sobota, 28 maja 2016

EPILOG

Słońce wznosiło się wysoko na niebie, rzucając przyjemne promienie na świat. Ciepłe strumienie pieściły twarz Hermiony, która wychylała się ku nim, chcąc chociaż trochę ogrzać zmarznięte ciało. Oparła ręce na metalowej barierce i zamknęła oczy. Uśmiech sam cisnął się na jej usta, rozpromieniając zmęczoną twarz i nadając jej dziewczęcego blasku.

Czuła się w końcu całkowicie wolna. Jej życie nareszcie zdawało się wychodzić na prostą. A jej myśli nie mogły uwolnić się od przeczucia, że szczęście dla nich będzie niezwykle trudną definicją. Odkąd pamiętała walczyli z Voldemortem, uciekali przed śmierciożercami i starali się naprawić świat, aby pewnego dnia mogli zamieszkać w nim bez trosk o nadchodzący dzień. Teraz, z perspektywy czasu, to wszystko wyglądało niczym przysłowiowa gra w kotka i myszkę. Walka z Czarnym Panem nadała ich życiu sens. Co teraz mają zrobić? Czy będą w stanie normalnie żyć i co to dla nich w ogóle oznacza?
– Jeśli zamierzasz skoczyć to może idź na inny balkon – usłyszała zza uchylonych drzwi balkonowych i odwróciła się gwałtownie. Severus patrzył na nią, a na jego ustach pojawił się słaby, kpiący uśmieszek. – Nie chcę, żeby ktoś myślał, że maczałem w tym palce.
– Patrząc na ciebie nikt by nawet nie posądził cię o samodzielnie wyjście do łazienki – odparła z uśmiechem, wchodząc z powrotem do sali szpitalnej. Severus prychnął pod nosem, a kiedy dziewczyna usiadła na łóżku spuścił głowę.
– Nie powinnaś teraz wspierać swojej przyjaciółki?
– Martwisz się o Ginny czy zwyczajnie nie chcesz, żebym patrzyła na ciebie w takim stanie? – spytała poważnie, a Severus uśmiechnął się krzywo.
– Coś pomiędzy.
Na ustach Hermiony również pojawił się uśmiech.
– Przynajmniej nie użalasz się nad sobą całkowicie.
– Ciebie to śmieszy? – rzucił zgryźliwie, patrząc prosto w jej oczy. Sińce nie zniknęły i gdzieś głęboko nadal krył się w nich żal, ale teraz zdawały się lśnić jakąś dziwną energią. – Nie masz pojęcia, na co się piszesz.
– A ty nadal nie rozumiesz, że nie spławisz mnie tak łatwo? – Hermiona złapała delikatnie jego dłoń, ściskając ją. – Wiem, że nie będzie łatwo, ale nikt tego nie obiecywał.
– Musisz mieć naprawdę nierówno pod sufitem, że z własnej woli chcesz żyć z człowiekiem, którego koniec jest niemal widoczny – parsknął, a dziewczyna nagle spoważniała.
– Nie mów tak nigdy więcej.
– Dlaczego? – spytał, również poważniejąc. – Boli cię prawda?
– To nie jest żadna prawda, tylko zwyczajne użalanie się nad sobą. Które w ogóle do ciebie nie pasuje. Severusie – powiedziała ciszej, a jej dłoń mocniej zacisnęła się na jego skórze. – Nie próbuj zniszczyć tego, co przetrwało do tej pory. Naprawdę nie jesteś w stanie odpuścić i pozwolić sobie żyć w spokoju? Żyć… nam?
– Moje życie było wystarczająco ciężkie, kiedy Voldemort i Dumbledore żyli – wyznał niespodziewanie. – Nawet nie liczyłem, że przeżyję wojnę. Myślałem, że kiedy oni odejdą…
– Nie ty jeden – przerwała mu Hermiona. – My wszyscy liczyliśmy, że koniec wojny przyniesie coś z goła innego. Ja straciłam rodziców, nie mam już nikogo. Ginny będzie do końca życia musiała patrzeć na dziecko, które jest owocem gwałtu. Każdy z nas oczekiwał czegoś innego. Nie ty jeden.
Dłoń Severusa zacisnęła się mocniej, kiedy słuchał głosu dziewczyny tak boleśnie przepełnionego żalem. Nigdy nie pozwalał sobie okazywać współczucia ani dobroci wobec innych, ale tego wymagało od niego życie. Hermiona nauczyła go, że nie jest grzechem opuszczenie maski i pozwolenie sobie na emocje. Skrzywdził ją, a ona siedziała przy nim i nie zamierzała odchodzić. Wątpił, aby kiedykolwiek potrafił to zrozumieć.
– Jak twoim zdaniem będzie wyglądać nasze „normalne” życie? – spytał po chwili, a twarz Hermiony rozpromienił słaby uśmiech.
– Nadal muszę zdać jeden egzamin – wypaliła bez zastanowienia, a Severus roześmiał się cicho. – Z czego się śmiejesz?
– Życie wywróciło ci się do góry nogami, a ty nadal myślisz o szkole. Jesteś pokręcona.
– Bo mam swoje priorytety? – spytała śmiejąc się. – Nie wiem, Severusie. Jest mi dobrze tak jak teraz.
– Kiedyś w końcu ten przemądrzały doktorzyna mnie stąd wypuści. Przetrzymywanie kogoś bez jego woli jest, jak na razie, niezgodne z brytyjskim prawem – mruknął Snape.
– Doktor Riggs jest przemiłym człowiekiem! – żachnęła się Hermiona, a wtedy drzwi do sali otworzyły się. Dziewczyna odwróciła się i uśmiechnęła się szeroko do Edny, która podeszła właśnie do łóżka chorego.
– Widzę, że humorek ci wraca – stwierdziła z przekąsem.
– Chcesz go zepsuć? – spytał Severus podobnym tonem, zerkając na kobietę. – Domyślam się, że nie przyszłaś w swoim imieniu.
Edna westchnęła, siadając na fotelu. Hermiona natomiast podniosła się, rzucając szybkie spojrzenie kobiecie i uśmiechnęła się ciepło do Severusa.
– Dam wam moment. Postaraj się… Nie być złośliwy – mruknęła cicho i opuściła pomieszczenie.
– Nawet tytuł Mistrza Eliksirów nie uszczęśliwił cię tak bardzo, jak ta dziewczyna – odezwała się Edna po chwili milczenia, a Severus uniósł kącik ust, w duchu przyznając kobiecie rację.
– Dziwne. Myślałem, że tego właśnie chciałaś.
– Chciałam – przyznała kobieta. – Chociaż wydaje mi się, że jest dla ciebie zbyt młoda. Nie nadajesz się na opiekunkę do dzieci.
– To ostatnia rzecz, jaką sam mógłbym o niej powiedzieć – mruknął Severus, patrząc na drzwi zmrużonymi oczyma. – W przeciwieństwie do swoich przyjaciół ta tutaj przynajmniej ma coś w głowie.
– Więc nie zamierzam się wtrącać. Jesteś dorosły, a ja nie jestem twoją matką.
– Ja nie mam matki, Edna. A przynajmniej ona – kiwnął głową w stronę drzwi – nigdy nią nie była.
– Hermiona, tak ma na imię ta dziewczyna? – spytała niespodziewanie staruszka, a Snape zmarszczył brwi. – Uświadomiła mi pewną interesującą sprawę. Słyszałam co jej zrobiłeś. Słyszałam o jej rodzicach.
– Do czego zmierzasz? Owijanie w bawełnę nigdy nie było twoim konikiem – warknął Snape.
– Hermiona wybaczyła ci coś, za co inni mieliby prawo znienawidzić cię do końca życia. Czy samo to nie uświadomiło ci, że jednak istnieje coś takiego jak miłosierdzie?
– Mów tak dalej, a pomyślę, że ktoś się pod ciebie podszywa – warknął Snape, jednak nie brzmiało to groźnie. Chciał skończyć temat, nie chciał żeby Edna brnęła w kierunku, który chciał zostawić za sobą.
– Eileen miała rację. Nie wiem jak się czuje, bo nigdy nie miałam dziecka. Ty byłeś jedyną tego namiastką. I długo nie wiedziałam po co ją tu przyprowadziłam, ale Hermiona mi przypomniała.
Edna popatrzyła na Severusa najsurowszym spojrzeniem, na jaki było ją stać, a ten w odpowiedzi zmarszczył brwi.
– Mam jej… „okazać miłosierdzie”? – spytał mężczyzna przedrzeźniając ton kobiety.
– Nawet jeśli nie potrafisz.
– Po co? – Głos Snape’a wyrażał jak bardzo jest wściekły. – Nie potrzebowałem jej przez tyle lat, więc jaki jest w tym sens?
– Nie dla siebie – odparła stanowczo uzdrowicielka. – Jeśli nie dla Eileen, to dla Hermiony. Jesteś jej to poniekąd winien.
Snape obnażył zęby, ale nic nie odpowiedział. Edna wyszła, nie czując się dobrze z myślą, że tę dyskusję udało jej się wygrać. Nie czuła się zwycięsko. Wiedziała, że Severus jest uparty. Każdy kto poznał choć trochę bliżej o tym wiedział. Ale dopiero teraz zdała sobie sprawę jak daleko ten upór sięgał. Mógł sobie wmawiać – i wszystkim na około przy okazji – że matka nie jest mu potrzebna, ale Edna widziała, że to ma swoje podłoże gdzie indziej. To nie była czysta nienawiść, a nienawiść zrodzona z bólu. Bólu porzucenia. Każde dziecko potrzebuje matki, nawet takie jak Severus Snape.

Kolejne dni spędzili w dziwnym dla wszystkich impasie. Snape miał pozostać w szpitalu do końca tygodnia, a później zamierzał wrócić na Spinner’s End, aby tam w końcu odpocząć. Jego matka, z tego co zdążył się dowiedzieć, przestała tam mieszkać i po śmierci ojca przepisała dom na niego, sama przeprowadzając się do innej części Anglii. Hermiona z góry zapowiedziała pomoc, na co Severus – oczywiście – nie chciał się zgodzić. Zaszantażował ją sytuacją Ginewry, jednak Hermiona Granger nie była taka łatwa w dysputach. Wyjaśniła, że przecież może teleportować się do szpitala, kiedy tylko będzie chciała. Zupełnie jak z każdego innego miejsca. Czuła wyrzuty sumienia, zostawiając przyjaciółkę samą jednak sytuacja jej i Severusa różniła się tym, że wokół Ginny była jej rodzina. Koło Severusa nie było nikogo. Edna cały czas miała swoje małe zobowiązania dla lokalnej apteki, a swojej matki mężczyzna nie chciał oglądać.

Draco również nie dawał żadnego znaku życia. Hermiona nieco martwiła się o chłopaka, bo mimo wszystko rzucił się z motyką na słońce – śmierciożerców nie mogli znaleźć nawet aurorzy, wśród których był Harry. Jaką realną szansę miał na to Malfoy? Poza tym reszta popleczników Voldemorta wiedziała o zdradzie chłopaka. Mieli dość mocny motyw, aby chcieć go zabić.
– Co takie zrobił ci mój surdut, że tak go mniesz? – Głos Severusa wyrwał ją z zamyślenia. Mężczyzna wyszedł właśnie z pokojowej łazienki i patrzył na dziewczynę, unosząc jedną brew. Ręce wciśnięte miał do kieszeni czarnych spodni, a na jego zapadłej klatce piersiowej wisiała czarna koszula. Pobyt w szpitalu bardzo odbił się na jego postawie, która teraz była lekko zgarbiona. Wciąż czuła uścisk w piersi przy każdym gwałtowniejszym ruchu.
Hermiona uśmiechnęła się przepraszająco i odłożyła ubranie z powrotem na łóżko. Podeszła do mężczyzny i przyglądając się mu uważnie, rozpięła guzik koszuli przy samej szyi.
– Tak lepiej – mruknęła, na moment zatrzymując rękę na wybrzuszeniu pod koszulą. Bandaż głównie zasłaniał paskudną bliznę, na którą nałożono maści gojące.
– Wolę jednak jak jest zapięty – odparł, chcąc poprawić ubranie, ale ręka Hermiony powstrzymała go.
– Słyszałeś lekarza? Masz się mnie słuchać.
Na jej ustach pojawił się lekko kpiący uśmieszek, a Snape pokręcił głową.
– Co mi strzeliło do głowy, żeby się na to zgodzić.
– Chodź, nie marudź – powiedziała Hermiona z szerokim uśmiechem, pociągając go za rękę. Jednak Severus miał inne plany. Przyciągnął ją do siebie, a ponieważ nawet mimo osłabienia był od niej silniejszy, dziewczyna nie miała wyboru. Zbliżyła się do niego, podnosząc wzrok i wyłapując jego spojrzenie. W świetle dnia i z tak bliskiej odległości dało się zobaczyć, że jego oczy nie są czarne, jak to zwykle się wydawało a ciemnobrązowe. Teraz wokół tęczówek pojawiły się jaśniejsze okręgi. Ze świeżo umytymi włosami i ogolonym zarostem wyglądał pociągająco.
– Nigdy nie sądziłem, że to powiem ale nie doceniłem cię – powiedział.
– Nie po raz pierwszy – mruknęła, czując jego ręce delikatnie gładzące jej talię. To wydawało się tak naturalne, że Hermiona mimowolnie się uśmiechnęła.
– To twoje zdanie – burknął, po czym dodał: – Skoro zdecydowałaś mi się przerwać to nie usłyszysz już nic więcej.
– Nie, przepraszam! – zaśmiała się Hermiona. – Więcej tego nie zrobię.
– Zrobisz – odgryzł się. – Za dobrze cię znam. A teraz zbieraj się. Na Spinner’s End jest kawałek drogi, a jak pewnie pamiętasz mnie nie wolno się teleportować.
Hermiona skinęła głową i zabierając do torebki rzeczy Severusa wyszła z pomieszczenia. Snape przez chwilę patrzył na jej postać, po czym sam wyszedł na korytarz. Wciąż ruszał się nieco ospale, a każdy krok sprawiał mu nieprzyjemny ból. Dotarli na parter, gdzie Hermiona pożegnała się z Weasleyami. Kiedy Hermiona zniknęła na moment w pokoju Ginewry, Jeanne niespodziewanie podeszła do Severusa.
– Dobrze widzieć pana w lepszym stanie – zagadnęła, jednak w jej głosie nie słychać było pogodności. Było to suche stwierdzenie, a Snape pokusił się nawet o stwierdzenie, że słychać w nim było zmęczenie.
– Mogę to samo powiedzieć o tobie. Lekarz nadal nie chce wypuścić Ginewry?
– Faszeruje ją lekami, bo z dzieckiem zaczęło się coś dziać. Niby nic poważnego, ale wolą ją mieć na oku. No i boją się, że będzie chciała się pozbyć pasożyta.
Severus uniósł brew, zaskoczony stwierdzeniem ślizgonki.
– Nie wydaje mi się. Do tego potrzeba niesamowitej siły psychicznej, a tej wydaje się brakować takiej osobie jak Ginewra – stwierdził Severus mimochodem.
– Ja już nie wiem co by było dla niej lepsze – dodała ciszej dziewczyna, zaraz jednak uśmiechając się krzywo. Hermiona wyszła z pomieszczenia i uściskała Molly, a wtedy Jeanne zwróciła się do Snape’a: – Do zobaczenia po wakacjach?
– Jeśli zamierzasz wrócić do szkoły. Nie wpakuj się w kłopoty – powiedział, unosząc wymownie brew, na co dziewczyna szerzej się uśmiechnęła.
– Zawsze się staram. Do widzenia, profesorze.
– Nott – odparł i skinąwszy jej głową, odszedł w stronę wyjścia. Hermiona szybko do niego dołączyła i odprowadzeni przez nieco skonsternowane spojrzenia Weasleyów wyszli ze szpitala.
Hermiona westchnęła, wdychając świeże powietrze i niepewnie wsunęła swoją dłoń w dłoń Severusa. Spojrzał na nią z góry, unosząc kpiąco brew.
– Nie jesteśmy parą nastolatków, Granger.
– Nie jesteśmy też w szkole, gdzie muszę się z tym ukrywać. Proszę – dodała, uśmiechając się do niego promiennie. – Chociaż w drodze do domu.
– Nieznośna jak zawsze – burknął, ale nie puścił jej dłoni. Ścisnął ją lekko i ruszył w stronę mugolskiego metra. Hermiona nie przestawała się uśmiechać, maszerując wolno koło mężczyzny, który pierwszy raz od niepamiętnych czasów zapuścił się na dworzec miejski. Obserwował wszystko, jakby było dla niego nowością, zapominając o bólu, jaki powodowało chodzenie. Usiedli na jednych z wolnych miejsc w pojeździe i kiedy ruszył, Hermiona spojrzała za szybę, obserwując coraz nowsze krajobrazy. Nigdy nie była w tej części Londynu i kiedy jej oczom ukazały się piękne jednorodzinne domki, wszystkie dokładnie takie same, uśmiechnęła się szeroko. Severus miał ochotę wyśmiać ją za entuzjazm z jakim przyjmowała coś tak pospolitego jak budynki, ale powstrzymał się.
– Nie spodziewaj się cudów. Spinner’s End nie wygląda o tak – powiedział, wskazując na kremowe eleganckie zabudowy, które właśnie mignęły za oknem. – Bardziej przypomina opuszczoną kamienicę w dzielnicy, w której bałabyś się zgubić nocą.
– O taką? – spytała zaczepnie, wskazując rozpadający się barak za oknem.
– W skrajności nie popadajmy – mruknął Severus, opierając się wygodniej na krześle. Hermiona, która siedziała po jego lewej stronie przewróciła oczami i kontynuowała zachwycanie się widokami. Kiedy w głośniku zabrzmiał głos spikera, Severus delikatnie dźgnął ją w bok dając znak, że to ich przystanek.
– Mogę zadać ci pytanie?
– Właśnie zadałaś – odparł, kiedy szli brukowaną uliczką wzdłuż rzeki. Drzewa rosnące przy murowanym ogrodzeniu rzucały przyjemny cień na ich twarze. Powietrze w końcu ociepliło się, a delikatny, chłodny wiatr tylko potęgował uczucie, że wiosna na dobre zawitała w Anglii. Hermiona, której rozpuszczone włosy luźno spoczywały na plecach wcisnęła za ucho kosmyki, które spadały na jej twarz i uśmiechnęła się. – Skoro musisz.
– Dlaczego tak uparcie nie chcesz porozmawiać ze swoją matką?
– Myślałem, że w tej kwestii wyraziłem się dość jasno – warknął, a Hermiona poczuła, jak jego dłoń mocniej się zacisnęła.
– Owszem, wyraziłeś. Ale pewien mądry człowiek powiedział mi kiedyś, że człowiek, który żyje przeszłością nigdy nie będzie w stanie zawalczyć o swoją przyszłość.
– Ciekawe, któż mógł naopowiadać ci takich bzdur – westchnął Severus, unosząc kącik ust.
– Ty mi to powiedziałeś. Kiedy wyjawiłeś mi historię o mamie Harry’ego.
Severus gwałtownie się zatrzymał, zwracając się w stronę dziewczyny.
– Posłuchaj uważnie. Obydwa tematy są skończone i do żadnego nie zamierzam wracać. Nie ważne, jakimi argumentami mnie uraczysz. Edna wystarczająco mnie zaszantażowała. Zrozumcie, że kobieta podająca się za moja matkę nie jest mi do życia potrzebna. Teraz wystarczy mi tylko jedna osoba.
Hermiona przez chwilę patrzyła na niego z otępieniem, ale kiedy dotarł do niej sens słów Severusa uśmiechnęła się.
– Severusie, ja nie robię tego, żeby zrobić ci na złość. Zrozum… – spuściła głowę, nie chcąc zabrzmieć zbyt pretensjonalnie. – Nie ma nic złego w przyznaniu, że boli cię to co ci zrobiła. Każdego by zabolało. Nie musisz – dodała, uciszając go – przyznawać tego na głos. Ale nie wmawiaj mi, że nie ma to na ciebie wpływu. Rozmawiałam z twoją matką i widziałam, że ona naprawdę cierpi.
– Bardzo mnie to cieszy.
Hermiona westchnęła cicho.
– Severusie. Minęło już trzydzieści lat. Czas najwyższy odpuścić.
Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, ugryzł się w język. Przypomniał sobie słowa Edny i przestrogę, że jest winny Hermionie chociaż to. Skrzywdził ją bardziej, niż kiedykolwiek zamierzał a ona mu wybaczyła. Dlaczego on nie umiał zrobić tego samego? Dlaczego tak bardzo musiał różnić się od innych ludzi?
– Nie umiem – przyznał szczerze. W całym życiu tylko kilka razy zdarzało się, aby coś było całkowicie szczere i pozbawione drugiego dna. Teraz był jeden z takich momentów. – Nie wiem jak. Widzę ją i jedyne, o czym myślę to ten śmieć, którego nazywała moim ojcem.
– Więc karzesz ją za to, że nienawidziłeś ojca? – spytała przejęta Hermiona, podchodząc bliżej.
– Ona nie wstawiła się za mną, kiedy kazał się mnie pozbyć – warknął Severus. – Wybrała jego, zamiast mnie.
– Wybrała twoje dobro zamiast życie pod mostem. Wybrała za ciebie i mam wrażenie że to boli cię najbardziej.
Severus odwrócił wzrok w stronę rzeki.
– Potraktowała cię dokładnie tak, jak ty mnie – dodała Hermiona. – Jak dziecko. Tylko, że ty byłeś dzieckiem, a ona twoją matką. I jedyne co nią kierowało to twoje dobro. Nie mówię, że to co zrobiła było dobre... – wyznała spokojnie. – Było złe. Mogła rozegrać to inaczej. Ale podejrzewam, że po prostu uznała takie wyjście za najlepsze.
– Ludzie się mylą – odparł sucho.
– Owszem, mylą się. Tak jak ty pomyliłeś się co do mnie. – Dotknęła jego twarzy i zmusiła go, aby na nią popatrzył. – Czasami dla czyjegoś dobra robimy rzeczy, które na pozór wydają się straszne. Chcemy dobrze z marnym skutkiem. Dlaczego karzesz ją za efekt, skoro jedyne czego chciała, to aby jej syn miał lepsze życie, w którym ojciec nie wypominałby mu, że jest odmieńcem? Skoro jedyne, czego pragnęła dla własnego syna to życie, jakiego nie umiała mu dać?
Severus popatrzył w jej szeroko otwarte oczy, z których ziała determinacja i w jednej chwili zdał sobie sprawę, że Hermiona – prawdopodobnie nieświadomie – użyła dokładnie niemal tych samych słów co jego matka.
– Czasami mam wrażenie, że wybaczyłaś mi z litości – prychnął, co zabrzmiało dużo gorzej niż chciał. Hermiona otworzyła usta, lecz zamiast coś powiedzieć zbliżyła się do niego i niepewnie pocałowała jego usta. Niemal od razu przyciągnął ją do siebie, jednak nie kryło się w tym nic agresywnego. Delikatnie obejmował jej talię, ściskając pod palcami materiał jej koszulki. Odsunęła od niego zdecydowanie zbyt szybko.
– Wybaczyłam ci, bo zrozumiałam, że pod całą tą stertą kłamstw kryła się prawda, przed którą chciałeś mnie ochronić. Czasami wystarczy otworzyć oczy. Bo prawda często leży pomiędzy właśnie takimi kłamstwami.
Severus uniósł kącik ust i ruszył dalej uliczką, pociągając za sobą dziewczynę.
– Nie dziwię się, że Edna tak cię polubiła. Macie podobny sposób nadawania płytkim rzeczom patetycznego wyrazu. Dramatycznego wręcz.
– Odniosłam całkiem odwrotne wrażenie – zaśmiała się Hermiona. Podziwiała piękne, stare kamieniczki, które mijali i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że w istocie jest w nich coś niepokojącego. Pięknego, ale i tajemniczego. – Zupełnie jak ty lubi przedstawiać brutalną prawdę prosto z mostu.
– Oczywiście o ile chce się nią podzielić – prychnął Severus, a Hermiona uśmiechnęła się, mimo iż w słowach mężczyzny czuła gdzieś głęboko skrywane wyrzuty sumienia. Nie były do niego podobne, ale ten jeden raz widziała je w jego oczach i wierzyła całym sercem, że są szczere. Chciała w to wierzyć. Chciała, aby tak było.

Skręcili w jedną z alejek i przed ich oczyma rozpostarł się widok na Cokeworth. Hermiona musiała odwrócić się do tyłu, aby upewnić się, że nie teleportowali się do jakiejś innej części miasta. Mgła wisiała tutaj zupełnie, jakby osiedle było niezależne od powietrza dookoła. Brudna rzeczka, a raczej strumyczek, płynął powoli tak jakby nie miał na to ochoty, a drzewa, które w przeciwieństwie do tych za nimi były wysokie i szczupłe, pochylały się pod dziwnym kątem w stronę domów. Tak jak Severus powiedział – Hermiona nie chciałaby zgubić się w tej dzielnicy nocą. Wszędzie było szaro, mimo iż z nieba padały promienie wiosennego słońca. Trawa zdawała się pożółknąć, jakby nie absorbowała w ogóle słonecznej energii.

Severus ruszył bez słowa przed siebie, a Hermiona niepewnie podążyła za nim. Rozglądała się dookoła nie potrafiąc się nadziwić. Spinner’s End, a właściwie całe Cokeworth wyglądało jakby było odcięte od reszty terenu. Jakby otaczające ją miasta miały jakąś dziwną energię, której tej części brakowało.

Hermiona otwarła usta, widząc brudy i śmieci zwalone nad brzegiem strumyczka i zerknęła na Snape’a. Nic dziwnego, że uciekał z domu. Nagle mężczyzna zatrzymał się przed jednym z domów, które na pozór wyglądały tak samo. Wysokie, dwupiętrowe domy z szarej cegły, z szarymi okiennicami. I tylko jedna, mdła lampka przed drzwiami. Szarymi. Severus nacisnął klamkę i wszedł do domu, w którym panował przerażający półmrok. Hermiona widziała w powietrzu drobinki kurzu, jednak kiedy przypatrzyła się mocniej dostrzegła, że dom wcale nie jest zaniedbany. Był wręcz ładny – skromnie urządzony, z niewielką ilością mebli, które nosiły ślady wieloletniego użytkowania. Nie było tam żadnych obrazów ani roślin. Nic, co nadałoby pomieszczeniu trochę życia.

Złapała dłoń Severusa, który nie spojrzał na nią. Rozglądał się po salonie, a w jego głowie zaczęły pojawiać się przebłyski wspomnień. Właśnie przypomniał sobie, dlaczego tak nienawidził matki.

– Witaj na Spinner’s End – burknął pod nosem, a Hermiona przełknęła ślinę.



~~~~~~~~*~~~~~~~~
Dziękuję wszystkim, którzy wytrwali do końca.

23 komentarze:

  1. Zaskoczyłaś mnie tym epilogiem...
    Szkoda że już się kończy opowiadanie bo jednak czegoś mi tu brakuje..
    ale i tak jest super:)
    Powodzenia i obyś kiedyś znów coś napisała takiego dobrego ;))

    Pozdrawiam
    Nikola

    OdpowiedzUsuń
  2. To już? :O

    Masz niesamowite pióro :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nadal nie wierz, że to już koniec. Niesamowity talent :')

    OdpowiedzUsuń
  4. Już ??????
    To nie może być koniec. Pominęłam parę wątków. Nie możesz tak po prostu tego zakończyć.
    Ale i tak jest SUPER!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. I co to już, koniec? Takie wspaniałe i emocjonujące opowiadanie zawsze się coś działo czytało z zapartym tchem. Jedyne oczym się myślało "i co dalej!? Chcę więcej! ". A teraz to koniec i co tu czytać? Takiego drugiego nie znajdę :( .

    Dziękuję Ci za twoją niesamowitą pracę i poświęcenie własnego czasu by dać szczęście czytającym. Mam nadzieję, że napiszesz coś jeszcze bo czytać twoją pracę to przyjemność. Jeszcze raz DZIĘKUJĘ.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wczoraj udało mi się do końca przeczytać 40 rozdziałów...dzisiaj wchodzę i już koniec. Trochę szkoda, że tak późno tutaj trafiłam. Bardzo lubię czytać opowiadania o Severusie. Mam nadzieję, że nie skończysz swojej przygody z pisaniem i masz już pomysł na nowe opowiadanie. Czekam na nie z niecierpliwością, ponieważ masz wyobraźnie i ciekawy styl pisania.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że to już koniec bo nadal jest wiele wątków do rozwinięcia :(
    masz niesamowity talent :) mam nadzieję, że jeszcze kiedyś napiszesz jakieś SSxHG
    :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda ze koniec :c Ale opowiadanie znakomite! ^^ Mam nadzieje ze napiszesz jakies nowe opowiadanie lub miniaturke z HG/SS ^^
    Daria :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czterdziesty pierwszy rozdział. Epilog.
    Nie mogę uwierzyć, że to już... spędziłam długie godziny na Twoim blogu, ciesząc się z każdej kolejnej notki. Pochłaniałam je chciwie, zdanie po zdaniu, litera po literze, i nigdy nie miałam dosyć.
    Nie oszukujmy się, masz talent do pisania. Ciężka praca nad nim sprawiła, że trudno było oderwać się od Twojej historii.
    Mimo tego, że byłam gotowa na tę chwilę, czuję pewnego rodzaju niedosyt. Wypełnia mnie wielka ciekawość, w tym momencie mogłabym wypowiedzieć dziesiątki pytań, na które nie mam odpowiedzi.
    Ale to już koniec.
    A może... nowy początek? W głębi duszy mam cichutką nadzieję, że za kilka miesięcy lub może lat wrócisz z kolejnym wspaniałym opowiadaniem. Może nawet kontynuacją tego. Hej, te malutkie marzenia!

    Naprawdę dziękuję Ci za to, że postanowiłaś stworzyć tego bloga.
    Dzięki Tobie miałam interesujący sposób na spędzanie wypełnionego nudą czasu.
    Mam nadzieję, że w przyszłości jeszcze się spotkamy

    Jeszcze raz dziękuję
    bullek

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale co ze starcem ? I innymi watkami?

    OdpowiedzUsuń
  11. Już koniec? Tak definitywnie? Bez odwołania? Niesamowite. A nie tak dawno była ledwie garstka rozdziałów i tyle historii do opowiedzenia...Smutno mi… Przez ostatnie kilka miesięcy otwierałam neta dla tego opowiadania. A tu koniec.

    No cóż, dziękuję za to opowiadanie. Naprawdę, bardzo, bardzo dziękuję. Kurcze, ja tak się zżyłam z tą historią... Zawsze tak sobie myślałam: za tydzień będzie następny rozdział… a tu epilog. Tak nagle… tyle przecież zostało niewyjaśnionych wątków…

    Ale i tak jestem zachwycona:

    Po pierwsze - Severus. Nie ukrywam i nigdy nie ukrywałam, że jestem kolejną kobietą na zabój zakochaną w tym facecie. Uwielbiałam Severusa od samego początku, za jego wredne podejście do wszystkiego i wszystkich, za odwagę mówienia wprost, za inteligencję, nieobliczalność, za… Fanficki pozwoliły tylko rozwinąć to uwielbienie. I jestem bezgranicznie stała w swoich uczuciach <3

    Po drugie - Severus. Jakby tak się zastanowić, facet dodawał wszystkiemu jakiegoś smaku. Nie wiem, ale dla mnie HP bez Snape'a to jak poranek bez kawy.

    Po trzecie - emocje, pięknie przedstawione. Wspaniale się czytało.

    Po czwarte - cała treść. Nie będę słodzić, bo co za dużo, to nie zdrowo, a chyba wszystko, co było już do napisania, napisano - więc tylko wyrażę zachwyt.

    Poza tym - naprawdę wspaniałe opowiadanie. Nie mam żadnych zastrzeżeń, zresztą naprawdę trudno, żebym miała.

    Jednym słowem - gratulacje!

    I dziękuję, że mogłam przeczytać.

    I do przeczytania na kolejnym blogu, bo nie wątpię, że takowy kiedyś powstanie.

    SnowCake

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeeejku no nie. :ccc Ja sie nie zgadzam, chce więcej! Wchodzę sobie na moją ulubioną historię, a tu buuum: EPILOG :c No ale musze Ci podziękować. Wielkie, wielkie dzieki za całe opowiadanie. Tak naprawde to po przeczytaniu każdego rozdziału byłam w szoku. Byłam w cieżkim szoku i zastanawiałam sie co może być dalej. Chyba najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam. Postać, jaką był Severus, osobowość, jaka mu zbudowałąs, no nie ukrywam, że wielkie brawa dla Ciebie. Także dzisiaj muszę pożegnać się z moja uubiona opowieścią :c no serce żale troche ściska, ale no cóż. Także jeszcze raz wielkie, wielkie dzięki! Życzę Ci więcej takich świetnych opowiadań, nie przestawaj pisać, bo Twój talent rozbraja <3 dzieki, dzieki, dzieki <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Popieram! W 1000%!!! JA TEŻ SIĘ NIE ZGADZAM!!! Nie chcę końca! Chcę więcej! Tyle jeszcze zostało do opowiedzenia!
    W związku z tym ogłaszam REFERENDUM! Kto chce ciągu dalszego? Dopisujcie się, kochane czytelniczki. Może namówimy autorkę na kontynuację opowieści...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, taki jeszcze raz tak! Jestem za kontynuacją! Chcę wiedzieć kim był ten starzec. Opowiadanie było cudne i zbyt szybko się skończyło.

      Usuń
    2. Hmmmmm... weszłam, bo... w sumie to nie wiem na co liczyłam: na ciąg dalszy epilogu? na drugą część opowiadania? na CUD???!!! a może z przyzwyczajenia...
      Ale jak najbardziej też jestem ZA! Chcę duuuuuużo więcej! Popieram poprzedniczki!
      SnowCake

      Usuń
  14. Niezwykle urocze dialogi, ładne i zgrabne opisy. Trudno przyjąć do wiadomości, że historie i opowieści kiedyś muszą się skończyć.

    OdpowiedzUsuń
  15. Hmmmm... nie wiem czy jeszcze tu zaglądasz, droga autorko, ale skoro obiecałam, to jestem. Ślę ogromnego czarnego nietoperza (zamiast niegodnej Mistrza sowy :D) prosto z HP Warner Bros Studio. Sącząc kremowe piwko spoglądam na Błędnego Rycerza, dom Potterów, Privet Drive 4 i... brakuje mi twojego opowiadania...
    O w mordę hipogryfa, tu jest... cudownie! Nie da się tego opisać, to trzeba zobaczyć. Mam nadzieję,że jeszcze kiedyś tu wrócę.
    A teraz gnam polatać na miotle!
    Pozdrawiam cieplutko,
    SnowCake

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie, wygląda na to, że to już wszystkie rozdziały. To co, najpierw powiem coś o epilogu, a potem jakoś ogólnie podsumuję całe opowiadanie, aczkolwiek nie ma co powtarzać wszystkiego, bo dużo pisałam pod każdym rozdziałem, ja też nie wszystko pamiętam.
    No właśnie, obawiałam się trochę, że jeśli Hermiona już pogodzi się ze Snape'em, Ginny zejdzie na drugi plan, ba, może i na trzeci, całkowicie o niej zapomnisz, aczkolwiek to jest ostatni tekst na tym blogu, więc już chyba nic takiego się nie stanie, ponieważ sam epilog jest krótki, a potem też już nic więcej nie ma.
    A z tym użalaniem się nad sobą Snape'a to akurat prawda. :)
    Hermiona jest chyba trochę pozbawiona empatii. Niby łzy podchodzą jej do oczu, kiedy z nią rozmawia, kiedy o niej myśli, ale jednak to Hermionie trafiła się podczas tej wojny miłość, a Ginny skończyła z porwaniem, torturami, gwałtem i dzieckiem gwałciciela. Więc chyba nie każdy wyszedł na tej wojnie tak dobrze, jak wyszła Hermiona. I ona ma prawo mówić, że każdy oczekiwał czegoś innego. Czego w takim razie oczekiwała Hermiona?
    Snape ze świeżo umytymi włosami, bój się Boga. Co innego Snape pod prysznicem czy z mokrymi włosami, ale świeżo umyte włosy (co podkreśla to, że faktycznie zadbał o te włosy) do niego nie pasują! Zawsze mnie to irytuje: dlaczego autorki fanfików nie potrafią zaakceptować tego, jak wyglądają dane postacie i jakie mają nawyki? Snape mógł być pociągający nawet z przetłuszczonymi włosami. Nie dlatego, że to się może komuś podobać, ale dlatego, że dla HERMIONY był pociągający on sam, a ona zaczęła akceptować (albo nawet lubić) te jego niezbyt fajne nawyki. Np. średnia dbałość o włosy.
    ,,Do tego potrzeba niesamowitej siły psychicznej, a tej wydaje się brakować takiej osobie jak Ginewra" - zrobiłaś z Ginny żałosną kluchę i płaczkę, czego Ci nie wybaczę. To jedna z silniejszych kobiet w serii, a Ty tak po prostu wywaliłaś jej charakter do śmieci.
    Koniec taki sielankowy. Brzmi trochę jak epilog w HP7, wiesz? :) Tak lekko. Wszystko niby ładnie rozwiązane, ale... nie do końca. Było kilka scen, których zakończenie sobie zniknęło: kolia, Harry, dziecko Ginny (choć to świeży wątek, więc w sumie może być niewyjaśniony, a każdy Czytelnik sam sobie dopowie, jak się skończył), ten nowy zły... Wygląda to tak, jakbyś dużo wcześniej skończyła opko, niż planowałaś. Nie napisałaś też żadnych słów dla Czytelników, a szkoda, bo tej historii poświęciłaś dużo czasu i uczucia. Od początku opka dużo się zmieniło, zrobiłaś naprawdę duży progres, coraz lepiej wczuwasz się w bohaterów, choć czasami ni z gruchy, ni z pietruchy wyskakujesz z jakimś dziwnym zachowaniem (najczęściej bardzo dziecinnym - patrz: pyskówka do Tonks tuż przed bitwą). Masz potencjał, opowiadanie czytało mi się (mimo licznych irytacji np. z powodu braku wspomnienia o tym, kiedy dzieje się dana scena) całkiem dobrze. I będę czytać Twoje opowiadanie na wattpadzie (znowu ta czepialska wiedźma będzie komentować, co? xD), już się dowiedziałam, że podobno nie będzie tam żadnego romansu (bo to nadal Sevmione, prawda?). Ciężko mi uwierzyć, że to już koniec, naprawdę byłoby fajnie, gdybyś jeszcze trochę pociągnęła to opko, aby wyjaśnić kilka wątków, ale cóż. Jeśli kiedyś będziesz chciała poprawić to opowiadanie, to weź pod uwagę moje czepialskie uwagi (nie dosłownie, ale po prostu sama bardziej krytycznie podejdź do swojego tworu); ach, mam jeszcze jedną: pomyśl o kontynuacji. :)
    Pozdrawiam i życzę sukcesów. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z góry przepraszam, że nie odpisywałam na każdy komentarz (mam nadzieję, że nie pomyślałaś, że mam na Ciebie wywalone) po prostu chciałam odpisać, kiedy skończysz, bo ciekawa byłam Twojej ogólnej opinii.
      Tak więc, muszę przyznać, że każdy komentarz czytałam naprawdę z pełnymi majtami, bo zdarzało mi się widzieć Cię w akcji, noale. Przecież cię nie wygonię :D
      Ale dziękuję i to przez duże D. Naprawdę. Wiem doskonale, jaki jest początek tego opowiadania i cieszę się, że uważasz, że poprawiłam swoje umiejętności. *samoocena skacze punkcik do góry*
      Snape'a nie czuję i jestem w stanie to uwierzyć. A dzięki wytknięciu mi poszczególnych błędów wiem też, co jest złe w jego zachowaniu. A wszystkie te dziury, o których pisałaś... Jedynie kolia jest zamierzona. I ten "drugi zły". Reszta - brak mi słów :D
      I oczywiście masz rację. To opko skończyło się dużo szybciej niż chciałam, głównie dlatego, że zdałam sobie sprawę z podstawowego błędu jaki popełniłam. Tak naprawdę to był mój pierwszy poważny tekst, pierwszy nie do szuflady. Właściwie to zanim zaczęłam publikować, to w fandomie Sevmione i fanficków byłam może... kilka dni? Idk. Więc stąd sztampa. Nie przeczytałam wtedy wiele opowiadań z tego rodzaju, żeby wiedzieć jak wyglądają takie banalnie powtarzające się w opkach motywy. Ale teraz wiem. I mam nadzieję, że cokolwiek pojawi się po DJD będzie lepsze.
      Skoro wyciągnęłaś na światło dzienne opko na Wattpadzie to od razu uprzedzam, to opko pisane jest na spontanie. Całkowitym. Nie ma na to planu. Wiem, że tak się nie robi, ale generalnie dlatego mało kto wie o tym czytadle, a ja się z nim tak nie ogłaszam jak z tym tu o Sevmione. Ot, naszło mnie na trochę okrucieństwa.
      Tak więc jak słusznie się domyśliłaś, DJD jest jedną z powiedziałabym że trzech części. I tak, planowałam pociągnąć motyw Ginny i to dość obszernie. Generalnie dlatego skończyłam, żeby przemyśleć sobie całość do końca i zrobić to tak, aby było dobrze.

      Także podsumowując - jeszcze raz dziękuję za cierpliwość i przepraszam, że musiałaś się tak wkurwiać :D

      Usuń
    2. Ależ przecież nie ma za co przepraszać, przecież nikt mi nie kazał czytać, a jednak czytałam, bo faktycznie byłam zaciekawione. No i to jest - powiem szczerze - moje pierwsze opowiadanie Sevmione od... hohoho. I cieszę się, że je przeczytałam, a widziałam naprawdę wiele gorszych (aczkolwiek zastanawiam się, jak wyglądam ,,w akcji" xD), więc nie masz się czym przejmować. :) Domyśliłam się, że nie odpowiadasz na każdego komcia, skoro sama zauważyłaś, że w opku jest trochę błędów, teraz tylko odczekać jeszcze chwilę, ułożyć sobie wszystko w głowie, znaleźć dobrą betę i poprawić Accio, starając się zmienić fabułę jak najmniej (bo wiadomo, że każda nowa decyzja będzie mieć przełożenie na kolejne rozdziały, a trzeba jeszcze o tym pamiętać - jak masz jakiś jeden punkt, to jeszcze jakoś to idzie, ale jak robi Ci się ich kilkanaście...) i cieszyć się z zakończonej historii. :)

      Usuń
  17. Zapraszam na http://pet-project.blog.pl/ - ruszam z tłumaczeniem fanfika HG/SS:D

    OdpowiedzUsuń
  18. Przyznaje sie bez bicia ze do rozdziału coś około 30 byłam na bierząco. Potem jakos tak zaniedbałam czytanie tego wspaniałego opowiadania. Dlatego nie chcąc nic ztracić, zaczęłam czytanie jeszcze raz od początku. Nie żałuje. Opowiadanie wyszło ci bardzo dobrze, czekam na więcej opowiadań sevmione w twoim wykonaniu.
    Smuci mnie to ze nie wiemy kim byli ci dwaj nieznajomi mężczyźni, co planowali zrobić? No i ogólnie co z Ginny, Draco i naszymi zakochanymi gołąbeczkami na Spinners End? Czuje lekki niedosyt, odnoszę wrażenie jakby to opowiadanie nie było skończone. Moim zdaniem brakuje mu takiego jednego kruciutkiego chociażby rozdziału. Chyba ze był to efekt zamierzony, i mamy sami domyślić sie co było dalej?
    Tak jak już powiedziałam bardzo cieszę sie ze przeczytałam to opowiadanie bo wyszło ci bardzo dobrze. Mam nadzieje ze napiszesz coś dla nas jeszcze, bo masz talent do tego paringu. Wiec nie przedłużając
    Pozdrawiam i niech wena będzie z tobą.

    OdpowiedzUsuń
  19. I skończyłam. Opowiadanie świetne, bohaterowie prawdziwi, dobrze ze skupilaś sie na ukazaniu w szczegółowy sposób emocji bohaterów, nadało to realizmu.
    Szkoda tylko ze epilog wyglada na niedokończony, ucięty w połowie. Wiele wątków nie zostało zamkniętych, jak chociażby to, że Draco miał znaleźć winowajcę krzywdy Ginny czy cos, co mnie zaciekawiło, a mianowicie temat insygniów śmierci o których rozmawiało dwóch mężczyzn?
    Może kiedys wrzucisz druga cześć epilogu zamykając te historie?
    Mam nadzieje że tak.
    W wolnej chwili zapraszam do siebie. Jeśli lubisz długie historie w których miesza się humor, horror, dramat i erotyzm z Severusem w roli głównej, to myślę że Ci sié spodoba.
    Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń