— Profesorze Snape — przywitał się Harry. — My właśnie...
— Wychodzą — dokończyła pospiesznie Hermiona. Przyjaciel posłał jej zaskoczone spojrzenie, ale na jej szczęście Ginny odciągnęła go za rękaw, machając na pożegnanie. — Usiądzie pan?
— Nie zamierzam stać — mruknął Snape, posyłając ostatnie spojrzenie wychodzącym byłym uczniom i przysiadł na miejscu Harry'ego. Hermiona odetchnęła i przymknęła oczy, ale chwilę później przypomniała sobie, że właściwy cyrk nawet się jeszcze nie rozpoczął.
— Czego się pan napije? — spytała, zabierając puste kubki ze stołu.
— Liczysz na napiwki? — prychnął pod nosem, a głośniej dodał: — Miód.
Hermiona skinęła głową i powoli, aby nie rozbić naczyń, udała się do baru.
— Grzany miód i jedną wodę.
Barman uśmiechnął się do niej, nalewając do kufla trunek i dorzucając do niego kilka goździków. Dziewczyna rozejrzała się, wyłapując w gościach postać Minerwy i upewniła się, że zauważyła wejście Severusa. Kobieta zerkała na niego nieco posępnym wzrokiem, ale szybko powróciła do rozmowy z profesor Clark, która żywo o czymś rozprawiała.
Hermiona wróciła do stolika po chwili, stawiając przed profesorem kufel i sama zasiadła naprzeciw niego, obejmując drżącymi dłońmi szklankę z wodą.
— Czego Wybraniec szukał w Hogsmeade? — spytał bez pardonu Snape, zerkając pytająco na kobietę.
— Chciał się ze mną zobaczyć. Wiedział, że dzisiaj wychodzimy — mruknęła, zakładając za ucho kosmyki rozpuszczonych włosów, które rano potraktowała sporą ilością Ulizanny. Nie chciała powtórki z wczoraj, chociaż jak przypomniała sobie dłoń Snape'a, delikatnie wyciągającą z jej włosów liście, lekko się uśmiechnęła. — Poza tym miał załatwienia w Londynie.
— Pomyślałby nad stałą pracą — odparł Snape, zatapiając usta w gorzkim napoju. Nie powinien pić w godzinach pracy, nawet jeśli jest to wyjście do miasteczka, ale miał szczerze gdzieś Minerwę i jej restrykcje. Jeden dzień w roku mógł robić to, na co miał ochotę.
— A pan dałby mu spokój — stwierdziła Hermiona. — Przygotowuje apelację dla Dracona.
Brew Snape'a powoli uniosła się w górę i przez chwilę mężczyzna lustrował siedzącą naprzeciw szatynkę trawiąc jej słowa. Draco odkąd wyszedł ze szkoły, przestał go interesować. Nie łączyło go z chłopakiem nic, co miałoby wymuszać troskę poza faktem, że naprawdę cenił Narcyzę. Jednak kiedy kobieta odsunęła się od niego, Severus uciął kontakt. Wiedziała, że w razie potrzeby jego drzwi są dla niej otwarte.
— Potter? — spytał zdziwiony Snape. — A dlaczego nie zajmuje się tym jego matka?
Hermiona uchyliła usta i uśmiechnęła się pod nosem. Zauważył, że jej policzki jeszcze bardziej się zaróżowiły i domyślił się, że nie zwiastuje to niczego dobrego.
— Oni są razem — mruknęła cicho na jednym wydechu, tak że niewiele zrozumiał.
— Razem? — powtórzył, ale wtedy dotarło do niego w jakim sensie Potter i Malfoy są razem.
— To znaczy nie do końca — wyjaśniła pospiesznie Hermiona. — Oni, no wie pan...
— Wysławiaj się, kobieto — ponaglił ją Severus. Kobieta speszyła się, ale odetchnęła i uśmiechnęła pod nosem.
— Pamięta pan spotkanie rocznicowe? Po przemowie, jak reporterzy dopadli do Harry'ego, czuł się strasznie zakłopotany. On nigdy nie chciał, aby świat uważał go za bohatera — mruknęła. — Draco wtedy pomógł mu się wyrwać i jakoś tak wyszło, że zaczęli coraz częściej się spotykać.
Snape przymknął oczy i wykrzywił usta, wyobrażając sobie na czym te spotkania miały polegać. Nie był uprzedzony, po prostu to było tak niezręczne myśleć o swoich uczniach, którzy się ze sobą spotykają, że nie umiał się nie skrzywić.
Hermiona upiła łyk wody, zerkając na profesora znad szklanki i dodała:
— Draco się zmienił.
Gorzki uśmiech wypłynął na usta Severusa, jednak w oczach kryło się coś na kształt zaciekawienia.
— Uwierzyłbym, gdyby powiedział to ktokolwiek inny. Ale ty?
— Sama nie mogę w to czasem uwierzyć — powiedziała Hermiona, ruszając wymownie brwiami i uśmiechając się pogodniej. — Ostatnio, kiedy z nim rozmawiałam, naprawdę zaczęłam zauważać jak bardzo dorósł. Nie jest może specjalnie miłym, ujmującym człowiekiem... Ale się zmienił. Przejrzał nieco na oczy.
— Nie skacze już mugolakom do gardeł? — prychnął pogardliwie pod nosem Snape, na co kobieta zmarszczyła nieco nos.
— Przynajmniej nie tak ostentacyjnie.
Mężczyzna skinął głową, dogłębnie zaskoczony słowami Granger i upił łyk ciepłego miodu. Czuł nutę cynamonu i intensywny zapach goździków, a na języku wyczuł jego pikantny smak. Zerknął na Hermionę, którą wpatrywała się w poruszającą się cytrynę, którą sama wprowadzała w ruch.
— W jaki sposób Potter zamierza poprzeć apelację? — spytał obojętnie Snape, na tyle cichym tonem, że tylko dziewczyna mogła go usłyszeć. — Zdaje sobie w ogóle sprawę, że musi mieć niezbite dowody?
— Nie jest takim kretynem, za jakiego go pan zawsze miał — odparła Hermiona. — Wie, że to nie będzie proste.
— Ale Malfoy nie współpracuje — dokończył za nią Snape dość wymownym tonem. Gryfonka przytaknęła z westchnieniem, upijając łyk wody.
— Chyba zżerają go wyrzuty sumienia. Woli siedzieć w więzieniu blokując dostęp do swoich wspomnień... zupełnie jakby się poddał.
Cichy, gorzki śmiech Severusa zawibrował w powietrzu ściągając na nich uwagę Minerwy, Anabelli i Sybilli. Również kilkoro bliżej siedzących gości zerknęło w ich stronę.
— Nie, Granger, to nie tak działa.
— Naprawdę? — spytała Hermiona nieco poruszona barwą śmiechu mężczyzny. Czuła w nim wiele nieprzyjemnych, gorzkich uczuć, ale ponad wszystko irytowała ją hiporytyczna obojętność Severusa. Wypowiadał się na temat, na który zdawało się, że nie powinien mieć nic do powiedzenia. — A jak to jest? Bo rozumiem, że teraz jest pan ekspertem od więziennej psychologii?
Mężczyzna zmarszczył lekko brwi. Jej ton i kwaśna mina sugerowały, że cała sytuacja młodego Malfoya dręczyła ją bardziej, niż chciała to pokazywać. Nie zdziwił się jednak aż tak bardzo, jak przypuszczał — Granger była na tyle rozgarniętą osobą, żeby dbać o przyjaciół mimo własnych uprzedzeń. A skoro sprawa bolała Pottera, bolała i ją.
— Przepraszam — mruknęła speszona, kiedy Snape długo się nie odzywał. Omylnie wzięła jego zachowanie za obrazę, co nieco go rozbawiło. — Naprawdę chciałabym mu jakoś pomóc...
— Dopóki on sam nie weźmie się w garść, nic dla niego nie zrobisz — stwierdził kwaśno, na co Hermiona jedynie wywróciła oczami.
— Tyle byłam w stanie wydedukować sama, dziękuję.
— Pamiętaj, Granger — wycedził cicho Snape, pochylając się nieco w jej kierunku — że mamy zadanie do wykonania. Naburmuszona nie wyglądasz, jakbyś się miała zakochać.
Hermiona posłała mężczyźnie zawiedzione spojrzenie, jednak nie odpowiedziała od razu. Nieczułość Snape’a nie powinna ją była zaskakiwać, w końcu on zawsze taki był. Nie wiedziała, skąd w ogóle przyszła jej do głowy myśl, że mężczyzna może interesować się Draconem na poważnie.
— Oczywiście, profesorze Snape — zaszczebiotała teatralnie po chwili, mrugając szybko rzęsami i uśmiechając się zalotnie. Mężczyzna mało nie parsknął śmiechem, na co gryfonka uśmiechnęła się już szczerzej i upiła łyk wody. — Nie wiem, jak w ogóle mógł wpaść pan na tak idiotyczny pomysł.
— Sama się na niego zgodziłaś, Granger. Ja cię nie zmusiłem — odparł niezrażony Snape cichy tonem.
Młoda gryfonka jedynie prychnęła cicho pod nosem.
— Ani trochę.
— Coś sugerujesz? — spytał podejrzliwie Snape, mrużąc ciemne oczy i wlepiając je w rozbawioną Hermionę.
— Cóż. Jakby na to nie patrzeć, szantażował mnie pan — szepnęła, pochylając się, aby mieć pewność, że nikt ich nie usłyszy. Zdała sobie sprawę, że znalazła się dość blisko, aby wyczuć nikłą, ale wyczuwalną woń bijącą od Snape'a. Atrament, stary pergamin i kurz zlały się w jeden, dość specyficzny i pozornie przyjemny zapach, który na sekundę wytrącił ją z równowagi. — Swoją drogą dogodny zbieg okoliczności, nie uważa pan? Że akurat na mnie miał pan haka i to akurat takiego, którego łatwo wykorzystać.
— Jeśli sugerujesz, że zamierzam cię oszukać to się zawiedziesz — odparł zgryźliwie Snape, patrząc na nią spod byka. Irytował go jej dzisiejszy humor. — Może i jestem ślizgonem, ale mam swoją godność.
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, ale nagle gryfonka niespodziewanie wybuchnęła śmiechem. Snape spojrzał na nią jak na wariatkę, natomiast młoda kobieta opanowała się po krótkiej chwili, natychmiast pochylając się ku starszemu profesorowi z poważną miną.
— Anabella chyba podchwyciła haczyk — mruknęła w pewnym momencie. Snape zmrużył oczy i spojrzał dyskretnie w kierunku, gdzie siedziały nie trzy, a dwie czarownice. W sekundzie zrozumiał zamiary panny Granger i uśmiechnął się pół-gębkiem.
Jasnowłosa czarownica spoglądała w ich kierunku dość ostentacyjnie, podczas kiedy Sybilla trajkotała coś pod nosem.
— Myśli pan, że już czas się do nich dosiąść? — rzuciła cicho Granger, upijając łyk wody i przybierając minę, jakby rozmawiała o pogodzie za oknem.
— Naprawdę nudzę cię aż tak, że wolisz słuchać bzdur Trelawney? — prychnął Snape, na co Hermiona odparła krótkim, urywanym śmiechem. Odstawiła szklankę na stół trochę zbyt mocno, po chwili zaczynając się nią bawić. — Zarzuć włosy przez ramię.
— Słucham? — Hermiona poderwała głowę, odruchowo wykonując polecenie, które było jednocześnie jej nawykiem. Zauważyła spojrzenie profesora, które było tak intensywne i przeszywające, że aż wywołało impuls wzdłuż jej kręgosłupa. Jak cielę w namalowany obraz patrzyła się chwilę w Snape'a, który najwyraźniej bawił się jej reakcją. — Nadal nas obserwuje?
— A jak ci się zdaje? — sarknął Snape, po czym uniósł do ust kufel z miodem i mruknął ciszej: — Pamiętasz, jak wyglądała ta para, którą przyłapaliśmy na pierwszym obchodzie?
Hermiona przypomniała sobie całą sytuację, zupełnie jakby miała miejsce nie trzy lata, a trzy godziny temu. Jedne z pierwszych nocnych obchodów wypadły jej w towarzystwie profesora Snape'a i mimo, iż nie odezwał się do niej ani jednym słowem, wyniosła z nich więcej niż z tych przegadanych dyżurów z Anabellą. W środku nocy spotkali wtedy parę ślizgonów z szóstej klasy, którym zebrało się na nocne schadzki na trzecim piętrze. Snape był zażenowany tym, że jego dom przynosi taką hańbę, czego Minerwa nie omieszkała mu wypomnieć.
Widząc uniesioną brew Snape'a Hermiona zrozumiała, do czego odnosiło się pytanie. Rozmowa o Draco zupełnie zepchnęła na dalszy plan powód, dla jakiego tak naprawdę się dziś spotkali. Odwróciła głowę, wyłapując jednocześnie ukradkowe spojrzenie Anabelli i natychmiast spoważniała, prostując się nerwowo. Starsza czarownica speszona tym, że Hermiona nakryła ją na dosłownym wgapianiu się w nich, w jednym momencie odwróciła głowę.
— Czas reakcji średni, ale może dojdziesz do wprawy — skomentował kwaśno Snape.
— Tyle samo wysiłku włożyłby pan w sformułowanie polecenia, więc proszę mnie nie obwiniać — mruknęła pod nosem Hermiona, odwracając się do mężczyzny. — Poza tym chyba o to panu chodziło, czy nie?
— Uprzedzałem cię, że nie będzie żadnego ciągnięcia za rączkę. — Jego mina wyrażała niezadowolenie, którego dziewczyna za nic nie mogła zrozumieć. Chciał speszyć Anabellę, jakby faktycznie przyłapała ich na flircie i przecież się udało. A on miał do niej pretensje. Hermiona nabrała głębokiego oddechu i przymknęła powieki, odliczając do trzech.
— Mała sugestia to nie jest jeszcze ciągnięcie za rękę — odpowiedziała spokojnie, unosząc głowę i patrząc mu prosto w oczy. W tym oświetleniu wydawały się o wiele większe, ciemniejsze, w dodatku wciąż przeszywały ją na wskroś, jakby była jakąś księgą. Wskazała dyskretnie głową na stół, wiedząc, że wyłapie jej nieme pytanie o Minerwę, a kiedy Snape ledwo zauważalnie skinął jej głową, odchrząknęła i zaśmiała się pod nosem.
Severus zdawał sobie sprawę, że krótka absencja Minerwy nie dała im takiej możliwości do wzbudzenia ciekawości w Anabelli, jaką chciał wywołać. Oparł się wygodniej o wysoką, wyłożoną skóro-podobnym materiałem przegrodę, która dzieliła ich od innych gości zasiadających w sąsiednich lożach. Jego stopa zaczęła samoistnie się poruszać, kiedy rozmyślał o następnym kroku, a jego wzrok pogrążony był w zaciętej minie Granger. Widział, że rozluźnienie mijało z każdą minutą, jaką przyszło jej spędzić w jego towarzystwie. Zbył jednak ponure myśli, powtarzając sobie w myślach, że sama dobrowolnie się zgodziła.
— Musimy przynajmniej udawać, że ze sobą rozmawiamy — stwierdziła, czując, że mężczyzna się w nią wpatruje. Czuła pot, który skroplił się na zmarszczonym czole. Nienawidziła być w centrum uwagi. — Zaraz zwariuję...
Przetarła powieki, uważając na rzęsy, które od jakiegoś czasu podkreślała lekko tuszem. Odetchnęła przy tym tak żałośnie, że Snape aż prychnął pod nosem.
— Nie sądziłem, że ten widok będzie tak satysfakcjonujący — stwierdził, czując nagle lekkie mrowienie w palcach. Założył ręce na piersi, ukrywając wstydliwy efekt uboczny tortur przed młodą czarownicą, która wydawała się zaciekawiona jego stwierdzeniem.
— Satysfakcjonuje pana mój pot? — spytała odruchowo, na co sama się roześmiała, zanim Snape zdążył zareagować.
— Raczej to, o czym świadczy — odparł niewzruszony jej nikłej jakości żartem, po czym dodał lekko zdegustowany: — Twój pot nie jest specjalnie ciekawy, panno Granger.
— Jest mi po prostu gorąco — żachnęła się Hermiona, próbując ukryć twarz przed badawczym spojrzeniem Snape'a.
— Nie jestem ani ślepy, ani głupi — mruknął, pochylając się lekko w jej kierunku. Zrobił przy tym tak pobłażliwą minę, jakby dziewczyna miała trzy, a nie dwadzieścia trzy lata. — Za to ty się denerwujesz.
— Cieszę się, że po panu spływa to jak po kaczce — zaczęła mrukliwie Hermiona — ale ja nie jestem przyzwyczajona, że wszyscy się na mnie patrzą.
— Po pierwsze: nikt się na ciebie nie patrzy. Chyba jesteś troszeczkę przewrażliwiona. — Snape uniósł wymownie brew patrząc ukradkiem przez ramię kobiety. Hermiona dyskretnie odwróciła się, zauważając, że Minerwa, Anabella i Sybilla rzeczywiście pogrążone były w przyciszonej rozmowie. Odetchnęła głęboko, czując ulgę. Jednak kiedy ponownie zerknęła na Snape'a miała wrażenie, że kolejny kamień osiadł na jej żołądku i stał się dwa razy cięższy. — A po drugie: jesteś nauczycielką, a z tego co pamiętam, wymaga to przemawiania przed tłumami. Jak zatem możesz mieć problem z byciem w centrum zainteresowania?
— Są różne rodzaje zainteresowania, a pan, jako tak inteligentny człowiek, powinien chyba o tym wiedzieć — odparła, zanim zdążyła ugryźć się w język.
— Uznam to za komplement — zaśmiał się kwaśno, co w umyśle Hermiony pasowało do niego jak normalność do Sybilli. — Nie mniej jednak, psychologia nigdy nie wydawała mi się ani potrzebną, ani specjalnie użyteczną nauką.
— Może nie spotkał pan nigdy dobrego specjalisty? — rzuciła Hermiona, dopijając wodę i odstawiła kubek na stół. Poczuła, że adrenalina, która do tej pory krążyła w jej krwi, zaczyna uchodzić z każdym kolejnym oddechem, a kłucie w piersi powoli ustępuje.
— Sugerujesz, że jakiegoś potrzebuję? — odparował Snape niemal natychmiast, nie dając jednak szansy na odpowiedź: — Nie odpowiadaj.
— Nie zamierzałam — zaśmiała się czarownica. — Co nie zmienia faktu, że każdy czasem potrzebuje kogoś, komu będzie mógł się zwyczajnie wygadać.
— Wolałbym kogoś, kto ma choć odrobinę rozumu i nie obraca każdego słowa przeciwko mnie — stwierdził po chwili ze szklanką przy ustach. Dopił trunek, widząc, jak Hermiona po raz kolejny rozgląda się przez ramię i wstał. Zaskoczona dziewczyna uniosła pytająco brew. — Idziesz czy wolisz się tu udusić?
Nie czekając na jej odpowiedź ruszył ku drzwiom, dając młodszej nauczycielce całe trzy sekundy na zastanowienie. Poderwała się, zgarniając z siedzenia płaszcz i rzuciwszy na stół monety, wyszła z pubu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz