Młody mężczyzna przemierzał ulicę miasteczka, mocno
przyciskając łokcie do ciała. Był wysoki i dobrze zbudowany, czym przyciągał
spojrzenia kobiet. Zarost na jego twarzy dodawał mu kilka lat, pozostawiając
przy tym coś z nastolatka. Rozpięty płaszcz zarzucony miał na czarną bluzę z
kapturem. Wzrokiem przeczesywał okolicę w poszukiwaniu znajomej, sklepowej
witryny oraz twarzy kobiety, z którą miał się spotkać. Skręcił w lewo i od razu
zauważył charakterystyczny, bladozłoty szyld z napisem „Mieszanki Madame Shelper”.
Wszedł po trzech schodkach i otworzył stare, przeraźliwie
skrzypiące drzwi. Ujrzał ją stojącą po przeciwległej stronie sklepu. Patrzyła wprost
na niego, a jej spojrzenie poczuł aż na kręgosłupie. Przełknął ślinę, nie chcąc
dopuścić, by odkryła, jak bardzo go niepokoi. Podszedł bliżej, przeciskając się
przez klientów, gdy nagle dziewczyna zniknęła mu z oczu. Rozejrzał się
zdezorientowany, starając się jednak aby jego ruchy nie przyciągały uwagi.
Wtedy poczuł czyjąś drobną rękę na swoim brzuchu.
– Witaj, Rutger.
Nie odwrócił się, od razu poznał głos kobiety. Nagle ręka zniknęła tak samo, jak pakunek, który ściskał pod pachą.
– Jesteś pewna? – spytał cicho, nie odwracając wzroku. Wiedział, że wciąż stała za nim
Nie odwrócił się, od razu poznał głos kobiety. Nagle ręka zniknęła tak samo, jak pakunek, który ściskał pod pachą.
– Jesteś pewna? – spytał cicho, nie odwracając wzroku. Wiedział, że wciąż stała za nim
– Pewna będę, kiedy wszystko zadziała.
Poczuł, jak potrąciła jego ramię, mijając go.
– Ellie…
Ludzie tłoczący się wokół nich zdawali się nie interesować ich rozmową. Odwróciła się gwałtownie i popatrzyła na niego morderczym wzrokiem. Zbliżyła się do niego, tak że ich nosy niemal się stykały.
– Nigdy więcej nie używaj tego imienia.
– Proszę, porozmawiaj ze mną... – zaczął, ale dziewczyna skierowała się do drzwi i wyszła na ulicę, zostawiając go bez słowa.
Poczuł, jak potrąciła jego ramię, mijając go.
– Ellie…
Ludzie tłoczący się wokół nich zdawali się nie interesować ich rozmową. Odwróciła się gwałtownie i popatrzyła na niego morderczym wzrokiem. Zbliżyła się do niego, tak że ich nosy niemal się stykały.
– Nigdy więcej nie używaj tego imienia.
– Proszę, porozmawiaj ze mną... – zaczął, ale dziewczyna skierowała się do drzwi i wyszła na ulicę, zostawiając go bez słowa.
Mila nie otrzymała odpowiedzi na swoje pytanie, dopóki nie stanęli przed wystawą sklepową. Jej oczy wyglądały teraz jak dwa galeony, a usta same się otworzyły. Na pięknych, satynowych podkładkach leżało tuzin okazałych diamentowych naszyjników. Kiedy przekroczyli próg sklepu, jej oczom ukazało się jeszcze więcej wyrobów, od pierścionków przez kolie aż naszyjniki. Snape obserwował jej reakcję, unosząc kącik ust w paskudnym uśmieszku.
– Nie można zaprzeczyć faktowi, że jesteś kobietą – powiedział, podchodząc do lady.
– Proszę nie być wszystkiego tak pewnym, profesorze, bo to pana kiedyś zgubi – odparła ze śmiechem.
Wskazał sprzedawcy jedną z najpiękniejszych brożek, jaką Mila miała okazje widzieć w życiu. Róża przeplatana winoroślami, pomiędzy którymi wił się srebrzysty wąż z zielonymi szmaragdami w oczach.
– Czy jako kobiecie – zaczął zjadliwie Snape – podoba ci się?
Mila na moment przestała oddychać, wpatrując się wielkimi oczami w przedmiot.
– Żartuje pan? To jest przepiękne – wyszeptała, wyraźnie zadowalając sprzedawcę.
– Zgadzam się z panienką. Ten okaz jest jednym z moich najlepszych dzieł, można powiedzieć, że jest swoistą dumą tego zakładu.
Severus już zamierzał zapłacić horrendalną kwotę zaproponowaną przez sprzedawcę, gdy nagle dostrzegł, że dziewczyna wpatruje się w coś z jeszcze większym zachwytem. Podszedł do niej, z zainteresowaniem przypatrując się gablocie, w której znajdowała się srebrna kolia.
– Ah tak – zaczął sprzedawca. – Towar pierwsza klasa.
Pięć diamentów różnych wielkości, przeplatane pozłacaną winoroślą i kończącą się wężykiem na samym środku tworzyły niesamowicie piękny i elegancki naszyjnik. Gdy stary kupiec obrócił przedmiot w rękach, a promienie słoneczne padły na kamienie, te zalśniły wszystkimi kolorami tęczy.
Zaczął zachwycać się tym dziełem, nawet bardziej niż poprzednim, a Mila spojrzała na profesora. Pokiwała głową, dając znak, że ten prezent będzie jeszcze lepszy.
– Weźmiemy jednak ten.
Kolia została spakowana do pięknie wyłożonego pudełeczka, które z kolei trafiło do niewielkiej torebeczki. Wyszli na ulicę, gdzie Snape zerkając w stronę zamku, zaciągnął się świeżym, kwietniowym powietrzem.
– Mam wracać do domu, czy będę panu jeszcze potrzebna? – spytała nieśmiało dziewczyna, patrząc na czubki swoich czarnych butów. Severus przez chwilę wyglądał, jakby się zastanawiał, po czym uniósł brew i odwrócił się, ruszając ścieżką na szczyt wzgórza.
– Nie będziesz.
Obserwowała jego falującą szatę przez kilka chwil, zastanawiając się dla kogo, mógł być ów piękny prezent. Doszła do wniosku, że nie jest to jej sprawa dokładnie w momencie, gdy przypomniała sobie o liście zakupów od pani Blake. Ruszyła w przeciwnym kierunku, znikając za rogiem.
Uczniowie w tym czasie powoli zaczęli tłoczyć się przy wylocie z wioski. Gwar, krzyki i przepychanki niezmiennie od wielu lat towarzyszyły wycieczkom do wioski. Grupka starszych uczniów śmiała się głośno, a dwie Krukonki z pierwszej klasy pokazywały sobie nawzajem zdobycze z Miodowego Królestwa. Hermiona przypatrywała się swoim podopiecznym i nie mogła powstrzymać uśmiechu, gdy widziała Florence tłumaczącą coś zaciekle nowemu koledze. W rękach trzymała niewielką książkę i palcem kreśliła po okładce. Victor przypatrywał jej się z dobrze znanym dziewczynie sceptycznym wyrazem twarzy.
– Dobrze sobie dziś poradziłaś – zagadnęła Septima, gdy wolnym krokiem zmierzali w stronę zamku.
– Dziękuję – odparła Hermiona, uśmiechając się. – Nie wiedziałam na początku, czy dobrze robię, bo przecież Ślizgoni i Gryfoni od zawsze się nienawidzili. Bałam się, że tylko ich bardziej pokłócę.
– Nie wydaje mi się, że chodzi o nienawiść – profesor Vector ściągnęła brwi, wkładając ręce do kieszeni płaszczyka. – Bardziej o rywalizację. Nienawiść wzięła się z chęci bycia lepszym niż inni.
– Tego właśnie nie rozumiem. Skąd takie przeświadczenie, że ktoś jest od kogoś lepszy?
W jej umyśle natychmiast pojawił się obraz Dracona, który idealnie odzwierciedlał fałszywe przekonanie o wyższości nad innymi.
– Kwestia wychowania, tak mi się wydaje. Nikt raczej nie rodzi się z przeświadczeniem, że jest najlepszy na świecie.
Gdy weszli do zamku i wszyscy uczniowie zostali odprowadzenia do swoich dormitoriów, Hermiona wróciła do siebie. W zamku powoli robiło się coraz ciemniej i dziewczyna poczuła nieodpartą chęć położenia się na łóżku.
Zdjęła wierzchnie szaty i zauważyła na swoim biurku złożony kawałek pergaminu ze swoim imieniem wypisanym na środku. Rozłożyła go zaciekawiona, po piśmie od razu rozpoznając nadawcę.
Panno Granger, czy byłaby Pani w stanie przygotować dla mnie poniższe materiały? Nie musi się Pani spieszyć, jednak chciałbym je dostać najpóźniej na przyszły tydzień.
C.Binns
Zerknęła niżej i przewertowała listę tematów do przygotowania. Szybkie spojrzenie na zegar ścienny uzmysłowiło jej, że jest ledwie wczesne popołudnie, więc położenie się do łóżka jest idiotycznym pomysłem. Znała miejsce, gdzie odpręży się w ten sam sposób.
Zabrała czyste pergaminy i kilka książek, po czym wyszła z gabinetu i ruszyła do biblioteki. Mimo iż posiadała w swoich zasobach wszystkie potrzebne materiały, pusty pokój nie był miejscem, gdzie czuła się komfortowo. Lubiła słyszeć wokół siebie ciche rozmowy, dźwięk przewracanych stronnic, skrobanie pióra po pergaminie. To wszystko z samotnością w rozwiązywaniu zadań, pisaniu esejów stanowiło swoisty raj dla młodej dziewczyny. Usiadła przy oknie, delektując się zachodzącym słońcem i wyciągnęła pióro. Nie miała wiele pracy, ale cieszyła się każdą, nawet najmniejszą możliwością wykazania się.
Rebelia Dwóch Nacji w roku 1463
– Delikatnie powiedziane – usłyszała nagle i przestraszona odwróciła się do tyłu.
Snape patrzył na nią niemal rozbawiony, unosząc brew w ten najbardziej irytujący sposób. Hermiona krzywo się uśmiechnęła, próbując wybrnąć z sytuacji, ale wtedy poczuła na dłoni coś mokrego. Gdy na nią spojrzała, jęknęła. Na pergaminie powstał wielki kleks, który teraz znajdował się i na jej ręce.
– Moja praca...
Czystą ręką transmutowała kałamarz w chusteczkę i zaczęła ścierać czarny atrament, jednak ten najwyraźniej nie zamierzał zejść tak łatwo. Severus założył ręce na piersi i bezczelnie przypatrywał się jej poczynaniom.
– Dalej tak samo niezdarna.
Dałaby sobie rękę uciąć, że w jego głosie usłyszała nutkę śmiechu. Zbyt zajęta była jednak pozbywaniem się atramentu, by przyjrzeć się jego twarzy.
– Bardzo śmieszne. Coś jeszcze chciałbyś dodać? – spytała kwaśno, a kiedy pochyliła głowę, by pozbyć się mazi z sukienki, jej włosy otarły się o pergamin i zabarwiły w kilku miejscach na czarno. Warknęła, wstając szybko od stołu i przy okazji potrącając krzesło. Snape ledwo powstrzymał się od komentarza, z perfidnym uśmiechem obserwując nerwowo wycierającą się dziewczynę. Bez słowa wyciągnął z kieszeni różdżkę i jednym zaklęciem pozbył się atramentu z jej ubrania. Popatrzyła na niego zdumiona, a on przekręcił głowę, oceniając skalę zniszczeń.
Podszedł do niej powoli i złapał brudny kosmyk w palce. Hermiona wstrzymała oddech, unieruchomiona jego bliskością. Chwilę popatrzył w jej oczy, a szybkie spojrzenie na jej usta zmiękczyło jej nogi. Przyłożył różdżkę do kosmyka, wciąż patrząc jej w oczy.
– Zachowujesz się jak słoń w składzie porcelany, Granger. Co właściwie dość dobrze do ciebie pasuje.
Dziewczyna zerknęła na jego ledwo poruszające się usta, po czym odparła cicho:
– Jednoosobowe zoo to twoja domena, nie będę się wtrącać.
Uniósł kącik ust i odsunął się, znów zakładając ręce na piersi. Dziewczyna próbowała powstrzymać galopujące serce, besztając się w myślach. Odkaszlnęła i zajęła się czyszczeniem pergaminu. Jedno zaklęcie odciągnęło cały atrament, który z powrotem znalazł się w kałamarzu.
– Posiadając takie zapasy wiedzy, ty wciąż przesiadujesz w tym zatęchłym pomieszczeniu.
Hermiona nie mogła się powstrzymać i spojrzała na niego.
– Zatęchłym? Myślałam, że uwielbiasz książki.
– Ale nienawidzę zapachu głupoty unoszącego się w bibliotece – wycedził gorzko.
Dziewczyna uśmiechnęła się pobłażliwie.
– Głupoty? Pierwsze słyszę, aby do biblioteki przychodzili głupcy.
– Twoi przyjaciele tu przychodzili – odparł, wzruszając ramionami.
Jej mina natychmiast zrzedła.
– Przynajmniej próbowali.
– Sama się oszukujesz – parsknął, a kiedy spuściła oczy ku ziemi, pokręcił głową jakby zawiedziony. – I w dodatku dobrze o tym wiesz.
– Mógłbyś… – zaczęła, ale wizja zwierzania się Severusowi Snape’owi ze swoich problemów emocjonalnych jakoś do niej nie przemawiała. – Próbuję się skupić. Przyszedłeś tu w jakimś konkretnym celu?
– Z pewnością nie przyszedłem tu patrzeć, jak marnują się stulecia spisywania tych ksiąg.
Znów parsknięcie. Uniosła brew, próbując podejść go z drugiej strony.
– Więc przyszedłeś tu towarzysko? Zobaczyć się ze mną?
Jego uniesiona brew spowodowała, że Hermiona miała ochotę się skurczyć. Powstrzymała jednak ten odruch i stała wyprostowana, siłując się z nim spojrzeniem. Niemal czuła między nimi napięcie, chociaż możliwe, że była to tylko iskierka i to tylko wypuszczona z jej strony.
– Czekałem na drugą część żartu, ale chyba się nie doczekam – zarzucił szatą i już miał odejść, kiedy nagle przystanął i jakby od niechcenia rzucił przez ramię: – Cuthbert prosił, abym ci coś pokazał. Będziesz zainteresowana, to przyjdź, wiesz gdzie mnie znaleźć.
Kiedy odszedł, Hermiona ciężko opadła na krzesło. Wiesz, gdzie mnie znaleźć. Jej mózg podsyłał myśli szybciej, niż zdążyła je blokować. Zaprosił ją do siebie. I co z tego? Nie pierwszy raz. Ściągnęła brwi. Pierwszy raz od czasu, kiedy cała prawda wyszła na jaw.
Przygryzała nerwowo wargi, dopóki nie poczuła bólu. Jej nogi wariowały pod stołem, a na usta pchał się szeroki uśmiech. Zamiast tego otrząsnęła się i zabrała za kończenie pracy.
Słowa jednak zlewały się w jedno, a zdania, które próbowała układać w głowie, nagle zaczynały brzmieć po prostu głupio. Ciągle zastanawiała się, co takiego ma dla niej Snape. Co takiego chce jej pokazać. Jest jeden sposób, aby się przekonać.
Dokończyła jedną stronę, a gdy spojrzała na zegarek, zdała sobie sprawę, że zajęło jej to niemal godzinę. Nigdy nie szło jej tak źle. Musi odetchnąć, zrzucić z siebie nadmiar emocji. Wzięła torbę, powkładała do niej materiały i niemal biegiem opuściła budynek szkoły. Dziedziniec ział przerażającą pustką, a fontanna na samym jego środku wydawała się ożywać wraz z zajściem słońca za horyzont. Pierwsze gwiazdy delikatnie błyszczały na tle ciemnogranatowego nieba, a szum drzew wokół pozwalał zapomnieć o całym świecie.
Podeszła pod wiatę i stanęła przy jednym z okienek. Widok zapierał dech w piersiach – zbocze pokryte gęstą trawą, obsypane przeróżnymi rodzajami kwiatów i krzewów ciągnęło się aż do Zakazanego Lasu. Ciemność wyłaniająca się spomiędzy tamtych drzew była głębsza niż ta, otaczająca budynek, przynajmniej takie odnosiło się wrażenie. Hermiona nigdy nie mogła patrzeć za długo na ciemne wejście do lasu. Zawsze wtedy miała wrażenie, że czyjeś ślepia obserwują każdy jej krok, słyszą nawet najcichszy oddech. Po kilku sekundach czuła się po prostu nieswojo.
Odwróciła wzrok i zagryzała usta, a jedna stopa wykonywała bezwiedne, niekontrolowane ruchy na wszystkie strony. Gryzło ją, kim była ta dziewczyna z wioski, ale sama przed sobą nie chciała przyznać, że jest po prostu zazdrosna. Odkąd przypomniała sobie o wszystkim, co wydarzyło się między nią a Snapem, zaczęła patrzeć na niego z innej perspektywy. Intrygowało ją, dlaczego tak naprawdę wymazał jej pamięć i dlaczego raz go do niej ciągnie, a innym razem jest opryskliwy, jakby nadal była jego uczennicą. Przecież już dawno wyszli poza te ramy.
Chociaż im dłużej o nim myślała, tym bardziej bała się swoich decyzji. Ciągle prześladowała ją myśl, że może najzwyczajniej w świecie usunął jej pamięć, bo nic do niej nie czuł. Ta wersja była dużo bardziej racjonalna i prawdopodobna, ale... Hermiona zastukała w drewnianą barierkę. Czuła, że nie jest mu obojętna. Za każdym razem, gdy ona się do niego zbliżała, on się nie odsuwał. Co prawda nie robił kroku w jej stronę, ale nie cofał się. Nie uciekał. Chciał jej bliskości.
Miała mętlik w głowie. Nigdy w życiu nie myślała tyle o drugim człowieku. Z perspektywy czasu wydawało jej się, że ludzie, którymi się otaczała, są mało interesujący, bo ich historie są wypisane na ich twarzach. Nie mają żadnych tajemnic. A jeśli ktoś je miał, nie był na tyle zachęcający, aby ona chciała je zgłębiać. A Snape... Sama nie wiedziała, co w sobie miał. Nie był ani miły, ani zachęcający. Ani przystojny, ale to kryterium obchodziło dziewczynę najmniej. Coś w jego rysach jednak ciągnęło ją. Widziała... zagadkę. A ona lubiła zagadki.
– Cholera… – mruknęła sama do siebie, wiedząc, że nikt nie może jej usłyszeć.
Jej but uderzył mocno o kostkę brukową, wyrywając ją z zamyślenia. Dość, powiedziała sobie w myślach. Ruszyła w stronę drzwi wejściowych, a po dziedzińcu rozniosło się echo jej kroków. Co mam do stracenia? Przecież nie odejmie jej punktów ani nie pośle do dyrektorki na dywanik. Co najwyżej zbłaźni się przed największym autorytetem w dziedzinie eliksirów znanym w dzisiejszych czasach. Przystanęła pośrodku schodów prowadzących do lochów, a jej oddech przyspieszył. W głowie wciąż kołatało się jedno pytanie: "Czy dobrze robię?". Czuła, że jej kiszki zaczynają grać marsza i niezjedzona kolacja nie była tego głównym powodem.
Spoliczkowała się w myślach, schodząc kilka stopni. Była Hermioną Granger, a to do czegoś zobowiązuje. Jej charakter zwyczajnie nie pozwalał jej odejść bez odpowiedzi. Musiała wiedzieć. Zawsze muszę. Wiem–To–Wszystko–Granger.
Wzięła głęboki oddech i już miała zapukać, gdy nagle zatrzymała rękę i zastygła w bezruchu. Co mu powiem? Że przyszłam spytać, z kim się umawia w czasie wolnym? Cofnęła rękę i odeszła pod przeciwległą ścianę. To najbardziej idiotyczna sytuacja na świecie...
Jej nogi chciały nieść ją w najdalsze zakątki zamku, byle dalej od lochów, jednak jej myśli zaczęły podsuwać niechciane wspomnienia. Jego dotyk i pocałunki zostawiały po sobie nieznośny niedosyt. Gdy rok temu ktoś powiedziałby jej, że sen z powiek będzie spędzał jej mężczyzna, wyśmiałaby go. Rok temu miała nos wściubiony w książki, a wokół głowy mnóstwo niesfornych loków, z których śmiał się każdy, kogo spotykała. Zamiast czarnej, długiej sukienki nosiła obszerną uczniowską szatę, a zamiast wiązanych butów na obcasie – tenisówki.
Ale mimo wszystko, ciekawość była jak gwóźdź, drążący dziurę w jej brzuchu. Kim była dziewczyna? Co chciał jej dać Snape? Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi.
Głośno wypuściła powietrze z płuc i przygotowując się na totalną porażkę, zapukała. Jak źle się nastawię, to przynajmniej się nie rozczaruję, pocieszała się w myślach. Usłyszała kroki, szczęk zamka i świst powietrza, gdy drzwi otwarły się na oścież. Snape zmierzył ją tylko wzrokiem, ale gdzieś tam widziała sarkastyczną iskierkę. Mogła sobie wyobrazić spojrzenie i słowo „Wiedziałem”.
– A to ci niespodzianka – stwierdził sardonicznie, wpuszczając ją do środka.
– Oczekiwałeś kogoś innego? – spytała wymownie, nerwowym śmiechem próbując ukryć zdenerwowanie.
– Uważasz, że siedzę i czekam tu wyłącznie na ciebie, aż łaskawie się zjawisz? Mam swoje życie, Granger.
Jego nikły uśmiech złagodził nieśmieszny, przynajmniej dla dziewczyny, żart.
– Oh, nie wątpię – mruknęła Hermiona. – Widziałam ostatnio, że całkiem atrakcyjne masz to „życie”.
Zmrużył oczy, od razu wychwytując jej ton głosu. Miał ochotę uśmiechnąć się perfidnie i ciągnąć grę, aby zobaczyć, czy faktycznie jest zazdrosna, czy tylko mu się wydaje.
– Ładna buzia to nie wszystko, Granger – mruknął niby od niechcenia, a widząc jej uniesioną brew, dodał: – Niestety niektórym nawet tego brakuje.
Niezrażona jego docinkami usiadła w fotelu, który jej zaproponował i założyła nogę na nogę.
– Coś dla mnie miałeś?
– Nie ja. Binns robi ze mnie chłopca na posyłki – poskarżył się Severus, a Hermiona nie powstrzymała w porę wybuchu śmiechu. Szybko przyłożyła rękę do ust, ale w jej oczach wciąż tańczyły wesołe ogniki.
– Wybacz. A co to w ogóle jest?
Usiadł naprzeciw niej i jednym ruchem nadgarstka przylewitował do siebie okrągły, płaski przedmiot. Hermiona poprawiła się w fotelu, wpatrując się w kościste palce, sunące po drewnianej oprawce.
– To się nazywa Oś. Działa podobnie jak myślodsiewnia, z tą różnicą, że ona magazynuje to, co w niej umieścisz.
– Nie bardzo rozumiem, co dokładnie się w niej umieszcza.
– Wspomnienia, Granger – warknął zniecierpliwiony Snape, tonem jakby to była rzecz najbardziej oczywista na świecie. – Wspomnienia w formie obrazów.
Usiadł naprzeciw niej i jednym ruchem nadgarstka przylewitował do siebie okrągły, płaski przedmiot. Hermiona poprawiła się w fotelu, wpatrując się w kościste palce, sunące po drewnianej oprawce.
– To się nazywa Oś. Działa podobnie jak myślodsiewnia, z tą różnicą, że ona magazynuje to, co w niej umieścisz.
– Nie bardzo rozumiem, co dokładnie się w niej umieszcza.
– Wspomnienia, Granger – warknął zniecierpliwiony Snape, tonem jakby to była rzecz najbardziej oczywista na świecie. – Wspomnienia w formie obrazów.
– W porządku… – zamyśliła się na chwilę, przypatrując się
teraz zdobieniom na wieku Osi. – Rozumiem, że ma mi to pomóc w nauce.
– Nikt nie ma pamięci doskonałej – odparł spokojniej. Stuknął palcem w drewienko, a dziewczyna otrząsnęła się i popatrzyła na niego. – A Oś zdecydowanie to ułatwia. Możesz do tego wnieść obrazy historyczne i automatycznie połączyć je z datami, opisami, nazwiskami, co tylko będziesz chciała.
– A do czego ty jej używałeś?
Snape spiął mięśnie twarzy i przeszył ją natarczywym spojrzeniem.
– Do tego, do czego służy.
– A…
– Inkantacja i ruchy różdżką są bardzo proste, opanujesz je po dwóch, trzech próbach – przerwał jej, jak gdyby nie usłyszał jej zaczętego pytania. Hermiona zmarszczyła brwi, ale nie brnęła dalej. I tak natrafiłaby na mur nie do przejścia. Odebrała od niego Oś i pogładziła ją delikatnie po wierzchu.
– Erirepa – mruknął Snape, a dziewczyna z piskiem upuściła przedmiot na ziemię. Wierzch Osi otworzył się gwałtownie, a z jej wnętrza zaczęły wypływać linie, zataczająca krąg nad przedmiotem. Kiedy przestały się ruszać, wisząc pomiędzy rozbawionym Snapem i oniemiałą Hermioną, mężczyzna rozłożył ręce na całą szerokość okręgu i powiedział: – Tak wygląda w całej okazałości. Dłońmi kontrolujesz wielkość osi, dokładniej to w ten sposób.
Złożył ręce, a oś zmniejszyła się trzy, może cztery razy. Kiwnął znacząco głową, dając jej znak, aby spróbowała. Złożyła dłonie przed sobą, celując czubkiem palców w Oś, po czym rozłożyła je na całą szerokość, a linie rozciągnęły się. Uśmiechnęła się zafascynowana. Powtórzyła gest, przywracając okręgowi jego minimalistyczną wersję.
– Są jakieś pośrednie wielkości czy po prostu naśmiewasz się, każąc mi tak wymachiwać rękami? – spytała Severusa, na co on tylko uniósł parszywie kącik ust.
– Magazynowanie wspomnień jest dziecinne proste, jak mówiłem, więc powinnaś dać sobie radę. Obrazy wystarczy przenieść z ich oryginalnego położenia, czyli na przykład z księgi.
Wyciągnął w jej stronę dłoń. Spojrzała na niego pytająco, ale już po chwili zrozumiała, o co mu chodzi. Z torby wygrzebała podręcznik do historii magii i podała go mężczyźnie.
– Przewidywalne?
– Nawet bardzo – powiedział cicho, uśmiechając się.
Ich dłonie stykały się, gdy oboje wciąż trzymali księgę, a ich oczy znalazły wspólny tor i przez chwilę zastygli w takiej pozycji. Hermiona pierwsza spuściła wzrok.
– Więc wystarczy je przenieść? – podjęła na nowo temat, co Snape skwitował cichym prychnięciem.
– Tak, jak mówiłem – otworzył księgę na losowej stronie i płynnie zakreślił koło nad fotografią. Biała struga światła popłynęła z jego różdżki, gdy wiódł nią w stronę Osi. Młoda dziewczyna wpatrywała się w to jak zaczarowana. Przypominało to do złudzenia przenoszenie wspomnień do myślodsiewni. – Bułka z masłem.
Oddał jej książkę, a Hermiona od razu spróbowała powtórzyć jego ruchy. Za pierwszym razem wiązka nawet się nie wytworzyła, a za drugim upuściła ją w połowie drogi.
– Jednak wykucie formułek na blachę nie zawsze pomaga, co? – mruknął pod nosem Snape i złapał jej rękę w nadgarstku. Widząc szczupłe palce oplatające się wokół jej dłoni, dziewczyna westchnęła. Wykonał ruch z nią, zbliżając się do niej niebezpiecznie blisko. – Skup wzrok i myśli na wiązce światła. Wtedy ich nie upuścisz.
Jego głos sparaliżował ją, a dłoń mocniej zacisnęła się na różdżce. Wyczuł to, bo na jego ustach zagościł tryumfalny uśmieszek, a z ust wydobyło się ciche prychnięcie. Przekręciła głowę, tak aby móc patrzeć mu w oczy i niemal nie krzyknęła, widząc jak blisko niej jest. Ich nosy niemal się stykały, czuła w nozdrzach mocny zapach ziół bijący od profesora, a jego oczy przeszywały ją na wylot. Zamrugała kilka razy i odwróciła wzrok.
– Zamyka się zwykłym Finite? – spytała nerwowo, a linie zostały wessane do wnętrza Osi i wieczko się zamknęło z cichym pyknięciem.
– Chyba właśnie dostałaś swoją odpowiedź.
Mężczyzna nagle odsunął się, zabierając z ziemi Oś i odniósł ją na biurko. Bez słowa zniknął w pokoju obok, a Hermiona ciężko wypuściła powietrze z płuc. Nie mogła skupić się na niczym, gdy on znajdował się tak blisko niej i wyraźnie się z nią bawił. Niemal leżąc w fotelu i próbując uspokoić oddech, zauważyła na kominku małe, bordowe pudełeczko. Zmarszczyła brwi i wstała, upewniając się, że Snape nie wraca.
Dyskretnie chwyciła w dłonie pudełeczko, a gdy je uchyliła, musiała zakryć usta. Kolia, która znajdowała się w opakowaniu była tak piękna, że odebrała jej na moment mowę. Dotknęła opuszkami zdobień, bojąc się, aby czegoś nie uszkodzić. Jej wzrok wodził po winorośli wijącej się między diamentami. Nie usłyszała nawet, że Severus wrócił do pokoju.
Podszedł do niej i stanął tuż za nią. Dopiero gdy się odezwał, poczuła jego oddech na karku, o mały włos nie wypuszczając pudełka z rąk.
– Nieładnie tak grzebać w cudzych rzeczach.
Odwróciła się gwałtownie, zmieszana i czerwona na całej twarzy.
– Przepraszam, ja… Tylko oglądałam i naprawdę nic… Ja… – motała się, jak małe dziecko, które właśnie rozbiło ulubioną wazę rodziców.
– Ty, co? Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, panno Granger – powiedział niskim głosem, zbliżając się do niej. Przez jej kręgosłup przeszły ciarki, a nogi zamieniły się w galaretę. Czuła jego oddech na swojej twarzy. Jego dłoń, odgarniającą włosy z jej ramion. Drugą dłoń wyciągającą pudełko z jej dłoni. Kiedy odkładał je na półkę nad kominkiem, niemal stykali się ciałami. Jęknęła.
– Zimno ci?
Jego głos był niewyraźny. Jego twarz zamazana.
– Nie…
Jej usta bezwiednie się rozwarły. Zerknął na nie swoimi czarnymi oczami, w których majaczyły iskierki z paleniska. Hermiona poczuła, że lgnie w jego stronę. Nie zdążyła pomyśleć nad tym, co robi, gdy nagle jej usta wylądowały na jego i zamknęły się w pocałunku.
– Nikt nie ma pamięci doskonałej – odparł spokojniej. Stuknął palcem w drewienko, a dziewczyna otrząsnęła się i popatrzyła na niego. – A Oś zdecydowanie to ułatwia. Możesz do tego wnieść obrazy historyczne i automatycznie połączyć je z datami, opisami, nazwiskami, co tylko będziesz chciała.
– A do czego ty jej używałeś?
Snape spiął mięśnie twarzy i przeszył ją natarczywym spojrzeniem.
– Do tego, do czego służy.
– A…
– Inkantacja i ruchy różdżką są bardzo proste, opanujesz je po dwóch, trzech próbach – przerwał jej, jak gdyby nie usłyszał jej zaczętego pytania. Hermiona zmarszczyła brwi, ale nie brnęła dalej. I tak natrafiłaby na mur nie do przejścia. Odebrała od niego Oś i pogładziła ją delikatnie po wierzchu.
– Erirepa – mruknął Snape, a dziewczyna z piskiem upuściła przedmiot na ziemię. Wierzch Osi otworzył się gwałtownie, a z jej wnętrza zaczęły wypływać linie, zataczająca krąg nad przedmiotem. Kiedy przestały się ruszać, wisząc pomiędzy rozbawionym Snapem i oniemiałą Hermioną, mężczyzna rozłożył ręce na całą szerokość okręgu i powiedział: – Tak wygląda w całej okazałości. Dłońmi kontrolujesz wielkość osi, dokładniej to w ten sposób.
Złożył ręce, a oś zmniejszyła się trzy, może cztery razy. Kiwnął znacząco głową, dając jej znak, aby spróbowała. Złożyła dłonie przed sobą, celując czubkiem palców w Oś, po czym rozłożyła je na całą szerokość, a linie rozciągnęły się. Uśmiechnęła się zafascynowana. Powtórzyła gest, przywracając okręgowi jego minimalistyczną wersję.
– Są jakieś pośrednie wielkości czy po prostu naśmiewasz się, każąc mi tak wymachiwać rękami? – spytała Severusa, na co on tylko uniósł parszywie kącik ust.
– Magazynowanie wspomnień jest dziecinne proste, jak mówiłem, więc powinnaś dać sobie radę. Obrazy wystarczy przenieść z ich oryginalnego położenia, czyli na przykład z księgi.
Wyciągnął w jej stronę dłoń. Spojrzała na niego pytająco, ale już po chwili zrozumiała, o co mu chodzi. Z torby wygrzebała podręcznik do historii magii i podała go mężczyźnie.
– Przewidywalne?
– Nawet bardzo – powiedział cicho, uśmiechając się.
Ich dłonie stykały się, gdy oboje wciąż trzymali księgę, a ich oczy znalazły wspólny tor i przez chwilę zastygli w takiej pozycji. Hermiona pierwsza spuściła wzrok.
– Więc wystarczy je przenieść? – podjęła na nowo temat, co Snape skwitował cichym prychnięciem.
– Tak, jak mówiłem – otworzył księgę na losowej stronie i płynnie zakreślił koło nad fotografią. Biała struga światła popłynęła z jego różdżki, gdy wiódł nią w stronę Osi. Młoda dziewczyna wpatrywała się w to jak zaczarowana. Przypominało to do złudzenia przenoszenie wspomnień do myślodsiewni. – Bułka z masłem.
Oddał jej książkę, a Hermiona od razu spróbowała powtórzyć jego ruchy. Za pierwszym razem wiązka nawet się nie wytworzyła, a za drugim upuściła ją w połowie drogi.
– Jednak wykucie formułek na blachę nie zawsze pomaga, co? – mruknął pod nosem Snape i złapał jej rękę w nadgarstku. Widząc szczupłe palce oplatające się wokół jej dłoni, dziewczyna westchnęła. Wykonał ruch z nią, zbliżając się do niej niebezpiecznie blisko. – Skup wzrok i myśli na wiązce światła. Wtedy ich nie upuścisz.
Jego głos sparaliżował ją, a dłoń mocniej zacisnęła się na różdżce. Wyczuł to, bo na jego ustach zagościł tryumfalny uśmieszek, a z ust wydobyło się ciche prychnięcie. Przekręciła głowę, tak aby móc patrzeć mu w oczy i niemal nie krzyknęła, widząc jak blisko niej jest. Ich nosy niemal się stykały, czuła w nozdrzach mocny zapach ziół bijący od profesora, a jego oczy przeszywały ją na wylot. Zamrugała kilka razy i odwróciła wzrok.
– Zamyka się zwykłym Finite? – spytała nerwowo, a linie zostały wessane do wnętrza Osi i wieczko się zamknęło z cichym pyknięciem.
– Chyba właśnie dostałaś swoją odpowiedź.
Mężczyzna nagle odsunął się, zabierając z ziemi Oś i odniósł ją na biurko. Bez słowa zniknął w pokoju obok, a Hermiona ciężko wypuściła powietrze z płuc. Nie mogła skupić się na niczym, gdy on znajdował się tak blisko niej i wyraźnie się z nią bawił. Niemal leżąc w fotelu i próbując uspokoić oddech, zauważyła na kominku małe, bordowe pudełeczko. Zmarszczyła brwi i wstała, upewniając się, że Snape nie wraca.
Dyskretnie chwyciła w dłonie pudełeczko, a gdy je uchyliła, musiała zakryć usta. Kolia, która znajdowała się w opakowaniu była tak piękna, że odebrała jej na moment mowę. Dotknęła opuszkami zdobień, bojąc się, aby czegoś nie uszkodzić. Jej wzrok wodził po winorośli wijącej się między diamentami. Nie usłyszała nawet, że Severus wrócił do pokoju.
Podszedł do niej i stanął tuż za nią. Dopiero gdy się odezwał, poczuła jego oddech na karku, o mały włos nie wypuszczając pudełka z rąk.
– Nieładnie tak grzebać w cudzych rzeczach.
Odwróciła się gwałtownie, zmieszana i czerwona na całej twarzy.
– Przepraszam, ja… Tylko oglądałam i naprawdę nic… Ja… – motała się, jak małe dziecko, które właśnie rozbiło ulubioną wazę rodziców.
– Ty, co? Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, panno Granger – powiedział niskim głosem, zbliżając się do niej. Przez jej kręgosłup przeszły ciarki, a nogi zamieniły się w galaretę. Czuła jego oddech na swojej twarzy. Jego dłoń, odgarniającą włosy z jej ramion. Drugą dłoń wyciągającą pudełko z jej dłoni. Kiedy odkładał je na półkę nad kominkiem, niemal stykali się ciałami. Jęknęła.
– Zimno ci?
Jego głos był niewyraźny. Jego twarz zamazana.
– Nie…
Jej usta bezwiednie się rozwarły. Zerknął na nie swoimi czarnymi oczami, w których majaczyły iskierki z paleniska. Hermiona poczuła, że lgnie w jego stronę. Nie zdążyła pomyśleć nad tym, co robi, gdy nagle jej usta wylądowały na jego i zamknęły się w pocałunku.
~~~~*~~~~
Proszę, rozdział 23 i tak jak obiecałam, więcej Sevmione.
Kolejny już się pisze, ale pewnie przed ślubem się nie wyrobię.
Dedykacja dla wszystkich, którzy są ze mną od początku.
Dla tych co komentują i tych, co siedzą w ukryciu.
Betowała miona22, dzięki wielkie kapciu :*
Betowała miona22, dzięki wielkie kapciu :*
Buziaki <3
Jak zwykle, fenomenalnie :)
OdpowiedzUsuńPozdro,
~M.
Jej, dziękóweczka.
UsuńPozdro!
Cudny! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :3
UsuńJezu, ale cudowny ♥ Czekałam tak bardzo na ten rozdział :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci wspaniałego ślubu i wesela :)
Do następnego rozdziału!
Aaa, dziękuję bardzo!
UsuńCieszę się, że się podobało :)
Do następnego
Hej! Rozdział przeczytałam smażąc kotlety, ale dopiero teraz mogę skomentować. Pojawił się nowy tajemniczy wątek. No dobra, czekam o co chodzi z tym Rutgerem i Ellie.
OdpowiedzUsuńSeverus kupujący kolię... mam nadzieję, że dla Hermiony :)
I wreszcie powrót z Miodowego Królestwa. Rozumiem, że Hermiona marzyła tylko o tym żeby położyć się do łóżka po takiej wycieczce. Ja ostatni byłam z dzieciakami z zerówki na ślubowaniu pierwszych kas w szkole (ok 1 km) i jak wróciłam to myślałam, że umrę :D
Hermiona niepewna uczuć Severusa, a jednocześnie coraz pewniejsza swoich własnych. O mam teorię! Severus chce ale nie wie jak! Dlatego daje jej oś, która jak przypuszczam będzie zawierała jakieś jego wspomnienia. Po co ma się wysilać, skoro ona samo może to zobaczyć :)
No i końcówka... takie napięcie, że ciary przechodzą. Pociąg to dalej, proszę! Niech się nie okaże, że on tego nie chciał!
Na koniec, życzę ci najbardziej magicznego z magicznych ślubów :) Szkoda, że nie mieszkam już w Krakowie, bo przyszłabym popatrzeć XD
Pozdrowienia i weny <3
Nie wiem, od czego zacząć, więc chyba zacznę od: Hej!
UsuńAni słowa nie pisnę na temat Rutgera, bo to zaspojlerowałoby wszyyyyystko, co planowałam. A tego nie chcemy.
Ja rozumiem, że to Sevmione i w ogóle, ale chyba kolia dla Hermiony byłaby zbyt oczywistym posunięciem, co nie? Hmmm.
Teoria z Osią, nie powiem - ciekawa. :v
Cieszę się, że podobała Ci się końcówka. I nie, nie ma opcji, żeby Severus tego nie chciał. Nie, bo nie.
Dziękuję za życzenia! Mam nadzieję, że będzie jak mówisz <3
Pozdrawiam :*
Jakby to rzekła moja nauczycielka od francuskiego: C'est magnifique!
OdpowiedzUsuńNajwiększą niespodzianką było chyba pojawienie się nowych postaci.
Ta cała Ellie wydaje mi się jakaś podejrzana...
Zmieniając temat, kończenie w takim momencie powinno być karalne, hehe c:
Umieram z ciekawości, naprawdę.
Życzę Ci bajecznego, niezapomnianego ślubu.
I w ogóle wszystkiego najlepszego.
Uściski
bullek
Witam!
UsuńCieszę się, że po raz kolejny udało mi się koleżankę zaspokoić, przynajmniej na chwilę :D
Nic nie powiem na temat nowych postaci, ale trochę namieszają, chociaż nie bezpośrednio w życiu naszej dwójki.
Cliffhanger, moja droga, co poradzę. Przez ostatnie rozdziały nic się nie działo, nie można dostać wszystkiego naraz :>
Jeju, dziękuję.
Mam nadzieję, że te wszystkie życzenia się spełnią.
Pozdrawiam gorąco :*
Po pierwsze: fantastycznie sadystyczny pomysł z tym naszyjnikiem. Po drugie: genialnie budujesz i ukazujesz napięcie między nasza parą. Po trzecie: Hermiona stojąca u progu lochów była bezbłędna. Po czwarte, ostatnie i najważniejsze: zakochałam się w jej ciapowatości i nieporadności oraz sposobie, w jakim Snape się nad nią pastwił.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział wreszcie się pojawił. Nie mogę się już doczekać dalszego rozwoju wydarzeń i ściskam kciuki za oboje.
O jakim ślubie mówiłaś?
I kiedy będzie kolejny rozdział?
u mnie pojawił się siódmy i odpowiedź na Twoje liebster. Zapraszam też tu:
http://satans-best-friend.blog.pl/
Po pierwsze, drugie, trzecie i czwarte: dziękuję!
UsuńNadrabiam zaległości, z racji, że nic się ostatnio u mnie nie działo.
Kolejny rozdział, cóż, pojawi się pewnie w przyszłym miesiącu.
A ślub jest mój. Za tydzień wychodzę za mąż :D
Wpadnę na pewno na tego bloga, ale niestety w okresie poprzedzającym ślub jest mi ciężko znaleźć 5 minut i odpocząć :<
Miło mi, że Ci się podobało.
Wpadnę na rozdział, obiecuję.
Buziaki :*
Gratuluję tak, jak tylko świeża mężatka może gratulować innej! Tak podejrzewałam, ale chciała być pewna, a przy małej nie mam czasu śledzić cudzych komentarzy. Pozdrawiam i życzę wspaniałej ceremonii.
OdpowiedzUsuńdubhean.
To całuski dla małej!
UsuńI dziękuję bardzo. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie :)
Dzięki. I, hej już po ślubie, nie? Bo masz inne nazwisko. To gdzie ten rozdział. Ja nie chcę przeszkadzać w miesiącu miodowym, ale obowiązki na Ciebie czekają!
UsuńPrzede wszystkim życzę dużo dobrego na nowej drodze życia, szczęścia jako mężatce i wszystkiego co najlepsze ;3
OdpowiedzUsuńCo do samego rozdziału, poprzednich nie komentowałam bo dopiero dziś trafiłam tutaj i pochłonęłam całość.
Niezwykle podoba mi się jak Snape określił bibliotekę, w której unosi się zapach głupoty haha :D
No i jako chłopiec na posyłki...wyobrażam sobie jak to mówi! I padam! :D
Ja ostatnio też zaczęłam swojego bloga i serdecznie na niego zapraszam. Przy okazji zobowiązuję się być na bieżąco z kolejnymi rozdziałami i zostawiać swoje komentarze jak i w wolnej chwili pozostawić ślad pod poprzednimi. Pozdrawiam!
http://jest-taka-granica.blogspot.com/
Ładny opis Rutgera, ale to przyciskanie łokci do ciała jest naprawdę aż tak istotne, żeby pisać o tym w pierwszym zdaniu?
OdpowiedzUsuńCoraz więcej tych OC tworzysz. Jak jeszcze całkiem niedawno podobało mi się to, tak teraz jestem coraz bardziej zdezorientowana. Nie dało się ich wprowadzić wcześniej? Zamiast tych wszystkich durnych zapychaczy mogłaś po prostu wcześniej wprowadzić swoich bohaterów, ba, zrobić to stopniowo. Na samym początku mogłaś wprowadzić przyjaciółkę Snape'a. Mogli przecież ze sobą korespondować czy coś, nie musiałaś od razu wprowadzać sceny z Jeanne i jej zabiegiem. Zresztą co ja Ci będę prowadzić Twoich własnych bohaterów, chodzi mi tylko o to, że takie nawalenie OC praktycznie rozdział po rozdziale nie jest dobre. Dodatkowo jeśli zamierzasz pisać dużo rozdziałów - okej, Czytelnik JAKOŚ to przetrawi i przyzwyczai się do wielkiego ,,OC boom", ale po jaką cholerę tworzysz nowe postacie, które przydadzą się jeszcze przez siedemnaście rozdziałów? Nieziemska logika - przez praktycznie dwadzieścia rozdziałów pisać o czterech czy pięciu postaciach z kanonu, a po dwudziestce wprowadzić cztery razy tyle bohaterów. To bardzo zła dysproporcja, biorąc pod uwagę fakt, że masz zwyczaj wyrzucania bohaterów do kosza, kiedy przestają Ci być potrzebni. Harry'ego wywaliłaś, Rona wywaliłaś, Malfoya wywaliłaś... Zastępujesz ich postaciami OC, których nawet nie rozwijasz, bo nie masz na to czasu, co jest akurat całkiem zrozumiałe - jak można pisać o wszystkich bohaterach jednocześnie, skoro ostatnio Twoje rozdziały są długości instrukcji obsługi mrożonych pierogów ze spożywczaka? Najpierw przedstawiasz nam całą masę obcych imion, bardzo mało piszesz o ich właścicielach (jak na dobry początek krótki opis przykładowego Rutgera jest okej, tak wypadałoby jeszcze czasami go jakoś określić, wspomnieć, że ma takie włosy, jest tak wysoki, tak dobrze zbudowany, ponieważ przy takiej dawce OC jeden opis nie wystarczy i Czytelnikom zacznie się wszystko chrzanić; ba, o Snape'ie i Hermionie często możesz pisać ,,czarnowłosy profesor", ,,popatrzyła w jego prawie czarne oczy", ,,w jej czekoladowych oczach pojawiły się łzy", ,,burza brązowych loków pojawiła się na horyzoncie", ale ja powiem Ci szczerze, że nie pamiętam, jak wygląda Jeanne), a potem (zanim człowiek zdąży sobie zakonotować, że wprowadziłaś jakiegoś OC) Ty znowu częstujesz nas kolejną postacią wyciągniętą z kosmosu. Oj, czarno to widzę, jeśli kolejne OC będziesz tworzyć w takim tempie. Domyślam się, że po upływie jakiegoś czasu zdałaś sobie sprawę z tego, że masz w opowiadaniu strasznie biednie z fabułą, ale tworzenie pseudo-tajemniczych wątków i pierdyliarda OC to nie wyjście. Lepiej podrasować fabułę, dołożyć więcej zwyczajnych, ale naturalnych sytuacji, jakichś fajnych pogawędek Hermiony z nauczycielami, jakieś konkretniejsze rozmowy Snape'a i Hermiony, może coś więcej o Deanie i Ginny, może jakiś mecz quidditcha... Takie zwyczajne sytuacje też są ciekawe, a nawciskanie jakichś pseudo-mrocznych tajemnic wygląda strasznie amatorsko. Zwłaszcza że Twoje opowiadanie ma czterdzieści rozdziałów, nie czterysta. Gdybyś napisała więcej albo pisała dłuższe rozdziały (dużo dłuższe), gdzie taki jeden odcinek spokojnie mógłby zawrzeć w sobie jakąś znaczącą scenę i jednocześnie przedstawił danego bohatera, byłoby to jakieś rozwiązanie. Np. sprawę z Jeanne spokojnie mogłabyś opisać w jednym rozdziale, ewentualnie w dwóch. To, że piszesz o jakiejś ciężkiej sytuacji w dwóch długich odcinkach, nie jest ani zapychaczem, ani przyspieszaniem na siłę, o ile będziesz pamiętać o tym, że czas w opowiadniu inaczej się toczy. Chociaż Ty w ogóle nie liczysz się z czasem, bo nadal nie mamy pojęcia, jaki jest chociaż MIESIĄC w tym czy poprzednim (czy jeszcze poprzednim, i tak dalej, i tak dalej) rozdziale, więc oj tam oj tam.
Domyślam się, że ów zakup, którego dokonał Snape, to jakiś prezent dla Hermiony? Trochę mi się to gryzie. Nie dlatego, że Snape jest kompletnie nieczuły i nie wyrwałby się z takim gestem, mam raczej na myśli typowo przyziemny powód: finansowy. Myślisz, że byłoby go stać na kupno (jak sama stwierdziłaś) horrendalnie drogiego naszyjnika/kolii/broszki/łotewer? Rozumiem, że w Anglii ludziom żyje się lepiej, ale nawet nauczyciele z Hogwartu nie zarabiają aż tyle, żeby móc spokojnie wejść do jubilera i kupić drogi klejnot. Nie przepadam za biżuterią, ale byłam kiedyś w Aparcie, żeby kupić coś mamie na urodziny. Gdybym dobrze nie zawiązała glanów, wydarłoby mnie z nich. Zwykły cieniutki naszyjnik z taką malutką pozłacaną ozdóbką kosztował grubo ponad pięć stów. Nie trzeba się wybierać do takich sklepów, żeby wiedzieć, jak droga jest biżuteria, wystarczy wpisać w google. Uwierz mi, Snape'a nie byłoby stać na kupno tego, co opisałaś. Bez znaczenia, czy zbierał na to z nauczycielskiej pensji, czy kradł, kiedy był jeszcze śmierciożercą.
OdpowiedzUsuńO, cud się stał pewnego razu! Udało mi się dzisiaj wyrobić z trzema sesjami (skończyć jedne zdjęcia w ustalonym czasie to dopiero cud, a co dopiero trzy!), a Ty dodatkowo tak mnie rozpieszczasz! Wiemy, że jest kwiecień. Wydawało mi się, że czas płynie odrobinę szybciej, byłam prawie pewna, że jest co najmniej maj (jak nie później). Ale dobra, u Ciebie po prostu wszyscy potrzebują mniej czasu na wszystko - na zakochanie się, porwanie, odbicie więźnia, nawrócenie się na zakonnictwo, stworzenie pierdyliarda postaci... Okej, ważne, że mamy minimalne zaczepienie w czasie. :)
No tak, Voldek robi rozpierduchę poza szkołą, a w Wielkiej Sali dzikie gwary, ciamkania, mlaskania, heheszki i inne śmieszki. Ale co tam, przecież te wszystkie okropieństwa, które ludzie opowiadają o wojnach, to stek bzdur, prawdziwa wojna nie niesie ze sobą strachu, niepokoju o bliskich, śmierci i zniszczenia. Oj tam oj tam. Co tam wojna, kiedy trzeba sobie przekazać zdobycze z Miodowego Królestwa! :)
,,Bardziej skłócę. SKŁÓCĘ".
Hermiona wyruszająca do biblioteki jest balsamem na moje skrzywdzone rozrzutnym Snape'em serce. Doskonale rozumiem, że ciężko jej się wyzbyć starych nawyków, w końcu jeszcze miesiąc temu była uczennicą, a teraz sama uczy. Ale powiesz mi, dlaczego ,,miała miejsce z powodu " jest przekreślone? Nie zaznaczyłaś w żaden sposób, że jest to jakiś cytat czy ewentualnie odręczna notatka Hermiony (do tego służy kursywa lub cudzysłów).
No co się dzieje z Twoją Hermioną? A była taka hermionowa. Przecież niejednokrotnie w całej serii HP Rowling daje nam do zrozumienia, że to najczęściej Ron rozlewał atrament na swoją pracę, a potem Hermiona musiała używać zaklęcia, które usuwało kleks. Ale nie, Twoja Hermiona musi sobie zmienić kałamarz w chusteczkę, żeby to wytrzeć. oO"
No tak, Hermiona pozbędzie się mazi z SUKIENKI, bo szaty w Hogwarcie są zbyt mainstreamowe.
No, właśnie. ,,Ale nienawidzę zapachu głupoty unoszącego się w bibliotece" - Snape doskonale podsumował zachowanie panny Granger. Doskonała nauczycielka, nie ma co. Wdaje się w gównoburze z uczniami, nosi mugolskie fatałaszki, nie potrafi usunąć kleksów za pomocą czarów... Niby do Lockharta jeszcze jej trochę brakuje, ale jeśli nadal będzie tak sprytna i ogarnięta, jak do tej pory, przez następne siedemnaście rozdziałów jeszcze wiele się może zmienić.
Wytłumacz mi, proszę, co oznacza, że ,,jedna stopa wykonywała bezwiedne, niekontrolowane ruchy na wszystkie strony". Jakoś nie potrafię sobie tego wyobrazić. Miałaś na myśli to, że stopa nieraz drga, kiedy ktoś jest zniecierpliwiony? Ale żeby ta stopa wykonywała te ruchy we wszystkie strony?
OdpowiedzUsuńTak, w końcu poruszyłaś problem ciągłego niezdecydowania Snape'a. Ale szkoda, że Hermiona pominęła swoje zachowanie, które jest identyczne. Też raz wodzi za Snape'em wzrokiem, a raz jest całkowicie obojętna.
Przypuszczam, że ta Oś to taki mały tablet czy to coś, na czym czyta się elektroniczne książki, aczkolwiek uważam, że bardziej by się przydał uczniom. Hermiona naprawdę nie jest aż tak tępa, żeby nie potrafić ogarnąć tego, co jest w książkach, ale rozumiem, że chciałaś nas wywieźć w pole - Hermiona ma coś dostać, więc wszyscy myślą, że ten naszyjnik, a tu suprajs - czarodziejski tablet do nauki. Trochę tanie zagranie, ale niech już będzie. Chyba faktycznie wolę tę Oś, niż gdyby Snape miał jej teraz dać biżuterię i pewnie jakieś niesnejpowe wyznanie. :)
Ech, jednak nie wytrzymałaś i musiałaś jej pokazać tę kolię. Rozumiem niecierpliwość Czytelników, ale autor musi być silny. Musi myśleć najpierw nad tym, co jest dobre dla opowiadania, a dopiero potem o tym, co mu sprawia przyjemność w pisaniu tego czy tamtego. Powiem szczerze, że z większą ciekawością siadałabym do dwudziestki czwórki, gdyby Hermiona nie zobaczyła kolii, bo nadal bym się zastanawiała, co Snape z nią począł. Nie mam Cię za sztampiarę, więc mogę spokojnie sądzić, że ta kolia może być prezentem dla kogoś innego, niekoniecznie dla Granger (choć może ją dostać i Hermiona, nie wiadomo), a tak - Sevmione się całują, więc niepewność już się trochę rozwiała, nie ma już tego napięcia. Jeśli już chciałaś pokazać Hermionie tę kolię, to mogłaś urwać w momencie, kiedy Snape nakrył ją na grzebaniu w jego rzeczach. Wtedy Czytelnik już znosi jajo - ochrzani ją? Może powie, że to prezent dla niej? Będzie miły?