piątek, 21 stycznia 2022

Rozdział 8

— Zgoda — odparł po dłuższej chwili, unosząc złowieszczo kącik ust. 

Hermiona przełknęła głośno ślinę, sięgnęła po naczynie i dopiła alkohol, tym razem jednak krzywiąc się z niesmakiem. Mimo słodkiego posmaku, wciąż czuła na języku gorycz nalewki. Choć podejrzewała, że to nie napój powodował to uczucie. Po chwili jednak kobieta wypuściła powietrze z płuc i nieco się zgarbiła, czując przyjemne ciepło rozchodzące się po jej wnętrzu. Pierwsza złość i adrenalina powoli zaczęły ulatniać się z jej organizmu, ale jeszcze nie na tyle, aby wyszła.

— W takim razie proszę mi powiedzieć, na czym dokładnie polega pana plan — poprosiła. 

Severus milczał dość długą chwilę, marszcząc brwi i obracając szklankę w dłoniach. Kobieta dała mu sporo czasu na przemyślenie wielu aspektów planu zemsty, choć Severus doskonale zdawał sobie sprawę, że nie będzie w stanie zaplanować wszystkiego. Był jednak człowiekiem, który wolał ubezpieczać się do granic możliwości, a to z kolei wiązało się z jednym, dość istotnym aspektem.

— Zapytam o to tylko raz. Jesteś absolutnie pewna, że chcesz to zrobić? — spytał powoli, cedząc słowa jak do niemowlaka. — Widzę, że nerwy przesłoniły ci trzeźwe myślenie bardziej niż alkohol i ta szopa kłaków, ale nie chcę, abyś jutro wycofała się z umowy i płakała, jaka to jesteś nieszczęśliwa.

— Proszę nie traktować mnie jak dziecka. Jestem pewna — warknęła Hermiona, pochylając się nieco do przodu. Jej nos zmarszczył się dość mocno, jak za każdym razem, kiedy była pobudzona lub zdenerwowana. Snape skinął głową i dopił swoją porcję alkoholu, po czym odchrząknął. — Przede wszystkim, chciałabym wiedzieć jak zamierza pan przekonać wszystkich, że cokolwiek między nami... się zaczęło.

Dopiero wypowiadając na głos słowa zdała sobie sprawę, jak absurdalnie brzmią. Poczuła dziwne uczucie dyskomfortu, które zacisnęło pętlę na jej organach wewnętrznych i nie chciało odpuścić.

— To akurat, Granger, jest bardzo proste — sarknął Severus. — Powoli i sukcesywnie, jasną rzeczą jest, że jeśli od jutra zaczęlibyśmy chodzić za rączkę i do siebie gruchać to wszyscy wyczuliby spisek.

Mężczyzna zmarszczył czoło widząc krzywą minę czarownicy. W jego myślach brzmiało to zupełnie poważnie.

— Zrozumiałe — przyznała dziewczyna po chwili. — Żadna miłość, nawet taka udawana, nie rodzi się nagle.

— Dlatego liczę, że wykażesz się aktorstwem na poziomie najwyższym z możliwych. Jeśli mój plan ma wypalić musisz włożyć w to sto dwadzieścia procent realizmu. — Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, dodał: — Wiem, że potrafisz.  

— A czego dokładnie pan ode mnie wymaga? — spytała nieco zmieszana Hermiona, wykręcając palce. Wzrok niepewnie utkwiła w beznamiętnej twarzy profesora Snape'a, który od razu domyślił się, o co młoda gryfonka pyta.

— Zaczniemy od rozmów. Będziemy umawiać się w różnych częściach zamku, tak, aby mieć pewność, że Minerwa nas nie zauważy.

— Zatem jak to ma ją zdenerwować? — przerwała mu zdziwiona Hermiona, na co Snape prychnął pod nosem.

— Jak nie będziesz mi przerywać, to może się dowiesz.

Dziewczyna pokręciła głową na tę uwagę, a jej rozpuszczone loki lekko zafalowały na ramionach.

— Przepraszam. — Uniosła rękę do szklanki i umoczyła zaróżowione usta w alkoholu, pozwalając aby jego gorzko-słodki smak rozszedł się po języku.

— Psychologia jasno stwierdza, iż wściekłość w człowieku potęguje niewiedza. Kiedy wszyscy zdają się wiedzieć o czymś, o czym pojęcia nie ma sam zainteresowany... Rodzi się złość. Zniecierpliwienie. Zwłaszcza, jeśli nie ma zbytnio możliwości, aby się o tym szybciej dowiedzieć.

Hermiona zmarszczyła brwi, rozumiejąc do czego zmierza Snape.

— Chce pan zapędzić ją w kozi róg.

— Można tak powiedzieć — przyznał z cwanym uśmieszkiem mężczyzna. Oparł długie ręce na biurku i założył dłonie przy ustach. Hermiona nie mogła przez chwilę oderwać od nich wzroku. Wąskie, suche wargi po raz pierwszy nie układały się w pogardliwy wyraz, kiedy z tak bliska na nie patrzyła. — Będziemy musieli mieć pewność, że będą nas widzieć inni nauczyciele, pracownicy czy nawet uczniowie.

— A jeśli ona domyśli się szybciej, niż pan sądzi?

— Wtedy masz zaprzeczać. Z nerwowym uśmieszkiem, udając zdenerwowaną. Masz udawać, że wstydzisz się tego, że cię przyłapała. 

— Nie umiem się rumienić na zawołanie — odparła nieco butnie Hermiona, w duchu jednak przyznając, że mina Minerwy będzie dla niej bezcenna. Czuła podniecenie w podbrzuszu, pierwszy raz świadomie robiąc coś nieprzyzwoitego.

— Więc się naucz — mruknął profesor. — Stań przed lustrem i myśl o czymś, co cię zawstydza, podnieca, peszy. I rób to dopóki się nie uda, nie ważne ile by to miało trwać. Ma być wiarygodnie.

— Będę musiała najpierw naprawić lustro — stwierdziła pod nosem dziewczyna, pocierając lekko kłykcie. Snape uniósł brwi, widząc małe, białe rany na wierzchu jej dłoni, ale nie skomentował tego w żaden sposób.

— Później przejdziemy do fazy bardziej oczywistej — kontynuował. — Kiedy Minerwa już zwęszy, że coś dzieje się pod jej nosem, będziemy musieli przejść o krok dalej.

— Ale nic z... — Hermiona zawstydziła się na samą myśl, że miałaby się obściskiwać z nauczycielem publicznie.

— Nie, idiotko, nic z tych rzeczy. Będziesz tylko zmuszona wpatrywać się we mnie jak w kogoś, kogo kochasz. Nadal jesteś pewna, że potrafisz? — spytał kpiąco, zerkając na nią z uniesioną brwią, na co Hermiona przełknęła ślinę. Myśl o nagrodzie, powtarzała w myślach. 

— Ma być wiarygodnie — powtórzyła po nim, oddychając nieco głębiej.

— Dokładnie. Masz sprawiać wrażenie wpatrzonej jak w obrazek, a jednocześnie nieco zawstydzonej.

— Do czego mam się posunąć w tym zapatrywaniu? — spytała spokojnie Hermiona, choć przychodziło jej to z trudem.

— Improwizacja. Zostawiam to tobie, też musisz mieć wkład w nasz plan — odparł lekceważąco Snape. Dziewczyna wywróciła oczami i mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem. — Jak zapewne wiesz, w grudniu tuż przed wyjazdem uczniów, odbędzie się bal.

— To dopiero za dwa miesiące... — stwierdziła szeptem, na co Snape mało się nie roześmiał.

— Tchórzysz? — parsknął. — Mówiłem od początku. Powoli i sukcesywnie do celu.

Na twarzy gryfonki pojawił się hardy wyraz. Wiedział jak ją sprowokować i nie zamierzał się powstrzymywać, aby osiągnąć swój cel.

— Na balu będziesz zmuszona nieco zaostrzyć akcję. Minerwa musi uwierzyć, że już wtedy będziesz zakochana po uszy.

— Żadnego całowania — powiedziała unosząc palec w stronę Severusa, który nieco się skrzywił.

— Zakochana po uszy ale wciąż rozsądna, Granger — warknął. — Oczywiście, że żadnego całowania nie będzie.

Kobieta usłyszała w jego głosie dziwną nutę goryczy. Opuściła rękę i odetchnęła z nieskrywaną ulgą, co nie umknęło czujnemu spojrzeniu Severusa.

— Planujesz wyjazd na ferie świąteczne? — spytał niespodziewanie, a Hermiona zaskoczona uniosła brwi i pokręciła głową.

— Nie.

— Dobrze — mruknął, masując wysunięty podbródek. — Spędzimy wtedy tydzień u mnie, na Spinner's End. Oczywiście w wersji oficjalnej. Załatw sobie jakiś nocleg na te sześć nocy.

Hermiona zmarszczyła brwi. 

— Mogłabym zatrzymać się u Harry'ego?

— A zagwarantujesz mi, że Potter nie wypapla swoim długim jęzorem nikomu o twojej wizycie?

Para wymieniła nerwowe spojrzenia, a do Hermiony zaczęło docierać, że o ich planie będą wiedzieć tylko i wyłącznie oni.

— Rozumiem... — zaczęła, prosząc Merlina, żeby jednak Snape wykazał się odrobiną wyrozumiałości. — Rozumiem, że nikt z moich przyjaciół nie może wiedzieć, że to kłamstwo.

— Jeśli plan ma wypalić, oni również muszą się na to nabrać. Nikomu ani słowa — stwierdził kategorycznie Snape, a jego ciemne oczy nieco się zwęziły. Hermiona wiedziała już, że to będzie najtrudniejsza część całego planu. Nie umiała dobrze kłamać, ale Minerwa była zdecydowanie łatwiejszym celem niż Harry. On potrafił rozpoznać jej emocje lepiej, niż czasami ona sama.

— Postaram się.

— Nie masz się starać, Granger — warknął Snape. — Masz to zrobić. Zrozum, wszystko ma być tak wiarygodne, jakby było prawdą.

— Dobrze — odparła ostrzej, zdenerwowana, że podnosi na nią głos. — Nie musi pan na mnie krzyczeć, po prostu chcę ustalić wszystko teraz.

— Zapamiętaj po prostu, że jesteś zakochana — syknął oschle, marszcząc czoło. Pomiędzy jego czarnymi brwiami pojawiło się kilka pionowych zmarszczek.

— Zapamiętałam — mruknęła ponuro.

— Kiedy już wszystko będzie się rozkręcać, wtedy nastąpi punkt kulminacyjny — ciągnął Snape, nabierając głęboko powietrza. Nigdy wcześniej nie czuł, że ten plan jest zły, a teraz, omawiając jego szczegóły, coraz bardziej wątpił w jego powodzenie. Nie chodziło o Granger, ale o jej pytania, które uświadamiały mu z brutalną mocą, że przekonanie wszystkich o ich rzekomej miłości może być jedną z najtrudniejszych misji, jakie przyszło mu wykonać. — Ogłosimy zaręczyny i zaczniemy przygotowywać ślub.

Hermiona na moment zastygła w bezruchu i wpatrywała się w Snape'a z miną wyrażającą pełny szok, zupełnie jakby się przesłyszała.

— Naprawdę chce pan tak głęboko wchodzić w to kłamstwo? — spytała, nagle zdając sobie sprawę, że wie, dokąd ten plan ostatecznie zmierza. Chciał udawać wielką miłość i rozstanie, które raz na zawsze miało uwolnić go od gadania Minerwy.

— Nie rozumiesz, Granger, że ten plan ma nie tylko te namacalne skutki — odparł nieco sucho. — Minerwa jest dobrą przyjaciółką, tego nigdy nie mógłbym jej odmówić. Ale ona musi zrozumieć, że ja nie nadaję się do związków i żadna kobieta nie będzie umiała ze mną wytrzymać.

— Rozumiem, że w momencie zerwania przedstawi pan jej taką właśnie wersję? — Hermiona poczuła się nieco oszukana. — Że to ja pana zostawiłam, bo był pan wstrętnym gburem i miałam pana dość?

— Koloryzujesz.

— Więc niech mnie pan oświeci, jak widzi pan nasze rozstanie? — Dziewczyna wykonała w powietrzu migowy znak cudzysłowu, dając mu do zrozumienia, jak bardzo jest zdenerwowana. — Kto ma wyjść na tego złego?

— Nikt, jeśli lepiej się z tym poczujesz — odparł. — Możemy zaaranżować to w ten sposób, że wspólnie doszliśmy do wniosku, że była to pomyłka.

Przez moment w pomieszczeniu panowała cisza. Hermiona nie potrafiła przestać myśleć o tym, jakie skutki będzie miało takie wyjście z sytuacji. Pokręciła głową, czując, że to absolutnie nie jest dobre rozwiązanie. 

— Profesor McGonagall będzie mieć pretensje. Uzna, że powinnam była być dla pana bardziej wyrozumiała.

— Wczuwasz się, to dobrze — prychnął Snape. — Owszem, również sądzę, że tak właśnie będzie. Jednak nie myśl, że mnie się upiecze.

— Tylko, że pana nie obchodzi, co gadają ludzie — mruknęła nieco obrażonym tonem Hermiona. Założyła nogę na nogę i zaczęła nerwowo ruszać stopą, próbując wymyślić coś lepszego. — A jeśli będzie suszyć mi głowę, żebym do pana wróciła?

— Wtedy ja wyperswaduję jej to z głowy. Raz na zawsze dam jej do zrozumienia, że ma mnie zostawić w spokoju — odparł nonszalancko, opierając się wygodniej w fotelu.

Hermiona kręciła głową niespokojnie, doprowadzając Snape'a do szewskiej pasji, ale pozwolił jej przyswoić sobie wszystko. Była młoda, niedoświadczona, emocjonalna. Ta chwila go nie zbawi, a pozwoli im lepiej wykonać plan. Jej palce nieświadomie błądziły przy ustach, raz po raz stukając nerwowo w zaróżowione wargi. 

— Co pan dokładnie chce osiągnąć? — spytała w końcu, unosząc brew i z paznokciem wciąż przy ustach spojrzała na niego. — Chce pan, żeby zrozumiała, że kobiety nie są dla pana.

— Pomyśl logicznie — zaczął poważniej — jesteś jej ulubienicą. Zawsze byłaś. Nie tylko ona stwierdziła, że jesteś najmądrzejszą uczennicą swojego pokolenia i że dorosłością przekraczasz poziom rówieśników.

— Za dużo komplementów na raz, profesorze — mruknęła nieco rozbawiona, na co Snape tylko przewrócił oczami.

— Skupiasz się nie na tym, co trzeba.

— Wczuwam się w rolę — odparła ze zjadliwym przekąsem, zerkając na kominek, stojący po prawej stronie Snape'a.

— Jeszcze przyjdzie na to pora, Granger. W każdym razie — ciągnął wymownie unosząc brwi — Minerwa ma zrozumieć, że nawet związek z inteligentną czarownicą nie jest dla mnie.

— O właśnie — odparła Hermiona, coś sobie przypominając. — Dlaczego ja? Dlaczego po prostu nie wynajął pan jakiejś kobiety, żeby udawała pana ukochaną?

— Zrozum — warknął zniecierpliwiony Snape, tracąc powoli nerwy, kiedy po raz setny tego wieczora przerwała mu wywód. — Ona jest przekonana, że powinienem umawiać się z kimś na swoim poziomie intelektualnym.

— I prędzej w swoim wieku — dodała pod nosem Granger.

— Patrząc na niektórych stwierdzam, że wiek nie idzie w parze z mądrością — stwierdził kwaśno. — Niemniej jednak jesteś jedną z osób, które Minerwa uznawała zawsze za wybitnie mądre.

— Zmieni o mnie zdanie po całej tej historii.

— A ciebie nadal obchodzi to, co ona myśli? — prychnął, czując, że pora przejść do ofensywy. — Granger, widzę, że przeceniłem twoje umiejętności. Jeśli bardziej obchodzi cię zdanie ludzi niż własne życie i ambicje, nie zabieram ci więcej cennego czasu. Zapomnij o całej propozycji, zachowuj się jakby nic się nie stało. A teraz żegnam — warknął i wstał, odsuwając energicznie krzesło do tyłu.

Ruszył do drzwi i kiedy jego ręka dotknęła klamki, usłyszał skrzypnięcie krzesła.

— Moment.

Spojrzał na Granger, która zagryzała wargi i przypatrywała mu się ze strachem. Wiedział, że nie odpuściłaby tak łatwo szansy, jaką przed nią postawił. Wiedział, że mała manipulacja będzie jedynym sposobem, aby w tej chwili pozbawić ją wątpliwości. Z tryumfem zauważył, że westchnęła zrezygnowana.

— Coś jeszcze? — spytał, z pogardą unosząc brew. Wiedział jak to na nią działa.

— Nie obchodzi mnie, co myślą inni — powiedziała stanowczo, a z jej twarzy zniknęła niepewność. Zastąpiła ją hardość i odwaga, wyraźnie malująca się w roziskrzonych oczach.

— Mądrość nie zawsze idzie w parze z wiekiem — rzucił i z niecnym uśmieszkiem wrócił na swoje miejsce. Hermiona poprawiła się na krześle i podsunęła mu bliżej pustką szklaneczkę po likierze. Zrozumiał jej prośbę i przywołał do siebie lampkę miodowego trunku od Rosmerty, nalewając jej połowę naczynia. Kobieta jednak nie spuszczała z niego wzroku, a on zdając sobie sprawę, że nie jest już dzieckiem, polał jej do pełna.

— Myślę, że powinniśmy przemyśleć zakończenie — stwierdziła, upijając uprzednio łyk ze szklanki. — Skoro profesor McGonagall ma się od pana odczepić raz na zawsze... To musi być coś mocniejszego niż potulne rozstanie.

— Coś sugerujesz? — spytał Snape opierając łokcie na oparciach fotela i spojrzał na dziewczynę uważniej. Nie mógł ukryć, że taka postawa Granger podobała mu się o wiele bardziej. A zdecydowanie mniej go irytowała.

— Myślę... Właściwie to nie jestem pewna jak powinniśmy to rozegrać. Po prostu wydaje mi się, że takie rozwiązanie nic nie da. — Hermiona pochyliła się nieco, ponownie zakładając nogę na nogę i zaczęła gryźć dolną wargę. Severus przypatrywał się temu z dziwną fascynacją. Kształtne usta co chwila zmieniały swój wyraz, co niezwykle mu się spodobało. Odrzucił od siebie jednak te myśli, bo kobieta zaczęła kontynuować swoją wypowiedź: — Nie może po wszystkim stwierdzić, że do siebie nie pasowaliśmy. Wtedy jeszcze bardziej będzie panu suszyła głowę, że powinien pan znaleźć sobie kogoś w swoim wieku, bardziej doświadczonego życiowo.

— Więc co proponujesz? — spytał zaciekawiony Snape, powoli rozumiejąc co gryfonka ma na myśli.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz