Słońce wznosiło się wysoko na
niebie, rzucając przyjemne promienie na świat. Ciepłe strumienie pieściły twarz
Hermiony, która wychylała się ku nim, chcąc chociaż trochę ogrzać zmarznięte
ciało. Oparła ręce na metalowej barierce i zamknęła oczy. Uśmiech sam cisnął
się na jej usta, rozpromieniając zmęczoną twarz i nadając jej dziewczęcego
blasku.
Czuła się w końcu całkowicie
wolna. Jej życie nareszcie zdawało się wychodzić na prostą. A jej myśli nie
mogły uwolnić się od przeczucia, że szczęście dla nich będzie niezwykle trudną
definicją. Odkąd pamiętała walczyli z Voldemortem, uciekali przed
śmierciożercami i starali się naprawić świat, aby pewnego dnia mogli zamieszkać
w nim bez trosk o nadchodzący dzień. Teraz, z perspektywy czasu, to wszystko
wyglądało niczym przysłowiowa gra w kotka i myszkę. Walka z Czarnym Panem
nadała ich życiu sens. Co teraz mają zrobić? Czy będą w stanie normalnie żyć i
co to dla nich w ogóle oznacza?
– Jeśli zamierzasz skoczyć to
może idź na inny balkon – usłyszała zza uchylonych drzwi balkonowych i
odwróciła się gwałtownie. Severus patrzył na nią, a na jego ustach pojawił się
słaby, kpiący uśmieszek. – Nie chcę, żeby ktoś myślał, że maczałem w tym palce.
– Patrząc na ciebie nikt by nawet
nie posądził cię o samodzielnie wyjście do łazienki – odparła z uśmiechem,
wchodząc z powrotem do sali szpitalnej. Severus prychnął pod nosem, a kiedy
dziewczyna usiadła na łóżku spuścił głowę.
– Nie powinnaś teraz wspierać
swojej przyjaciółki?
– Martwisz się o Ginny czy
zwyczajnie nie chcesz, żebym patrzyła na ciebie w takim stanie? – spytała
poważnie, a Severus uśmiechnął się krzywo.
– Coś pomiędzy.
Na ustach Hermiony również
pojawił się uśmiech.
– Przynajmniej nie użalasz się
nad sobą całkowicie.
– Ciebie to śmieszy? – rzucił
zgryźliwie, patrząc prosto w jej oczy. Sińce nie zniknęły i gdzieś głęboko
nadal krył się w nich żal, ale teraz zdawały się lśnić jakąś dziwną energią. –
Nie masz pojęcia, na co się piszesz.
– A ty nadal nie rozumiesz, że
nie spławisz mnie tak łatwo? – Hermiona złapała delikatnie jego dłoń, ściskając
ją. – Wiem, że nie będzie łatwo, ale nikt tego nie obiecywał.
– Musisz mieć naprawdę nierówno
pod sufitem, że z własnej woli chcesz żyć z człowiekiem, którego koniec jest
niemal widoczny – parsknął, a dziewczyna nagle spoważniała.
– Nie mów tak nigdy więcej.
– Dlaczego? – spytał, również
poważniejąc. – Boli cię prawda?
– To nie jest żadna prawda, tylko
zwyczajne użalanie się nad sobą. Które w ogóle do ciebie nie pasuje. Severusie
– powiedziała ciszej, a jej dłoń mocniej zacisnęła się na jego skórze. – Nie
próbuj zniszczyć tego, co przetrwało do tej pory. Naprawdę nie jesteś w stanie
odpuścić i pozwolić sobie żyć w spokoju? Żyć… nam?
– Moje życie było wystarczająco
ciężkie, kiedy Voldemort i Dumbledore żyli – wyznał niespodziewanie. – Nawet
nie liczyłem, że przeżyję wojnę. Myślałem, że kiedy oni odejdą…
– Nie ty jeden – przerwała mu
Hermiona. – My wszyscy liczyliśmy, że koniec wojny przyniesie coś z goła
innego. Ja straciłam rodziców, nie mam już nikogo. Ginny będzie do końca życia
musiała patrzeć na dziecko, które jest owocem gwałtu. Każdy z nas oczekiwał
czegoś innego. Nie ty jeden.
Dłoń Severusa zacisnęła się
mocniej, kiedy słuchał głosu dziewczyny tak boleśnie przepełnionego żalem.
Nigdy nie pozwalał sobie okazywać współczucia ani dobroci wobec innych, ale
tego wymagało od niego życie. Hermiona nauczyła go, że nie jest grzechem
opuszczenie maski i pozwolenie sobie na emocje. Skrzywdził ją, a ona siedziała
przy nim i nie zamierzała odchodzić. Wątpił, aby kiedykolwiek potrafił to
zrozumieć.
– Jak twoim zdaniem będzie
wyglądać nasze „normalne” życie? – spytał po chwili, a twarz Hermiony
rozpromienił słaby uśmiech.
– Nadal muszę zdać jeden egzamin
– wypaliła bez zastanowienia, a Severus roześmiał się cicho. – Z czego się
śmiejesz?
– Życie wywróciło ci się do góry
nogami, a ty nadal myślisz o szkole. Jesteś pokręcona.
– Bo mam swoje priorytety? –
spytała śmiejąc się. – Nie wiem, Severusie. Jest mi dobrze tak jak teraz.
– Kiedyś w końcu ten przemądrzały
doktorzyna mnie stąd wypuści. Przetrzymywanie kogoś bez jego woli jest, jak na
razie, niezgodne z brytyjskim prawem – mruknął Snape.
– Doktor Riggs jest przemiłym
człowiekiem! – żachnęła się Hermiona, a wtedy drzwi do sali otworzyły się.
Dziewczyna odwróciła się i uśmiechnęła się szeroko do Edny, która podeszła
właśnie do łóżka chorego.
– Widzę, że humorek ci wraca –
stwierdziła z przekąsem.
– Chcesz go zepsuć? – spytał Severus
podobnym tonem, zerkając na kobietę. – Domyślam się, że nie przyszłaś w swoim
imieniu.
Edna westchnęła, siadając na
fotelu. Hermiona natomiast podniosła się, rzucając szybkie spojrzenie kobiecie
i uśmiechnęła się ciepło do Severusa.
– Dam wam moment. Postaraj się…
Nie być złośliwy – mruknęła cicho i opuściła pomieszczenie.
– Nawet tytuł Mistrza Eliksirów
nie uszczęśliwił cię tak bardzo, jak ta dziewczyna – odezwała się Edna po
chwili milczenia, a Severus uniósł kącik ust, w duchu przyznając kobiecie
rację.
– Dziwne. Myślałem, że tego
właśnie chciałaś.
– Chciałam – przyznała kobieta. –
Chociaż wydaje mi się, że jest dla ciebie zbyt młoda. Nie nadajesz się na
opiekunkę do dzieci.
– To ostatnia rzecz, jaką sam
mógłbym o niej powiedzieć – mruknął Severus, patrząc na drzwi zmrużonymi
oczyma. – W przeciwieństwie do swoich przyjaciół ta tutaj przynajmniej ma coś w
głowie.
– Więc nie zamierzam się wtrącać.
Jesteś dorosły, a ja nie jestem twoją matką.
– Ja nie mam matki, Edna. A
przynajmniej ona – kiwnął głową w stronę drzwi – nigdy nią nie była.
– Hermiona, tak ma na imię ta
dziewczyna? – spytała niespodziewanie staruszka, a Snape zmarszczył brwi. –
Uświadomiła mi pewną interesującą sprawę. Słyszałam co jej zrobiłeś. Słyszałam
o jej rodzicach.
– Do czego zmierzasz? Owijanie w
bawełnę nigdy nie było twoim konikiem – warknął Snape.
– Hermiona wybaczyła ci coś, za
co inni mieliby prawo znienawidzić cię do końca życia. Czy samo to nie
uświadomiło ci, że jednak istnieje coś takiego jak miłosierdzie?
– Mów tak dalej, a pomyślę, że
ktoś się pod ciebie podszywa – warknął Snape, jednak nie brzmiało to groźnie.
Chciał skończyć temat, nie chciał żeby Edna brnęła w kierunku, który chciał
zostawić za sobą.
– Eileen miała rację. Nie wiem
jak się czuje, bo nigdy nie miałam dziecka. Ty byłeś jedyną tego namiastką. I
długo nie wiedziałam po co ją tu przyprowadziłam, ale Hermiona mi przypomniała.
Edna popatrzyła na Severusa
najsurowszym spojrzeniem, na jaki było ją stać, a ten w odpowiedzi zmarszczył
brwi.
– Mam jej… „okazać miłosierdzie”?
– spytał mężczyzna przedrzeźniając ton kobiety.
– Nawet jeśli nie potrafisz.
– Po co? – Głos Snape’a wyrażał
jak bardzo jest wściekły. – Nie potrzebowałem jej przez tyle lat, więc jaki
jest w tym sens?
– Nie dla siebie – odparła
stanowczo uzdrowicielka. – Jeśli nie dla Eileen, to dla Hermiony. Jesteś jej to
poniekąd winien.
Snape obnażył zęby, ale nic nie
odpowiedział. Edna wyszła, nie czując się dobrze z myślą, że tę dyskusję udało
jej się wygrać. Nie czuła się zwycięsko. Wiedziała, że Severus jest uparty.
Każdy kto poznał choć trochę bliżej o tym wiedział. Ale dopiero teraz zdała
sobie sprawę jak daleko ten upór sięgał. Mógł sobie wmawiać – i wszystkim na
około przy okazji – że matka nie jest mu potrzebna, ale Edna widziała, że to ma
swoje podłoże gdzie indziej. To nie była czysta nienawiść, a nienawiść zrodzona
z bólu. Bólu porzucenia. Każde dziecko potrzebuje matki, nawet takie jak
Severus Snape.
Kolejne dni spędzili w dziwnym
dla wszystkich impasie. Snape miał pozostać w szpitalu do końca tygodnia, a
później zamierzał wrócić na Spinner’s End, aby tam w końcu odpocząć. Jego
matka, z tego co zdążył się dowiedzieć, przestała tam mieszkać i po śmierci
ojca przepisała dom na niego, sama przeprowadzając się do innej części Anglii. Hermiona
z góry zapowiedziała pomoc, na co Severus – oczywiście – nie chciał się zgodzić.
Zaszantażował ją sytuacją Ginewry, jednak Hermiona Granger nie była taka łatwa
w dysputach. Wyjaśniła, że przecież może teleportować się do szpitala, kiedy
tylko będzie chciała. Zupełnie jak z każdego innego miejsca. Czuła wyrzuty
sumienia, zostawiając przyjaciółkę samą jednak sytuacja jej i Severusa różniła
się tym, że wokół Ginny była jej rodzina. Koło Severusa nie było nikogo. Edna
cały czas miała swoje małe zobowiązania dla lokalnej apteki, a swojej matki
mężczyzna nie chciał oglądać.
Draco również nie dawał żadnego
znaku życia. Hermiona nieco martwiła się o chłopaka, bo mimo wszystko rzucił
się z motyką na słońce – śmierciożerców nie mogli znaleźć nawet aurorzy, wśród
których był Harry. Jaką realną szansę miał na to Malfoy? Poza tym reszta
popleczników Voldemorta wiedziała o zdradzie chłopaka. Mieli dość mocny motyw,
aby chcieć go zabić.
– Co takie zrobił ci mój surdut,
że tak go mniesz? – Głos Severusa wyrwał ją z zamyślenia. Mężczyzna wyszedł
właśnie z pokojowej łazienki i patrzył na dziewczynę, unosząc jedną brew. Ręce
wciśnięte miał do kieszeni czarnych spodni, a na jego zapadłej klatce
piersiowej wisiała czarna koszula. Pobyt w szpitalu bardzo odbił się na jego
postawie, która teraz była lekko zgarbiona. Wciąż czuła uścisk w piersi przy
każdym gwałtowniejszym ruchu.
Hermiona uśmiechnęła się
przepraszająco i odłożyła ubranie z powrotem na łóżko. Podeszła do mężczyzny i
przyglądając się mu uważnie, rozpięła guzik koszuli przy samej szyi.
– Tak lepiej – mruknęła, na
moment zatrzymując rękę na wybrzuszeniu pod koszulą. Bandaż głównie zasłaniał
paskudną bliznę, na którą nałożono maści gojące.
– Wolę jednak jak jest zapięty –
odparł, chcąc poprawić ubranie, ale ręka Hermiony powstrzymała go.
– Słyszałeś lekarza? Masz się
mnie słuchać.
Na jej ustach pojawił się lekko
kpiący uśmieszek, a Snape pokręcił głową.
– Co mi strzeliło do głowy, żeby
się na to zgodzić.
– Chodź, nie marudź – powiedziała
Hermiona z szerokim uśmiechem, pociągając go za rękę. Jednak Severus miał inne
plany. Przyciągnął ją do siebie, a ponieważ nawet mimo osłabienia był od niej
silniejszy, dziewczyna nie miała wyboru. Zbliżyła się do niego, podnosząc wzrok
i wyłapując jego spojrzenie. W świetle dnia i z tak bliskiej odległości dało
się zobaczyć, że jego oczy nie są czarne, jak to zwykle się wydawało a
ciemnobrązowe. Teraz wokół tęczówek pojawiły się jaśniejsze okręgi. Ze świeżo
umytymi włosami i ogolonym zarostem wyglądał pociągająco.
– Nigdy nie sądziłem, że to
powiem ale nie doceniłem cię – powiedział.
– Nie po raz pierwszy – mruknęła,
czując jego ręce delikatnie gładzące jej talię. To wydawało się tak naturalne,
że Hermiona mimowolnie się uśmiechnęła.
– To twoje zdanie – burknął, po
czym dodał: – Skoro zdecydowałaś mi się przerwać to nie usłyszysz już nic
więcej.
– Nie, przepraszam! – zaśmiała
się Hermiona. – Więcej tego nie zrobię.
– Zrobisz – odgryzł się. – Za
dobrze cię znam. A teraz zbieraj się. Na Spinner’s End jest kawałek drogi, a
jak pewnie pamiętasz mnie nie wolno się teleportować.
Hermiona skinęła głową i
zabierając do torebki rzeczy Severusa wyszła z pomieszczenia. Snape przez
chwilę patrzył na jej postać, po czym sam wyszedł na korytarz. Wciąż ruszał się
nieco ospale, a każdy krok sprawiał mu nieprzyjemny ból. Dotarli na parter,
gdzie Hermiona pożegnała się z Weasleyami. Kiedy Hermiona zniknęła na moment w
pokoju Ginewry, Jeanne niespodziewanie podeszła do Severusa.
– Dobrze widzieć pana w lepszym
stanie – zagadnęła, jednak w jej głosie nie słychać było pogodności. Było to
suche stwierdzenie, a Snape pokusił się nawet o stwierdzenie, że słychać w nim
było zmęczenie.
– Mogę to samo powiedzieć o
tobie. Lekarz nadal nie chce wypuścić Ginewry?
– Faszeruje ją lekami, bo z
dzieckiem zaczęło się coś dziać. Niby nic poważnego, ale wolą ją mieć na oku.
No i boją się, że będzie chciała się pozbyć pasożyta.
Severus uniósł brew, zaskoczony
stwierdzeniem ślizgonki.
– Nie wydaje mi się. Do tego
potrzeba niesamowitej siły psychicznej, a tej wydaje się brakować takiej osobie
jak Ginewra – stwierdził Severus mimochodem.
– Ja już nie wiem co by było dla
niej lepsze – dodała ciszej dziewczyna, zaraz jednak uśmiechając się krzywo.
Hermiona wyszła z pomieszczenia i uściskała Molly, a wtedy Jeanne zwróciła się
do Snape’a: – Do zobaczenia po wakacjach?
– Jeśli zamierzasz wrócić do
szkoły. Nie wpakuj się w kłopoty – powiedział, unosząc wymownie brew, na co
dziewczyna szerzej się uśmiechnęła.
– Zawsze się staram. Do widzenia,
profesorze.
– Nott – odparł i skinąwszy jej
głową, odszedł w stronę wyjścia. Hermiona szybko do niego dołączyła i
odprowadzeni przez nieco skonsternowane spojrzenia Weasleyów wyszli ze
szpitala.
Hermiona westchnęła, wdychając
świeże powietrze i niepewnie wsunęła swoją dłoń w dłoń Severusa. Spojrzał na
nią z góry, unosząc kpiąco brew.
– Nie jesteśmy parą nastolatków,
Granger.
– Nie jesteśmy też w szkole,
gdzie muszę się z tym ukrywać. Proszę – dodała, uśmiechając się do niego
promiennie. – Chociaż w drodze do domu.
– Nieznośna jak zawsze – burknął,
ale nie puścił jej dłoni. Ścisnął ją lekko i ruszył w stronę mugolskiego metra.
Hermiona nie przestawała się uśmiechać, maszerując wolno koło mężczyzny, który
pierwszy raz od niepamiętnych czasów zapuścił się na dworzec miejski.
Obserwował wszystko, jakby było dla niego nowością, zapominając o bólu, jaki
powodowało chodzenie. Usiedli na jednych z wolnych miejsc w pojeździe i kiedy
ruszył, Hermiona spojrzała za szybę, obserwując coraz nowsze krajobrazy. Nigdy
nie była w tej części Londynu i kiedy jej oczom ukazały się piękne
jednorodzinne domki, wszystkie dokładnie takie same, uśmiechnęła się szeroko.
Severus miał ochotę wyśmiać ją za entuzjazm z jakim przyjmowała coś tak
pospolitego jak budynki, ale powstrzymał się.
– Nie spodziewaj się cudów.
Spinner’s End nie wygląda o tak – powiedział, wskazując na kremowe eleganckie zabudowy,
które właśnie mignęły za oknem. – Bardziej przypomina opuszczoną kamienicę w
dzielnicy, w której bałabyś się zgubić nocą.
– O taką? – spytała zaczepnie,
wskazując rozpadający się barak za oknem.
– W skrajności nie popadajmy –
mruknął Severus, opierając się wygodniej na krześle. Hermiona, która siedziała
po jego lewej stronie przewróciła oczami i kontynuowała zachwycanie się
widokami. Kiedy w głośniku zabrzmiał głos spikera, Severus delikatnie dźgnął ją
w bok dając znak, że to ich przystanek.
– Mogę zadać ci pytanie?
– Właśnie zadałaś – odparł, kiedy
szli brukowaną uliczką wzdłuż rzeki. Drzewa rosnące przy murowanym ogrodzeniu
rzucały przyjemny cień na ich twarze. Powietrze w końcu ociepliło się, a
delikatny, chłodny wiatr tylko potęgował uczucie, że wiosna na dobre zawitała w
Anglii. Hermiona, której rozpuszczone włosy luźno spoczywały na plecach wcisnęła za ucho kosmyki, które spadały na jej twarz i uśmiechnęła się. – Skoro musisz.
– Dlaczego tak uparcie nie chcesz
porozmawiać ze swoją matką?
– Myślałem, że w tej kwestii
wyraziłem się dość jasno – warknął, a Hermiona poczuła, jak jego dłoń mocniej
się zacisnęła.
– Owszem, wyraziłeś. Ale pewien
mądry człowiek powiedział mi kiedyś, że człowiek, który żyje przeszłością nigdy
nie będzie w stanie zawalczyć o swoją przyszłość.
– Ciekawe, któż mógł naopowiadać
ci takich bzdur – westchnął Severus, unosząc kącik ust.
– Ty mi to powiedziałeś. Kiedy
wyjawiłeś mi historię o mamie Harry’ego.
Severus gwałtownie się zatrzymał,
zwracając się w stronę dziewczyny.
– Posłuchaj uważnie. Obydwa
tematy są skończone i do żadnego nie zamierzam wracać. Nie ważne, jakimi
argumentami mnie uraczysz. Edna wystarczająco mnie zaszantażowała. Zrozumcie,
że kobieta podająca się za moja matkę nie jest mi do życia potrzebna. Teraz
wystarczy mi tylko jedna osoba.
Hermiona przez chwilę patrzyła na
niego z otępieniem, ale kiedy dotarł do niej sens słów Severusa uśmiechnęła
się.
– Severusie, ja nie robię tego,
żeby zrobić ci na złość. Zrozum… – spuściła głowę, nie chcąc zabrzmieć zbyt
pretensjonalnie. – Nie ma nic złego w przyznaniu, że boli cię to co ci zrobiła.
Każdego by zabolało. Nie musisz – dodała, uciszając go – przyznawać tego na
głos. Ale nie wmawiaj mi, że nie ma to na ciebie wpływu. Rozmawiałam z twoją
matką i widziałam, że ona naprawdę cierpi.
– Bardzo mnie to cieszy.
Hermiona westchnęła cicho.
– Severusie. Minęło już
trzydzieści lat. Czas najwyższy odpuścić.
Zanim zdążył cokolwiek
odpowiedzieć, ugryzł się w język. Przypomniał sobie słowa Edny i przestrogę, że
jest winny Hermionie chociaż to. Skrzywdził ją bardziej, niż kiedykolwiek
zamierzał a ona mu wybaczyła. Dlaczego on nie umiał zrobić tego samego?
Dlaczego tak bardzo musiał różnić się od innych ludzi?
– Nie umiem – przyznał szczerze.
W całym życiu tylko kilka razy zdarzało się, aby coś było całkowicie szczere i
pozbawione drugiego dna. Teraz był jeden z takich momentów. – Nie wiem jak.
Widzę ją i jedyne, o czym myślę to ten śmieć, którego nazywała moim ojcem.
– Więc karzesz ją za to, że
nienawidziłeś ojca? – spytała przejęta Hermiona, podchodząc bliżej.
– Ona nie wstawiła się za mną,
kiedy kazał się mnie pozbyć – warknął Severus. – Wybrała jego, zamiast mnie.
– Wybrała twoje dobro zamiast
życie pod mostem. Wybrała za ciebie i mam wrażenie że to boli cię najbardziej.
Severus odwrócił wzrok w stronę
rzeki.
– Potraktowała cię dokładnie tak,
jak ty mnie – dodała Hermiona. – Jak dziecko. Tylko, że ty byłeś dzieckiem, a
ona twoją matką. I jedyne co nią kierowało to twoje dobro. Nie mówię, że to co
zrobiła było dobre... – wyznała spokojnie. – Było złe. Mogła rozegrać to inaczej.
Ale podejrzewam, że po prostu uznała takie wyjście za najlepsze.
– Ludzie się mylą – odparł sucho.
– Owszem, mylą się. Tak jak ty
pomyliłeś się co do mnie. – Dotknęła jego twarzy i zmusiła go, aby na nią
popatrzył. – Czasami dla czyjegoś dobra robimy rzeczy, które na pozór wydają
się straszne. Chcemy dobrze z marnym skutkiem. Dlaczego karzesz ją za efekt,
skoro jedyne czego chciała, to aby jej syn miał lepsze życie, w którym ojciec
nie wypominałby mu, że jest odmieńcem? Skoro jedyne, czego pragnęła dla
własnego syna to życie, jakiego nie umiała mu dać?
Severus popatrzył w jej szeroko
otwarte oczy, z których ziała determinacja i w jednej chwili zdał sobie sprawę,
że Hermiona – prawdopodobnie nieświadomie – użyła dokładnie niemal tych samych
słów co jego matka.
– Czasami mam wrażenie, że
wybaczyłaś mi z litości – prychnął, co zabrzmiało dużo gorzej niż chciał.
Hermiona otworzyła usta, lecz zamiast coś powiedzieć zbliżyła się do niego i
niepewnie pocałowała jego usta. Niemal od razu przyciągnął ją do siebie, jednak
nie kryło się w tym nic agresywnego. Delikatnie obejmował jej talię, ściskając
pod palcami materiał jej koszulki. Odsunęła od niego zdecydowanie zbyt szybko.
– Wybaczyłam ci, bo zrozumiałam,
że pod całą tą stertą kłamstw kryła się prawda, przed którą chciałeś mnie
ochronić. Czasami wystarczy otworzyć oczy. Bo prawda często leży pomiędzy
właśnie takimi kłamstwami.
Severus uniósł kącik ust i ruszył
dalej uliczką, pociągając za sobą dziewczynę.
– Nie dziwię się, że Edna tak cię
polubiła. Macie podobny sposób nadawania płytkim rzeczom patetycznego wyrazu.
Dramatycznego wręcz.
– Odniosłam całkiem odwrotne
wrażenie – zaśmiała się Hermiona. Podziwiała piękne, stare kamieniczki, które
mijali i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że w istocie jest w nich coś
niepokojącego. Pięknego, ale i tajemniczego. – Zupełnie jak ty lubi przedstawiać
brutalną prawdę prosto z mostu.
– Oczywiście o ile chce się nią
podzielić – prychnął Severus, a Hermiona uśmiechnęła się, mimo iż w słowach
mężczyzny czuła gdzieś głęboko skrywane wyrzuty sumienia. Nie były do niego
podobne, ale ten jeden raz widziała je w jego oczach i wierzyła całym sercem,
że są szczere. Chciała w to wierzyć. Chciała, aby tak było.
Skręcili w jedną z alejek i przed
ich oczyma rozpostarł się widok na Cokeworth. Hermiona musiała odwrócić się do
tyłu, aby upewnić się, że nie teleportowali się do jakiejś innej części miasta.
Mgła wisiała tutaj zupełnie, jakby osiedle było niezależne od powietrza
dookoła. Brudna rzeczka, a raczej strumyczek, płynął powoli tak jakby nie miał
na to ochoty, a drzewa, które w przeciwieństwie do tych za nimi były wysokie i
szczupłe, pochylały się pod dziwnym kątem w stronę domów. Tak jak Severus
powiedział – Hermiona nie chciałaby zgubić się w tej dzielnicy nocą. Wszędzie
było szaro, mimo iż z nieba padały promienie wiosennego słońca. Trawa zdawała
się pożółknąć, jakby nie absorbowała w ogóle słonecznej energii.
Severus ruszył bez słowa przed
siebie, a Hermiona niepewnie podążyła za nim. Rozglądała się dookoła nie
potrafiąc się nadziwić. Spinner’s End, a właściwie całe Cokeworth wyglądało
jakby było odcięte od reszty terenu. Jakby otaczające ją miasta miały jakąś
dziwną energię, której tej części brakowało.
Hermiona otwarła usta, widząc
brudy i śmieci zwalone nad brzegiem strumyczka i zerknęła na Snape’a. Nic
dziwnego, że uciekał z domu. Nagle mężczyzna zatrzymał się przed jednym z
domów, które na pozór wyglądały tak samo. Wysokie, dwupiętrowe domy z szarej cegły,
z szarymi okiennicami. I tylko jedna, mdła lampka przed drzwiami. Szarymi.
Severus nacisnął klamkę i wszedł do domu, w którym panował przerażający
półmrok. Hermiona widziała w powietrzu drobinki kurzu, jednak kiedy
przypatrzyła się mocniej dostrzegła, że dom wcale nie jest zaniedbany. Był
wręcz ładny – skromnie urządzony, z niewielką ilością mebli, które nosiły ślady
wieloletniego użytkowania. Nie było tam żadnych obrazów ani roślin. Nic, co
nadałoby pomieszczeniu trochę życia.
Złapała dłoń Severusa, który nie
spojrzał na nią. Rozglądał się po salonie, a w jego głowie zaczęły pojawiać się
przebłyski wspomnień. Właśnie przypomniał sobie, dlaczego tak nienawidził
matki.
– Witaj na Spinner’s End –
burknął pod nosem, a Hermiona przełknęła ślinę.
~~~~~~~~*~~~~~~~~
Dziękuję wszystkim, którzy wytrwali do końca.
Zaskoczyłaś mnie tym epilogiem...
OdpowiedzUsuńSzkoda że już się kończy opowiadanie bo jednak czegoś mi tu brakuje..
ale i tak jest super:)
Powodzenia i obyś kiedyś znów coś napisała takiego dobrego ;))
Pozdrawiam
Nikola
To już? :O
OdpowiedzUsuńMasz niesamowite pióro :)
Nadal nie wierz, że to już koniec. Niesamowity talent :')
OdpowiedzUsuńJuż ??????
OdpowiedzUsuńTo nie może być koniec. Pominęłam parę wątków. Nie możesz tak po prostu tego zakończyć.
Ale i tak jest SUPER!!!
I co to już, koniec? Takie wspaniałe i emocjonujące opowiadanie zawsze się coś działo czytało z zapartym tchem. Jedyne oczym się myślało "i co dalej!? Chcę więcej! ". A teraz to koniec i co tu czytać? Takiego drugiego nie znajdę :( .
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za twoją niesamowitą pracę i poświęcenie własnego czasu by dać szczęście czytającym. Mam nadzieję, że napiszesz coś jeszcze bo czytać twoją pracę to przyjemność. Jeszcze raz DZIĘKUJĘ.
Wczoraj udało mi się do końca przeczytać 40 rozdziałów...dzisiaj wchodzę i już koniec. Trochę szkoda, że tak późno tutaj trafiłam. Bardzo lubię czytać opowiadania o Severusie. Mam nadzieję, że nie skończysz swojej przygody z pisaniem i masz już pomysł na nowe opowiadanie. Czekam na nie z niecierpliwością, ponieważ masz wyobraźnie i ciekawy styl pisania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Szkoda, że to już koniec bo nadal jest wiele wątków do rozwinięcia :(
OdpowiedzUsuńmasz niesamowity talent :) mam nadzieję, że jeszcze kiedyś napiszesz jakieś SSxHG
:)
Szkoda ze koniec :c Ale opowiadanie znakomite! ^^ Mam nadzieje ze napiszesz jakies nowe opowiadanie lub miniaturke z HG/SS ^^
OdpowiedzUsuńDaria :)
Czterdziesty pierwszy rozdział. Epilog.
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć, że to już... spędziłam długie godziny na Twoim blogu, ciesząc się z każdej kolejnej notki. Pochłaniałam je chciwie, zdanie po zdaniu, litera po literze, i nigdy nie miałam dosyć.
Nie oszukujmy się, masz talent do pisania. Ciężka praca nad nim sprawiła, że trudno było oderwać się od Twojej historii.
Mimo tego, że byłam gotowa na tę chwilę, czuję pewnego rodzaju niedosyt. Wypełnia mnie wielka ciekawość, w tym momencie mogłabym wypowiedzieć dziesiątki pytań, na które nie mam odpowiedzi.
Ale to już koniec.
A może... nowy początek? W głębi duszy mam cichutką nadzieję, że za kilka miesięcy lub może lat wrócisz z kolejnym wspaniałym opowiadaniem. Może nawet kontynuacją tego. Hej, te malutkie marzenia!
Naprawdę dziękuję Ci za to, że postanowiłaś stworzyć tego bloga.
Dzięki Tobie miałam interesujący sposób na spędzanie wypełnionego nudą czasu.
Mam nadzieję, że w przyszłości jeszcze się spotkamy
Jeszcze raz dziękuję
bullek
Ale co ze starcem ? I innymi watkami?
OdpowiedzUsuńJuż koniec? Tak definitywnie? Bez odwołania? Niesamowite. A nie tak dawno była ledwie garstka rozdziałów i tyle historii do opowiedzenia...Smutno mi… Przez ostatnie kilka miesięcy otwierałam neta dla tego opowiadania. A tu koniec.
OdpowiedzUsuńNo cóż, dziękuję za to opowiadanie. Naprawdę, bardzo, bardzo dziękuję. Kurcze, ja tak się zżyłam z tą historią... Zawsze tak sobie myślałam: za tydzień będzie następny rozdział… a tu epilog. Tak nagle… tyle przecież zostało niewyjaśnionych wątków…
Ale i tak jestem zachwycona:
Po pierwsze - Severus. Nie ukrywam i nigdy nie ukrywałam, że jestem kolejną kobietą na zabój zakochaną w tym facecie. Uwielbiałam Severusa od samego początku, za jego wredne podejście do wszystkiego i wszystkich, za odwagę mówienia wprost, za inteligencję, nieobliczalność, za… Fanficki pozwoliły tylko rozwinąć to uwielbienie. I jestem bezgranicznie stała w swoich uczuciach <3
Po drugie - Severus. Jakby tak się zastanowić, facet dodawał wszystkiemu jakiegoś smaku. Nie wiem, ale dla mnie HP bez Snape'a to jak poranek bez kawy.
Po trzecie - emocje, pięknie przedstawione. Wspaniale się czytało.
Po czwarte - cała treść. Nie będę słodzić, bo co za dużo, to nie zdrowo, a chyba wszystko, co było już do napisania, napisano - więc tylko wyrażę zachwyt.
Poza tym - naprawdę wspaniałe opowiadanie. Nie mam żadnych zastrzeżeń, zresztą naprawdę trudno, żebym miała.
Jednym słowem - gratulacje!
I dziękuję, że mogłam przeczytać.
I do przeczytania na kolejnym blogu, bo nie wątpię, że takowy kiedyś powstanie.
SnowCake
Jeeejku no nie. :ccc Ja sie nie zgadzam, chce więcej! Wchodzę sobie na moją ulubioną historię, a tu buuum: EPILOG :c No ale musze Ci podziękować. Wielkie, wielkie dzieki za całe opowiadanie. Tak naprawde to po przeczytaniu każdego rozdziału byłam w szoku. Byłam w cieżkim szoku i zastanawiałam sie co może być dalej. Chyba najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam. Postać, jaką był Severus, osobowość, jaka mu zbudowałąs, no nie ukrywam, że wielkie brawa dla Ciebie. Także dzisiaj muszę pożegnać się z moja uubiona opowieścią :c no serce żale troche ściska, ale no cóż. Także jeszcze raz wielkie, wielkie dzięki! Życzę Ci więcej takich świetnych opowiadań, nie przestawaj pisać, bo Twój talent rozbraja <3 dzieki, dzieki, dzieki <3
OdpowiedzUsuńPopieram! W 1000%!!! JA TEŻ SIĘ NIE ZGADZAM!!! Nie chcę końca! Chcę więcej! Tyle jeszcze zostało do opowiedzenia!
OdpowiedzUsuńW związku z tym ogłaszam REFERENDUM! Kto chce ciągu dalszego? Dopisujcie się, kochane czytelniczki. Może namówimy autorkę na kontynuację opowieści...
Tak, taki jeszcze raz tak! Jestem za kontynuacją! Chcę wiedzieć kim był ten starzec. Opowiadanie było cudne i zbyt szybko się skończyło.
UsuńHmmmmm... weszłam, bo... w sumie to nie wiem na co liczyłam: na ciąg dalszy epilogu? na drugą część opowiadania? na CUD???!!! a może z przyzwyczajenia...
UsuńAle jak najbardziej też jestem ZA! Chcę duuuuuużo więcej! Popieram poprzedniczki!
SnowCake
Niezwykle urocze dialogi, ładne i zgrabne opisy. Trudno przyjąć do wiadomości, że historie i opowieści kiedyś muszą się skończyć.
OdpowiedzUsuńHmmmm... nie wiem czy jeszcze tu zaglądasz, droga autorko, ale skoro obiecałam, to jestem. Ślę ogromnego czarnego nietoperza (zamiast niegodnej Mistrza sowy :D) prosto z HP Warner Bros Studio. Sącząc kremowe piwko spoglądam na Błędnego Rycerza, dom Potterów, Privet Drive 4 i... brakuje mi twojego opowiadania...
OdpowiedzUsuńO w mordę hipogryfa, tu jest... cudownie! Nie da się tego opisać, to trzeba zobaczyć. Mam nadzieję,że jeszcze kiedyś tu wrócę.
A teraz gnam polatać na miotle!
Pozdrawiam cieplutko,
SnowCake
Nie, wygląda na to, że to już wszystkie rozdziały. To co, najpierw powiem coś o epilogu, a potem jakoś ogólnie podsumuję całe opowiadanie, aczkolwiek nie ma co powtarzać wszystkiego, bo dużo pisałam pod każdym rozdziałem, ja też nie wszystko pamiętam.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, obawiałam się trochę, że jeśli Hermiona już pogodzi się ze Snape'em, Ginny zejdzie na drugi plan, ba, może i na trzeci, całkowicie o niej zapomnisz, aczkolwiek to jest ostatni tekst na tym blogu, więc już chyba nic takiego się nie stanie, ponieważ sam epilog jest krótki, a potem też już nic więcej nie ma.
A z tym użalaniem się nad sobą Snape'a to akurat prawda. :)
Hermiona jest chyba trochę pozbawiona empatii. Niby łzy podchodzą jej do oczu, kiedy z nią rozmawia, kiedy o niej myśli, ale jednak to Hermionie trafiła się podczas tej wojny miłość, a Ginny skończyła z porwaniem, torturami, gwałtem i dzieckiem gwałciciela. Więc chyba nie każdy wyszedł na tej wojnie tak dobrze, jak wyszła Hermiona. I ona ma prawo mówić, że każdy oczekiwał czegoś innego. Czego w takim razie oczekiwała Hermiona?
Snape ze świeżo umytymi włosami, bój się Boga. Co innego Snape pod prysznicem czy z mokrymi włosami, ale świeżo umyte włosy (co podkreśla to, że faktycznie zadbał o te włosy) do niego nie pasują! Zawsze mnie to irytuje: dlaczego autorki fanfików nie potrafią zaakceptować tego, jak wyglądają dane postacie i jakie mają nawyki? Snape mógł być pociągający nawet z przetłuszczonymi włosami. Nie dlatego, że to się może komuś podobać, ale dlatego, że dla HERMIONY był pociągający on sam, a ona zaczęła akceptować (albo nawet lubić) te jego niezbyt fajne nawyki. Np. średnia dbałość o włosy.
,,Do tego potrzeba niesamowitej siły psychicznej, a tej wydaje się brakować takiej osobie jak Ginewra" - zrobiłaś z Ginny żałosną kluchę i płaczkę, czego Ci nie wybaczę. To jedna z silniejszych kobiet w serii, a Ty tak po prostu wywaliłaś jej charakter do śmieci.
Koniec taki sielankowy. Brzmi trochę jak epilog w HP7, wiesz? :) Tak lekko. Wszystko niby ładnie rozwiązane, ale... nie do końca. Było kilka scen, których zakończenie sobie zniknęło: kolia, Harry, dziecko Ginny (choć to świeży wątek, więc w sumie może być niewyjaśniony, a każdy Czytelnik sam sobie dopowie, jak się skończył), ten nowy zły... Wygląda to tak, jakbyś dużo wcześniej skończyła opko, niż planowałaś. Nie napisałaś też żadnych słów dla Czytelników, a szkoda, bo tej historii poświęciłaś dużo czasu i uczucia. Od początku opka dużo się zmieniło, zrobiłaś naprawdę duży progres, coraz lepiej wczuwasz się w bohaterów, choć czasami ni z gruchy, ni z pietruchy wyskakujesz z jakimś dziwnym zachowaniem (najczęściej bardzo dziecinnym - patrz: pyskówka do Tonks tuż przed bitwą). Masz potencjał, opowiadanie czytało mi się (mimo licznych irytacji np. z powodu braku wspomnienia o tym, kiedy dzieje się dana scena) całkiem dobrze. I będę czytać Twoje opowiadanie na wattpadzie (znowu ta czepialska wiedźma będzie komentować, co? xD), już się dowiedziałam, że podobno nie będzie tam żadnego romansu (bo to nadal Sevmione, prawda?). Ciężko mi uwierzyć, że to już koniec, naprawdę byłoby fajnie, gdybyś jeszcze trochę pociągnęła to opko, aby wyjaśnić kilka wątków, ale cóż. Jeśli kiedyś będziesz chciała poprawić to opowiadanie, to weź pod uwagę moje czepialskie uwagi (nie dosłownie, ale po prostu sama bardziej krytycznie podejdź do swojego tworu); ach, mam jeszcze jedną: pomyśl o kontynuacji. :)
Pozdrawiam i życzę sukcesów. xD
Z góry przepraszam, że nie odpisywałam na każdy komentarz (mam nadzieję, że nie pomyślałaś, że mam na Ciebie wywalone) po prostu chciałam odpisać, kiedy skończysz, bo ciekawa byłam Twojej ogólnej opinii.
UsuńTak więc, muszę przyznać, że każdy komentarz czytałam naprawdę z pełnymi majtami, bo zdarzało mi się widzieć Cię w akcji, noale. Przecież cię nie wygonię :D
Ale dziękuję i to przez duże D. Naprawdę. Wiem doskonale, jaki jest początek tego opowiadania i cieszę się, że uważasz, że poprawiłam swoje umiejętności. *samoocena skacze punkcik do góry*
Snape'a nie czuję i jestem w stanie to uwierzyć. A dzięki wytknięciu mi poszczególnych błędów wiem też, co jest złe w jego zachowaniu. A wszystkie te dziury, o których pisałaś... Jedynie kolia jest zamierzona. I ten "drugi zły". Reszta - brak mi słów :D
I oczywiście masz rację. To opko skończyło się dużo szybciej niż chciałam, głównie dlatego, że zdałam sobie sprawę z podstawowego błędu jaki popełniłam. Tak naprawdę to był mój pierwszy poważny tekst, pierwszy nie do szuflady. Właściwie to zanim zaczęłam publikować, to w fandomie Sevmione i fanficków byłam może... kilka dni? Idk. Więc stąd sztampa. Nie przeczytałam wtedy wiele opowiadań z tego rodzaju, żeby wiedzieć jak wyglądają takie banalnie powtarzające się w opkach motywy. Ale teraz wiem. I mam nadzieję, że cokolwiek pojawi się po DJD będzie lepsze.
Skoro wyciągnęłaś na światło dzienne opko na Wattpadzie to od razu uprzedzam, to opko pisane jest na spontanie. Całkowitym. Nie ma na to planu. Wiem, że tak się nie robi, ale generalnie dlatego mało kto wie o tym czytadle, a ja się z nim tak nie ogłaszam jak z tym tu o Sevmione. Ot, naszło mnie na trochę okrucieństwa.
Tak więc jak słusznie się domyśliłaś, DJD jest jedną z powiedziałabym że trzech części. I tak, planowałam pociągnąć motyw Ginny i to dość obszernie. Generalnie dlatego skończyłam, żeby przemyśleć sobie całość do końca i zrobić to tak, aby było dobrze.
Także podsumowując - jeszcze raz dziękuję za cierpliwość i przepraszam, że musiałaś się tak wkurwiać :D
Ależ przecież nie ma za co przepraszać, przecież nikt mi nie kazał czytać, a jednak czytałam, bo faktycznie byłam zaciekawione. No i to jest - powiem szczerze - moje pierwsze opowiadanie Sevmione od... hohoho. I cieszę się, że je przeczytałam, a widziałam naprawdę wiele gorszych (aczkolwiek zastanawiam się, jak wyglądam ,,w akcji" xD), więc nie masz się czym przejmować. :) Domyśliłam się, że nie odpowiadasz na każdego komcia, skoro sama zauważyłaś, że w opku jest trochę błędów, teraz tylko odczekać jeszcze chwilę, ułożyć sobie wszystko w głowie, znaleźć dobrą betę i poprawić Accio, starając się zmienić fabułę jak najmniej (bo wiadomo, że każda nowa decyzja będzie mieć przełożenie na kolejne rozdziały, a trzeba jeszcze o tym pamiętać - jak masz jakiś jeden punkt, to jeszcze jakoś to idzie, ale jak robi Ci się ich kilkanaście...) i cieszyć się z zakończonej historii. :)
UsuńZapraszam na http://pet-project.blog.pl/ - ruszam z tłumaczeniem fanfika HG/SS:D
OdpowiedzUsuńPrzyznaje sie bez bicia ze do rozdziału coś około 30 byłam na bierząco. Potem jakos tak zaniedbałam czytanie tego wspaniałego opowiadania. Dlatego nie chcąc nic ztracić, zaczęłam czytanie jeszcze raz od początku. Nie żałuje. Opowiadanie wyszło ci bardzo dobrze, czekam na więcej opowiadań sevmione w twoim wykonaniu.
OdpowiedzUsuńSmuci mnie to ze nie wiemy kim byli ci dwaj nieznajomi mężczyźni, co planowali zrobić? No i ogólnie co z Ginny, Draco i naszymi zakochanymi gołąbeczkami na Spinners End? Czuje lekki niedosyt, odnoszę wrażenie jakby to opowiadanie nie było skończone. Moim zdaniem brakuje mu takiego jednego kruciutkiego chociażby rozdziału. Chyba ze był to efekt zamierzony, i mamy sami domyślić sie co było dalej?
Tak jak już powiedziałam bardzo cieszę sie ze przeczytałam to opowiadanie bo wyszło ci bardzo dobrze. Mam nadzieje ze napiszesz coś dla nas jeszcze, bo masz talent do tego paringu. Wiec nie przedłużając
Pozdrawiam i niech wena będzie z tobą.
I skończyłam. Opowiadanie świetne, bohaterowie prawdziwi, dobrze ze skupilaś sie na ukazaniu w szczegółowy sposób emocji bohaterów, nadało to realizmu.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko ze epilog wyglada na niedokończony, ucięty w połowie. Wiele wątków nie zostało zamkniętych, jak chociażby to, że Draco miał znaleźć winowajcę krzywdy Ginny czy cos, co mnie zaciekawiło, a mianowicie temat insygniów śmierci o których rozmawiało dwóch mężczyzn?
Może kiedys wrzucisz druga cześć epilogu zamykając te historie?
Mam nadzieje że tak.
W wolnej chwili zapraszam do siebie. Jeśli lubisz długie historie w których miesza się humor, horror, dramat i erotyzm z Severusem w roli głównej, to myślę że Ci sié spodoba.
Pozdrawiam!!!