Hermiona spuściła głowę. Odkąd pamiętała, Snape wiecznie patrzył na nią lodowatym wzrokiem i nigdy nie przepuścił okazji, żeby rzucić jakimś obraźliwym tekstem w jej stronę. W jego obecności czuła się niepewnie, zwłaszcza od czasu, gdy zaczęła postrzegać go nie jako nauczyciela, a mężczyznę. W młodej, spokojnej dziewczynie Severus Snape obudził tą część mózgu, o której istnieniu nie wiedziała do tej pory. Nagle poczuła zapach mocnych, męskich perfum. Zobaczyła bladą dłoń sięgającą do jej twarzy. Snape delikatnie wsunął kosmyk jej włosów za ucho, muskając przy tym jej policzek z niespotykaną delikatnością. Patrzyła na niego i nie wiedziała co ma zrobić. Stała, jakby nogi miała przyklejone do ziemi i patrzyła jak Mistrz Eliksirów znika w ciemnym korytarzu. Gdy wyszedł zdała sobie sprawę, że cały ten czas wstrzymywała oddech. Wypuściła powietrze z płuc i dotknęła swojego policzka. Czy to się stało naprawdę? zastanawiała się. Czy to przypadkiem jej się nie przyśniło? Nie. Nadal czuła ciepło na skórze w miejscu, w którym jego dłoń musnęła jej skórę. Kompletnie nie wiedziała co ma teraz ze sobą zrobić. Nie wiedziała czy przerażał ją bardziej fakt, że Snape okazał jej czułość czy to, że pragnęła więcej. Jak ma zachować się, gdy zobaczy go następnym razem? Bardziej niż zwykle obawiając się spotkania z Severusem, Hermiona położyła się do łóżka. Przecież to stary, wredny nietoperz! Dlaczego tak bardzo podobało mi się to co zrobił? zastanawiała się dziewczyna. Pogrążona w wielkich obawach, odpłynęła w niespokojny sen.
Kiedy w poniedziałek rano Hermiona się przebudziła, zdała sobie sprawę, że słońce jeszcze nie wstało. Pierwsze zajęcia rozpoczynają się dopiero o ósmej - a sądząc po widoku za oknem nie było nawet szóstej - postanowiła więc wziąć długą, odprężającą kąpiel. Okazał się to strzał w dziesiątkę. Delikatna piana muskała ciało dziewczyny i działała uspokajająco, dokładnie tak jak tego potrzebowała. Hermiona zamknęła oczy i oparła głowę o brzeg wanny. Myślała o tym, co stało się wczorajszego wieczora. Jak ma dzisiaj zachować się wobec Snape'a? Pociągał ją, musiała to przyznać. Ilekroć o nim myślała w jej podbrzuszu pojawiał się charakterystyczny ucisk. Dotąd myślała, że Snape szczerze jej nienawidzi i uważa każdą chwilę z nią spędzoną za stratę czasu, ale teraz... Nie rozumiała tylko jednego. Skoro nie żywi do niej nienawiści to dlaczego trzyma się na dystans? Nawet jeśli ona mu się nie podoba, to dlaczego nie może chociaż być miły?
Zorientowała się, że woda zdążyła wystygnąć. Opuściła wannę i wytarła się miękkim ręcznikiem. Ubrała bieliznę - czarny, koronkowy biustonosz delikatnie unosił jej pełne piersi, nadając im odpowiedni kształt, a majtki do kompletu idealnie leżały na kształtnych pośladkach dziewczyny. Na nie narzuciła zwykłe czarne spodnie, na górę zaś jedwabną bluzkę o brzoskwiniowym kolorze. Spojrzała na toaletkę stojącą obok szafy. Leżała na niej czarna szata z karteczką:
"Droga Hermiono, To Twoja nowa szata. Noś ją z dumą.
Minerwa McGonagall"
Szata była delikatnie opięta, dekolt prosty, rękawy długie zdobione pięknymi wyhaftowanymi wzorami. Sięgała do samej ziemi. Hermiona przeglądając się w lustrze pomyślała, że wygląda niezwykle dojrzale. Upięła włosy w luźny kok z prawej strony, wypuszczając jeden kosmyk po przeciwnej. Z małej szuflady wewnątrz szafy wyciągnęła pudełeczko przewiązane wstążką. Pozbyła się jej i uchyliła wieczko. W środku znajdował się naszyjnik - srebrna łza ozdobiona wokół łodygami róż. Dostała go od mamy na zeszłoroczne urodziny. Zakładając go uśmiechnęła się do siebie. Tęskniła bardzo za rodzicami, jednak oni nawet jej nie pamiętali. Sama o to zadbała. Wtedy, gdy myślała, że tak będzie lepiej. Teraz żałowała, że nie może jeszcze jeden raz przytulić swojej mamy i powiedzieć ojcu, jak bardzo go kocha. Zamknęła szafę i przeszła do gabinetu. Przez okno zobaczyła, że słońce wisi leniwie nad horyzontem. Zabrała swój notes i spojrzała na zegar. Wskazywał piętnaście po siódmej. Idealnie. Spokojnym krokiem ruszyła na spotkanie z Mistrzem Eliksirów.
Delikatne pukanie do drzwi wyrwało Snape'a z zadumy.
- Wejść - powiedział. W drzwiach stanęła Hermiona. Ledwo ją poznał w długiej czarnej szacie, swoją drogą niezwykle podkreślającej urodę młodej dziewczyny. Patrzył na nią przez chwilę, po czym powiedział:
- Podejdź. Wszystko czego potrzebujesz znajduje się na stole, na czas lekcji zajmiesz mój fotel. Wytłumaczę ci w skrócie jak wygląda zapisywanie notatek w dzienniku, tak, żebyś nie przerywała mi w czasie zajęć. Wszelkie pytania zostaw na później - dziewczyna podeszła do biurka i rozglądnęła się. Panował tam niesamowity porządek. Kałamarz i pióra leżały czyste i poukładane w równym rzędzie, a papiery na stole nie były rozrzucone byle jak, lecz przejrzyście i zrozumiale posegregowane. Proszę, proszę. Ktoś tu jest niezłym pedantem, pomyślała rozbawiona.
- Nie stój tak, usiądź - powiedział Snape wskazując fotel za biurkiem. Sam przysunął sobie mniejsze, twarde krzesło. - Po pierwsze zapoznaj się z tymi dokumentami - skinął na stół. - Tak wygląda plan każdej lekcji. Każda grupa jest na innym poziomie, a więc plan musisz dopasować do niej indywidualnie. W przypadku twojego przedmiotu najlepszym rozwiązaniem będzie przeprowadzenie testu, aby zorientować się w poziomie grupy.
Dalej Snape wytłumaczył jej jakiego zaklęcia musi użyć, aby jej notatki trafiały bezpośrednio do dziennika profesor McGonagall.
- Dyrektorka musi przecież kontrolować postępy uczniów w nauce - wyjaśnił Snape tonem wszechwiedzącego suma. Hermiona spojrzała na niego rozbawiona. Kiedy go słuchała dotarło do niej, jak poukładanym człowiekiem i sumiennym nauczycielem jest Snape. Wszystkie notatki skrzętnie zapisywał, zadziwiające było jednak to, że dostrzegła tylko dodatnie punkty dla uczniów. Nie odjął w tym roku Gryffindorowi żadnych punktów? zdziwiła się dziewczyna. Może są na drugiej stronie, pomyślała i wyciągnęła rękę, żeby przewrócić kartkę. W tym momencie Snape sięgnął po dziennik, aby pokazać jej formułę zaklęcia i ich dłonie zetknęły się na krótką chwilę. Jego dłoń była chłodna i duża, prawie dwa razy większa od dłoni Hermiony. Popatrzył na dziewczynę. Wpatrywała się w niego bez słowa, prawdopodobnie równie zażenowana co on. Nagle jej wzrok powędrował ku dłoniom i Snape poczuł jak wplata swoje palce między jego. W ciągu doby po raz drugi dane mu było dotykać jej skóry. Co Ty wyprawiasz Sev? zapytała wkurzona podświadomość. Cholera, pomyślał, to nie w porządku. Wysunął swoją dłoń z jej uścisku i odwrócił wzrok. W tej samej chwili drzwi otworzyły się i salę zalała fala pierwszoklasistów. Kiedy gwar ucichł, profesor Snape przemówił dobrze znanym dziewczynie głosem.
- Czy ktoś z obecnych powie mi co otrzymam dodając korzeń asfodelusa do nalewki z piołunu? - zapytał. Hermiona odniosła wrażenie, że kiedyś już słyszała podobne słowa. Odruchowo ruszyła ręką. Uśmiechnęła się na wspomnienie samej siebie, w tej sali, trzymającej napiętą rękę wysoko w górze, pragnącej zabłysnąć wiedzą przed groźnym profesorem. Teraz, siedem lat później siedziała za biurkiem i obserwowała Snape'a jak warczy na małą Puchonkę. Merlinie, jaki ten głos jest podniecający, pomyślała i natychmiast oblała się rumieńcem. Że też nie miała o czym myśleć! Resztę zajęć próbowała skupić się na notatkach Snape'a, niestety jedyne co zapamiętała, to zarys jego pośladków pod czarnymi spodniami i blizna na lewym uchu, gdy odgarniał włosy. Świetnie Hermiona, pierwszy dzień, a ty kompletnie nie masz pojęcia co się działo, zganiła samą siebie w myślach. Ostatecznie cały dzień spędziła wodząc wzrokiem za profesorem. W duchu musiała przyznać, że strasznie jej się to podobało.
Uwadze Snape'a, naturalnie, nie umknął fakt, iż Hermiona cały dzień mu się przypatruje. Cholera jasna, czy ona musi się tak gapić? powtarzał w myślach ilekroć złapał ją na gorącym uczynku. Rumieniła się wtedy i udawała, że notuje. To rozpraszało go jeszcze bardziej. W półmroku klasy wyglądała zjawiskowo, zwłaszcza w tej czarnej szacie. Gdy opierała się łokciami na biurku mógł zobaczyć jej piersi, a ten widok, bynajmniej, nie pomagał prowadzić lekcji.
Po ostatnich zajęciach, gdy wszyscy opuścili klasę, Severus westchnął i podszedł do biurka. Hermiona najwyraźniej doszła do wniosku, że nie będzie wyglądać najlepiej, jeśli okaże się, że nic nie zanotowała, bo Snape zauważył zapełnioną kartkę pergaminu. Nie była uczennicą, a jednak odruchowo chciał sprawdzić jej notatki. Uśmiechnął się pod nosem. Czasem łapał sie na tym, że nie wyzbył się starych nawyków.
- Wciąż niecodzienny widok - powiedziała dziewczyna. Uniósł brew.
- A jaki dokładnie? - zapytał obojętnie.
- Ty uśmiechający się. Nadal ciężko mi się przyzwyczaić.
Snape tylko prychnął.
- Proszę, pierwszy raz Panna-Wszystko-Rozumiem-Najlepiej-Na-Świecie jest zdziwiona. Czuję się zaszczycony - powiedział z lekką ironią.
Hermiona roześmiała się. Uwielbiała te jego teksty w stylu: "Panna coś tam coś tam". W pewien sposób traktowała to jako poufałość z nauczycielem. Pewnego rodzaju relację.
- Powiedziałam, że nie umiem się przyzwyczaić, ale nie dziwi mnie widok ciebie śmiejącego się. Właściwie to jest to całkiem urocze - Ups, pomyślała tylko patrząc na Snape'a. Po jego minie wiedziała, że to był krok za daleko.
- Na dzisiaj to tyle. Możesz wracać do siebie - powiedział odwracając się. - Jutro staw się na pierwszych zajęciach.
- Nie muszę przychodzić wcześniej? - zapytała.
- Nie ma takiej potrzeby - powiedział Snape beznamiętnie. Po czym odwrócił się i po prostu wyszedł z sali.
Hermiona westchnęła. Nie rozumiała tych wahań nastrojów. Wczorajsze jego zachowanie w jej gabinecie całkowicie różniło się od tego dzisiaj. Hermiona zastanawiała się, które z nich jest tym prawdziwym. Czy on naprawdę jest taki zdystansowany i oschły czy tylko udaje? Zabrała pergamin i wróciła do swojej komnaty. Słońce zachodziło właśnie za horyzont, gdy Hermiona ściągała z siebie szatę, aby oddać się przyjemnościom długiej kąpieli. Powoli zaczęły stawać się one jej rutyną. Nic nie uspokajało lepiej. Żaden eliksir czy napar. Pogrążona we własnych rozmyślaniach zmęczona Hermiona oparła głowę do tyłu, zamknęła oczy i momentalnie zasnęła.
Snape przetarł dłonią twarz. Ledwo widział na oczy, zdecydowanie za dużo wypił. Chciałby pójść spać, wiedział jednak, że tego wieczoru nie dane mu będzie spokojnie oddać się w objęcia Morfeusza. Od kilku dni, co noc, śniła mu się ta Granger. No i jeszcze dzisiaj. Jak gdyby nigdy nic stwierdziła, że jest uroczy. On uroczy? Czy ona miała jakiekolwiek pojęcie, kim on był, co zrobił? Nie miała pojęcia. Bo powiedzenie jej prawdy zbyt wiele by go kosztowało. Patrzenie na nią z jedną łzą było trudne, ale to co działoby się z nią wtedy... Wolał sobie nawet nie wyobrażać. Przez tą głupią dziewuchę nie mogę się wyspać, warczał w myślach. Już sam nie wiedział, czy ją za to wini czy mu się to podoba. Od kilku godzin siedział w fotelu i sączył whiskey. Im więcej pił, tym większą miał ochotę iść do gabinetu Hermiony. Tym większą miał ochotę na nią. Patrzył na płomienie w kominku i kolistym ruchem nadgarstka mieszał alkohol. Nagle szklanka wypadła mu z ręki i zawartość wylała się na dywan.
- Szlag by to - przeklął Snape. Wiedział, że to jest ten czas, kiedy zdecydowanie nie powinien sięgać po kolejną butelkę. Poszedł więc w stronę sypialni, ściągając po drodze koszulę i buty. Dotarł do łóżka i niewiele myśląc padł na nie pijany, wykończony i napalony na Granger jak jakiś niezaspokojony nastolatek.
Błahahah! Severus uroczy? Zdecydowanie, a szczególnie w chwili kiedy na nią warczy :D Ciekawa jestem, jak wyglądają notatki Hermiony... No nic! Genialne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
BellatriX
No, no! Pięknie się to rozwija! Tylko mam nadzieję, że nie za szybko :) Bądź co bądź początki zawsze sa najpiękniejsze. Te czule spojrzenia, gesty :)
OdpowiedzUsuńA to cudo "Panna coś tam coś tam" powaliło mnie na lopatki :)
Pozdrawiam, AliceMT
Drobnymi kroczkami coś zaczyna sie dziač;) sądzę, że to tylkk kwestia czasu aż ich wzajemne uczucia wyjdą na jaw. W końcu takich rzeczy nie da sie ukrywać w nieskończoność.
OdpowiedzUsuńNawiasem, to notatki Hermiony muszą być bardzo wartościowe;p
www.swiatlocienn.blog.pl
Wspaniały pomysł na bloga. Dopiero teraz czuję się jak musiałaś się napracować, aby obmyślić działania nauczycielskie w Hogwarcie. Podobają mi się również ich relację. Niby nic, a jednak dla nich znaczy to dużo. Uwielbiam Twoje Snape... a pijanego to chyba w szczególności haha :D
OdpowiedzUsuńChapnę jeszcze jeden rozdział, a co! Zdałam zerówkę (normalnie święto, ujoty zrobiły zerówkę na miesiąc przed sesją), więc mogę sobie dzisiaj pofolgować. :)
OdpowiedzUsuńJestem z deczuszka zdezorientowana, ponieważ najpierw piszesz, jaki to Snape nie jest mięciutki, jak się ciepło uśmiecha, jak mówi ,,Hermiono", a potem z wewnętrznych rozkmin Granger dowiadujemy się, że jednak Snape patrzy lodowato i jest surowy. Zachowanie nie pokrywa się z opisem. Albo Hermiona cierpi na dwubiegunówkę.
I znów ta odprężająca kąpiel, grr.
Hermiona ma zaraz zejść na swoją pierwszą lekcję, ale w wannie myśli o motylach w brzuchu, które zasiał Snape? Kiepsko, panno Granger, traci pani ambicje.
A tak na serio: wiesz, czego mi tu brakuje? Ani razu od owego krótkiego wspomnienia w pierwszym czy drugim rozdziale nie wspomniałaś o Ronie. Hermiona ani razu nie pomyślała o Harrym (chociaż to jestem w stanie jakoś bardziej przyjąć), ani Razu nie przypomniała sobie, że gdzieś tam daleko nadal istnieje jej najlepszy przyjaciel, z którym była bardzo związana od X lat, w którym była (przynajmniej do czasu) może trochę zakochana, który wyznał jej miłość, a ona go tak podle potraktowała... Bardzo brakuje mi tu wspomnienia o czymkolwiek, co nie dotyczy Hogwartu (w maleńkiej części) i Snape'a.
To zagranie z szatą wydaje mi się trochę niemerytoryczne, gdyż praktycznie każdy nauczyciel miał swój własny styl ubierania. Nie wyobrażam sobie, aby Dumbledore dzień po mianowaniu Snape'a wysłał mu szatę.
Pomijając już fakt, że Slughorn i Lockhart (znani z dość ekscentrycznych ubrań - zwłaszcza ten drugi) nosili w książce własne ubrania.
SNAPE PEDANT. <3 Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, mój ukryty snaperkosizm ujrzał światło dzienne po latach ukrywania go w czeluściach robaczywego serducha. Jeszcze bardziej uwielbiam poukładanego, pedantycznego Snape'a od tego żłopiącego alkohol, chociaż pijaczka też lubię.
Trochę mnie zdziwiło, że Hermiona nie przerwała Snape'owi i nie zbulwersowała się - przecież uczyła się w tej szkole i bardzo interesowała się wszystkim, co się działo w Hogwarcie, więc doskonale znała działanie planów lekcji i indywidualnego wyboru przedmiotów. Ona chyba naprawdę myśli tymi motylami z brzucha. xD
A było tak pięknie. ;_; Naprawdę, było bardzo ładnie (pomijając tę szatę, ale to naprawdę detal). Po kiego grzyba tutaj ten Sev? I to jeszcze Snape sam o sobie! I bez przecinka! Posmutniałam. :(
O, czyli nawet Hermiona zauważyła te swoje wahania nastroju. To już sukces, ważne, by przyznać się do problemu. :)
Pierwsza połowa rozdziału wyszła naprawdę sympatycznie. Już się ucieszyłam, że zaczynasz poszerzać horyzonty o jakieś inne wątki, a tu taki klops - Snape napalony na Granger jak nastolatek. Ech, przynajmniej się do tego przyznał, to już część sukcesu. Choć dziwne, że pisząc to zdanie, nie zauważyłaś, jak to fatalnie brzmi i że Snape naprawdę zachowuje się jak nastolatek. A tak raczej nie powinno być. Rozumiem - kryzys wieku średniego. Ale to zdecydowanie za szybko! Czym się różni Granger odrabiająca ostatnią klasę sprzed roku od tej Granger, która jest nauczycielką? Rok różnicy w tym przypadku to naprawdę niewiele, zważywszy na to, że praktycznie cały czas się widzieli.
Zobaczymy, co przyniesie rozdział piąty.
No nie! Miałam nadzieje ze do niej pójdzie!
OdpowiedzUsuń