie
bardziej niż ona skrzywdziła jego, a jednak tu jestem. Dałam mu drugą szansę,
bo zdałam sobie sprawę, że ślepa nienawiść przysłania racjonalne motywy
czyjegoś postępowania – wyznała cicho, bacznie obserwując reakcje kobiety. Nie
chciała jej urazić, ale czuła, że to co dzieje się między kobietami może
znaleźć swoje rozwiązanie. – Nie jestem naiwna, jeśli to pani chce powiedzieć.
Nie jestem też ślepo w nim zakochana. Przemyślałam wiele spraw i teraz wiem, że
każdą akcję napędzają jakieś motywy i jeśli one są słuszne, to nie ma podstaw
do niezrozumienia.
– Co ten chłopak ci zrobił? –
spytała Edna, unosząc nieco głowę. Zrozumiała, że jest to dla niej bolesny
temat, kiedy w oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Mimo to jej głos pozostał
twardy.
– Zabił moich rodziców. I ukrywał
ten fakt przez wiele miesięcy.
Zapadła niezręczna cisza. Edna
otworzyła usta ze zdumienia, a Hermiona wytarła oczy.
– Co tu zatem robisz? Jak mogłaś
wybaczyć mu coś takiego?
– Sama zadaję sobie to pytanie –
zaśmiała się cicho Hermiona. – Byłam taka wściekła, że nie chciałam już nigdy
więcej go widzieć. Naprawdę, samo wspomnienie o nim sprawiało, że płakałam jak
małe dziecko, a złość się we mnie gotowała, jak… – Dziewczyna musiała nabrać
powietrza. – Ale potem zrozumiałam, że on nie zrobił tego bez powodu.
Wytłumaczył mi wszystko, a ja dopiero po długim czasie zdałam sobie sprawę, że…
Gdyby nie on moi rodzice cierpieliby znacznie bardziej – dodała cicho. – Zrozumiałam,
że siedzi w nim o wiele więcej dobra, niż większość ludzi widzi. Okazał im
miłosierdzie.
– Mało kto byłby w stanie
powiedzieć to samo – przyznała Edna, której brwi unosiły się wysoko. – I
niestety obawiam się, że Severus jest zbyt podobny do swojej matki, żeby być w
stanie wybaczyć. Bardziej niż nienawiścią kieruje nim duma.
– Duma jest narzędziem, które
potrafi zabić nawet najpiękniejsze uczucia. Ale tak jak ja potrzebowałam czasu,
aby zrozumieć pewne rzeczy, wydaje mi się, że tak samo Severusowi tego
potrzeba. A z pewnością nie potrzebuje bodźca do podsycania tej nienawiści.
Mimo wszystko… Ona jest jego matką.
Edna nie odpowiedziała. Wpatrzyła
się w drzwi, za którymi lekarze powoli kończyli usuwać sondę z ciała Severusa i
w myślach ważyła każde słowo młodej uczennicy. Miała wiele racji, jednak nie to
najbardziej poruszyło kobietę. Siła uczucia, jakie dziewczyna żywiła do Snape’a
musiała być ogromna. Gdyby choć na chwilę zawahała się mogłaby w istocie nie
siedzieć pod salą i nie czekać na jego przebudzenie.
Riggs pojawił się nagle w
drzwiach, uśmiechając się pokrzepiająco do kobiet. Eileen podeszła niepewnie do
zgromadzonych i wsłuchiwała się w słowa mężczyzny, tak samo zainteresowana jak
Edna i Hermiona.
–
Serce jest silne. Bije i nie wygląda, jakby w najbliższym czasie miało
przestać. Będzie potrzebował teraz spokoju i wiele czasu na nabranie sił. W
miarę możliwości chciałbym, aby ktoś miał na niego oko. Paraliż może być
niespodziewany, a ataki mogą przybrać na sile. – Hermiona przełknęła głośno
ślinę. – Będzie potrzebował pomocy. Nasz szpital prowadzi usługi całodobowych
opiekunek…
– Wątpię, by któraś wytrzymała z
nim dłużej niż godzinę – mruknęła Edna, chcąc nieco rozładować atmosferę.
– Dlatego zwracam się z tą prośbą
do pań – kontynuował lekarz, uśmiechając się do starej uzdrowicielki. Hermiona
nie mogła wyzbyć się wrażenia, że mężczyzna darzy ją wielkim szacunkiem, bo w
jego oczach aż lśnił podziw, kiedy patrzył na niską, niepozorną kobietę.
– Dziękujemy, Benediccie.
– Czy możemy go zobaczyć? –
spytała nagle Hermiona, a w jej głosie słychać było wręcz dziecięcą nadzieję.
– Pojedynczo i nie na długo. Nie
śpi, ale jest jeszcze bardzo słaby.
Hermiona poczuła jak jej serce
zaczyna bić coraz szybciej. Zerknęła na Ednę, która skinęła jej głową.
Dziewczyna weszła do pomieszczenia, bardzo cicho podchodząc do łóżka. Cały czas
obserwowała twarz Severusa, którego usta były rozchylone. Słyszała jego ciężki
oddech, a jego brwi wciąż marszczyły się, jakby każdy oddech sprawiał mu ból.
– Severus – wyszeptała, nie chcąc
nawet powstrzymywać łez. Zapomniała o przyszłości, zapomniała o tym, co
zdarzyło się wcześniej. Teraz w jej głowie liczyło się tylko to, że on żyje.
Jego oczy powoli zwróciły się w jej stronę. Pierwszy raz odniosła wrażenie, że
nie wyrażały niczego – jego twarz i jego oczy pozostawały bez wyrazu. Zupełnie
jakby był nagi, obdarty ze wszystkich emocji.
– Hermiona. – Nigdy nie cieszyła
się z jego głosu tak bardzo, jak w tamtej chwili. Usiadła na łóżku, obejmując w
dłonie jego zimną rękę i uśmiechnęła się przez łzy.
– Myślałam, że cię stracę. Nigdy
więcej tak nie rób.
Nagle poczuła jak jego dłoń
wysuwa się z uścisku. Podniósł ją ciężko, a kiedy zimna skóra dotknęła jej
gorącego policzka, zadrżała. Starł łzy, płynące ciurkiem z oczu, a ona
przycisnęła jego dłoń mocniej do twarzy, płacząc jeszcze mocniej.
– Jesteś tu – wycharczał cicho.
Mówienie sprawiało mu spore trudności, ale widok Hermiony od razu dodał mu sił.
Nie spodziewał się jej tu, nie po tym co ostatnio jej powiedział. Nie po tym co
jej zrobił. Powinna go nienawidzić, a mimo to siedziała na jego łóżku i z
czułością obejmowała jego dłoń, wciąż przyciśniętą do jej policzka. Nie
zasługiwał na nią i teraz boleśnie zdał sobie z tego sprawę.
– Jestem – powiedziała szeptem. –
Jak mogłabym cię zostawić?
– Po tym wszystkim… – zaczął
słabo, ale kaszel przerwał jego wypowiedź. Hermiona odsunęła jego rękę, a swoją
dłoń położyła delikatnie na jego piersi.
– Tak, po tym wszystkim –
odparła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Popatrzył na nią spod na w pół
przymkniętych powiek.
– Dlaczego?
– Doskonale wiesz dlaczego –
powiedziała, uśmiechając się. – Bo kocham cię z całego serca i nie ma takiej
rzeczy, która mogłaby to zmienić.
I wtedy stało się coś, czego
Hermiona najmniej się spodziewała. Severus Snape pierwszy raz uśmiechnął się w
sposób, który wyrażał nie pogardę, a szczęście. Może ona widziała tam
szczęście, może chciała to widzieć – nie ważne. Uśmiechał się do niej tak, że
cały świat mógłby teraz przestać istnieć. Jej to wystarczało. Pochyliła się nad
nim i delikatnie złączyła swoje usta z jego zimnymi wargami. Poczuł na języku
jej słone łzy, a jego słaba ręka lekko objęła jej talię. Dotknęła dłonią jego
twarzy i lekko się odsuwając, zaśmiała się.
– I z czego się znów śmiejesz? –
spytał siląc się na normalny ton.
– Z tego, Severusie. – Wskazała
ręką na niego, a potem na siebie. – Widzisz jak niewiele wystarczyło?
– Musiałem trafić do szpitala,
żebyś w końcu mi wybaczyła – rzucił zgryźliwie, a jego kaszel zagłuszył jej cichy
śmiech.
– Wybaczyłam ci już dawno temu.
Wpatrywała się w niego, nie chcąc
odwracać wzroku. Napawała się jego obecnością i tym, że w tej chwili nic nie
zapowiadało zmiany na gorsze. Mogło to trwać jedynie chwilę, ale Hermiona brała
z tego tyle, ile mogła. Głaskała policzek mężczyzny, a łzy skapywały na jego
pierś, tworząc małą plamę.
– Przestań – powiedział nagle,
przywołując ją do pionu. – Wiesz, że tego nienawidzę.
– Nienawidzisz lamentujących
kobiet, wiem… – zaczęła z uśmiechem, ocierając policzek, ale przerwał jej
niespodziewanie.
– Nie. Nienawidzę, kiedy to ty
płaczesz.
~~~~~~*~~~~~~
Dwutygodniowe opóźnienie, ale mam nadzieję, że jakoś to zrozumiecie.
Dorosłe życie nie polega (niestety) tylko na pisaniu bloga.
Czytajcie, komentujcie, dodawajcie do obserwowanych - wszystko się liczy :)
"– Nie. Nienawidzę, kiedy to ty płaczesz."
OdpowiedzUsuńTo jest najpiękniejsze zdanie mówiące "kocham cię" jakie mógł powiedzieć Severus <3 Uwielbiam Seva. Przez cały rozdział, aż trzymałam kciuki, aby nic się nie wydarzyło i cieszę się z rozmowy Hermiony i Edny, może kobieta inaczej teraz spojrzy na matkę Severusa, lepiej późno niż wcale by dojść do wniosków o swoich błędach.
Wiem, że prywatne życie daje po nosie, aby napisać kolejne rozdziały, wiem to po sobie, ale trzymam kciuki, abyś dodała następny szybko :)
Pozdrawiam!
Zahebisty rozdział. Mam nadzieję że na kolejny nie trzeba będzie długo czekać. Powodzenia w pisaniu. Trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś zakończenie !!:))
Pozdrawiam
To jest... piękne. Pokrzepiające.
OdpowiedzUsuńCały rozdział poświęcony trojgu moich ulubionych bohaterów.
I Eileen. Mam wobec niej mieszane uczucia. Trochę niepokoi mnie jej nagły powrót. To wygląda tak, jakby czegoś chciała.
Końcówka była naprawdę urocza.
Nie przejmuj się opóźnieniem.
Są rzeczy, które muszą być zrobione, które są ważne... życie.
W każdym razie, warto czekać, bo Twoje opowiadanie jest wspaniałe :)
Pozdrawiam
bullek
Była 3 w nocy. Oczy: Idź spać! Rodzina: Idź wreszcie spać! Nowy rozdział: Czytaj mnie! Ja: Tak, Panie!
OdpowiedzUsuńTo było... urzekające. Pochłonął mnie ten rozdział, wessał jak stare listy wygrzebane z dna babcinej szafy. Znów popłynęłam. Bo przez Twój tekst się płynie, czuje się tak, jakby się było w środku akcji.
Świetne sylwetki bohaterów, a Severus to majstersztyk, rozumiesz tego faceta i nie wiem, jak to robisz, ale właśnie przez to jest on tutaj w całości taki Mój. ON jest... jest tutaj taki... kruchy... bezbronny... ludzki, że aż się serce kraje... Och, po prostu przy Severusie jakoś wszystko inne schodzi na drugi plan <3
Ale wiesz, tym razem podziwiam też Hermionę. Za odwagę, za determinację, za podjęte decyzje. Zastanawiam się tylko, czy faktycznie wywalczy dla Seva lepsze życie... Chociaż z drugiej strony, nic gorszego nie może go już chyba spotkać. Ale jej miłość jest dla niego wybawieniem i jedynym ratunkiem.
A ostatnie słowa to majstersztyk...: „Nienawidzę, kiedy to ty płaczesz.” Jedno proste zdanie. A jak działa na emocje. Myślę, że każdy z nas, kto choć trochę emocjonalnie podchodzi do życia, zatrzyma się przy tym zdaniu. Bo zapada w pamięć. Bo daje do myślenia. Bo... (...) Patrząc na to zawoalowane wyznanie miłości pomyślałam, że chciałabym być tak kochana. Może bez szpitalnego łóżka, bez pęknięć i rys. Ale z takim mężczyzną.
SnowCake
P.S.1
Nie wolno pisać takich wzruszających tekstów. Łzy pewnie szkodzą laptopowi. Zgłoszę się do ciebie, jeśli laptop odmówi współpracy.
P.S.2
Zaczęłam czytać Twoje nowe opowiadanie na wattpadzie i... taaaaak! pisz dalej!
Pod koniec się popłakałam. SERIO. Jesteś jedną z nielicznych której się udaję, ale to dobrze ❤
OdpowiedzUsuńZajebi*te to malo powiedziane! Idealny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńNo i jest czterdziestka. Niezbyt długa, ale widzę zachwyt Czytelników, więc mam nadzieję, że to będzie naprawdę coś.
OdpowiedzUsuńHermiona wiernie tkwi przy łóżku Snape'a, mimo że ten tak łatwo ją spławił. Może kiedy się obudzi, zobaczy, że tak naprawdę jej nie stracił?
Severus nie obudził się przez NASTĘPNE trzy dni, nie przez ostatnie. Ostatnie byłyby, gdyby Hermiona opowiadała to komuś jakiś czas później.
Uuu, prawie konfrontacja Hermiony i przyszłej-niedoszłej teściowej. Jestem ciekawa, jak takie spotkanie by wyglądało, w końcu to dwie całkiem silne osobowości. I obie walczą o Snape'a.
Wychodzi na to, że chyba Snape poczuł się już trochę lepiej, skoro odłączają go od ,,aparatury". Najwyższy czas, w końcu nie rypnęło go jakieś niesamowicie niebezpieczne zaklęcie. Chociaż zastanawiam się, czy jeśli nie może tworzyć eliksirów, ma co chwilę jakieś drgawki, potem jest w śpiączce, która trwa kilka dni... Czy nie będzie potrzebował jakiejś opieki? Słowa uzdrowiciela brzmiały poważnie, a Snape nie jest już dwudziestolatkiem. W takiej sytuacji pojednanie się z Hermioną to nie taki zły pomysł. XD
Eileen do końca pozostanie tak samo zimna i zawsze już będzie miała syna za gorszego od innych. Nawet w takim momencie nie jest w stanie uwierzyć, że Snape potrafił zrobić coś dobrego. I być może Eileen zasługuje na drugą szansę, ale od Severusa. Słowa Hermiony czy Edny nie mają znaczenia.
I na koniec całkiem romantyczna scena, chory Snape wraca do zdrowia, oboje sobie wybaczają... Ale cały czas gryzie mnie ta scena na końcu poprzedniego rozdziału, ta o tym nowym złym. Możliwe, żeby w spisie treści brakowało rozdziałów?