niedziela, 16 stycznia 2022

Rozdział 1

Mężczyzna podszedł energicznie do otaczającej młodą nauczycielkę grupki studentów, którzy aż wzdrygnęli się przerażeni jego nagłym przybyciem. Młoda kobieta ze spokojem odwróciła się i spojrzała na niego, uśmiechając się przyjaźnie. 

— Słówko, teraz — zarządził Severus.

— Dobry wieczór, profesorze Snape — przywitała się z nim Hermiona doskonale wiedząc, że uśmiech drażni jego nerwy. Po kilku latach wspólnej pracy, kobieta doskonale zdawała sobie z tego sprawę jednak nie była już zastraszaną uczennicą, a on nie był jej nauczycielem. Nauczyła się wymagać szacunku, zarówno ze strony uczniów, jak i innych nauczycieli. Nigdy nie zamierzała traktować Snape’a jako wyjątku od tej reguły. 

— Teraz — powtórzył bez cienia emocji i odszedł kilka kroków, z góry patrząc na uczniów. Uciekli, aż się za nimi kurzyło, na odchodnym dziękując za coś młodej nauczycielce.

— Słucham — zaczęła, kiedy zostali sami. — Co to za nagląca sprawa?

Odwrócił się w jej stronę i musiał spuścić głowę, aby na nią spojrzeć. Sięgała mu zaledwie do ramion i wielokrotnie z tego powodu słuchała porównań do goblinów, co jednak nigdy nie wydawało się jej sprawiać przykrości.

— Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia, przyjdź do mojego gabinetu za pół godziny.

— Nie może pan powiedzieć teraz? — spytała Hermiona, unosząc brew. Zaproszenie profesora zdziwiło ją, ponieważ celowo nie dawała mu powodów do nerwów. A przynajmniej tak jej się do tej pory wydawało.

— Wolałbym w cztery oczy — stwierdził mężczyzna wymijająco.

Hermiona spojrzała na niego nieco niepewnie. Próbowała przypomnieć sobie, czy w ostatnim czasie wydarzyło się coś, co mogło spowodować wezwanie na przysłowiowy dywanik. Młoda kobieta miała jednak w głowie pustkę i nie mogła ukryć zaciekawienia, jakie wywował w niej starszy czarodziej. 

— Dobrze. Jeśli ma pan do mnie sprawę... — zaczęła powoli, jednak Severus Snape nie dał jej dokończyć zdania.

— Pół godziny.

To powiedziawszy odwrócił się i odszedł, a jego szata zawirowała pod nagłym pędem powietrza. Wiedział, że plan, który formował się w jego głowie zadziała. Miał na Granger haka, który właśnie za pół godziny miał zamiar wykorzystać. Wrócił do swojego gabinetu i zerknąwszy na zawalone papierami biurko, wezwał skrzata.

— Podwójnie mocną melisę.

Kiedy stworzenie zniknęło pomyślał, że może powinien jednak zaproponować dziewczynie alkohol. Mentalnie przygotował się na wybuch złości i agresji, w końcu zamierzał złożyć jej naprawdę trudną propozycję. 

Kiedy jednak zjawiła się w jego gabinecie, w normalnych ciuchach i z włosami upiętymi spinkami, zawahał się. Naprawdę był gotów zniszczyć jej życie?

— Usiądź — powiedział, wskazując czarownicy krzesło i podsunął filiżankę z herbatą.

— Dziękuję — odparła Hermiona, przyglądając się niepewnie mężczyźnie. Siedziała wyprostowana jak struna, nerwowo stukając palcem w udo.  Zupełnie jakbym znów miała jedenaście lat, pomyślała z rozbawieniem. Ich stosunki co prawda zmieniły się od tamtego czasu, a teraz pewniejsza siebie i swoich umiejętności Hermiona nie drżała na każdy widok Snape'a. Unikała kłótni, zdawkowo zdarzało się jej z nim podrażnić i umiała mu się postawić w miarę cywilizowany sposób. A on najwyraźniej zaczął traktować ją jak dorosłą, od czasu do czasu darując jej uszczypliwe komentarze. Jego zachowanie jednak niepokoiło ją i ciekawiło w równym stopniu.

— Zanim przejdę do rzeczy, chciałbym cię prosić, abyś zachowała spokój. Jeśli zamierzasz zwyzywać mnie i krzyczeć, uprzedzam, że zwiążę ci język — ostrzegł gryfonkę Severus, a Hermiona przełknęła ślinę słysząc jego słowa. Zaczęła gorączkowo wymyślać wszelkie możliwe propozycje, jakie mężczyzna mógłby dla niej mieć, ale nic sensownego nie przychodziło jej do głowy.

— Dobrze, zgadzam się — odparła po chwili, prostując się nerwowo w fotelu.

— Chciałbym też, żebyś nie przerywała mi, dopóki nie skończę — dodał Snape na pozór spokojnym tonem, przy okazji mierząc ją wzrokiem. Tym razem jednak kobieta lekko się uśmiechnęła, powodując u niego dziwne uczucie niezrozumienia. Z czego ona się cieszy? Hermiona skinęła głową, sięgając po filiżankę. Skrzywiła się niemal od razu, a jej nos lekko się zmarszczył, kiedy poczuła ostry zapach ziół.

Severus zaczął poważnie myśleć o wycofaniu się. Plan miał wiele zalet, właściwie same dobre strony, mogli zyskać na nim oboje. Ale narażał się na obrazę z jej strony i zniszczenie jej kawałka życia. Pokręcił głową, utwierdzając się w przekonaniu, że szala jest dla niego jasna.

— Co mówi ci nazwisko Aleksiej Rodovic? — spytał przeciągając sylaby w oczekiwaniu na reakcję młodej kobiety. Zupełnie tak, jak przypuszczał, jej oczy rozszerzyły się jak dwie monety i zalśniły, kiedy światło świec odbiło się od okrągłych źrenic.

— To najsłynniejszy magomedyk w Europie. Opatentował wiele zaklęć leczniczych i wynalazł magiczny inkubator, który utrzymuje przy życiu nie tylko noworodki. — Snape słuchał cierpliwie, kiedy Granger z pasją mówiła o starym, siwym jak śnieg czarodzieju z mnóstwem wyblakłych piegów na pomarszczonej cerze. — Poza tym napisał książkę, która przyniosła mu Order Merlina za wkład w rozwój nauki. Zawarł w niej nowe, własne zaklęcia lecznicze, jak chociaż zaklęcie Feniksa.

Severus odczekał, aż jej wiedza na temat mężczyzny się wyczerpie, upewniając się, że darzy go takim szacunkiem, o jaki ją posądzał. To była dość kluczowa część planu — bez tego nie miał żadnych szans.

— Ile dałabyś za możliwość studiowania pod jego okiem? — spytał powoli i z tryumfującym uśmiechem patrzył, jak Hermiona się zapowietrza. Widział też, że chciała nieco ukryć swój zachwyt, ale podniecenie w jej głosie i chwilowy brak oddechu sprawiły, że Snape miał ochotę się roześmiać.

— Wszystko — wyszeptała po dłuższej chwili. — Jest wybitnym czarodziejem i niemal każdy, kto zaczyna spod jego skrzydeł osiąga wiele w dziedzinie magomedycyny. Uratował tysiące ludzi, dzięki jego wynalazkom żyje pewnie dziesięć razy tyle... — Hermiona zmarszczyła brwi, wyczuwając podstęp ze strony mężczyzny. — Dlaczego pan pyta?

— Co zrobiłabyś, gdybym ci to zaoferował? — spytał beznamiętnie Snape, obserwując bacznie jej reakcje. Spisała się, zachowała dokładnie tak, jak się spodziewał. Rozchyliła wargi i zamilkła, sparaliżowana na całym ciele. Wiedział jednak, że nie uwierzy w jego dobre serce. 

— Dlaczego pan pyta? — powtórzyła nieco niepewniej. — Nie uwierzę, że tak po prostu pomógłby mi pan zacząć karierę.

Snape uśmiechnął się krzywo, dumny ze swojej zdolności dedukcji. Niemal co do słowa powiedziała to, co siedziało mu w głowie.

— Proste pytanie — stwierdził, rozkładając ręce. — Co byś zrobiła?

Przekomarzali się, co niezwykle ją drażniło. Mierzyli się spojrzeniami, badając nawzajem reakcje i intencje. Jednak tylko jedno z nich było wieloletnim szpiegiem, nauczonym zerowego okazywania emocji.

— Gdyby mówił pan prawdę — zaczęła Hermiona, widząc, że mężczyzna uniósł brew — i rzeczywiście istniałaby taka możliwość... Zrobiłabym wszystko.

Maska pękła, a Severus Snape niemal z maniakalnym wyrazem twarzy uśmiechnął się do Hermiony, która zrozumiała, że wszystko to potwornie silne słowo.

— Wszystko? — spytał Snape, powodując skurcz w gardle Hermiony.

— Wszystko — powtórzyła, choć w jej głosie zabrakło dotychczasowej odwagi.

— Zatem chciałbym zaproponować ci pewien układ, panno Granger.

Zadrżała, kiedy miękko wypowiedział jej nazwisko. W ułamku sekundy jego twarz znów stała się poważna, przyprawiając ją o ciarki, mimo iż w pomieszczeniu panowało ciepło. Snape oparł łokcie na biurku i przysunął się nieco w jej stronę. Na chwilę obecną wszystko szło po jego myśli.

— Układ? — powtórzyła pytająco na niego zerkając, na co on przekręcił lekko głową.

— Miałaś mi nie przerywać — przypomniał.

— Przepraszam.

Hermiona wsunęła się w fotel i nabrała głęboki oddech. Czuła, że to, co zamierza jej zaproponować Snape nie będzie przyjemne, ale musiało w jego oczach być warte nauki pod okiem Rodovica. Inaczej z pewnością nie zadałby sobie zachodu składania jej takiej propozycji. Mężczyzna wyprostował się i kontynuował:

— Układ, Granger, który będzie korzystny dla nas obojga. Widzisz... Miałem przyjemność niegdyś spotkać tego człowieka. Aleksieja. — Usta kobiety znów się rozchyliły, a podziw w jej oczach niemal rozbawił Severusa. — Wbrew temu, co możesz sobie myśleć, umiem zawierać znajomości. Zwłaszcza takie, które mogą w przyszłości okazać się przydatne — powiedział wolno, celowo przeciągając słowa tak, aby wywołać jeszcze większą reakcję. 

— Jak go pan poznał? — Hermiona natychmiast zacisnęła usta w cienką linię, czując na sobie karcące spojrzenie Snape’a. On jednak widząc iskierki w oczach czarownicy miał ochotę jej o tym opowiedzieć – tylko po to, aby nabrała do niego większego zaufania, co znacznie zwiększyłoby jego szanse. Był jednak niemal pewien, że wtedy sprowadziłby na siebie grad pytań.

— Nie jest to istotne. W zamian za... drobną przysługę Aleksiej stwierdził, że gdybym kiedykolwiek, czegokolwiek potrzebował, mam się do niego zwrócić — wyjaśnił pokrótce.

Hermiona warzyła jego słowa ostrożnie, nie przerywając gonitwy myśli. Upiła łyk melisy, czując drżenie w kolanach. Snape wpatrywał się w nią oczekująco, odchrząknęła więc i spytała:

— Dlaczego chciałby zrobić dla mnie coś takiego?

— Ponieważ jest coś, co ty mogłabyś zrobić dla mnie. Przysługa za przysługę.

Poruszyła nerwowo nogą, analizując w głowie za i przeciw. Severus mógł zażądać od niej czegokolwiek, nawet czegoś, co uwłaczałoby jej godności. Miała jednak przed sobą szansę na coś wielkiego, coś co długo mogło się nie powtórzyć. O ile w ogóle. Była przerażona wyborem, przed jakim mężczyzna ją postawił.

— Chciałabym najpierw wiedzieć, czego żąda pan ode mnie w zamian —  odparła po chwili, na co Snapejedynie prychnął pod nosem. 

— Jest jedna rzecz, Granger, w której twa wątpliwa kobieca natura mogłaby mi pomóc — zaczął powoli, szykując się na apogeum. Hermiona zbladła i zastygła, przerażona znaczeniem docierających do niej słów. — Minerwa nieustannie nalega, abym znalazł sobie żonę.

Gryfonka miała wrażenie, że się przesłyszała. Długą chwilę, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność, po prostu wpatrywała się w Snape'a, który z kamienną twarzą obserwował ją w milczeniu.

— To kolejny pomysł na upokorzenie mnie? — spytała drżącym głosem. Jej spojrzenie się zmieniło. Stało się harde i niepewne, jak u zapuszczonego w róg zwierzęcia, które nie wie, co robić. — Chciał pan zabawić się moimi emocjami, a potem zaproponować... coś takiego?

— Czy wyglądam, jakby bawiła mnie ta sytuacja? — odparł pytaniem Severus i uniósł brew, tracąc nagle ochotę na zemstę. Mógł przypuszczać, że Granger tak to odbierze. — Ty masz marzenie, a ja jestem w potrzebie utarcia nosa Minerwie.

— I w zemście chce mnie pan wykorzystać? – spytała gorzko.

— Przypominam, że ty również na tym skorzystasz, Granger — powiedział Snape, prostując się w fotelu. Spojrzał prosto w jej cynamonowe oczy i zawahał się po raz kolejny, widząc w nich rozgoryczenie i żal. — Nie odpowiadaj teraz. Przemyśl to, prześpij się z tym. Proponuję ci sojusz, Granger.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz