sobota, 7 maja 2016

ROZDZIAŁ 38.

Przez moment w sali szpitalnej panowała niezręczna cisza. Severus wpatrywał się beznamiętnym spojrzeniem w dziewczynę, na twarzy której malowała się niepewność. Chciała coś powiedzieć, widział to, a jednak z jej ust nie wydostał się żaden dźwięk. Po raz pierwszy od dawna miała luźno rozpuszczone włosy. Jej twarz nosiła znamiona zmęczenia. A jej oczy były przepełnione żalem i cierpieniem.
– Wyjaśniłem ci wszystko – powiedział stanowczo, poprawiając się na poduszkach.
– Ale ja nie – odparła. Widział pod jej niepewnością jakąś determinację. Widział, że usilnie chciała ciągnąć ich rozmowę. – Mimo tego wszystkiego co się stało, ja… Nie potrafię zapomnieć.
– To się nazywa sentymenty i dręczą wiele słabych ludzi – wycedził, nie patrząc na nią.
– Zabiłeś moich rodziców, ukrywałeś to przede mną i zmanipulowałeś, żebym się w tobie zakochała, a teraz śmiesz nazywać mnie słabą? 
W jej oczach zalśniły łzy, jednak twardo patrzyła na mężczyznę, który w końcu zwrócił na nią suche spojrzenie.
– Nie usłyszysz ode mnie kolejnych przeprosin.
– O ile w ogóle były szczere.
Severus zmarszczył brwi, spuszczając spojrzenie.
– Nigdy tobą nie manipulowałem – przyznał słabo, zamykając oczy. – Nigdy nie planowałem… tego cokolwiek było między nami. Nigdy nie chciałem, żebyś była tak blisko.
– Mogłeś mi wszystko wytłumaczyć – wyszeptała, czując że jej głos słabnie.
– Skończyłoby się dokładnie tak jak teraz. Odeszłabyś. A przynajmniej nie musiałem cię niańczyć i pilnować, żebyś przy najbliższej okazji nie zwiała – warknął, a usta Hermiony rozwarły się lekko.
– Nie jestem dzieckiem, Severusie. Chociaż usilnie próbujesz mi to wmówić. Wszyscy próbowaliście. Gdybyś wytłumaczył mi wszystko włącznie z ryzykiem, jakie niosłoby ze sobą opuszczenie Hogwartu, zostałabym. Przykro mi, że uważasz mnie za tak głupią i nieodpowiedzialną. – Spuściła wzrok, siadając na łóżku zmęczona. – I nie odeszłabym. Tak jak nie odeszłam teraz.
– A powinnaś – warknął ciszej Snape, zmieniając znów swoją pozycję.
– Tego chcesz? – spytała z niedowierzaniem. – Najpierw boisz się, że odejdę, a teraz sam tego chcesz?
Severus popatrzył na nią. Miała piękną cerę, która w świetle księżyca wyglądała niczym porcelana. Niczym lalka. Jej zastygła w oczekiwaniu twarz przypominała maskę, a jej lśniące oczy były jedynym dowodem, że dziewczyna żyje.
– Tak – powiedział w końcu, czując jak w gardle pojawia się suchość.
Jej oczy rozszerzyły się z zaskoczenia.
– Dlatego, że nie chcesz mnie czy nie chcesz, żebym była z tobą? – spytała w końcu, ostrożnie akcentując ostatnie słowo. Jego czarne oczy spojrzały prosto w jej brązowe i mimo ciemności, Hermiona zauważyła jego wahanie. Przez moment zastanawiała się, czy jest prawdziwe, jednak zdążyła go poznać na tyle, by wiedzieć co nim kieruje. – Zmuszasz się do życia w samotności, bo myślisz, że jesteś złym człowiekiem. Zrobiłeś wiele złego, ale każdy zasługuje na drugą szansę.
Jej naiwne słowa i nadzieja, jaka emanowała z jej postawy rozbroiła Severusa.
– Wykorzystałem wszystkie szanse – mruknął ponuro. – Tobie nadal wydaje się, że ludzie mogą być dobrzy, jeśli tylko zechcą. Problem w tym, że nie zmienisz natury ludzi wedle swojego widzi mi się bo ludzie się nie zmieniają. – Dwa ostatnie słowa wyartykułował z takim naciskiem, że Hermiona westchnęła. – Naprawdę po tym wszystkim to jeszcze do ciebie nie dotarło?
Ku jego zaskoczeniu dziewczyna prychnęła pod nosem.
– A tobie nadal się wydaje, że tak dobrze mnie znasz. – Przysiadła się bliżej Snape’a, ignorując drgnięcie jego dłoni. – Mówiłam ci to już, ale najwyraźniej mnie nie słuchałeś. Nie chcę cię zmieniać. Nigdy nie chciałam. Bo pod tą maską, którą nosisz na co dzień jest coś więcej i ja to widziałam. Nie wydawało mi się, nie uroiłam sobie tego. Ze wszystkich ludzi na świecie to właśnie ty masz światu najwięcej do zaoferowania, chociaż o sobie myślisz zupełnie w przeciwny sposób. – Jej oczy lśniły coraz intensywniej, kiedy nagle zatrzymała się i zagryzła wargi. Severus przypatrywał się jej przez moment, analizując jej słowa i na myśl nie przychodziła mu żadna, nawet sarkastyczna odpowiedź. Poczuł nagle na dłoni jej słaby uścisk i podniosła na niego swoje spojrzenie. – Jeśli chcesz żyć beze mnie, nie będę cię błagać. Najgorsze co można zrobić to błagać. Nie chcę, abyś był ze mną z litości. Poza tym… nadal jestem na ciebie trochę zła. Ale jeśli w tym co powiedziałam jest chociaż ziarno prawdy i jeśli naprawdę… nie manipulowałeś mną… Jeśli to, co mówiłeś było prawdą…
– Nie kocham cię, Hermiona – powiedział tak niespodziewanie, że dziewczyna nabrała głośno powietrza. – Nie wiem, jak to jest. Nie oczekuj tego ode mnie. Skoro znasz mnie tak dobrze, jak twierdzisz to wiesz też, że nie jestem do tego zdolny.
– A co ja wiem o miłości? – rzuciła w jego stronę zgryźliwie. – Sam kiedyś mi powiedziałeś, że może mi się tylko wydawać, skoro nie wiem jak to smakuje. Skoro jestem zwykłą smarkulą. W porządku. Może ja też cię nie kocham. Ale – jej głos przycichł, a spojrzenie nagle uciekło w stronę ich dłoni – podobało mi się to, co mieliśmy. Może właśnie tak smakuje miłość. Nie wiem.
– Nie zasługujesz na życie z kimś takim, jak ja. – W jego głosie niespodziewanie pojawiła się gorycz. Hermiona popatrzyła na niego marszcząc brwi. Wyczuła, że za tymi słowami kryje się coś więcej. Nagle jego twarz się zmieniła. Przybrała wojowniczy wyraz, jego nozdrza się rozszerzyły, a dłoń niemal wyszarpnął spod jej delikatnego uścisku. – Nie chcę cię w swoim życiu. Mam wystarczająco własnych problemów, żeby jeszcze chcieć wścibski nos jakiejś przeklętej gryfonki wciskający się wszędzie, gdzie się da.
Hermiona podniosła się jak oparzona i zaczęła cofać się do drzwi widząc agresję mężczyzny, rosnącą w jego oczach.
– Nie chcę ciebie, nie chcę twoich mądrości życiowych, zwłaszcza, że sama ledwo wyrosłaś z pieluch – warczał, a w pewnym momencie podniósł się z łóżka i ruszył w jej stronę. – Nie mogę patrzeć na twoją przemądrzałą gębę, wmawiającą mi, że cokolwiek wie. Gówno wiesz! – Jego ręka w impetem wylądowała na ścianie, tuż obok twarzy dziewczyny. Oparła się o nią plecami, oddychając szybko i nierównomiernie. – Jesteś żałosna, Granger. Żałosna – powtórzył jadowicie, a dziewczyna ze łzami w oczach odepchnęła go i wybiegła na korytarz. Severus warknął pod nosem, czując przeszywający ból w piersi i opadł ciężko na łóżko. Ostatnim co zobaczył, zanim stracił przytomność, był obraz zapłakanej Hermiony uciekającej od niego raz na zawsze.

Widział ją. Jej uśmiechniętą twarz i lśniące oczy, kiedy patrzyła na niego. Siedziała na jego własnym łożu, okryta jedynie prześcieradłem. Tym samym, które było świadkiem ich wszystkich uniesień.

Słyszał jej szept.

– Kocham Cię – powtarzała w kółko, uśmiechając się jeszcze szerzej.

Nagle pojawił się na plaży. Czuł piasek pod gołymi stopami, czuł przyjemny wiatr na skórze. Rozglądnął się i zobaczył ją. Siedziała na kocu, zapatrzona w horyzont. Jej włosy falowały delikatnie, muskane przez nadmorską bryzę. Przymknięte powieki drgały lekko, drażnione promieniami słońca. Jej usta układały się w piękny, promienny uśmiech. Lekki, ledwo zauważalny. Piękny mimo wszystko.
I nagle, kiedy jego powieki przymknęły się dosłownie na sekundę, ona zniknęła. Został sam koc i książka, która na nim leżała. Wpatrywał się w okładkę, a kiedy litery poskładały się w jedność mógł z nich wyczytać tytuł. Romeo i Julia.

Znalazł się w pokoju. W jej domu. Stał z wyciągniętą różdżką, a u jego stóp leżały martwe ciała. Nabrał gwałtownie powietrza, kiedy rozpoznał ich twarze. Ten obraz prześladował go niczym demon. Grangerowie wpatrywali się w sufit martwymi oczami, a ich ciała zastygły na zawsze. Ten widok zawsze wzbudzał w nim te same emocje. Nagle usłyszał czyjeś kroki i cichy szept. Przerażenie było jedynym, co zarejestrował w oczach Hermiony, kiedy w jednej chwili odwrócił się w jej stronę i posłał tam zielony promień.

Obudził się jakiś czas później, a kiedy otwarł oczy znów poraził go jaskrawy krajobraz. Przetarł powieki, sycząc pod nosem.
– Witaj, wuju.
Odwrócił głowę, a kiedy spojrzenie nabrało ostrości dojrzał siedzącego w fotelu Dracona.
– Draco – odparł na powitanie, podnosząc się lekko na łokciach. – Co tu robisz?
– Wpadłem w odwiedziny – stwierdził beztrosko, przyciągając kostkę wyżej na kolanie.
– Złote dziecko – zakpił Severus, a chłopak uśmiechnął się lekko. – Gdzie twoja matka?
– W dworku. Kończy wszelkie sprawy związane z jego sprzedażą.
Snape zmarszczył brwi.
– Dobrze wiedzieć. Jak się czuje?
– Przechodziła przez gorsze rzeczy – powiedział nagle Draco, zamyślając się na moment. – Nigdy nie widziałem jej takiej…
– Szczęśliwej? – dokończył za niego Severus, a chłopak przytaknął.
– Słyszałem diagnozę – wypalił cicho, przypatrując się chrzestnemu z uwagą. Zauważył drgnięcie w kącikach jego ust i domyślił się, że nie jest zadowolony.
– Brawo dla ciebie – mruknął mężczyzna. – Przechodziłem przez gorsze rzeczy.
– Nie wątpię. Co teraz zrobisz?
To pytanie zaskoczyło Severusa. Nie jego treść, a to, że nie znał na nie odpowiedzi. Nie zastanawiał się nad tym. Liczył na cud? Liczył, że ponownie uda mu się wszystko odkręcić?
– Pozostaje mi odejść na wcześniejszą emeryturę – odpowiedział beznamiętnie. – A ty? Wracasz do szkoły?
– Nie. Nie zmieniaj tematu, wuju – dodał, twardo przypatrując się Snape’owi. – Matka się o ciebie martwi i jeśli nie porozmawiasz ze mną, sama cię odwiedzi.
– Więc powiem jej to samo, co tobie – wycedził Severus. – Jestem już dużym chłopcem i dam sobie radę.
Draco westchnął głęboko, podnosząc się z fotela. Podszedł do drzwi, jednak zatrzymał się i wkładając ręce do kieszeni dżinsów, odwrócił się na moment.
– Powinieneś był jej powiedzieć.
Severus nie potrzebował nawet chwili namysłu, aby wiedzieć o kim mówi jego chrześniak. Jego oczy zwęziły się, a usta ułożyły w grymas.
– To nie są twoje sprawy, Draco.
– No nie są – przyznał nonszalancko chłopak, jednak jego twarz spoważniała. – Wyraziłem tylko swoją opinię.
– O którą nie prosiłem – odwarknął Snape.
Lewa brew Dracona drgnęła i chłopak odwrócił się, znikając za drzwiami. Bezczelny gnojek, pomyślał  Severus. Skąd w ogóle przyszło mu do głowy, że może się wtrącać? Odetchnął głęboko, kładąc się z powrotem na poduszkach. Jego spokój zakłóciło jednak wejście słodziutkiej pielęgniarki, która zaczęła krzątać się przy jego łóżku, sprawdzając wszystkie parametry. Severus nawet nie miał siły jej odprawić.

Tymczasem Draco spacerował powoli po korytarzu, kierując się w stronę sali, gdzie przebywała Ginny. Sam nie wiedział, na co liczył. Myślał, że Snape okaże się bardziej skory do rozmowy. Miał nadzieję, że po wojnie, kiedy wszystko złe w jego życiu się skończyło, przyjdzie mu w końcu ochota na jakieś zmiany. Że jego spojrzenie na świat ulegnie zmianie. Sam nie wiedział, w którym momencie zaczął się tak troszczyć  o Granger. Chociaż troszczyć to za dużo powiedziane. Chciał zmienić coś. Cokolwiek. Jeśli nie w swoim życiu, to w czyimś. A ona sama aż się prosiła o pomoc. Dawno nie widział jej tak umęczonej. Zaczął zastanawiać się, czy kiedykolwiek ją taką widział. Przypomniał sobie jej sen, który z głupiej ciekawości podglądał w pociągu. Zrobiło mi się jej zwyczajnie żal i teraz miał dobrą okazję, aby wynagrodzić jej cierpienia jakie jej kiedyś zgotował.

Zastał ją tam, gdzie była, kiedy odchodził. Usnęła, oparta na własnych ramionach, na w pół leżąc na łóżku Ginny. Młoda Weasleyówna spała nafaszerowana silnymi uspokajaczami, jakie lekarze musieli jej przepisać i teraz obie w ciszy szybowały gdzieś na pograniczu snu. Draco przez dłuższą chwilę obserwował je obydwie. Po wojnie żadna z nich nie miała chwili dla siebie, aby zwyczajnie odpocząć.  Każda przeżywała swoje własne straty. A teraz nie uwolnią się od nich już nigdy. Wzrok chłopaka zatrzymał się na moment na twarzy śpiącej Ginny i zobaczył, że wpatruje się w niego spod pół przymkniętych powiek.
– Czego tu chcesz? – spytała cichym głosem, który był wyczuwalnie przytłumiony przez lekarstwa.
– Skąd ta agresja? – burknął niezrażony i oparł się o framugę. – Po prostu tu stoję.
– Nikt cię tu nie chce – powiedziała dziewczyna, z trudem przełykając ślinę.
– Przyzwyczaiłem się – zaśmiał się Draco, dezorientując Ginny. – Tak ciężko ci uwierzyć, że człowiek może się zmienić?
W jej oczach widział, że będzie najtwardszym orzechem do zgryzienia. Miała do niego największy żal, co go wcale nie zdziwiło. W jego głowie zaczęły formować się różne scenariusze prób przekonywania do siebie gryfonki i nagle zapaliła się w jego umyśle jaskrawa żaróweczka.
– Mówimy o tobie, Malfoy, a nie o kimś innym. W twoim przypadku odpowiedź brzmi: tak.
– A gdybym pomógł ci w twojej, cóż, kiepskiej sytuacji czy to przekonałoby cię, że jestem po twojej stronie? – spytał tajemniczo, unosząc jedną brew do góry.
Ginny otwarła usta, zaskoczona jego słowami.
– O czym ty mówisz? – wyszeptała, szybko mrugając powiekami.
– Mógłbym… No nie wiem – zaczął, zbliżając się nieco do łóżka dziewczyny. – Wytropić tego, kto zmajstrował ci dzieciaka i dokonać sprawiedliwości. Czy czego tam chcesz.
Przez moment twarz Weasleyówny zastygła w niemym szoku. Czuła się kompletnie ogłupiona propozycją Draco i faktem, że to naprawdę on to zaproponował. Wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczyma, a jej wargi drgały niespokojnie. Jej tępy wzrok uciekł niżej niż spojrzenie chłopaka, a po policzku pociekła cienka strużka łez.
– Jeśli nie chcesz, zapomnij, że w ogóle pytałem – dodał po chwili, odwracając się do drzwi. Dokładnie tak, jak przewidział, zanim jego ręka dotknęła klamki dziewczyna zatrzymała go.
– Czekaj. – Jej spojrzenie wyostrzyło się, starła dłonią łzy i zacisnęła wargi w cienką linię. – Dlaczego chcesz to zrobić?
– Może dla siebie. Może dla ciebie. A może po prostu uważam, że skurwiel na to zasługuje.
Chłopak uniósł ponownie brew, przypatrując się stanowczemu spojrzeniu Ginny, w którym lśniła nienawiść.
– Chcę, żeby cierpiał. Chcę, żeby doświadczył tego co ja.
Draco popatrzył na nią ostatni raz i skinąwszy ledwo zauważalnie głową opuścił pomieszczenie, a dziewczyna opadła ciężko na poduszki. Czuła pulsowanie z tyłu głowy, a w uszach szum, zagłuszający wszystkie inne dźwięki. Zamknęła oczy i nabrała kilka głębszych oddechów, zaciskając mocniej dłoń na prześcieradle. Poczuła nagle dłoń na swojej i podniosła powieki, wyłapując zasmucone spojrzenie Hermiony.
– Nie osądzaj mnie, Hermiona – wymamrotała. Przyjaciółka pokręciła tylko głową i lekko się uśmiechnęła.
– Nie osądzam.
Dziewczyny wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i Hermiona mocniej ścisnęła dłoń Ginny.
– Tak mi przykro z powodu tego co się stało – wyszeptała w końcu.
– Mi też – przyznała Ginny, spuszczając wzrok na ich dłonie. – Nie mogę uwierzyć, że to wszystko kończy się w ten sposób. Myślałam, że… jak pokonamy Voldemorta… – W jej zielonych oczach pojawiły się na nowo łzy. – Myślałam, że to będzie koniec. Prawdziwy koniec. Miałam nadzieję, że odetchniemy i będziemy mogli cieszyć się wolnością i spokojem.
– Nadal możemy – odparła Hermiona pocieszająco. – Masz rodzinę, która stanie za tobą murem i przyjaciół, którzy nie zostawią cię w potrzebie. Ja… przepraszam za to, co wcześniej ci powiedziałam. Kocham cię jak siostrę i nie ma takiej przeszkody, której bym dla ciebie nie pokonała.
Młodsza dziewczyna uśmiechnęła się do Hermiony słabo i pochyliła się, obejmując ją lekko. Gryfonka odwzajemniła gest czując, że może w końcu, mimo wszystkich przeciwności jakie życie stawiało przed nimi… Może w końcu uda im się żyć normalnie.
– Nie wyobrażam sobie tego, Hermiona – zapłakała Ginny, wyrzucając z siebie emocje, które dusiła w sobie od czasu pobytu w Norze. – Nie chcę tego dziecka, nie chcę dzień w dzień przypominać sobie tego wszystkiego… Nie jestem nawet gotowa żeby być matką!
– Damy sobie radę, zobaczysz – powiedziała szybko Hermiona, gładząc plecy przyjaciółki. – Co dwie głowy to nie jedna, a mogę się założyć, że będziesz najwspanialszą matką na świecie.
Ginny rozpłakała się jeszcze bardziej, niezdolna do powiedzenia czegokolwiek więcej. Hermiona wiedziała, że jest w niej o wiele więcej ognia, niż pokazała w rozmowie z Draco. Nienawidziła człowieka, który skrzywdził ją w najgorszy możliwy sposób, ale sama przed sobą nie chciała się przyznać, że nienawidzi jeszcze nienarodzonego dziecka. Była zbyt dobra i niewinna, żeby doświadczać czegoś takiego i zbyt miłosierna, aby chociaż pomyśleć o pozbyciu się brzemienia. Hermionę po raz kolejny zaskoczyła siła, jaką prezentowała sobą młodsza przyjaciółka. Zawsze z dystansem i uśmiechem podchodziła do wszystkich wyzwań i nawet w obliczu tragedii nie załamała się do końca.

Kiedy w końcu wyczerpana dziewczyna ponownie zapadła w sen, Hermiona wstała i nachylając się nad nią, lekko ucałowała jej czoło. Wyszła na korytarz, gdzie Molly właśnie rozmawiała z lekarzem. Po minie kobiety widziała, że ona również mocno przeżywa całą tę sytuację, a mimo to grała twardą. Była najwspanialszym człowiekiem, jakiego Hermiona miała okazję poznać. Oddana matka, troskliwa do bólu żona i wierna przyjaciółka. Zawsze stawiała dobro swoich dzieci ponad wszystko inne. Choćby miała dopuścić się rzeczy niewybaczalnych.

Hermiona skierowała się w drugą stronę, odrzucając od siebie myśli o rodzinie Weasleyów. Poczuła ukłucie w sercu, pochodzące z głębokiej, nie do końca zasklepionej rany. Mimo iż pogodziła się z utratą rodziców, wizje ich twarzy wciąż prześladowały ją ilekroć patrzyła na innych. Nie mogła odgonić od siebie smutku i żałoby, jakie wypełniały jej serce. Zwyczajnie brakowało jej rodziców i nie potrafiła pogodzić się z myślą, że już nigdy ich nie ujrzy. Nie chciała.
– Granger – usłyszała nagle za plecami, a kiedy się odwróciła zobaczyła Dracona zmierzającego w jej stronę.
– Wszędzie cię pełno – zażartowała Hermiona, na co chłopak nie zaśmiał się. Popatrzyła na niego niepewnie.
– Wiem, że słyszałaś moją rozmowę z Weasley – przyznał, mierząc ją wzrokiem. Hermiona speszyła się, ale chłopak wzruszył nagle ramionami. – Mniejsza z tym. Zanim wyjadę, chciałbym z tobą porozmawiać. Sam nie wiem po co. Dręczy mnie pewna sprawa i chciałbym po prostu, żebyś wiedziała, bo nikt inny ci tego nie powie.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
– Czego nie powie? O czym ty bredzisz Malfoy?
– Nie wiem co łączy cię ze Snapem i tak właściwie mnie to nie obchodzi – stwierdził nagle, a Hermiona aż nabrała powietrza z zaskoczenia. – No dobra, obchodzi. Jest moim ojcem chrzestnym. Nigdy mu tego nie powiem, ale znaczy dla mnie więcej niż rodzony ojciec.
– To nie są twoje sprawy… – zaczęła, ale chłopak nagle jej przerwał.
– Tak, tak, wiem. On powiedział dokładnie to samo. Jesteś okropną hipokrytką oferując pomoc Weasley, podczas kiedy sama pomocy nie chcesz przyjąć.
– Nie potrzebuję twojej pomocy, bo między mną a profesorem Snapem – powiedziała dobitnie – nic nie ma. Nic nie było. Nic nie będzie.
– Przede mną nie musisz zgrywać cnotki – dodał ciszej chłopak, zarabiając uderzenie w twarz. Hermiona patrzyła na niego twardym wzrokiem, jednak w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy. Złapał jej rękę dość brutalnie, tak, że aż syknęła z bólu i zbliżył ją do siebie. – Nie bądź głupia.
– Przekraczasz powoli granice, Malfoy. Jestem ci wdzięczna, za to, że pomogłeś nam w trakcie wojny i że stanąłeś po naszej stronie. Jestem ci wdzięczna za uratowanie mi życia. Naprawdę. Ale powoli zaczynam odnosić wrażenie, że na zbyt wiele sobie pozwalasz – warknęła, wyszarpując rękę z uścisku Dracona.
– Wybacz, że nazwałem cię cnotką – powiedział skruszony, jednak Hermiona odniosła wrażenie, że to tylko gra.
– To wszystko, co chciałeś mi powiedzieć? Czy masz do zaoferowania jeszcze jakieś mądrości, którymi zechcesz się podzielić?
Draco popatrzył na nią niepewnym spojrzeniem. Nie grał, zdał sobie sprawę, że naprawdę przesadził. Wciąż musiał uczyć się kontrolować swoje nawyki.
– Ostania rzecz. Potem sobie pójdę.
– Więc słucham.
Chłopak westchnął.
– Domyślam się, że Snape nie podzielił się z tobą diagnozą, jaką przedstawił przed nim lekarz? – spytał, uważnie obserwując jej reakcję. Miał nadzieję, że nie przeliczył się i ona naprawdę nie wie. Jeśli wiedziała to cała próba bycia dobrym pójdzie na marne.
– Nie był skory do dzielenia się ze mną czymkolwiek – przyznała spokojnie Hermiona, odsuwając się krok do tyłu.
– Uznaj, że za bardzo się wtrącam. Uznaj, że przesadzam. Ale dla siebie nie jestem już w stanie nic zrobić. – Głos Draco przybrał dziwną formę determinacji. – Teraz mogę jedynie próbować pomagać wam. Myślisz, że po co zaproponowałem Weasley odnalezienie tego gnoja, który ją zgwałcił?  
– Na pewno nie z dobroci serca.
– Nie, nie z dobroci serca – prychnął Draco. – Bo chcę się nauczyć, jak to jest się o kogoś troszczyć. A Snape całe życie troszczył się o mnie. I widziałem, wierz mi albo nie, ale po raz pierwszy od dawna widziałem na jego twarzy jakiekolwiek emocje, kiedy rozmawialiśmy o tobie.
– Przepraszam, co? – spytała wstrząśnięta. – O mnie?
– O tym dlaczego cię odrzucił.
– To są sprawy, które ja i profesor Snape wyjaśniliśmy sobie raz na zawsze – wyznała gorzko, a Draco pokręcił gwałtownie głową.
– Gówno prawda. W głębi duszy chcesz wiedzieć o co chodzi i nawet nie próbuj zaprzeczać.
– A ty oczywiście wiesz o co chodzi? – spytała, do granic wytrzymałości zdenerwowana ich rozmową. Miała dość tajemnic, miała dość zgadywanek. – Więc może do cholery oświecisz mnie, bo jak zwykle mam wrażenie, jestem od wszystkiego odsunięta.
– Snape nie jest zdolny do pracy – wypalił Draco, a dziewczynę zamurowało. Wpatrzyła się w ślizgona tępym wzrokiem, a jej usta rozwarły się lekko. – Rany, jakie odniósł na wojnie i przez tortury mojej ciotki sprawiły, że nie będzie zdolny do warzenia eliksirów. Rozumiesz? Stracił wszystko. Wszystko, co miało znaczenie. Został z pustymi rękami, nie mając nic do zaoferowania. A ty dziwisz się, że zrezygnował z ciebie.
– Zrezygnował, bo mnie nie chce – powiedziała otumaniona Hermiona, na co Draco znów pokręcił energicznie głową.

– Zrezygnował, bo myślał, że jak stracił wszystko inne to stracił i ciebie. 




~~~~~~~~*~~~~~~~~
No i jak? Przyznam, że co do tego rozdziału mam największe wątpliwości. Nie wiem, czy taki bieg wydarzeń Wam się podoba, więc będę wdzięczna za wszelkie słowa - pochwały lub krytyki.

Oczywiście nie jest to jedyna rozmowa, jaką główni bohaterowie odbędą. Kolejne pojawią się w nadchodzących rozdziałach i mam nadzieję, że spodoba Wam się to, że teraz akcja będzie się skupiać niemal tylko i wyłącznie na nich. 

Piszcie co myślicie, a ja żegnam się i idę odpoczywać i pisać dla Was kolejną miniaturkę. 

Cześć i czołem!
Buziaki,

wasza Hachi

8 komentarzy:

  1. Wchodzę żeby nadrobić rozdział, a tu dwa !:)) Super:)
    Świetny rozdział, podoba mi się postawa Draco.
    Jestem ciekawa jak potoczy się dalej sprawa Ginny i co Hermiona postanowi w stosunku do Severusa...

    Pozdrawiam i weny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejku jejku...
    Draco naprawdę się stara, nie spodziewałam się tego po nim. Mam nadzieję, że uda mu się znaleźć szczęście. Kiedyś.
    Ech, Severus... ta jego duma i przeświadczenie, że jest nic niewart. Biedny chłopak. Teraz, kiedy Hermiona zna prawdę, powinna mu wybić z głowy te brednie.
    Nawiasem mówiąc, jestem ciekawa, czy Draco znajdzie tego skurczybyka, który skrzywdził Ginny... jeśli tak, jestem bardziej niż chętna, żeby poznać szczegóły.

    Wszystkiego dobrego
    Pozdrawiam serdecznie :)

    bullek

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, witam i takie tam. Miałam nie komentować bo zwyczajnie moje komentarze zwykle są pechowe i jak zaczynam komentować to autor przestaje wstawiać nowe rozdziały bądź porzuca bloga itp. Mam nadzieję, że chociaż teraz tak nie będzie.Twoje opowiadanie czytam od dawna i bardzo mi się podoba w sumie to każdy rozdział pochłaniam w jedną chwilę z zapartym tchem. Również z trudnem wytrzymuje czas bez kolejnego rozdziału. Mało które opowiadanie pochłania mnie do tego stopnia. Jedynym minusem jest długość rozdziałów, powinny być duuużo dłuższe :) . Chociaż z drugiej strony nie wiem czy długie rozdziały a ich mniejsza ilość była by dobra. O stylistyce i błędach się wypowiadać nie będę bo polonistką nie jestem, czyta mi się dobrze wiec to chyba dobrze. Cała historia jest niesamowita i wątpię, że znajdę kiedyś podobną i równie wciągająca jak twoja. Z komentarzem tak w sumie chciałam poczekać i wypowiedzieć się pod ostatnim rozdziałem, mam nadzieje że jednak tym razem mój komentarz nie będzie pechowym i nie zaczną się dziać złe rzeczy :) . Na sam koniec życzę dużo weny i tego by opowiadanie szło dotychczasowym tempem.

    Pozdrawiam i jeśli jednak mój komentarz przyniesie pecha to z góry przepraszam wszystkie czytelniczki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej, ojej… Ile tu się dzieje!!!

    Niepewność Hermiony przeradzała się w trakcie rozmowy w stanowczość, pewność, a potem w ból i żal…

    Stanowczość Severusa za to odwrotnie - przeszła przez niepewność, wahanie, by na koniec zaatakować i sprawić ból.

    Tacy piękni w swoich uczuciach, emocjach, niezręczności. Tacy ludzcy w odsłanianiu i ukrywaniu tajemnic swoich serc… Oczekiwałam tego spotkania niecierpliwie i warto było.

    Hermiona zebrała się na odwagę. Zaczęła rozmowę, z determinacją chciała mu wytłumaczyć co czuję. Między wersami dała mu do zrozumienia, że wybaczyła. Że nie jest dzieckiem, którym trzeba się opiekować, że zniosłaby prawdę popartą sensownymi argumentami. Zmęczona próbuje wyciągnąć z Severusa prawdę. Nie zauważa, że kiedy on mówi o tym, że nie manipulował nią i że bał się jej odejścia, że wahając się odpowiadając na jej pytania, był szczery. Był prawdziwy. Powiedziała mu co czuje, że chce go takiego, jakim jest, nie chce zmieniać. Dobitnie wyjaśniła, że jeśli to, co ich łączyło nie było miłością, to jej i tak było dobrze, i że jej wystarczy… A potem umknął jej jego ból, zapomniała, że on w strachu atakuje… I przerażona uciekła, gdy ten zaczął wykrzykiwać kłamstwa i ją obrażać. Z jednej strony nie dziwię się jej reakcji. Obraził ją. Zranił jej uczucia. Ale z drugiej strony – znała go. Znała go bardzo dobrze. Powinna choćby podejrzewać, że pod jego nagłym atakiem kryje się coś więcej, że jego zachowanie ma drugie dno…

    Severus. Tak boleśnie ludzki w swoim postępowaniu. Najpierw jest niechętny do rozmowy. Próbuje pozbyć się Hermiony mówiąc o słabości i sentymentach. Następnie przyznaje się, że ich relacja go przerosła, że jej nie planował, że była blisko niego, choć on tego nie planował. Pokazał swoje „słabe” oblicze mówiąc, że bał się, iż Hermiona znając prawdę o rodzicach odejdzie od niego. I przystępuje do odepchnięcia Hermiony od siebie. Najpierw standardowo przypomina jej, że jest złym człowiekiem, że dużo krzywd wyrządził i że się nie zmieni. Na jej argument, że chce go właśnie takiego, mówi jej, że nie wie czym jest miłość i że nie może jej dać tego, co chce. Gdy to także nie skutkuje - atakuje. Słownie, psychicznie. Zachowuje się jak ranne zwierze, które nie dopuści do siebie człowieka ze strachu przed większą ilością bólu i szczerzy kły… Czuje się bezwartościowy od momentu, gdy dowiedział się, że nie będzie wykonywał zawodu, że będzie nosił fizyczne następstwa wojny. Odpycha Hermionę, bo zdaje się mu, że nic jej nie może zaoferować. Rani ja mocno. Wie, że dziewczyna jest uczuciowa i jego słowa sprawią, że nie tylko odejdzie, ale że i nie będzie chciała wrócić. Żal mi go. Próbuje być twardy, ale jego postępowanie pokazuje jak bardzo w siebie nie wierzy. Takie to smutne… A potem te sny. Pokazałaś, że ma uczucia, że nie jest takim draniem, jakiego z siebie robi, a decyzja o odepchnięciu Hermiony będzie go prześladować nawet w podświadomości.

    Cudownie opisane spotkanie.

    A ja się strasznie rozpisałam… Teraz krótko: Ginny jest taka silna w swojej tragedii. Mocno przeżywa skutki wojny, czuje nienawiść, strach… Pełna emocji, ale podejmująca walkę. Imponuje mi. Draco bardzo mi zaimponował chęcią niesienia pomocy innym. Jakby chciał im się zrewanżować za pokonanie Voldemorta, jakby chciał udowodnić że jest jednym z nich. A może zwyczajnie chce poczuć, jak to jest być „tym dobrym”. Fajną postać z niego zrobiłaś. Lubię go w Twoim wydaniu :) Cieszę się, że zdecydował powiedzieć Hermionie o diagnozie Severusa. Dobrze, że to zrobił. Ona jest inteligentna, więc powinna powiązać tą wiedzę z zachowaniem Snape.

    Z ogromną niecierpliwością oczekuję na kolejny rozdział.:)

    Bardzo podoba mi się Twoje zapewnienie, że to na Hermionie i Severusie skupi się teraz akcja! :)

    Dużo weny życzę!
    Pozdrawiam serdecznie,
    kmerf

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobno nie powinno się niczego pisać na gorąco. Bo wychodzi chaos i taki też będzie ten komentarz. Zadławiły mnie uczucia buchające z ekranu monitora. Ten tekst jest... przejmujący, a i tak to słowo nie oddaje moich wrażeń po przeczytaniu.

    Mistrz. Profesor. Severus. Sev. Snape. To mój ulubieniec, więc plus przeogromny. Tym bardziej, że potrafisz o nim TAK pisać. Przemawiało do mnie każde jego słowo, gest, czyn, wszystko.

    Mój ukochany bohater przedstawiony w sposób, który jest dla mnie mistrzowski. Emocje wypływają z każdego zdania. W słowach Severusa jest tyle ironii, że można by się uśmiechnąć, ale ten śmiech grzęźnie w gardle, bo niesie ze sobą jednocześnie tyle smutku i bólu... Urzekające i wstrząsające, najbardziej w momencie, kiedy uświadamiam sobie, że Severus robi to - w swoim mniemaniu - dla Hermiony. Mimo że Mistrz Eliksirów jest w dużo gorszym stanie fizycznym i psychicznym, sarkazm go nie opuszcza. Uważam, że paradoksalnie, przez ukazanie jego słabości można tym bardziej dostrzec jego niesamowitą siłę i samokontrolę. Nie słabnie tylko chorobliwa wręcz duma, która nie pozwala mu na przyjęcie wyciągniętej ręki.
    Severus zaczyna zmieniać się wewnętrznie. Nie musi już grać roli szpiega, może być tylko człowiekiem, może pokazać swoje uczucia. A to nie jest dla niego łatwe, dlatego odrzuca życie i ewentualne szczęście. I dlatego waśnie potrzebuje wsparcia. Są rzeczy w życiu, z którymi sami sobie nie poradzimy. Potrzebuje teraz ciepła i zrozumienia. Prawdziwych przyjaciół. Prawdziwej miłości…

    Podoba mi się postawa Hermiony, która próbuje przedrzeć się przez mury, jakie Snape ustawił wokół siebie, jak analizuje jego odpowiedzi, jak manewruje między tymi wszystkimi pułapkami i stara się przechytrzyć swojego rozmówcę. Przypomina to trochę grę w karty, gdzie każda ze stron blefuje, by przeciwnik nie odgadł jej intencji, a równocześnie każda z nich chce przechytrzyć tę drugą. Komuś musi się udać, ale wystarczy tylko jeden błąd i wszystko będzie zaprzepaszczone. To ryzykowna gra i trzeba bardzo uważać. I niestety, jak na razie, Hermiona przegrywa :( Mam jednak nadzieję, że Hermionie w końcu uda się przebić przez bariery wzniesione przez Severusa, tylko ona ma w sobie tyle cierpliwości i empatii, aby nie wzruszyły jej wredne komentarze ani nieskrywana niechęć Snape’a. Niektórych naprawdę trzeba uszczęśliwiać na siłę.

    I jeszcze ten sen... Skonstruowany po mistrzowsku. Tutaj ujawnia się człowieczeństwo Snape'a, jego dusza, jego myśli, jego obawy. Czyli wszystko, co tak skrzętnie próbuje ukryć. Upiory z przeszłości, których nie da się zaleczyć, problemy, którym trudno stawić czoła...

    A niech to... A miałam się nie wzruszać... mam nadzieję, że jednak czeka go w końcu happy end.

    SnowCake

    P.S. Już się cieszę na kolejne rozdziały z moim Nietoperzem <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej:) Zaczęłam czytać bloga trzy dni temu i jestem zachwycona. Może dobrze, że na razie nie ma więcej rozdziałów, bo tak mnie wciągnęła Twoja historia, że nie mogłam skupić się na niczym innym. Zdarzają się błędy, ale to w żadnym wypadku nie przeszkadza w odbiorze świetnego tekstu.
    Życzę weny i z niecierpliwościom czekam na kolejny rozdział ;)
    Mika

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku, jeśli tak dalej pójdzie, to dzisiaj skończę Twoje opowiadanie, normalnie nie wierzę! Wydaje mi się, że czytam je od bardzo wielu miesięcy, przez co Twoje postępy wydają mi się o wiele większe. Ale nie umniejszam ich, wręcz przeciwnie, wykonałaś kawał dobrej roboty. Czeka Cię jeszcze dużo nauki, ale pierwsze koty za płoty, teraz będzie to już raczej szlifowanie... Ale takie komentarze zostawię sobie na ogólnego komcia pod epilogiem. :)
    I nie przejmuj się tym, że Czytelnikom może nie odpowiadać taki czy inny bieg wydarzeń, bo zawsze się znajdzie ktoś, komu będzie coś przeszkadzało.
    Snape w tym rozdziale jest naprawdę silny. Choć dawniej narzekałam, że w ogóle nie czujesz tej postaci, pod koniec opka coś drgnęło i widzę, że powoli zaczynasz ją rozumieć. :)
    Ale teraz to Snape zachowuje się jak dziecko (choć tak jeszcze chwilę wcześniej drwił z Hermiony), bo takie marudzenie, jak to on zasługuje na na samotność, jaki to jest zły - to się już każdemu przejadło, a najbardziej Hermionie. Myślałam, że chociaż teraz oboje pozwolą sobie na szczerość, a najwyraźniej stać na nią tylko Granger. Snape dalej udaje, że ma na nią wywalone.
    No już nie rób z Seva drugiego Voldzia, Snape doskonale wie, jak to jest kochać, kochał wszak Lily i chyba nawet u Ciebie po części się do tego przyznał. Mógł powiedzieć, że JUŻ nie jest do tego zdolny, że się boi - łotewer. Ale nie zakłamuj tak faktów, naprawdę nie ma po co. :)
    Widzę, że wątek Ginny powoli się rozwija. Zżera mnie ciekawość, co będzie z nią i z dzieckiem. Wątpię, żeby porzuciła (albo usunęła) dziecko, ale do głowy nie potrafi mi przyjść, jak może się czuć kobieta, która nosi w sobie dziecko gwałciciela. I to takiego, który najpewniej ją torturował i więził.
    Draco nie odkrył Ameryki, dziwię się, że Hermiona uwierzyła w to odrzucenie Snape'a. Aczkolwiek jestem ciekawa, jak ta nowa przypadłość Snape'a wpływa na jego talent do eliksirów. To jakieś... nie wiem, drętwienie rąk? Czy co? Czy może to wpływa na umysł? Pojęcia nie mam i mam nadzieję, że niedługo to się wyjaśni.

    OdpowiedzUsuń